Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2020, 19:29   #171
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Tladin wycofał się w górę. Doświadczenie stoczonej walki uzmysłowiło mu, iż stojąc na piętrze przyciąga niepotrzebną uwagę, a powstrzymanie zwierzoludzi w pojedynkę na schodach niekoniecznie mu się uda. Na dachu okazało się, że przeciwnik przeskakuje po dachach. Krasnolud rozkazał, aby Franz nie marnował pocisków i czekał, aż przeciwnik będzie blisko. Do tego czasu mają się chronić przed wrogimi pociskami. Jeżeli któremu uda się dostać na dach, Tladin i Frederik będą wiązać ich walką i zabijać bądź strącać z dachu. Przy czym Frederik w miarę możliwości ma stanowić wsparcie dla krasnoluda, który główną część walki bierze na siebie.

Sądząc po odgłosach dochodzących z poziomu ulicy starcie zaczęło się na dobre. Słychać było krzyki i ryki tak ludzi jak i nieludzi. Trzask metalu o metal jęki pierwszych rannych i wrzaski dogorywających. A tymczasem na kondygnacji dachów toczyła się inna walka. Miała mniej uczestników i była bardziej mobilna. Luźna tyraliera skoczków przemykała po dachach uparcie kierując się w kierunku bramy. A więc i dwóch grupek imperialnych obrońców jacy się usadowili na dwóch dachach położonych najbliżej bramy. Jako pierwsi walkę zaczęli strzelcy obu stron.

Tladin widział jak dwóch łuczników na sąsiednim dachu napina swoje cięciwy i wypuszcza strzały. Na jego dachu to samo uczynił Franz. Puścił bełta w kierunku biegnących ze trzy dachy dalej sylwetek. Ale bez wyraźnego efektu. Łucznicy z sąsiedniego dachu też chyba nikogo nie trafili. Za to część tamtych złowrogich skoczków przystanęła i napięła swoje łuki. Kilka strzał przeszyło powietrze ale z podobnym efektem. Najbliższa strzała trafiła w dachówki łamiąc się na niej i nie stanowiąc dla nikogo zagrożenia.

Ale poszła kolejna fala strzał. Tym razem Franz nie strzelał bo musiał przeładować kuszę. Efekt był trochę bardziej widoczny. Tamci trafili jednego z ludzi Karla. Akurat tego z łukiem. Za to sąsiedzi z drugiego dachu trafili jakiegoś skoczka który właśnie przeskakiwał nad ulicą. Strzała go nie zatrzymała ale wylądował na dachu niezgrabnie i został w tyle za swoim kamratem. Od czołówki tych pościgowców do dachu na jakim był Tladin dzieliły ich jeszcze ze dwie ulice.

Tladin podbiegł, by tarczą chociaż trochę osłonić Franza przed strzałami. Frederikowi kazał znaleźć sobie jakąś osłonę. Tym razem nie tylko do niego strzelali, ale i oni mogli odpowiedzieć ogniem.

Dobrzy bogowie jak do tej pory sprzyjali Tladinowi i jego dwóm towarzyszom i żadna z wypuszczonych strzał nie trafiła żadnego z nich. Franz w tym czasie na przemian mocował się z napinaniem grubej cięciwy, nakładaniem kolejnego bełta i wypuszczaniem go przeciwko skocznym przeciwnikom. I nawet ze dwa razy udało mu się trafić tymi bełtami. Co prawda za pierwszym razem trafionego zwierzoludzia to niezbyt nawet spowolniło. Ale za drugim razem oberwał któryś z tych co już biegł z jakąś strzałą w sobie i chyba po kolejnym trafieniu, tym razem bełtem miał dość. Wypadł z gry zostawiając natarcie swoim towarzyszom.

A towarzysze trafionego stwora zbliżali się coraz bardziej. Najbliżsi byli już na sąsiednich dachach. Wydawało się, że są na tyle skoczni, że przeskok ponad ulicami nie stanowi dla nich większych trudności więc może mogli nawet z marszu przeskoczyć na dach na jakim znajdowała się trójka Tladina. Nadbiegali z obu stron i w miarę jak zbliżali się do bramy, gdy siłą rzeczy musieli się skoncentrować to wydawało się, że im bliżej to robi się ich gęściej. Byli już zarówno na tym dachu wzdłuż głównej ulicy jak i na tym od strony murów. Część z nich miała łuki a część jakieś włócznie czy oszczepy. Łącznie ich było z kilka sztuk.

W tymczasie na dole ważyły się losy tego starcia. Wyglądało na to, że kozłogłowi zdobywają przewagę w tym starciu. Od początku starcia z kompanią Nucci ubyło ich zdecydowanie mniej wśród walczących niż ludzi z tej kompanii. Spośród ludzi setnika na początku walki było ze trzy pełne szeregi walczących obecnie zrobiło się nadkruszone dwa. Tymczasem rogaczy jak były niepełne trzy szeregi tak teraz też było ze sztukę czy dwa więcej niż dwa.

Nadzieję niósł okrzyk zza pleców. Wydawało się, że dziesiątka milicjantów pospołu z halabardnikami zdołała wreszcie rozebrać i zniszczyć centralną część barykady udrażniając chociaż ten odcinek drogi. Pozostałe dwie dziesiątki milicjantów nadal mocowały się z wyrąbywaniem przejścia w drzwiach bramy bo nadal tam tkwiły.

Starcie było już blisko, Tladin czuł to w powietrzu.
- Jak dostaną się na dach z dwu stron, dołączysz do Frederika i razem będziecie stawiać im odpór. Ja wezmę na siebie jedną ze stron sam - poinstruował człowieka krasnolud.
 
Gladin jest offline