Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2020, 21:14   #95
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- Synu, jestem twoim rodzicem. Każdy rodzic prędzej umarłby w objęciach swojego dziecka, niż wykopywał jego trumnę. Tak długo, jak fruwasz po galaktyce, nie będziemy czuli się bezpieczni, będziemy obawiać się o twoje zdrowie. Trzeba było po prostu sprzedać mu naszą firmę i wrócić do domu. Mielibyśmy święty spokój. Z tego typu ludźmi nie wygrasz, tak długo, jak bierzesz udział w ich grze.
-Tę bitwę przegraliśmy zanim się zaczęła. Maximilian ma zbyt duże wpływy, a na dodatek jest całkowicie szalony i jeśli ja się wycofam sięgnie po Ainsleya, albo Nessie. Jeśli z nimi się nie uda, będzie próbował pokolenie po pokoleniu do skutku, już mi to powiedział. - Zaciętość powoli zmieniała się w furię. - Nie pozwolę by ten skurwysyn dotknął któregokolwiek z was, ani nie przekreślę przyszłości tych którzy jeszcze się nie urodzili. Nieważne ile mnie to będzie kosztować, a Ty mnie nie powstrzymasz. To jest wojna o przyszłość naszego klanu i zamierzam ją wygrać. Ty pilnuj, by bliźnięta nie ładowały się w kłopoty, wybij im recollectorstwo z głowy. - Westchnął. - Owszem, jesteś głową klanu, ale jako twój dziedzic, to ja mam obowiązek zapewnić nam bezpieczeństwo w nadchodzących latach. Nie dam się przy tym zabić, obiecuję.
- Nie zawiodę ich tak jak ciebie, tyle mogę obiecać. - ojciec wyglądał na dosyć przygnębionego. Nie widział zmagań, z jakimi mierzył się Silver. - Nie będę zdawał tych relacji twojej matce, jeżeli nie masz nic przeciw. - postanowił. - Czy jest coś, w czym mogę ci pomóc?
-Tato, do kurwy nędzy… nigdy nie waż się mówić, że mnie zawiodłeś. Zawsze byłeś i nadal jesteś wspaniałym rodzicem. I dlatego to muszę być ja. Za tę całą miłość i poświęcenie jakim mnie obdarzyłeś z mamą nigdy nie zdołam odpłacić wam w pełni. Zrobię więc ile zdołam, by chociaż częściowo się odwdzięczyć za wszystko co od was dostałem. - Spojrzał na ojca z rozrzewnieniem. - Jeśli chcesz pomóc, poszukaj wszystkiego co zdołasz znaleźć o mnichach z Azji, filozofii zen, kultywacji, te sprawy. Historie o przekraczaniu granic śmiertelności, wznoszeniu się ponad ciało, itd. To jest powiązane z rytuałem który Ci przekazałem i może być odpowiedzią na potencjalne komplikacje, które muszę wziąć pod uwagę.
W środku wypowiedzi Silvera ojciec wstał i oparł się plecami do biurka, chowając twarz przed kamerą. - Zrobię, co mogę. - obiecał.
-Jak zawsze tato, jak zawsze. - Skomentował jedynie, deklarację ojca. - Kocham Cię tato, pamiętaj o tym. Do usłyszenia. - Rozłączył się, by ojciec mógł się w spokoju rozkleić. Choć był już od lat dorosły, najwidoczniej okazywanie tak dużej ilości uczuć nie powinno mieć miejsca przy synu.
“Lecę na Pars” - Wysłał jedynie wiadomość tekstową do Maximiliana. Cała ta rozmowa przypomniała mu, że miał informować kutasiarza o swoich podróżach. Sprawdził też “skrzynkę”, żeby zobaczyć czy Corvo się odzywał.
Od Corvo nie było żadnych wiadomości, za to jedną zostawił Opus:
"Wiem, że Tsar zadawał się z którymiś admirałami, przynajmniej dwoma. Niestety nie mam pewności którymi. Jak chcesz kogoś zaznajomionego z nadmagią, wedle jego notatek mnisi i szamani powinni znać jakieś sekrety. Niestety sam nie znalazłem żadnego, a zwłaszcza takiego, który dałby mi pogrzebać w swoim mózgu".
Czyli potwierdzała się wskazówka, którą dostał od LinLin. Mógł więc przeprowadzić własne poszukiwania. Ugrupowania religijne podobnie jak inne komórki społeczne zazwyczaj prowadziły rejestry członków. Trzeba było to jakoś wszystko przefiltrować… Algorytmów wyszukujących nie brakowało, ale jaki ustawić dobór kryteriów? Ideologie wschodu i struktury plemienne to jedno, ale trzeba było wymyślić coś, co pozwoli odsiać zwykłych ludzi praktykujących stare obrzędy od tych, którzy naprawdę dokonali przełomu. Udokumentowane nadprzyrodzone zjawiska, nadludzkie wyczyny… Powiązanie tych dwóch czynników powinno dać dość specyficzne wyniki. Dla pewności mógł też użyć kilku programów. Wybrał algorytmy z bazy, wprowadził specyfikacje i zaczął przeszukiwać sieć.
Opusowi odpisał gdy puścił maszynę w ruch. “Sprawdzę to, dziękuję. Po śmierci Tsara, kto właściwie koordynuje ten niezależny front obrony ludzkości? Wyznaczył jakiegoś następcę? A może kto inny dowodził tym od samego początku? Mniejsza, mam trochę nowych informacji, więc gdybyś mógł zaaranżować spotkanie z głową tego przedsięwzięcia, byłbym wdzięczny.”
"Tak bardzo, jak ci ufam, nie mam nic do pokazania reszcie. Przez najbliższy czas, będę twoim jedynym kontaktem." Odpisał później Opus.
Gdy Silver przygotowywał swoje programy analityczne do przeczesania rejestrów setek tysięcy organizacji religijnych w galaktyce, Jack wszedł do pokoju. - Mało cię widzę ostatnio, coś wynalazł? - spytał.
-Quite a lot, if You have to ask. - Odparł, zapewne wprawiając Raidena w lekkie osłupienie. - Całkiem sporo, jak widzisz. Przebiłem się przez zaklęcie Wszechmowy i jestem w stanie mówić w językach obcych. Przygotowuję się też do czegoś, co może mnie całkowicie odmienić, ale to konieczność. Przez Maximiliana moja rodzina cierpi, nie mogę tak tego zostawić. Faktycznie zaniedbałem was ostatnio, a też jesteście dla mnie częścią rodziny. Dla was też coś mam, choć nie wiem czy dla każdego zadziała. - Spojrzał na zegarek, by połapać się w godzinach. Ostatnie trzy dni sprawiły, że stracił poczucie czasu. Akurat była pora obiadu, a Silver w sumie zgłodniał. - Chodź, zjemy z resztą naszej małej zgrai i opowiem wam wszystkim co nieco.
Gdy trafili do mesy oficerskiej, wszyscy w najlepsze pałaszowali smakołyki przygotowane przez okrętowych kucharzy. No prawie wszyscy, biedny Francis ze smutną miną dziobał widelcem sałatkę, co jakiś czas rzucając mordercze spojrzenia w stronę Meredith. Przegrany zakład bolał.
Demon wziął sobie solidny stek z ziemniakami i dołączył do swoich oficerów. Gdy skończyli konsumpcję, cała gromada spojrzała na Silvera pytająco.
-Jak już wiecie, nasza sytuacja nie należy do kolorowych. - Zaczął spokojnie. - Najpierw wpakowaliśmy się, no dobra ja nas wpakowałem, w ten cały ambaras z ochroną ludzi przed Louise, zwaną też April. Teraz doszło do tego babranie się w bagnie, jakie roztacza wokół siebie Maximilian Gold. Zapewne niejedno z was, chciałoby mi za to wszystko przydzwonić i szczerze nie dziwi mnie to. - Zrobił pauzę. - Przez ostatnich kilka dni, szukałem sposobów, byśmy mogli w tym całym chaosie zyskać choć nieco większe szanse. To jest dla was. - Powiedział, przesyłając na ich interfejsy pliki z opisem Rytuału Nadmagii. Władował w to wszystko co już o niej wiedział, by maksymalnie ułatwić im dokonanie tego przełomu. - Nie mam wprawdzie pewności czy bez znajomości choć podstaw magii zadziała to dla każdego z was, jeśli nie, będę nad tym pracował, byście wszyscy mogli na tym skorzystać.
- Oh... medytacja... albo yoga. - zauważył Jack. - To przez to Fou jest odporny na magię? - spytał ochroniarz.
- Ten od Mandingo? To nie była iskra? - poprawiła go Meredith. Jack wzruszył ramionami. - Nie znam się na tym wszystkim. - przyznał, spoglądając następnie na Silvera. - Jak June okaże się magiem, to może wytargujemy od niej kontrakty dla załogi? - zaproponował. - Magiczna brygada!
-Fou ostatniego bym podejrzewał, bo to straszny pozer, ale może być w tym odrobina racji. - Odparł, wzruszając ramionami. Lou mógł nawet nie być świadom posiadania tych zdolności. - Jeśli znacie inne metody, nie krępujcie się. Chodzi o to, by dotrzeć do swojego wnętrza. Jeśli June będzie skłonna podjąć z nami współpracę, co wcale nie jest takie prawdopodobne, możemy spróbować. Obeznanie z zasadami Kodu Uniwersalnego powinno wam pomóc, niemniej próbujcie i bez nich. Magia jest mieczem obosiecznym.
-To co przyjdzie wam znaleźć w waszych duszach, może was z początku przerazić. Mnie na ten przykład otaczały tysiące mrocznych, widmowych rąk. Nie pozwólcie, by to zachwiało waszą koncentracją, rytuał jest kapryśny i nie zawsze daje się go przeprowadzić w pełni, choć możecie próbować do skutku. - Objaśniał dalej. - Przyznam Jack, szczególnie ciekawi mnie co stanie się z Tobą gdy odniesiesz sukces.
Mężczyzna wzruszył ramionami. - Prosisz cyborga, aby powiedział, ci kim jest. Proszę cię, nie jestem filozofem. Jak coś wyjdzie, to wyjdzie. - zaśmiał się.
Holmes był nieco poważniejszy. - Może to da mi jakieś wzmocnienie, sam nie robiłem żadnych postępów. - przyznał. Jako jedyny magiczny towarzysz Silvera, kronikarz miał gwarancję przynajmniej uruchomienia rytuału. - Powinniśmy po prostu pójść i spróbować, dla świętego spokoju? - zastanowił się na głos.
-Nie poganiam was, to nie wyścigi. Możecie poczekać, aż poczujecie się gotowi, bądź przygotować sobie wszystko “na brudno”. - Silver wyraźnie nie chciał, by ktoś zadziałał tu lekkomyślnie. Błędne zdefiniowanie siebie mogło mieć fatalne skutki. - To nie kwestia filozofii. Częścią Ciebie jest coś, co nie należało pierwotnie do twojego kodu. Możliwe, że dzięki temu rytuałowi, twoje cybernetyczne ciało również się zmieni. - Odpowiedział Raidenowi.
Mężczyzna gwizdnął. - To może stanę się prawdziwym chłopcem.
-Jeśli tego właśnie chcesz, myślę że nie jest to niemożliwe. - Odparł, bez cienia ironii. - Potrzebny jest zdefiniowany cel, on prawdopodobnie ma największy wpływ na to, co się z wami stanie gdy rytuał zadziała. - Mógł oczywiście się mylić, ale z jakiegoś powodu określenie dążenia życiowego miało znaczny wpływ na to, co działo się z nim w trakcie rytuału, więc ta hipoteza wydawała mu się prawdopodobna. - Czy ktoś jeszcze chce coś wiedzieć? Przyznaję, kiepski ze mnie nauczyciel, mogłem o czymś zapomnieć.
- Jeżeli jest w tekście, to po prostu z niego skorzystamy. - odparł Holmes. Załoga Silvera ufała mu na tyle, że nie miała większych obaw, czy dodatkowych pytań.
-Skoro tak, to pozostaje mi życzyć wam powodzenia. - Silver pokiwał głową i ruszył wziąć sobie dokładkę. Chyba ostatni raz jadł dwa dni temu… Wciąż burczało mu w brzuchu. - Francis, od razu ostrzegam że “schudnąć” to nie jest dobry życiowy cel. - Rzucił jeszcze ze śmiechem do ex-pirata.
Kiedy już się najadł, co wymagało trzech dokładek wrócił do siebie. Miał odpisać Opusowi, ale wejście Jacka wybiło mu to z głowy. Trzeba było zatem nadrobić. “Namierzyłem Octobera, odkryłem też sekret nadmagii. Jak to nie wystarczy, to nie wiem co by było potrzebne.” O June póki co nie wspominał, musiał się upewnić, choć wszystko na to wskazywało.
Przeszukiwanie baz danych miało jeszcze trochę potrwać, Silver dumał więc nad tym, czym właściwie powinien się teraz zająć. Miał w sumie jeszcze jedną niewiadomą w całym równaniu, wypadałoby wypełnić tę lukę. Nie mógł jednak zrobić tego sam, potrzebował kogoś, kto udzieli mu odpowiedzi. Sięgnął myślami do swoich “artefaktów”.
-Azazelu, słyszysz mnie?
Silver nie usłyszał jednak żadnej odpowiedzi.
Młody Armstrong nie chciał po raz kolejny wchodzić w trans, zanim nie uzyska potrzebnych odpowiedzi (choćby szczątkowych), musiał więc działać na własną rękę. Wyświetlił interaktywny hologram i Dotykiem Umysłu zaczął tworzyć diagram na bazie informacji które już posiadał. Cechy wspólne magii i nadmagii, punkty skrajnie odległe, zależności, wszystko co przychodziło mu do głowy wrzucał na tę rozrastającą się w zastraszającym tempie mapę myśli. Następnie zrobił redux, kondensując treść maksymalnie i dodał tych kilka informacji które miał na temat diabłów. Zadanie które się przed nim rysowało, nie napawało optymizmem, ale trudne sytuacje nigdy go nie zniechęcały, zaczął ekstrapolować. Pewną podpowiedzią był fakt, że diabły i serafini byli niejako przeciwieństwami. Roboczo nazwał to zjawisko paramagią i powoli klarował mu się jego hipotetyczny obraz. Podobnie jak nadmagia, paramagia najprawdopodobniej manifestowała się spontanicznie (bądź u osobników które spełniły, niekoniecznie świadomie określony warunek). Jeśli jego ręce były dobrym przykładem, to kierunek jej rozwoju również był spontaniczny (żadna z form które przybierał nie przypominała Azazela), w przeciwieństwie do dwóch pierwszych zjawisk. Niewiadomą było, czy tak jak magię i nadmagię, da się ten proces choćby szczątkowo ukierunkować, jeśli nie jest się diabłem. Brak kontroli mógł być efektem ubocznym. Tak samo, jak serafini nie popadali w obłęd od używania magii (teoretycznie, podobno April była szalona), a ludzie tak.
W międzyczasie Silver otrzymał dwie wiadomości. Pierwsza była od Opusa:
"Wysłałeś na ten temat jakieś sprawozdanie? Jak skończymy tu pracę, to mogę zobaczyć, co da się zrobić."
Druga, od Maximiliana, z załączonym zdjęciem:
"Doszły mnie słuchy, że kobieta o imieniu Janna znajduje się obecnie na Pars. To legendarny szpieg korporacyjny. Mam potwierdzenie, że przez jakiś czas pracowała w waszej korporacji. Dorwij ją i zlikwiduj. Przy szczęściu, za nim sprzeda jakieś nasze sekrety. Pokażę ci w zamian jakieś zaklęcie."

W międzyczasie komputer również skończył swoją analizę mnichów. Jak się okazuje, była to wymierająca profesja. Spośród tych, którzy mieli nadnaturalne zdolności, które nie były potwierdzone jako iskry, znalazło się tylko czternaście osób rozsianych po całej galaktyce. Dwie z nich wpadło w szczególną uwagę Silverowi: pierwszym był Fou Lou, który używał swojej antymagicznej zdolności na pokazach sztuk walki, choć wiele osób oskarżało go, że jego magiczni partnerzy po prostu byli z nim w zmowie. Drugą osobą był Hajikata Isshin, nazywany jednym z trzech największych szermierzy galaktyki.

W każdym wypadku Silver niedługo znajdzie się na Pars. Nadszedł czas na ostatnie przygotowania przed kolejną przygodą.
Hajikata Isshin… młody Armstrong słyszał o nim parokrotnie, z racji swojego zamiłowania do szermierki. Nie spodziewał się jednak, że ten fechmistrz posiadał aż tak niezwykłe umiejętności. No i był jeszcze Fou, który jak na złość okazywał się przewyższać w czymś Silvera. Nie lubili się, ale Demon mógł złożyć mu propozycję nie do odrzucenia.
-Łącz z Fou-Lou. - Odpalił komunikator.
W przeciągu ostatnich kilku tygodni Silver wykonywał mnóstwo telefonów. Na to połączenie musiał czekać najdłużej. Gdy Fou Lou już pojawił się na ekranie, siedział w wannie. Młody Recollector mógł się cieszyć, że jego rozmówca jest zakryty pianą i bąbelkami. - ...Witam? - z twarzy Lou było widać, że jest niepomiernie zdziwiony telefonem. Być może łatwiej byłoby zrobić to za pośrednictwem Jacka? Teraz było na to zbyt późno.
-Witaj Fou. Zapewne nie masz ochoty ze mną rozmawiać, będę się więc streszczał. - Przywitał się Silver formalnym tonem. - Prowadzę badania i okazuje się, że twoje umiejętności są tym czego poszukuję. Chciałbym więc abyś udzielił mi wszelkich informacji jakie na ich temat posiadasz. Zanim mi odmówisz, lecę właśnie na Pars, gdzie występuje Nya Blue. - Przedstawił swoją ofertę na tyle szybko, by mnich nie rozłączył się odruchowo.
- Święta są, że zwierzęta mówią ludzkim głosem? - zdziwił się Fou Lou. - Chodzi ci o oświecenie, czy tam nadmagię, jak to Maximilian nazywa? - rozmówca szybko złapał temat. - Moglibyśmy się dogadać. Masz dalej pentarius przy sobie?
Maximilian słyszał o nadmagii? To mogło mu nieco utrudnić życie. Fakt, że mnich wyraźnie go prowokował postanowił przemilczeć.
-Tak, o to mi chodzi. I tak, mam pentarius. - Odparł spokojnie. - Ale zdawało mi się, że mówiliśmy o moim zbliżającym się pobycie na Pars.
- Ten wisiorek ma całkiem duże znaczenie dla San. Spokojnie mogę z tobą przedyskutować problem w zamian za niego. - obiecał mnich. - Chyba nie myślisz, że przekupisz mnie jakimiś biletami na koncert? Sekrety zakonu są sprawą świętą.
-Biletami nie, ale co byś powiedział na zdjęcie z autografem? - Złożył propozycję bardziej dosłownie.
- Może jeszcze zaraz nagie? - Lou nie wierzył w możliwości Silvera. - Jeżeli uda ci się jakieś załatwić przed tym, jak June straci swoją popularność, to sam przylecę je odebrać. Jak będziesz chciał mi jakieś sprzedać, gdy zleci poniżej TOP50, to nie będę miał ci za wiele do powiedzenia.
-Nagie raczej zachowam dla siebie, albo Jacka. - Zaśmiał się Armstrong. - Mamy umowę, można powiedzieć?
Fou Lou wzruszył ramionami. - Powiedzmy. Jak coś to dzwoń.
-Do następnego zatem. - Pożegnał się i rozłączył, by Lou mógł w spokoju kąpać się dalej. A on sam próbował pozbyć się tego obrazu sprzed oczu.
-Drake, niech nasi informatorzy spróbują namierzyć osobnika o imieniu Hajikata Isshin. - Nadał do kronikarza, który pod nieobecność Corvo sprawował dodatkowo pieczę nad tą siecią. Sam wrzucił w wyszukiwarkę zdjęcie Janny, by sprawdzić kim oficjalnie jest ta kobieta.
Janna wyświetlała się w sieci pod setkami imion i nazwisk. Więcej osób pytało, kim ona jest, niż dawało na to odpowiedź. Silver nie był w stanie w tym bajzlu wyciągnąć użytecznej odpowiedzi. Musiała zajmować się swoim fachem a tyle długo i w na tyle odległych sektorach galaktyki, że tylko wojsko byłoby w stanie ją zidentyfikować.
Jak na szpiega, ta młoda dama zyskała całkiem spory rozgłos. Aż dziwne było, że nikt jej do tej pory nie przyłapał. Albo potrafiła tak skutecznie ogłupić tych, którym się to udało. Przynajmniej Silver miał dowód, że nie jest to po prostu babka, którą Max chce zabić bo mu nie dała (choć możliwe, że to też wchodziło w grę). A skoro działała też na szkodę jego rodziny, nie będzie miał wyrzutów sumienia.
-No dobrze, a teraz pora zarezerwować bilety… - Mruknął siadając do komputera. June była obecnie na topie, w związku z czym zwykły człowiek raczej nie miał szans zdobyć biletów na najbliższy koncert, zamiast tego musiał kupować ze sporym wyprzedzeniem. Demon był jednak VIP-em, powinien więc być w stanie zgarnąć specjalną przepustkę.
Ku zdziwieniu Silvera, na koncertach June nie było żadnego typu specjalnych biletów. Wszystkie wydarzenia sprzedawały tylko zwykłe wejściówki, nie obejmując nawet miejsc siedzących. Jednocześnie June nie występowała na konwentach i nie przeprowadzała publicznych wywiadów. Jak na popularną gwiazdę muzyczną, była niezwykle prywatną osobistością.
Zadziwiające, że ktoś tak strzegący swojego życia prywatnego został tak sławnym artystą. Ludzie zwykle potrzebowali wglądu w to co dzieje się poza sceną, żeby móc albo utożsamić się z danym idolem, albo nie uznać go za snoba. A tu proszę, nic takiego nie miało miejsca. Może piosenki które wyśpiewywała w martwych językach miały magiczną moc? Trzeba było zatem zobaczyć, jak będzie z dostępnością normalnych biletów. A w razie braku takowych, kombinować.
Na ten moment June prowadziła koncerty raz na trzy dni, a bilety sprzedawano na kilka godzin przed koncertem. Czatując na stronie sprzedaży, Silver powinien być w stanie kupić wstęp bez większego problemu.
-Zbieram listę chętnych na koncert June. Muszę wiedzieć ile biletów zaklepać. - Nadał do swoich oficerów. A jako że nie chciało mu się czatować przy komputerze, ustawił przypomnienie na moment przed rozpoczęciem sprzedaży i zgrał sobie adres strony na interfejs. Tym sposobem mógł nabyć wejściówki w ułamku sekundy. Wprawdzie nie dawało mu to dostępu do samej Nya, ale korzystając z miejsc pod samą sceną, powinien być w stanie choć spróbować nawiązać z nią kontakt. Trzeba było tylko przygotować jakiś sposób… Po chwili zgłosili się Jack, Francis, Christina i Natasha.
Subtelność nie była mocną stroną Silvera, to też i pomysł nawiązania kontaktu wpadł mu dość pokazowy. Na szybko wymienił jeden z guzów ze swojej kurtki na mini-projektor holograficzny. Wykupiwszy miejsce pod sceną powinien być w stanie przekazać wiadomość June.

Mając za sobą kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt godzin pracy umysłowej, Silver udał się na niezbędny spoczynek. Zbudził go krzyk Meredith - SZYBKO, CHODŹ! - zażądała i od razu zniknęła w korytarzu, zostawiając drzwi do kajuty Silvera otwarte.
Biegnąc za nią, recollector dotarł do pokoju Holmesa, którego drzwi Jack wyłamywał z rozbiegu. - Kapitan chciała go poprosić o skan magii na Pars, skoro już jest na widoku. Wtedy zorientowaliśmy się, że nie opuścił kajuty od ostatniej kolacji. - wyjaśniła doktór.
Drzwi uległy za trzecim zderzeniem z ramieniem Jacka. Wewnątrz pokoju panował wyjątkowy porządek, zwłaszcza na bałaganiarskiego Holmesa, który zawsze miał wszędzie porozrzucane książki i dokumenty. W rzeczy samej, kronikarz musiał skorzystać z rytuału, którego nauczył go Silver. Rezultat był jednak czymś innym.
Holmes leżał na łóżku, wpatrując się w sufit podkrążonymi oczyma. Był słaby, wyraźnie nie jadł od dawna. Wydawał się na swój sposób nieobecny. Meredith natychmiast przywarła do niego i zaczęła go badać, choć jej wyraz twarzy zdradzał, że nie była pewna, co się dzieje.
Jasny gwint, której części z “to nie są wyścigi” Drake nie zrozumiał? Silver podejrzewał, że Holmes “utknął” wewnątrz rytuału.
-Weź go do skrzydła medycznego, podłącz kroplówki i co tam będzie potrzebne, żeby nie stracił sił. Prawdopodobnie wciąż tkwi w tym miejscu pomiędzy, co ja wcześniej. - Zwrócił się do swojego lekarza. - Jeśli nie ocknie się w ciągu doby, daj mu coś na pobudzenie, musimy rozproszyć jego koncentrację, by go stamtąd wyrwać.
Po chwili Meredith odeszła od Holmesa, patrząc a swoje urządzenie pomiarowe. W tym czasie Jack wjechał do pokoju z noszami. Gdy złapał kronikarza, aby go podnieść, ten chwycił ramię ochroniarza i pokiwał przecząco głową. Jack zignorował jego dezaprobatę i mimo wszystko przeniósł go na nosze.
Meredith podniosła głowę z wypisanym zmartwieniem na twarzy. - Na pewno nie jest chory...co najwyżej wygłodniały. - Kobieta poprawiła swoje okulary i schowała urządzenie. - W trybie natychmiastowym zakazuję tego rytuału. Tobie też. - postanowiła, patrząc Silverowi w oczy.
-Mówiłem żeby się z tym nie spieszyć, on się pospieszył. - Odparł jedynie Silver.
Holmes zareagował na Jacka, więc nie był nieprzytomny, a przynajmniej nie zupełnie. Podszedł do kronikarza i położył mu rękę na ramieniu.
-Drake, słyszysz mnie?
Bardzo niechętnie i powolnie, Holmes skinął głową.
- I jesteś w stanie mi poświadczyć, że to wszystko wina Holmesa i jego nadgorliwości? - spytała Meredith. - Że znasz się na tym na tyle, że nikt nie miał prawa się pomylić, jakby trzymał się twoich instrukcji co do joty? Póki nie postawimy Holmesa na nogi, nie chcę słyszeć, że ktokolwiek tego próbuje. Jak chcesz wyłączyć swoich najważniejszych agentów ze służby na czas nieokreślony to droga wolna, ale nie przychodź do mnie z płaczem, jak nie będę wiedziała, jak wyleczyć magiczne nieprawidłowości. - Meredith nie chciała uwierzyć, że to akurat Holmes przesadziłby z właściwie czymkolwiek. Nie było to w jego stylu.
-To nie wina nieudanego rytuału… jest przytomny. Wygląda, jakby nie chciał się od czegoś odrywać. - Skomentował swoje najnowsze “odkrycie”.
-Co się stało? - Zapytał Drake’a.
Holmes spojrzał na Silvera, nie mówiąc ani słowa. Recollector odczuł wrażenie, że to Holmes czuje empatię względem niego, jak gdyby to leżący widział go jako osobę cierpiącą. Był w tym spojrzeniu smutek i troska, ale również bezsilność.
-Drake, odezwij się. To jest rozkaz. - Młody Armstrong zaczynał mieć złe przeczucia. Czyżby cel Holmesa uwięził go w takim stanie?
Holmes uśmiechnął się. Ruszył ustami, chcąc coś powiedzieć, ale zatrzymał się. Nie mógł dobrać słowa, które by go zadowoliło.
-Chłopie co z Tobą? Żeby Tobie brakowało słów? - Silver nie ustawał w wysiłkach. Wydawało mu się, że powoli Drake wyrywa się z tego zawieszenia skoro reaguje, ale może to była tylko jego nadzieja.
Wpatrując się przed siebie, Holmes nie dał żadnej odpowiedzi.
-Drake, proszę… Otrząśnij się… - Nadzieje okazywały się płonne, ale młody Recollector nie przestawał próbować.
Wpatrując się przed siebie, Holmes nie dał żadnej odpowiedzi.
Prośba nie pomogła, prowokacja też nie. Jedyna reakcja była na polecenie.
-Holmes otrząśnij się, to rozkaz! - Spróbował ostatniej deski ratunku.
- Wystarczy. - Meredith położyła rękę na ramieniu Silvera. - Jack, wynieś go do skrzydła szpitalnego. Dziewiątka jest pusta. Trzeba go podpiąć pod kroplówkę.
-Cholera jasna Drake, co ja Ci zrobiłem… - Powiedział Armstrong bardziej do siebie, niż do kogokolwiek w pokoju. Nie tak powinno to wyglądać, co poszło źle?
- Spokojnie, jest dalej z nami. Wszystko oprócz śmierci da się wyleczyć. - zapewniła Silvera Meredith. - Na razie sugeruję, abyś odpoczął. Zajmę się Drakiem, aż dojdziesz do tego, co mu się stało. - obiecała.
-Zrób mu rezonans i testy DNA. Nadmagia nie powinna szkodzić ludziom, może Drake jest jakąś hybrydą i o tym nie wiedział… - Polecił jej. Mutant czy hybryda, nadal pozostawałby człowiekiem, ale magia rządziła się swoimi prawami. - Nie wiem w czym specjalizuje się ta June, ale może ona będzie w stanie nam pomóc.
Jako że Silver zdążył już nieco odespać, nie chciał zwlekać ze sprawdzeniem możliwych przyczyn takiego rozwoju sytuacji. Wrócił do swojej kajuty i usiadł nad notatkami które udostępnił oficerom, by znaleźć źródło problemu. Nie znalazł tam jednak żadnego punktu, w którym popełnił błąd. Chyba że… “definicja osoby wedle nadmagii może uwzględniać jej przywiązanie do specyficznych rzeczy, działań, lub zachowań”. Może tu kryła się odpowiedź, coś w tym jaki był Drake spowodowało jego “odpłynięcie”. By jednak dojść do tego, czy rzeczywiście tak było, musiał dogłębnie przeanalizować wszystko co wiedział o swoim kronikarzu.
Nietypowa moc Holmesa ujawniła się, gdy studiował historię Cesarską. Bardzo prędko wojsko próbowało go zrekrutować, ten jednak nie był zainteresowany. Trafił do drużyny Silvera, gdy zapoznał ich Corvo. Holmes potrzebował czymś się zająć, żeby wojsko się od niego odczepiło. Myśląc o tym teraz, wprowadzenie Holmesa na statek Silvera pozwoliło wojsku trzymać kronikarza pod nadzorem tak długo, jak Corvo był na pokładzie. Drake był człowiekiem zainteresowany historią i szybko odkrył, że magia była w niej niesamowicie istotna. Większość czasu spędzał na czytaniu książek. Jego rolą w załodze było tylko przekazywanie informacji, zwykle tych, które wiedział, lub takich, które znalazł na żądanie. Był spokojnym człowiekiem, który prowadził wyjątkowo pokojowy tryb życia. Miał też niewielu przyjaciół, nawet w samej załodze. Zwyczajnie nie spędzał czasu z ludźmi, więc rzadko zdarzało mu się z kimś zapoznać.
Izolacja, niejako zamknięcie we własnym świecie… Czy o to mogło chodzić? Rola Drake’a na okręcie choć istotna, pozostawiała mu dużo czasu na jego pasję, a ta oznaczała niewielki kontakt z ludźmi. Silver nigdy nie uważał się za ekstrawertyka, ale w porównaniu do Holmesa był duszą towarzystwa.
Zaraz zaraz, moc Drake objawiła się spontanicznie w wyniku zgłębiania pasji i miała powiązanie z jej niezwykle istotnym elementem… nie znał żadnego warunku, który musiałby spełnić by podtrzymywać możliwość używania tego zaklęcia. A przynajmniej nie świadomie… Nie czynił też postępów w praktykowaniu go, nawet mimo otrzymanych wskazówek. A jeśli to nie była Iskra? Holmes mógł być nieświadomym użytkownikiem nadmagii.
Kolejna hipoteza, ale żadnych dowodów by ją potwierdzić… Jedynie wskazówki, że tak może być. Ktokolwiek splatał nici losu Silvera i jego towarzyszy miał pokręcone poczucie humoru. Choć młody Armstrong nie był zwolennikiem teorii przeznaczenia, ostatnie wydarzenia sprawiły iż miał poczucie, że jest skazany na mimowolne sprawianie bólu tym, których chciał chronić. Nie miał kontroli nad efektami swoich starań…
~Stać się bogiem, co Azazelu? Tak by nawet los nie mógł Ci się przeciwstawić, gdy postawisz przed sobą cel.
Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, miał wrażenie że mówi do siebie. Najwidoczniej poza tym wewnętrznym światem, w którym się spotkali, diabeł nie miał dość mocy by się z nim porozumieć. Może gdyby znalazł więcej jego pozostałości, to by się zmieniło, ale nie miał żadnych tropów ku takim poszukiwaniom, poza udaniem się do Icarii.
-Możliwe, że obecny stan Drake’a to efekt jego “definicji”. Zawsze był introwertykiem i odludkiem, więc pełne określenie siebie mogło go jeszcze bardziej odseparować od świata. - Nadał do Meredith, choć nie oczekiwał odpowiedzi.
Nie wiedział co jeszcze mogło spowodować taki stan. Magia i nadmagia mogły współistnieć, tak przynajmniej wynikało z notatek Raza, no i Silver nie ucierpiał w trakcie rytuału. Zaraz, właściwie skąd Tsar to wiedział? Nie mógł przecież sprawdzić tego na sobie. Może Opus będzie posiadał informacje na ten temat. Młody Armstrong musiał jednak przekazać mu cokolwiek, by ten był skłonny odkryć przed nim więcej tajemnic.
“October nie żyje, choć nie do końca. Przez kontrakt przekazał swoją domenę następcy, a ten kolejnemu. Obecnie dziesiątym Octoberem jest Maximilian Gold, prezes Auger Industries. Nie warto się z nim kontaktować, jest całkowicie obłąkany. Nawiąż ze mną połączenie, gdy będziesz miał taką możliwość, mam kilka pytań.” - Nadał wiadomość do profesora.

Z biegiem czasu Balmoral Castle zawitał w porcie Pars. Cała planeta stanowiła jedną, gigantyczną metropolię. Większość towarów była importowana, a w samej planecie sprzedawano wyłącznie usługi. Zdobiły ją tysiące barów, klubów, lokali growych i hazardowych, oraz przede wszystkim, seria ogromnych scen i amfiteatrów przeznaczonych dla biznesu muzycznego. Jeżeli chciałeś coś zaśpiewać, chciałeś to zrobić na Pars.

Przed eksploracją tego raju, drużyna musiała najpierw załatwić swoją dokumentację i licencję postojową. Zaraz po wylądowaniu, poproszono o zgłoszenie się właściciela okrętu do budki biurowej lotniska. Kapitan zdążyła zdradzić, że tylko steruje okrętem, więc z przeprosinami poprosiła Silvera o załatwienie formalności.
Dziwne, z reguły nie musiał przechodzić tego typu odpraw, czy to z racji bycia arystokratą czy Recollectorem. Nawet na planecie będącej centrum Auger tego od nich nie wymagali. Ale może to i lepiej, w końcu trzeba było działać możliwie dyskretnie, żeby Janna się nie schowała w jakiejś mysiej dziurze. A na planecie tego typu, na pewno niejeden człowiek miał wtyki w służbach celnych tylko po to, by wiedzieć kiedy pojawi się ktoś znaczący.
-Jack, ile dostają służby z lotniska za przekazanie cynku o przybyciu VIP-a? - Zapytał swojego ochroniarza, który tę planetę znał najlepiej.
- Zależy od klubu, vipa i tego, co kupisz. W każdym razie na pewno się opłaca, przecież to nie jest nielegalne. - odparł Jack.
-Wiem, bardziej chodziło mi o to, ile bym musiał wybulić by nie trąbili o moim przybyciu po różnych lokalach. Jesteśmy tu służbowo i mam szpiega do wytropienia, potrzeba więc dyskrecji. - Podał więcej szczegółów. Może jakby sypnął ekstra, to nawet wskazaliby mu potencjalne miejsce pobytu Janny.
- Coś koło dziesięciu tysięcy. - stwierdził Jack. - Nawet gdyby mieli dostać procent od twoich zakupów w jakimś hotelu, to na więcej nie mogą liczyć. - oszacował.
-Myślisz, że jak dorzucę pięć koła ekstra, to dadzą mi potencjalny namiar na mój cel? - Zastanowił się na głos. - Ta babka - Na ekranie pojawiło się zdjęcie. - narobiła sobie sporo wrogów. Jak na szpiega jest bardzo rozpoznawalna. Na nieszczęście dla niej, była dość głupia by bruździć również mojej rodzinie.
Jack wpatrywał się w zdjęcie dłuższą chwilę. - Cóż... to Pars. Pieniądz daleko zajdzie, jeżeli akurat lądowała na tej platformie, to może coś ci zdradzą. Za to, skąd cel? Polujesz teraz na wrogów rodziny? Nie bezpieczniej to zostawić Cesarskim?
-Cesarstwo też nas szpieguje, nie sądzę by coś z tym zrobili. - Odparł Silver. - Maximilian chce się jej pozbyć, postanowił użyć do tego mnie. Zaszkodziła nam, więc mogę to zrobić i nie czuć się winnym.
-Chodźmy, bo jeszcze zaczną się niecierpliwić. - Ruszył by wziąć udział w odprawie.
Gdy Silver wszedł do małej budki na lotnisku, drzwi automatycznie zasunęły się za jego plecami. W środku, przed małym drewnianym stołem, czekała dwójka mężczyzn.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline