Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 16:40   #163
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 67 - 2037.V.08; pt; południe

Czas: 2037.V.08; pt; południe; g. 11:30
Miejsce: Chesterfield, Sektor 18 Chesterfield; St.Charles; magazynek
Warunki: magazynek, zielonkawa poświata lightsticka, cicho



Law nie doczekał się odpowiedzi od Cole’a. Przynajmniej nie głosowej. Ale za to na podany kontakt przyszła krótka wiadomość.


Cytat:
“Gdzie jesteście?”

Gdy odpisał, że pod włazem prawie od razu przyszła krótka odpowiedź. “Zaraz”. Głowy xcomowców za szybkami hełmów popatrzyły na siebie w napięciu nie wiedząc czego się spodziewać. Faust odruchowo pomacał swoją spluwę, Ayia chyba próbowała podrapać się po twarzy ale oczywiście dłoń w rękawicy cicho stuknęła o szybkę hełmu zostawiając na niej brudną plamę. Nikt zresztą po przejściu tych kanałów nie był zbyt czysty. Z góry dobiegł jakiś odgłos i zamki włazu szczęknęły metalicznie po czym małe, blade światełko przy włazie zmieniło kolor z żółtego na zielony.


Cytat:
“Idźcie za kotem”

Zaraz potem przyszła kolejna wiadomość. Faust zaproponował, że może jednak on wejdzie pierwszy. Tak na wszelki wypadek. Jak będzie w porządku to wróci z powrotem do kanałów. Ale ostatecznie nie robił problemów i dał wejść pierwszemu szefowi skanerów. Wiec to Law jako pierwszy wspiął się po krótkiej drabince i ręcznie otworzył właz. Teraz gdy rygle zostały odblokowane wystarczyło unieść pokrywę włazu. Wcale nie była taka lekka. Zwłaszcza jak się stało na drabinie i trzeba było mocować się jedną ręką. Ale ostatecznie właz nie stanowił zbyt wielkiej przeszkody.

Pierwsze co zobaczył to kot. Mechaniczny kot. Trochę większy od standardowego, domowego sierściucha. Siedział po kociemu w słupka i wpatrywał się w osobę jaka właśnie ukazała się we włazie. Czyli w xcomowego szefa skanerów właśnie. Gdy Law wygramolił się na poziom podłogi sierściuch też się ruszył. Po kociemu odwrócił się do niego tyłem, zadarł ogon do góry i ruszył kilka kroków odwracając się by sprawdzić czy dwunóg podąża za nim. Zupełnie jakby żywy sierściuch prowadził go do lodówki.





Wnętrze okazało się jakimś magazynem. Dość zagraconym. I niezbyt dużym. Ot o rozmiarach przeciętnego pokoju w mieszkaniu. Ale były w nim ustawione liczne półki a na nich jakieś skrzynie, graty i nie wiadomo co jeszcze. Przez co sprawiał wrażenie jakiegoś zapomnianego i zagraconego strychu czy piwnicy. W pomieszczeniu było właściwie ciemno. Świecił się tylko rzucony przy włazie lighstick kąpiąć pomieszczenie w bladej, zielonkawej poświacie. Przez co dalsze zakamarki pomieszczenia były ciemne a te co były widoczne pełne były cieni rzucanych przez te wszystkie graty i ażurowe regały.


Cytat:
“Zdejmijcie skafandry. Od razu widać, że nie jesteście stąd.”

Kot w oczach albo gdzieś przy głowie musiał mieć zamontowany wyświetlacz holo bo dalszy komunikat wyświetlił się przed jego głową i mogli przeczytać go wszyscy. Za Lawem po kolei wyszła cała czwórka jaka miała zgodnie z planem wyjść. Trzeba było się przegramoilić przez właz a następnie zdjąć skafandry.

- Niezłe cacko. Niezły bechawior. - mruknął z uznaniem Ivan z ciekawością obserwując drona w kształcie kota. Pod względem zachowania kot rzeczywiście był bardzo koci. A jak tak stał w progu przymkniętych drzwi to jak żywy zachowywał się jak prawdziwy kot co to skoro widzi otwarte drzwi to właśnie zaczyna swoje dumania czy ma ochotę przez nie wejsć czy nie. A dron przycupnął sobie w progu półprzymkniętych drzwi dzięki czemu widział zarówno wnętrze magazynu jak i to co się dzieje na korytarzu.


Cytat:
“Dzięki”

Na moment znów powietrze przed drzwiami rozjarzyło się holograficznym napisem. Brodacz sapał ściągając z siebie gumiasty kombinezon i zdejmując niezbyt wygodne butle z tlenem. Law już zdążył z siebie zdjąć ten komplet pozostała trójka była na różnym etapie rozbierania w najmniejszym Ayia która weszła jako ostatnia.

- Czyli możemy rozmawiać? - zapytał Ivan zerkając na mechanicznego kota siadając na podłodze aby zdjąć z siebie buty skafandra.


Cytat:
“Nie bardzo. Musicie bez guzdrania przyjść do mnie póki nikogo tu nie ma. Idźcie za moim kotem.”

Mechaniczny zwierzak znów wyświetlił komunikat. Potrzymał go ze dwie sekundy więc trzeba było szybko czytać zanim napis zniknął. A dron odwrócił głowę by zlustrować korytarz jeszcze niezbyt widoczny dla czwórki nieproszonych gości.

- I jak to wygląda? - z dołu usłyszeli pytanie Fausta z którego widać było głównie sztywny kaptur i ramiona w kanarkowych barwach mocno przybrudzonych kanałowym syfem.

- Ale to śmierdzi. - mruknęła z dezaprobatą dziewczyna ze zbrojnych nachylając się aby ściągnąć dół jednoczęściowego kombinezonu. No rzeczywiście. Wcześniej dzięki hermetycznym kombinezonom tego nie czuli. Ale teraz gdy je pozdejmowali dał się wyczuć fetor i żar jaki walił tak z otwartego włazu jak i od ściąganych skafandrów.

- Wszyscy idziemy? Cała czwórka? - Jarl chciał wiedzieć coś innego. Ten zagracony magazynek był niezły jako przebieralnia no ale jednocześnie był pierwszym i ostatnim etapem w nadziemnym etapie tej wycieczki.


Cytat:
“Tutaj macie kombinezony. Przebierzcie się.”

Koci dron spojrzał głową w stronę jednego z regałów. Była tam skrzynka z czymś co w pierwszej chwili wyglądało na stertę szmat pasujących do tego zapomnianego miejsca. Ale jak się podeszło bliżej i wzięło je do ręki okazało się, że są to jednoczęściowe, brązowe kombinezony robocze. Takie jakie do dzisiaj były w użytku w różnych serwisach czy choćby dawniej w służbach obsługi lotnisk zwłaszcza wojskowych. Kombinezonów było pięć. Jak się w nie przebrać i takie tu panowały standardy no to chociaż na pierwszy rzut oka mogli zacząć wtapiać się w lokalny koloryt. Ale znów trzeba było się przebrać.

Jarl szturchnął Lawa spojrzeniem pytając go co zrobić z bronią. Miał przy sobie mały zasobnik z pistoletem i nożem. Wcześniej Cole w instrukcji mówił aby nic takiego nie zabierać do bazy. No ale przecież byli na niezbyt przyjaznym terenie zdani na kocią łaskę niewiadomego pochodzenia. Kot akurat lustrował korytarz no i w zamieszaniu przy przebieraniu była okazja skitrać jakiś drobny przedmiot gdzieś do kombinezonu czy nawet pod spód.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline