Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2020, 09:23   #199
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Na jej wejście do biura zareagowali głównie Cooper i Lewis. Ich twarze zdradzały zaskoczenie. Najwidoczniej nie spodziewali się już zobaczyć jej tego dnia. Ewidentna różnica jaką Corday zastała w biurze to papiery na jej biurku. Ich ilość przewyższała stertę na biurku Amy, która była tym razem dużo mniejsza.
- Widzę, że wy też nie macie nic lepszego do roboty - rzuciła Inspektor do swoich podwładnych. Uwiesiła płaszcz i podeszła do swojego biurka, ale nie usiadła przy nim, tylko sięgnęła po pierwsze z wierzchu akta, pobieżnie je przeglądając. Wyglądało na to, że były to dokumenty jakie przed chwilą leżały na biurku Lewis. Dziewczyna kompletowała dokumentację zostawiając do podpisu przełożonego. Były to sprawy proste, a jednocześnie pokazujące jak bardzo Inspektor była, przez odsunięcie od tych spraw, nieświadoma poziomu przestępczości w dzielnicy. Zabójstwa, napady, akty terrorystyczne, rozboje, przemoc domowa, wszystko to co opowiadał Sinclair, a co pamiętała z dzieciństwa jak koszmar, który uważała, za przerysowany wyobraźnią małej dziewczynki, był codziennością. Po prostu nie wszędzie widoczną, czającą się w mroku “gorszych” dzielnic. Aż zachciało jej się nosić dodatkowy magazynek na zapas. Albo nawet dwa.

Po zrobieniu sobie kawy, Corday wpierw zajęła się raportem z przesłuchania panny Fox. Później wsiąkła w dokumenty, czytając każdą teczkę przed zatwierdzeniem.

Nie wiedziała ile czasu minęło. Usłyszała skrzypnięcie drzwi i obecność jakiejś osoby nad sobą. Gdy podniosła wzrok zobaczyła uśmiechniętego Sinclaira, który jej się przyglądał. Uśmiech był mieszanką satysfakcji i czegoś jeszcze. Corday z zaskoczeniem stwierdziła, że było w nim dużo współczucia. Dostrzeżony komendant skinął jej z zadowoleniem głową i odszedł w kierunku swojego biura. Wróciła do pracy, a gdy zamknęła ostatnie akta zobaczyła, że w biurze, poza komendantem, nikogo już nie ma.
Inspektor przetarła oczy ze zmęczenia i przeciągnęła się. Spojrzała na zegarek. Ten wskazywał północ.

9 dzień piątego miesiąca

Corday wstała od biurka i z jednym raportem w ręku, poszła do przełożonego. Zapukała do drzwi jego biura i dla odmiany czekała na zaproszenie. Sinclair machnął ręką dając znać, żeby weszła.
- Rozmawiałam już z porwaną dziewczyną - powiedziała Irya od samego progu. Weszła do gabinetu i zajęła sobie miejsce na krześle dla petentów mających sprawę do Komendanta.
- I co się dowiedziałaś? - Sinclair był wyraźnie zainteresowany.
- Że panowie łgają jak z nut - odparła zadowolona i położyła mu na biurku raport odnoszący się do poruszonego tematu. - Teraz będę musiała się przejechać do Wolfa i Bertranda, żeby odnieśli się do wersji Fox.
- Jak zawsze - zaśmiał się Sinclair przeglądając na szybko raport. - Masz jakieś dowody?
- Nagrań nie mamy co liczyć, że dostaniemy - Corday co do tego nie łudziła się. - Chociaż niechęć do ich okazania to podchodzi pod utrudnianie śledztwa. Na razie mamy tylko zeznania moje i porwanej. Ale z nimi mogę przynajmniej działać dalej. Planuję przydusić Wolfa w odosobnieniu, bo Bertrand i Yamada mają plecy, a on jest po prostu pracownikiem tego pierwszego więc może uda się w nim wywołać panikę.
- Nagranie mamy - poprawił komendant. - Wysłał je Yamada wraz ze swoim opisem. Jak można się było spodziewać stawia go ono w lepszym świetle niż ciebie. No i nie mówiłaś, że był z tobą nasz znajomy, Morgan.
- Nie pytał pan czy mi ktoś towarzyszył - odparła z uśmiechem Inspektor. - A nagranie chętnie zobaczę.
- Kopię dostaniesz w archiwum, bo trafiło do nas oficjalnie, a ja zrobiłem tylko kilka odbitek - sięgnął do szuflady i zaczął wykładać zdjęcia na blat. - Tu imprezujesz z Morganem, tutaj zamawiacie drinki, tutaj atakujesz Yamadę paralizatorem, tutaj dopiero się legitymujesz, a tutaj Morgan wyprowadza dziewczynę z klubu. - Corday nie wyczuła ani złośliwości ani pretensji od przełożonego. - Na zdjęciu tego nie byłoby widać, ale wskazali fragment nagrania gdzie koleś zaczyna utykać i twierdzi, że wtedy zaatakowałaś go obcasem - przesunął wszystkie odbitki po blacie w kierunku Iryi. - To tak, żebyś miała świadomość, bo na miejscu ławnika to bardziej bym wierzył w jego historię - zabrzmiało jak przyjacielska porada.

- Hymm trzyma pan w szufladzie, pod ręką, zdjęcia swojej podwładnej w skąpym ubiorze.... - zaśmiała się Corday. - To pewnie też widać na nagraniu jak się ze mną szarpie uniemożliwiając mi wcześniejsze wyjęcie legitymacji? - zapytała.
- Właśnie z nagrania niewiele widać i wszystko to kwestia zbudowania narracji i tego w co uwierzy sąd. Słowo przeciwko słowu. Ale jakby nie patrzeć to ja na nagraniu widzę jak wpadacie na nich i Morgan od razu porywa dziewczynę do wyjścia więc ciężko zakładać, że to był przypadek. - Wbił w Iryę spojrzenie. - Według mnie tutaj Yamada ma ewidentną przewagę. Złap inny trop i stamtąd mu przywal.
Inspektor przyglądała się Sinclairowi i korciło ją, żeby mu powiedzieć, że wyczuła od żółtka, że jest Heretykiem i wtedy cały ten cyrk dla otoczki jaką musiała tworzyć by stał się zbędny. Ale jakby mu powiedziała to by zaraz dowiedziałby się o tym David. A wtedy byłby najpewniej koniec jej kariery w służbach i gdziekolwiek.
- Bo to nie był przypadek - Irya pokręciła głową zarówno na słowa Sinclaira jak i swoje przemyślenia. - Zamawiając drinki urabiałam sobie obsługę klubu. Przekupieni hojnymi napiwkami jakie wtedy zagarniali, chętnie mi pomogli - wyjaśniła. - W końcu dostałam cynk gdzie jest Fox i zaraz pojawił się z nią Yamada. Ciągnął ją. Mogłam niby poczekać aż ją wywlecze na zewnątrz, ale wtedy najpewniej nie obyło się bez strzelaniny, a cholera wie ilu mógł mieć ludzi do pomocy i na pewno ktoś postronny by oberwał. A ja miałam ograniczone zasoby. Więc wybrałam dywersję. Owszem z pełną premedytacją wpadłam na niego i rozproszyłam, przez co Morgan bez problemu odbił Fox i wmieszał się w tłum. Ponad to zamieszanie jakie się zrobiło przez to, że się Yamada ze mną szarpał, pozwoliło Morganowi bez przeszkód opuścić klub z nawpól przytomną dziewczyną i odwieźć ją do kliniki, zanim tamci się w ogóle zorientowali co się stało.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline