Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 19:43   #490
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Dobrze, nie ruszam się… - obiecała spokojnie Kira. Tymczasem Misha przełknął ciężko ślinę, choć dziwne spięcie w jego gardle nie mijało.
- Wch-ODZĘ - oznajmił do drzwi łazienki i złapał za klamkę, po czym wstrzymał po prostu oddech wchodząc do środka. chciał po prostu złapać papier i nie patrzeć na Noela. Taki miał plan. Misja - papier. Wykonanie - w toku…
Papier toaletowy był rzecz jasna obok sedesu. A na nim obecnie siedział Noel. Sam korzystał z kolejnych płatków. Ściągał ze swojego ciała ładnie pachnący żel, jednak tego było dużo. Misha spostrzegł, że mężczyzna wziął nieco więcej papieru, po czym przeciągnął nim po penisie. Lekko skrzywił się. Odciągnął napletek, żeby dokładniej pozbyć się kisielu. Wydawało się, że był w naprawdę niezbyt dobrym humorze. Misha spojrzał na półkę. Była… pusta. Rzeczywiście, miał kupić więcej rolek, ale zapomniał… Co znaczyło, że musiał podejść prosto do nagiego przyjaciela. Tylko czy miał wystarczającą odwagę?
- Misha? - zapytał Kirill gdzieś w oddali. Potem ściszył głos, chyba mówił coś do Kiry. Pewnie było mu szkoda materiałowych ręczników, które zaraz trzeba byłoby włożyć do prania.
- JUŻ - zawołał do Kirilla i podszedł do Noela. Podniósł wzrok i zogniskował go na rolce papieru toaletowego.
- Może jak wejdziesz do wody to będzie łatwiej? Tylko, tylko letniej nie gorącej, czy zimnej… Jak się poparzyłem kiedyś przy gotowaniu trochę na brzuchu i ręce to pomogło… - zasugerował ściszonym tonem do Dahla, ale zaraz odwrócił się tyłem i dosłownie chciał wystrzelić z łazienki. Widok kumpla od Fify w tym nowym świetle już wypalił mu się w pamięci.
- Lepiej na brzuchu, niż na kutasie - odpowiedział Noel.
Misha poczuł dziwne uderzenie gorąca na to niezbyt eleganckie słowo. Wyszedł z łazienki. Musiał obejrzeć się za siebie, aby zamknąć drzwi… Mężczyzna rzeczywiście wstał i stanął na palcach przed zlewem. Odkręcił kran i zaczął przesuwać mokrą dłonią po swojej męskości, chcąc zmyć z niej lepkość. I ta zaczęła się ożywiać, na co Misha uciekł czym prędzej.
- Najwięcej wypadków statystycznie ma miejsce w domu - poinformował go Kirill, przyjmując papier toaletowy od chłopca. Wnet podłoga zaczęła wyglądać trochę lepiej, jednak bynajmniej praca nie była skończona. - Przyniosłeś tyle papieru, że można tym najwyżej wysmarkać nos. Trzeba więcej - poinstruował go Kirill. Następnie mężczyzna spojrzał na swoją kobietę. - Pomogę ci przejść na kanapę. Dopóki nie odkurzę, nie wolno ci się z niej ruszyć. Nie chcę, żeby stało ci się coś w stopy - rzekł.
Misha uciekł od jednego nagiego mężczyzny do drugiego… Z tym że to nie był pierwszy raz, kiedy widział Kaverina bez ubrań, ze względu na jego ‘preferencje’ doboru garderoby i stosunku do chłodu. Nie rozumiał jaka była różnica. Nigdy nie zareagował tak na niego, traktował Kirilla z ogromnym szacunkiem. Noela zresztą też, był jego kolegą… Co się do diabła właśnie zmieniło? Miał wrażenie, że może coś mu zaszkodziło, choć tak naprawdę reakcja jego organizmu była dość jasna i oczywista. Nie był głupi, rozumiał co poczuł, tylko dlaczego?! Przecież nigdy czegoś takiego dotąd nie miał! Czuł tylko bardziej narastający wstyd, kiedy załapał, że zamiast wziąć całą rolkę, wziął z niej tylko nieco papieru… Bez słowa cofnął się w stronę drzwi do łazienki i otworzył je. Z jednej strony czuł poważny, głęboki opór, z drugiej - przyciąganie. Lęk, powoli ustępował fascynacji, choć usilnie to maskował i ogłuszenie i skołowanie doskonale mu w tym pomagały.
