Siedziba rodu Benesato, 1 lipca 2595
- W rzeczy samej, kobiety i ich zachowanie i dla mnie stanowią istną zagadkę. Myślę, że nigdy do końca nie zrozumiemy ich natury. Jest to na swój sposób fascynująco piękne i pociągające za razem. Tak bowiem stworzył ich Najwyższy Kreator by wzbudzać w nasz zainteresowanie... - Powiedział z namysłem Abdel bawiąc się palcem brzegiem swego pucharu.
- Cóż... serdecznie dziękujemy za nader miłe przywitanie, godne przyjęcie naszego rodu. Iście godne to było spotkanie. Twoje podejście mości państwo do Franków, okazane nam zaufanie, daje nam nadzieję na lepsze jutro dla przyszłości naszych trzech rodów. Mam nadzieję, że będzie to początek wspaniałej przyjaźni.
Abdel wzniósł lekkim ruchem ręki toast podkreślający to spotkanie i upił mały łyczek. Z niejakim żalem. Kordiał był zacny, jednakże chcąc mieć w reszcie dnia nadal wolę i umysł sprawny powstrzymał się od nadmiernego folgowania przyjemnościom.
- Nim odejdziemy muszę, zadać jeszcze jedno formalne pytanie. Wielce doceniamy, jako ród Sanguine, dar pierścienia jakim nas obdarowano. Chcąc mieć pewność, że nie nadużyjemy jego władzy muszę podpytać jaką omnipotencję daje ów szlachetny podarek, który oczywiście od razu zwrócimy jak tylko śledztwo dobiegnie końca. Nie chciał bym niechcący nadużyć jego władztwa, zwłaszcza w odniesieniu do mieszkańców klasztoru i jego podwładnych.To... byłoby niestosowne i niegodne ambasadora rodu Sanglier, który wszakże słynie ze swej dobroduszności w całej Frankorii...
Dziedzic wbił pozornie spokojny wzrok w gospodarza.