Kiedy tylko Jerzy wsiadł do poloneza, wyciągnął telefon i sprawdził wiadomości. Przeczytał SMS od
Glana i mu od razu odpisał.
Cytat:
Najpewniej tak... mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Lepiej, niż ostatnim razem. Jesteśmy w drodze. Uważaj na siebie.
Pozdrawiam, J. Barnaba
|
Następnie skoncentrował się na drodze aż do niespodziewanego, dziwnego zdarzenia.
Ta muzyka... o ile można to było nazwać muzyką... Nie podobała się kompletnie Jerzemu. Nie rozumiał, jak
Akaczi mogła lubić podobne utwory. On przepadał bardziej za twórczością Krzysztofa Krawczyka albo Maryli Rodowicz. Choć należał bez wątpienia do starszego pokolenia i mógł nie rozumieć nowych trendów wśród młodzieży.
Tyle że
Akaczi z nimi nie jechała, a
Diana wcale nie przełączyła radia. Upewnił się, że coś było nie tak, kiedy spróbował wyłączyć te piekielne dźwięki... bez skutku.
Barnaba błyskawicznie się spiął. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś zagrożenia. I akurat pies wybiegł im przed jezdnię. Na pierwszy rzut oka nie przypominał ogara piekielnego, ale... czy to naprawdę był tylko dziwny zbieg okoliczności? Najpewniej tak...
Choć czy zbiegi okoliczności w ich branży w ogóle istniały?
-
Zatrzymaj samochód - poprosił Barnaba w trakcie manewru
Diany, która próbowała wyminąć psa. Słusznie, w jego mniemaniu. Jego głos był spokojny, ale cichy.