- Ja jeszcze po papier - wytłumaczył się, jakby to usprawiedliwiało wszystko.
Kiedy wszedł do środka… nie spodziewał się ujrzeć tego, co zobaczył. Noel stał wyprostowany na przeciwko niego. Spoglądał mu w oczy, odgarniając kilka niesfornych, czarnych kosmyków za ucho. Dłuższe włosy musiały go teraz irytować. Misha spojrzał na jego ładnie zarysowane mięśnie klatki piersiowej i brzucha. Noel był bardzo proporcjonalnym i ładnie zbudowanym mężczyzną, jednak chłopiec powstrzymał wzrok i nie zsunął go już niżej.
- I jak to wygląda? - zapytał Dahl, lekko rozszerzając nogi. - Bo wciąż piecze, choć teraz przynajmniej się już nie lepię - westchnął. - Twoje oparzenie na brzuchu wyglądało lepiej, czy gorzej?
Noel chciał, aby Misha podszedł bliżej i spojrzał wprost na jego męskość… Jak powinien zareagować? Dostosować się do prośby? Mógłby spojrzeć na niego wprost, nie po kryjomu… Ta świadomość dostarczyła mu kolejnego uderzenia gorąca. Z drugiej strony… przecież nie był lekarzem. Czy to nie byłaby bardziej naturalna reakcja, gdyby wyminął go, wziął papier i zasłonił się tym, że Kirill potrzebował go w kuchni bardziej?
Misha spuścił wzrok na jego męskość. Ocenił czy był bardzo poparzony, czy też nie.
Męskość Dahla była czerwona, jednak nie na tyle, by miało to mieć jakieś poważne konsekwencje. Na pewno nie musiał z tym iść do lekarza. Nie poparzył się wrzątkiem, tylko już nieco ostudzonym kisielem. Choć w tak wrażliwym miejscu, że mogło to naprawdę doskwierać… Jednak obecnie Noelowi doskwierało nie tylko poparzenie, ale również erekcja. Była bardzo duża, żylasta i dziwnego kształtu, gdyż wcale nie była najgrubsza w żołędzi. Nieco zakrzywiona do góry, ale nie pod szczególnie niestandardowym kątem. Misha powtórzył w głowie spostrzeżenie, że sam wyglądał zupełnie inaczej… Może to dlatego tak bardzo zastanowiło go ciało przyjaciela. Nie musiał mieć żadnych nieczystych, nieodpowiednich pobudek… Tak sobie powiedział.
Rasputin podniósł wzrok znów do oczu Noela.
- Myślę, że jakiś krem aloesowy, albo coś z apteki łagodzącego i będziesz zdrów. Nie wygląda źle. Porównywalnie… - powiedział, ale dostał wypieków i opuścił głowę na skos w dół. Przeszedł obok Noela uważając, by nie dotknąć go nawet kawałkiem koszulki która miał na sobie i dostał się do sedesu i papieru. Wziął całą rolkę, jakby była granatem, po czym chciał wyjść z łazienki. Czuł, że było mu już tak gorąco, że aż dostał wypieków, a to było niebezpieczne. Za bardzo widoczne. Dotknął po drodze brzegu umywalki, bo była chłodna. Jakby chcąc się chociaż tym ostudzić. Ruszył znowu do drzwi, sztywnym krokiem.
- Sam jestem sobie winien - Noel westchnął, spoglądając na swoje odbicie w lustrze.
Misha wrócił do Kirilla. Jego siostra była już bezpieczna na kanapie.
- Dziękuję - powiedział Kaverin, ścierając białe plamy, które dotarły aż pod okno. Rasputin ocenił, że trzeba będzie teraz tylko umyć podłogę i może rzeczywiście odkurzyć pomieszczenie. - A jak się czuje Noel?
“Jest jedno miejsce, w które nigdy się nie kaleczyłem”, zostawił tę myśl dla siebie.
Misha mruknął.
- Dochodzi do siebie… Znaczy, myślę, że już lepiej, ale będzie potrzebował jakiegoś kremu… To ja w sumie może pójdę do sklepu, bo zapomniałem papieru więcej i kupię też kuchenny i zahaczę o aptekę… - znajdował kolejne wymówki, by opuścić mieszkanie. Tak. Zima pomoże mu ochłonąć, albo miał taką tylko nadzieję. Ruszył, żeby znowu zacząć się ubierać i wyjść. Do sklepu i apteki nie było daleko, bliżej niż do tego, gdzie był chwilę temu… Papier i krem… - powtarzał sobie w myślach, ale obrazy męskości Dahla kłębiły mu się teraz w głowie. Ciekawe czy była gorąca? Jak bardzo twarda? Jaka w dotyku? Zadawał sobie pytania i wcale nie pomagały w niczym.

Wrócił za jakieś piętnaście minut. Musiał co najmniej chwilę iść dość szybko.
- Wróciłem… - oznajmił od drzwi. Obawiał się tego co zobaczy w salonie, gdy wejdzie z zakupami, po raz drugi.
Był to tylko Kirill z odkurzaczem. Dokładnie przeczesywał dywan. Siostra Mishy wydawała się trochę nieszczęśliwa na tej kanapie, niczym uwięziona księżniczka. Na pewno chciała pomóc, ale przecież nie mogła.
- Telewizor się przepalił - westchnęła. - Tak mi powiedział Kirill.
Misha zerknął na czarny ekran. To znaczyło, że nie będą już mogli grać na konsoli…!
- Jak to… Przepalił… - zapytał zaskoczony i nieco smutny Misha. Rozebrał się z rzeczy wyjściowych, po czym ruszył do kuchni, zostawił tam papier kuchenny. Podszedł do drzwi toalety. Na samą myśl o pomieszczeniu i co mogło się w nim dziać, już znowu kręciło mu się w głowie.
- Noel dalej tam jest? - zapytał Kirę i Kirilla wskazując na łazienkę.
- Nie, wrócił do siebie - powiedział Kaverin. - Do hotelu. Był zdenerwowany. Nie dziwię mu się. Wyszedł z łazienki tylko po to, aby zobaczyć przepalony telewizor. Chyba naprawdę lubił tę grę - rzekł, wyciągając wtyczkę z prądu. - Chyba już jest bezpiecznie, ale stąpaj ostrożnie - rzekł do Kiry, jakby ta zamierzała wyskoczyć na kuchenną podłogę i od razu zatańczyć na niej sambę.
- Oh… Bo kupiłem mu maść i krem… Zanieść mu? Raczej nie poszedł dalej niż do siebie w tym stanie… - zauważył Misha. Powinien tam iść? Noel miał telewizor w swoim pokoju hotelowym, ale z drugiej strony jego serce znowu zaczęło walić jak oszalałe. On i Noel sami w jakimś pomieszczeniu, to było zdanie podwyższające temperaturę otoczenia z Rosyjskiej na Afrykańską w dwadzieścia sekund. Z drugiej strony… Dahl będzie miał już na sobie ubrania. Raczej nie szedł nago przez ulicę. A kiedyś przecież musieli się znowu zobaczyć.
- Jeżeli Kira nie ma nic przeciwko - odpowiedział Kirill. - Równie dobrze możesz zanieść tam tę konsolę, bo tu na razie będzie niepotrzebna. Będziemy musieli wybrać się po nowy telewizor - westchnął. - Ale to w sumie dobra pora na tego typu zakupy, bo pewnie będą po świętach chrześcijańskich jakieś obniżki - rzekł. - Poza tym… coś się stało, Misha? - przeniósł wzrok na chłopca.
- Nie, wszystko jest ok… - powiedział chłopak.
- Chcesz tam iść? Może najpierw do niego zadzwoń… - zasugerowała Kira.
- Trochę się zmartwiłem telewizorem, ale rzeczywiście, Noel ma w hotelu też… - tymczasem Misha kontynuował odpowiedź, wykręcając się tym tematem. Ruszył do swojego plecaka i zaczął tam pakować konsolę i gry, a także zakupy dla Noela. Wziął też komórkę. Znalazł numer do Dahla. W końcu często spędzali tu ze sobą czas, mieli już swoje telefony…
- To nie twoja wina, telewizor był już stary - Kaverin starał się uspokoić chłopca. - Był tutaj od początku, chyba wcześniej służył na dole w O’Hooligans, ale kupiono duży większy i płaski - mruknął.
Noel długo nie odbierał. Misha już miał zrezygnować, kiedy usłyszał głos mężczyzny.
- Znowu coś się stało? - zapytał. - Wyszedłem w dobrym momencie - zażartował, po czym cicho syknął.
- Co? Znaczy… Ym, nie… Po prostu byłem w aptece i kupiłem ci coś na oparzenia… Aha, telewizor się przepalił jak mnie nie było… Kirill mówi, że był już stary… Zasugerował, żebym może na razie wziął do ciebie konsolę... - zapadła chwila ciszy, gdy Misha przypominał sobie co ma powiedzieć.
- Mogę wpaść, czy jesteś zajęty? - przypomniał sobie wreszcie.
- Jestem zajęty cierpieniem. Jeżeli nie chcesz, żebym zrobił ci krzywdy, to przynieś jeszcze coś słodkiego - powiedział Noel. - Świąteczny marcepan, schowałem trochę pod zlewem za wiaderkiem z ziemniakami - szepnął tak, jak gdyby wyjawił swoją największą skrytkę. - Miło z twojej strony, że o mnie pomyślałeś - rzekł już głośniej tonem sugerującym, że tak naprawdę nie miało to dla niego aż tak dużego znaczenia. - I koniecznie przynieś konsolę, odwróci moją uwagę od odczuwania… mam nadzieję - mruknął.
Misha kiwnął głową odruchowo.
- Dobra… To za chwilę wpadnę… - powiedział, po czym się rozłączył i trochę pospiesznie poszedł do kuchni zatrzymał się przy zlewie. Co on robił? Po co chciał tam iść? W ogóle jaki to miało sens? O co mu do licha chodziło, bo nie rozumiał własnych reakcji? Czuł jak mu się dłonie spociły i wytarł je o spodnie wsadzając komórkę do kieszeni. Wyciągnął marcepan ze skrytki i zapakował do plecaka ostrożnie.
- To ja idę, wrócę później… Odpoczywajcie sobie, dobrze? - powiedział do Kiry i Kaverina. Wiedział, że wrócili wycieńczeni w nocy i że chyba stało się coś bardzo złego, choć omijano przy nim ten temat. Czuł się nieco urażony, ale rozumiał też, że to zapewne w jakiś sposób ma go chronić. Zamknął plecak, który zrobił się trochę ciężki.

Wyszedł z mieszkania, po schodach do O’Hooligans, po czym ruszył w drogę do hotelu Dahla. Podejrzanie podekscytowany i równie mocno zestresowany i napięty.
Dosłownie kolejny budynek obok baru był hotelem, w którym zatrzymywał się mężczyzna. A Boutique Hotel. Misha już kilka razy tutaj przebywał. Wiedział, na którym piętrze zatrzymywał się mężczyzna. Recepcjonistka go nawet nie zatrzymywała. Noel przebywał w apartamencie Junior Suite i wnet winda zatrzymała się na odpowiedniej kondygnacji. Chłopiec ruszył korytarzem w lewo. Stanął przed pokojem numer czterdzieści.
Misha już nie reagował tak jak gdy pierwszy raz zobaczył wnętrze hotelu, w którym zamieszkał Noel. Przywykł do luksusu i jego elegancji. Z jakiegoś powodu osoba Noela w tym miejscu kojarzyła mu się z ekscentrycznym pisarzem, lub muzykiem na tajnych incognito wakacjach. Kiedy znalazł się przed drzwiami jego pokoju, zawahał się na moment. Zamknął na moment oczy, po czym zapukał, pięć razy i potem jeszcze dwa, wybijając zabawny rytm. Opuścił rękę i czekał. Ściągnął czapkę z głowy. Potargała mu włosy, ale tylko przesunął przez nie ręką i potargał je jeszcze bardziej, ale w bardziej estetyczny sposób.
- Cholera, już przyszedł - usłyszał niezbyt entuzjastyczne powitanie. - Czekaj, zaraz ci otworzę drzwi - Noel powiedział nieco głośniej.
Usłyszał kroki. Wnet szczęknął zamek i rozwarła się szczelina, w której Misha zobaczył twarz kumpla. Wydawał się lekko zmęczony i zirytowany.
- Wchodź - rzekł i cofnął się, robiąc mu miejsce. - Jeszcze tego mi brakowało - mruknął i wystawił dłonie.
Nie wyglądały zbyt dobrze. Misha wiedział, co się stało, już niejednokrotnie to widział u Noela objaw Reynauld. Palce mężczyzny niejednokrotnie robiły się zaczerwienione i lekko spuchnięte na skutek nagłych zmian temperatur i stresu. Podobno miał to po mamie.


Misha wszedł do środka.
- Miałem być później? - zapytał. W sumie przez telefon Noel nic o tym nie mówił i teraz poczuł się trochę zmieszany. Ściągnął kurtkę i buty, a następnie szalik i wsadził do szafy. Co jak co, ale porządku po Mishy można się było spodziewać zawsze. Wziął torbę. Zerknął na ręce Noela.
- Nie martw się, mówiłem, że wszystko będzie ok… - powiedział i jeszcze tylko przeszedł się, sprawdzając, czy to może nie od zimna. W hotelu było ciepło, ale na dworze zimno. Pewnie to przez amplitudę temperaturą nastąpiło uaktywnienie choroby.
- Wziąłeś już coś na to? - zapytał, bo w końcu Noel świadomy swojej dolegliwości pewnie miał jakieś leki… Albo chociaz maść rozgrzewającą. Misha położył plecak na stoliku i zaczął wyciągać z niego rzeczy. Najpierw marcepan, potem leki dla Dahla i na końcu gry i konsolę, którą zaniósł na biurko przy oknie. Pomieszczenie wyglądało przytulnie, ale i na swój sposób chłodno.
- Czy może coś ci jeszcze przynieść, co potrzebujesz? - zapytał. Był spięty, ale już chyba pierwsze uderzenie mu minęło. Misha nadal czuł się oszołomiony, ale efekt dziwnych odczuć trwał już jakiś czas i powoli się z nim oswajał… A przynajmniej już tak nie stresował ich obecnością, chociaż nadal były dziwne.
- Nie jestem pewien - odpowiedział Noel. - Mam nadzieję, że wystarczy posmarować. Wolałbym nie chodzić z opatrunkiem - mruknął. Następnie rozwarł usta. - Wsadzisz mi tego marcepana - rzekł. - Nic nie złapię w tej chwili palcami. A potem możesz podłączyć konsolę.
Usiadł na łóżku, na przeciwko którego był ekran. Zamknął usta, bo czuł się trochę głupio, kiedy uzmysłowił sobie, że Misha przecież najpierw będzie musiał przejść ten cały dystans, zanim go nakarmi.
- Nie dokończyłem kisielu - cicho usprawiedlił swój głód.
Misha zagotował się momentalnie. Po pierwsze wizja wkładania czegoś do ust Noelowi z jakiegoś powodu eksplodowała w jego umyśle tęcza kolorów… Chwilę później uświadomił sobie, że będą jak zwykle siedzieć na łóżku, jak czasem gdy coś oglądali, jak jeszcze nie było konsoli. Tylko teraz to już nie było jak wtedy… Teraz to było dla niego jakoś ‘inaczej’. Rasputin poszedł do stolika. Wziął z niego tubkę marcepanu, po czym przyszedł z nią do Noela.
- Proszę - powiedział czekając, aż ten weźmie ją w usta.
Marcepan oblany czekoladą miał kształt tubki. Noel nachylił się i rozwarł wargi, po czym zacisnął je na słodyczy… jego głowa zagłębiała się dalej i dalej. Misha musiał odwijać sreberko, bo na nie chyba Noel nie miał ochoty. Wreszcie Dahl przyjął całe dziesięć centymetrów i cofnął się. Zaczął przeżuwać. Miał wypełnioną całą buzię. Następnie przeniósł wzrok na konsolę i coś mruknął.
Misha puścił sreberko i odwrócił się do tv pospiesznie, po czym zaczął kręcić się i szukać wejść odpowiednich do podpięcia konsoli.To nie było takie proste ze względu na usytuowanie telewizora, no i przy drżących dłoniach.
- W sumie to zjadłeś cały kisiel, tylko nikt ci nie powiedział, że tamtędy nie przyjmuje się pokarmu do organizmu… - zażartował, chcąc się rozładować, ale nie szło. Choć żart był typowo złośliwy, ale i zabawny jak zawsze z jego strony.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline