Muzyka od której cierpła skóra i bolały zęby lała się z radia nijak nie dając się przełączyć. Już samo jechanie w takiej atmosferze było niepokojące... a tu nagle na drogę wylazł pies. Niby nic niezwykłego, ale w takim miejscu? - Spokojnie, widzę go - odpowiedziała na krzyki z wnętrza auta, krzywiąc się jakby ktoś przejechał pazurami po tablicy w szkole. Zatrzymała samochód, przecież aż tak się nie spieszyli, za to przestraszone zwierze mogło zrobić coś głupiego i w panice samo wpaść pod wymijające je auto. Albo miało zapędy samobójcze, żyjąc w Tym-Kraju.
Kobieta za kółkiem dała zwierzakowi ewakuować się bezpiecznie i miała zamiar jechać dalej, chociaż wzroku już od drogi odrywać nie zamierzała. |