Deszcz, deszcz, deszcz...
Lało jak z cebra, ale to nie przeszkodziło we w miarę dokładnym obejrzeniu stwora, który wałęsał się po dziedzińcu, z wielką maczugą w łapsku.
Czy stwór dostrzegł Axela i Bernhardta? Trudno było to jednoznacznie orzec. Najważniejsze było to, że zniknął z oczu, a z dobiegających odgłosów można było się domyślać, ze nie zamierzał zbyt szybko wrócić.
- Idziemy? - spytał Axel, wskazując kierunek, gdzie znajdowała się brama i most.