Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2020, 21:15   #96
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- John Doe. - przedstawił się średniego wzrostu przeciętny mężczyzna, noszący typowy garnitur ze standardowo zawiązanym krawatem i stereotypową fedorę. Miał typową twarz, popularną fryzurę i mało pamiętliwe spojrzenie.
- Bob Williams. - Przedstawił się drugi mężczyzna, był nieco wyższy, nosił najpopularniejszy wśród szlachty krój garnituru, z czerwonym krawatem w złote wzory minimalnie odstającym od normy. Jego długie włosy zdradzały młody wiek i wyniosłe stanowisko, a mądra twarz z okularami krzyczała "przeciętny syn szlachcica z rodziny, która ma jakąś firmę".
- Chcielibyśmy porozmawiać o pana historii przeglądarki internetowej. - wyjaśnił John.
- I nie mówimy o pornografii. - dodał Bob, rzucając teczkę na stół.
- Co pan nam o tym powie? - spytał John. Z sunącej po stole teczki wysypały się dokumenty zawierające adres i zdjęcie każdego miejsca w internecie, gdzie Silver rozglądał się za zagadnieniem "Davy Jones".
-A kim panowie są, by mnie przesłuchiwać? - Odparł Silver.
- Cesarskie siły specjalne.
- Pod nadzorem Admirała Floty Vyone.
- Już z nami pracowałeś.
- Choć mniej publicznie.
- I mniej świadomie.
No tak, czyli to Vyone zatrudniał Corvo...
-I moje zainteresowanie postacią z popkultury wymaga waszej interwencji? - Zapytał, przekrzywiając głowę w geście niedowierzania. Nie znalazł o Jonesie nic, co mogłoby wskazywać że był czymś więcej. Przynajmniej Cesarstwo nie wiedziało oficjalnie nic na ten temat.
- Spędziłeś lata na okręcie z agentem instytucji.
- To ser szwajcarski zabezpieczeń.
- Przeciek jak w filtrze do kawy.
- Tarka do prywatnych danych.
- Jak chcesz się przed nami ukryć, zbuduj nowy okręt.
- Najlepiej w innej galaktyce.
- Polecam kosmitów.
- Tylko pamiętaj, że statki xeno są nielegalne.
- Bo nie umiemy ich szpiegować.
- Wydamy ci zezwolenie, jak już rozpracujemy zabezpieczenia.
- Wiemy o wszystkim, co się działo w Balmoral Castle. - Zapewnił John.
- Ale nie wiemy dlaczego. Skąd nagłe zainteresowanie Jonesem? - spytał Bob.
-A co wam do moich zainteresowań? Nie wystarczy, że podglądacie mnie dwadzieścia cztery na siedem? - Zapytał głosem zdradzającym irytację. Nie spodziewał się, że Corvo narobił mu aż takiego bałaganu w zabezpieczeniach. Ich technologia wyprzedzała resztę Cesarstwa o przynajmniej jedną generację, bez ingerencji wewnątrz nie powinni być w stanie hackować systemów okrętu. - Co takiego jest w Davym Jonesie, że postanowiliście zdradzić iż mnie non-stop inwigilujecie?
- Naszą pracą jest zbiór informacji.
- Nie ich dystrybucja.
- O tobie wiemy już wszystko, nie jesteś w tarapatach.
- To Davy nas interesuje. Dlaczego ciebie też?
-Coś za coś. Jeśli nie zamierzacie niczym się ze mną podzielić, to nie mamy o czym rozmawiać. - Odparł Demon. Nie miał ochoty ciągnąć tej dyskusji, jeśli miała być przesłuchaniem.
- Jeżeli myślisz, że Maximilian jest problematyczny.
- Spróbuj ludzi, którzy kontrolują przepływ informacji w Cesarstwie.
- Nie miej nam za złe młody, to tylko praca.
- Zażalenia zbiera Vyone.
- Nie mamy nawet pewności, że wiesz cokolwiek użytecznego.
- Choć właśnie zadeklarowałeś, że coś wiesz.
-To wy zadeklarowaliście, że chcecie wiedzieć co mną kieruje. Ale nie oferujecie niczego w zamian za to że się tym z wami podzielę, więc po co miałbym to robić? - Odparował Silver.
- Ku chwale Cesarstwa.
- Dla dobra Cesarzowej.
- Bo równie dobrze możemy wydać ci nakaz.
- To nie jest biznes z bossem mafijnym, tylko służbami Cesarstwa. - przypomniał John.
- Corvo wystawił ci bardzo przychylny profil.
- A mimo tego szastasz się z nami, jakbyśmy cię zgarnęli za prowadzenie po pijanemu.
-Może dlatego, że jestem porządnym obywatelem, a wy od lat mnie szpiegujecie na każdym kroku. Mam chyba prawo być zirytowany? - Zapytał retorycznie, z wyraźną irytacją. - Szukacie zagrożeń tam gdzie ich nie ma, wywiadowcy od siedmiu boleści… Chcecie czegoś ode mnie, to może najpierw okażcie odrobinę zaufania, zamiast na każdym kroku przypominać mi, że już mnie wydymaliście.
- Nie masz prawa, jaka jest jego punktacja?
- 10%
- Jesteś w 10% najmądrzejszych ludzi w galaktyce i nie spodziewałeś się, że wszyscy obywatele są pod nadzorem? - John spytał retorycznie.
- W Cesarstwie, które jest gotowe zniszczyć całe planety. - Bob pstryknął palcami.
- Gdy siatka wywiadowcza nawali i nie zdoła naprawić problemu zawczasu.
- Jesteśmy tym mniejszym złem.
- Żeby nie powiedzieć dobrem.
- To już kwestia subiektywna.
- Nie próbujemy być nieprzyjemni, staramy się oszczędzić pana czas.
- Nie wywyższamy się, biegniemy przez procedurę.
- Więc proszę o kooperację.
-Nadzór jak nadzór, ale całodobowe śledzenie? Na dodatek, kurwa mać ja przecież pracuję dla wojska! Siebie nawzajem też szpiegujecie, gdy ten drugi nie patrzy? - Spojrzał na jednego, potem na drugiego. 10% dobre sobie, jego IQ nie dawało się zmierzyć dostępnymi testami. Wiedział że Cesarstwo nie ufa jego rodzinie, bo nie dali wojsku wyłączności na ich technologię, ale sam był kontraktowym współpracownikiem rządowym (w końcu rząd stanowili dowódcy wojskowi). Taki nakład środków w jego przypadku był co najmniej nielogiczny, by nie rzec całkowicie paranoiczny.
-Prowadzę różne badania, taki już jestem, mam naturę odkrywcy. Imię Davy Jones mi się w ich trakcie przewinęło, ale jak już wiecie wedle wszystkich źródeł, które odnalazłem jest to jedynie postać z popkultury. Pewnie utajniliście za dużo informacji, więc sami jesteście winni temu, że nie mogę wskazać wam żadnego tropu z nim powiązanego, skoro jak przypadkiem ujawniliście, w tym nazwisku kryje się coś więcej.
- Oczywiście, że szpiegujemy.
- Przestań podrywać moją siostrę.
- Zacznij myć zęby dwa razy dziennie.
- Uważa pan, że to odpowiedź, jaką chcemy usłyszeć?
- "jakichś tam badań" - sparafrazował Bob.
- Za taką odpowiedź, chciał pan coś w zamian?
-Chcieliście znać moją motywację, mogłem powiedzieć wam prawdę, albo zmyślić jakąś historyjkę. - Odparł Silver. - Skoro prawda wam nie odpowiada, mogę coś wymyślić żeby was zadowolić. - Zaśmiał się. - Natury większości moich eksperymentów i tak byście nie zrozumieli, chyba że też macie po trzy doktoraty. Ale to by oznaczało że marnujecie się w wywiadzie. - Nie zadawali dość konkretnych pytań, więc czemu miał im odpowiadać dokładniej? Oni jemu wciąż nie odpowiedzieli.
- Pół odpowiedź, pół punktu.
- Chaotyczny Anty-Cesarski?
- Bez przesady, Chaotyczny samolubny.
- Zakłada, że nie wiemy o nadmagii.
- Oraz, że Cesarstwo nie powinno o niej wiedzieć.
- Póki nie dostanie czegoś w zamian.
- Najemnik z krwi i kości.
- A liczyłem, że następny October nie będzie problemem.
- Przeskakujemy z łatwego na trudny.
- Liczyłem chociaż na normalny.
Bob wyciągnął rękę do Johna. - Wisisz mi dwie dychy.
- Nie wie nic nowego o Davym, jak każdy. To ty wisisz mi dychę.
- Ale raport Corvo to były przyjacielskie dyrdymały.
- Już mój dziadek wiedział, że to nie będzie dobry agent.
- To nie było przesłuchanie panie Silver, to był test. - wyjawił Bob Williams.
- Test tego, czy kooperuje pan z Cesarstwem. - dodał John Doe.
- Oblał pan.
- Chęć zrobienia zysku to jeszcze nie problem, charakter jest nam potrzebny.
- Zatajanie informacji, absolutna niechęć do współpracy, nieustanne lekceważenie możliwości siatki inwigilacyjnej, z tym już trudniej.
- Vyone chciał pana pomoc z pewnym zadaniem, niestety nie będziemy w stanie podjąć tego biznesu.
- Damy panu cynk, że coś się dzieje.
- A po rozwikłaniu zadania, sprzed pan wyniki temu, kto da więcej.
- Może i nam, bo nas stać, ale nie tego oczekuje się po cesarskich agentach.
- Choć i tak ostrzegę pana, że prawdopodobnie jest pan oszukiwany.
- Niestety będzie pan to musiał rozwikłać bez nas.
- Na pocieszenie powiem, że jeżeli znajdzie pan Davy Jonesa, to zrobią z pana Admirała Floty.
- Nawet Vyone nie doszedł dalej, niż jego imię. Wbrew pozorom, nadmagia nie jest zbyt rozmowna.
- Jeżeli niczego pan od nas nie potrzebuje, już pana nie trzymamy. Droga wolna.
Z początku miał ochotę parsknąć. Jakim cudem ci goście zostali członkami tajnych służb? Najpierw nie chcieli powiedzieć nic, a gdy go spławiali zdradzili wszystko. Choć pomijając fakt, że nie było to przesłuchanie, a sprawdzian przed jakimś zadaniem, nie powiedzieli mu nic nowego.
-To wy oblaliście panowie. Doktoratu z matematyki może nie mam, ale dodawać umiem. - Odparł spokojnie. - Wiedziałem, że wiecie, że ja wiem. Nadążacie? Sęk w tym, że ze mną gra się w otwarte karty, albo nie gra się wcale. Dostaliście szansę, więcej niż jedną nawet i nie skorzystaliście. Zadawaliście pytania, na które znaliście odpowiedzi, ale jednocześnie nie umieliście zadać wprost właściwych pytań. Jak choćby “Z jakimi badaniami wiązał się Davy Jones?”, sarkastyczne zwrócenie uwagi nie liczy się jako gra w otwarte karty. Zostawiałem wam wskazówki, a wy je ignorowaliście. Także, “a” zlekceważyłem was, czy “b” jednak miałem intuicję, a może “c” to wy zlekceważyliście mnie? - Przeciągnął się. - W cztery tygodnie doszedłem z wiedzą o nadmagii od zera, do tego co wam zajęło lata, jeśli nie stulecia. Naprawdę sądzicie, że to ja stracę na braku współpracy? Ale kogo ja oszukuję... I tak nic by z tego nie wyszło, nie ze względu na pieniądze czy wpływy. Słuszną sprawą mogę zająć się za darmo, a nawet dołożyć do niej z własnej kieszeni. Widzicie ja nie lubię tych, którzy brużdżą mojej rodzinie, a tym bardziej takim ludziom nie pomagam. To jest dla mnie ściana nie do przebicia. Jeśli kiedyś postanowicie dać nam spokój, zadzwońcie. Wtedy porozmawiamy na poważnie. - Wstał, obrócił się na pięcie i wyszedł.
- Zawsze musi wygrać.
- Przynajmniej według własnych zasad.
- Nawet jeśli to nie gra.
- October z krwi i kości.
- Nic państwa rodzinie nie robimy, to wszystko sprawunki Lazarusa. - zapewnił John.
- Nawet Vyone nie jest wszechmocny. Lazarus to proxy Cesarzowej. - wyjaśnił Bob.
- Maximilian dobrał się do niego, nim Vyone był w stanie go dorwać.
- Próbowaliśmy pomóc, ale nic z tego nie wyszło. Całe szczęście, ma pan to teraz w swoich rękach.
- Mamy wyraźne polecenie współpracować z panem, jeżeli dostaniemy dowód, że pan jest gotów współpracować z nami.
- Jednakże wydaje się pan nie ufać ani nam, ani Cesarstwu.
- Może spróbujmy inaczej, jest pan gotów wyjawić, co pan robi na Pars? Zgaduję, że to bardziej dotkliwe pytanie, niż Davy Jones. - zaproponował John.
Zatrzymał się pół kroku od drzwi.
-A skąd mam mieć pewność, że teraz nie jestem oszukiwany? Poza tym, szpiegujecie nas, to niby jest nic? - Zapytał nie odwracając się. - I czemu zadajecie kolejne pytanie na które znacie odpowiedź? Najwidoczniej przechwytywaliście moją korespondencję, wiecie więc że mam zadanie od Octobera.
- Wiemy, że dostałeś jakieś po tym, jak się tu skierowałeś. - wyznał John.
- Możesz nam zaufać, bo Corvo uważa, że masz szósty zmysł do tych rzeczy.
- Albo dlatego, że tajni agenci stoją przed tobą twarzą w twarz i nikt cię do niczego nie zmusza.
-Corvo też ufałem, a okazał się być podwójnym agentem, także to kiepski argument. - Odparł, odwrócił się od drzwi. - Ale niech wam będzie, mam hipotezę że przebywa tu jeden z Magów Pierwszej Generacji, mniejsza który. Przyleciałem to sprawdzić.
- June. To ma sens. - zgodził się John.
- Ona jest na tej planecie od kilkuset lat. Ma zwyczaj zabijać agentów, którzy podejdą zbyt blisko, więc uważaj na siebie.
- Nigdy nie wyrządziła szkody Cesarstwu jako takiemu, więc nie zaprzątamy jej głowy. Nawet Magica Icaria się nią nie interesuje. Jest mało problematyczna.
Mężczyźni spojrzeli na siebie jeden na drugiego, milczeli przez chwilę.
- Będę szczery, to nie jest dobra znajomość, ale może jeszcze coś z niej wyjdzie. - stwierdził wreszcie John.
- Tak czy siak potrzebujemy wtyki. Zainstalowanie nowej zajęłoby wyjątkowo długo, ty byłbyś gotów od zaraz. Możemy ci dać trochę informacji. Twoim zadaniem byłoby sprawdzić, czy są prawdziwe.
- Przydzielilibyśmy agenta do twojej załogi, jako naszego pośrednika. Chociażby Corvo.
- Jeżeli sprostałbyś zadaniu i stanął po naszej stronie, możemy załatwić ci wizytę u Vyone. Z nim dogadałbyś się o swoim wynagrodzeniu.
-Wtyki? O co wam właściwie chodzi? - Zapytał, nie do końca łapiąc ich tok rozumowania. - I nie przyleciałem tu jako agent, tylko we własnym interesie. Skoro June nie jest zbyt problematyczna, może byłaby skłonna ze mną porozmawiać. W sumie więcej od niej nie oczekuję. Co do Icarii, Gold twierdzi że prędzej czy później spróbują ją dopaść. - Mniej więcej tak to brzmiało, gdy o niej wspominał.
- Naturalnie, chcą pozbyć się wszystkich magów. Jak przestała używać fałszywego imienia, może się obrażą. - Przyznał Bob.
- Jak już wyjaśnię, o co nam chodzi, będzie za późno, aby się z tego wycofać. Dostanie pan agenta na pokład. Muszę usłyszeć pańską zgodę. - poprosił John.
-Zdziwiłbym się, gdybym nie miał wciąż przynajmniej jednego ukrytego wśród szeregowej załogi. - Odparł Silver. - A zanim wyrażę zgodę, chcę choć pobieżnie wiedzieć, w co właściwie mam się wpakować.
- Chodzi o pewną osobę i pewien artefakt.
- Gdy już panu wszystko powiemy, będziemy od pana oczekiwać donosów na jej temat.
- Oraz pomocy w odzyskaniu artefaktu. Jest zbyt silny, abyśmy zostawili go w rękach najemnika. Bardziej niż dla wojska pracuje pan pod jego nadzorem. Założę się, że ma pan już na posiadaniu jakieś nielicencjonowane artefakty, ale w wypadku tego konkretnego, nie będziemy mogli przymrużyć oka.
- Będzie pan w stanie spełnić takie warunki?
-Jestem w stanie przystać na takie warunki, co nie znaczy że mogę obiecać regularne raporty. Nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy trafi się na ślad swojego celu, prawda? - Wyraził swój punkt widzenia.
- Oczywiście, po to będzie pośrednik.
- Nie owijając w bawełnę, mamy niemalże pewność, że Tsar Raz dalej żyje.
- Został on ostrzeżony przez dwóch Admirałów Floty na temat Victora.
- Mimo tego ponoć dał się zabić w walce z nim.
- Zilva, była liderka gildii piratów, miała na posiadaniu artefakt w postaci magicznego lusterka.
- Gdy lustro zostaje rozbite, wszystko, co się w nim odbija, zostaje podzielone na mniejsze fragmenty. Za jego pomocą można tworzyć kopie samego siebie.
- Tsar nigdy nie oddał lustra. Jesteśmy jednak pewni, że pokonał oryginalne ciało Zilvy, więc też to, które powinno mieć lusterko.
- Tak więc wniosek nasuwa się sam. Nie wiemy jednak, czemu ukrywa się przed nami i czego może chcieć. Dobrze zdaje sobie sprawę, że nikt poza Lazarusem nie szanuje Victora. Cesarzowa wybiera swoich admirałów floty, ale nie zdarza się, aby ich zabijała. Tsar nie powinien mieć potrzeby ukrywania się przed nami.
-Jeśli rzeczywiście żyje, to nie ukrywa się przed wami. Victor służy Cesarzowej, ale nie naszej. - Silver uznał, że może ich nieco oświecić.
- My też wiemy na temat April od niego.
- Victor to gra w kotka i myszkę. April próbuje za jego pomocą namieszać nam w szeregach.
- My próbujemy za jego pomocą dobrać się do April.
- Mimo wszystko Vyone chce wiedzieć, co się dzieje z Tsarem.
- To jego osobiste przeczucie.
- Albo Cesarska paranoja.
- Twoim zadaniem będzie zlokalizować Tsara i dowiedzieć się, co ten robi i planuje.
- Jeżeli stwierdzisz, że jest zagrożeniem dla Cesarstwa, możesz spróbować odebrać mu lustro.
- Ale tylko, gdy uważasz, że jest to wykonalne.
- W służbach specjalnych działamy powoli. Niepotrzebne ryzyko jest niewarte świeczki.
- Tak długo, jak wiemy o nadchodzącym zagrożeniu, możemy mu zawsze zapobiec, albo zminimalizować straty.
- Przynajmniej tak długo, jak nikt nie wie, że my wiemy.
-W kółko twierdzicie że wiecie wszystko, więc nawet jak czegoś nie wiecie, ktoś może zakładać że jednak wiecie i zachować dodatkową ostrożność. - Młody Armstrong uważał, że lepiej udawać iż nie wie się nic, niż że wie się więcej niż w rzeczywistości. - Jeśli natrafię na jego ślad, zrobię co będę mógł by się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Niemniej ciężko namierzyć kogoś, kto został uznany za zmarłego.
-Zmieniając nieco temat, skoro wiecie tyle o nadmagii, to możecie mi wyjaśnić, czemu niektórym ona szkodzi?
- Zwykle, bo nie wiedzą, czego chcą.
- Albo chcą czegoś, co tylko brzmi dobrze.
- Cokolwiek jest obecne w tym uniwersum, jeśli cię złapie, nie wyjdzie ci z głowy.
- Dlatego nie powinno się tego wymuszać.
- Uprzedzam pytanie, nie wiemy, dlaczego niektórzy są w stanie się przed tym bronić.
- Naturalna metoda, to mieć na tyle szczęścia, że samo się od ciebie odpierdoli.
- Dostajesz nadmagię bez nawet jednej medytacji.
- Zdarza się jednej dziesiątej populacji.
- Dla porównania, iskry ma aż pięć procent.
- To dużo, mówimy o populacji całej galaktyki.
- Vyone mógłby wiedzieć więcej.
- Albo mnisi, to oni się tym zajmują.
- Bywają jednak małomówni.
Czyli kolejną możliwością było, że cel który postawił sobie Drake odbił mu się czkawką. Informacje których miał udzielić mu Fou, mogą okazać się pierwszym krokiem do rozwiązania tego problemu. Tym bardziej musiał dostać się do June.
-Cóż, jeśli znajdziecie jakiś sposób by takiego osobnika przywrócić do normalności, będę wdzięczny. - Nie zaszkodzi mieć wyjście awaryjne. Wiedzieli że Silver znał metodę, by obudzić nadmagię u dowolnego człowieka, mogli się domyślić reszty. W tym temacie już chyba nie mógł liczyć na więcej, pozostał jeszcze jeden. W końcu byli wywiadem. Położył na biurku mini-projektor i wyświetlił zdjęcie Janny. - Kojarzycie tę osobniczkę?
- Pójdziemy z nią rozmawiać, jak już skończymy z tobą.
- No, może nie od razu.
- Wykazuje ciekawy talent.
- Prawdopodobnie przyszła węszyć na temat June.
- Albo setek innych ważnych osobistości na tej planecie.
- Trzymamy dystans, póki jej się nie znudzi.
- Im mniej ma z nami wspólnego, tym większa szansa, że coś dla nas znajdzie.
- Na razie szuka tylko dla siebie.
- W każdym razie, nie wyleci stąd bez naszej zgody.
Demon miał dylemat. Mógł spróbować wyciągnąć od nich informację o jej lokalizacji, ale gdyby znaleźli ją martwą, wiedzieliby na kogo skierować podejrzenia. Łatwiejsze poszukiwania, kosztem zwiększonego ryzyka. Swoją drogą, szpiegostwo przemysłowe było nielegalne, przynajmniej oficjalnie, a oni otwarcie przyznali się do kontaktów z korposzpiegiem.
-Mamy coś jeszcze do omówienia? - Zapytał, uznawszy że jednak dość już zdradził ze swojego zainteresowania Janną.
- Myślę, że to wszystko.
- Dziękujemy za rozmowę.
-Zatem żegnam panów, a skoro odprawę celną mamy za sobą, prosiłbym byście zadbali o dyskrecję pracowników lotniska. Nie chcę, żeby o mojej obecności tu zrobiło się głośno. - Poprawił płaszcz i ponownie zwrócił się do wyjścia. - Liczę, że Corvo wróci do mnie niezwłocznie. - Dodał jeszcze na odchodnym i wyszedł. Spojrzał na zegarek, by ocenić ile czasu zostało mu do koncertu i ruszył na zrzut, musiał sprawdzić czy i jakiego monitoringu się tu używa.

Zlot ze stacji orbitalnej na Pars był niezwykle szybki i wygodny. Służbom planetarnym zależało na płynnym ruchu między orbitą a samą planetą. Gorzej było już na powierzchni. Ulice Pars były wiecznie przetłoczone. Chcąc przespacerować się po mieście, Silver był przepychany wraz z kierunkiem tłumu, w jakim obecnie stał. Możliwość zatrzymania się i złapania oddechu była oddelegowana tylko do placówek: wnętrz klubów, barów, kafejek, restauracji, sklepów i salonów, które zapełniały przestrzeń między ulicami jedna obok drugiej. Z uwagi na brak miejsca, Pars było budowane równie mocno wzwyż, co wszerz. Każdy budynek posiadał kilkadziesiąt pięter, zwykle mieszcząc kluby i miejsca użytkowe na niższych piętrach, oraz mieszkania na wyższych. Na budynkach znajdowały się balkony, z których przynajmniej jeden mieścił służby porządkowe, zwykle dwóch lub trzech policjantów. Dodatkową pomoc świadczyły im nowoczesne kamery rozlokowane co kilka budynków. Służyły one również za lampy uliczne, dzięki czemu wielu przechodniów mogło nie zdawać sobie sprawy z ich głównej funkcji.
Jak na planetę imprezową, było tu wyjątkowo dużo stróżów prawa, przypominało to wręcz państwo totalitarne. Ochroniarze w klubach i na halach widowiskowych najwidoczniej nie wystarczali do zapewnienia bezpieczeństwa, co nie świadczyło najlepiej o bywalcach.
W sumie obecność policjantów można było wykorzystać, o ile byliby skłonni współpracować bez zadawania zbyt wielu pytań. O ile pierwsza część wydawała się prawdopodobna, o tyle druga już mniej. Silver musiał przekalkulować ryzyko… Bingo, znalazł rozwiązanie. Niestety musiał przy tym zaczekać aż Corvo wróci.
-Przypominam, że wieczorem zaczyna się koncert. - Nadał do tej części oficerów, która zgłosiła chęć udziału.
-Meredith, w jakim stanie jest Drake? - Przesłał zapytanie do pani doktor.
- Stabilnym. Jest podpięty pod kroplówkę i wygląda na zadowolonego, ale dalej odmawia kontaktu. - odpowiedziała doktor.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline