Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:14   #501
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



- Nie sądzisz, że powinieneś był z czymś takim przyjść w pierwszej kolejności do mnie, a nie do mojego ojca? - Noel zapytał szeptem. - Wygląda młodo, ale ma więcej, niż pięćdziesiąt lat - dodał. - Poza tym stawia nas to w niezręcznej sytuacji - wydął usta i napił się naparu. Zerknął uważnie na Mishę. - Z drugiej strony dobrze, że nie próbowałeś wskoczyć mu do łóżka za moimi plecami. To byłoby dużo gorsze.
- Noel, ja mu nic nie proponowałem, serio… To on mi… Groził… - powiedział cicho Misha. Zerknął z ukosa na Joakima.
Noel skrzywił się.
- To wciąż mój ojciec - przypomniał. - Nie oczerniaj go. Nie sądzę, żeby ci groził. Czemu miałby ci grozić. Malujesz go tak, jak moja matka. Jeżeli bardzo chcesz tego trójkąta, to będziesz go miał. Ale nie kłam na temat innych ludzi tylko dlatego, żeby samemu lepiej wypaść. To niesmaczne - popił słowa ziołami.
Misha otworzył i zamknął usta w ciężkim szoku. To wcale nie poprawiło jego nastroju. Noel bronił swojego ojca. Nie wierzył mu, tylko temu co powiedział starszy mężczyzna. Rasputin poczuł się zraniony. Zamilkł. Wstał. Poszedł do łazienki. Chciał pobyć na chwilę sam. Co się tu tak właściwie działo? Był oszołomiony tempem tej sytuacji, tego jak okropnie manipulował ojciec Noela i że młodszy Dahl mu nie ufał. Chłopak potrzebował chwilę ochłonąć.

Minęło parę minut. Umył twarz i dopiero wyszedł. Zebrał się w sobie i nabrał nowej energii. Uznał, że będzie ignorował wszelkie aluzje do seksu, póki ojciec Noela się nie wyniesie.
- Wypiłeś już? - zapytał, zwracając się do młodego Dahla.
Noel odwrócił wzrok na Mishę i pokiwał głową. Następnie spojrzał na twarz Joakima, który siedział obok niego.
- Tak jak już mówiłem, nie będziemy się w najmniejszym stopniu dotykać. To oczywiste - starszy mężczyzna kontynuował rozmowę, której początku Misha nie słyszał.
- Może zgasimy światła? - zaproponował Noel.
- Wtedy przypadkiem moglibyśmy się dotknąć - odparł Joakim. - Czy macie jakieś zabawki?
Jego syn przeniósł wzrok na Mishę.
- Misha? Mamy jakieś zabawki?
- Co…? Jakie… Zabawki? - zapytał. Misha nie rozumiał wstępnie o czym była rozmowa, ale szybko wyłapał, że musiała dotyczyć seksu…
- Raczej nie mamy - mruknął Noel, spoglądając ponownie na ojca.
- Może najpierw zjemy… - zaproponował, zamierzając taktycznie wykonać unik. Ostateczną bronią będzie ucieczka na noc do O’Hooligans… Z drugiej strony chciał dać Kirze i Kirillowi trochę czasu sam na sam. Czuł się w jakiejś cholernej pułapce. Potrzasku. Ile miał pieniędzy? Może mógł wynająć pokój dla siebie na noc… Musiał sprawdzić.
Noel wstał i ruszył do kuchni. Spojrzał na chłopca i uśmiechnął się ciepło.
- Twoje zioła pomogły mi. Jak zawsze. Jestem głupi, że tak się przejadam. A ty kochany. Dostaniesz za to większą porcję - rzekł i zaczął nabierać mieszankę warzywną na trzy różne talerze.
- Podprawiłem przecierem pomidorowym - rzucił Joakim.
- Wiem, ładny kolor. I smak - mruknął jego syn. - Aha. I mam główną, niepodważalną zasadę. Nie robimy niczego, z czym Misha czułby się niekomfortowo. Jedno jego słowo i wszystko przerywamy. To ma być dla niego, nie dla nas.
- Oczywiście - Joakim odpowiedział bez chwili zastanowienia.
Co za… ironia.
- Ale wy tak na serio? - zapytał trochę zdezorientowany.
- Co na serio? - Noel nie rozumiał.
- Zastanowiłem się nad tym i dochodzę do wniosku, że to problematyczne i niewłaściwe i może innym razem - powiedział. Skoro nie mógł się wykręcić od tego, że tego wcale nie proponował, spróbował sprawić, że pomyślą, że się rozmyślił. Serce mu się znowu kołatało po klatce piersiowej. Wcześniej miał wrażenie, że Noel go rozszarpie. Teraz miał wrażenie że drażnił jakieś dwa niebezpieczne stworzenia i jak przegnie, to go po prostu rozszarpią… Wziął jeden z talerzy z warzywami i zaczął w ciszy jeść.
Noel uśmiechnął się.
- Wiesz co? Od początku też tak uważałem! Cieszę się, że zmieniłeś zdanie - rzekł. - Wiem, że im człowiek jest młodszy, tym bardziej chce spełnić swoje najdziksze fantazje, ale może to byłoby nieco zbyt szybko. Biorąc pod uwagę, że już dzisiejszy dzień był dość wyjątkowy. Mam nadzieję, że dla ciebie również, bo dla mnie na pewno. Nie musimy tak podkręcać tempa.
Joakim bawił się przednio.
Parsknął i pokręcił głową. Noel spojrzał na niego zdziwiony.
- Mały ma charakterek - mruknął.
- Co? - jego syn nie rozumiał.
- Usłyszał, że nie chcemy się nawzajem dotykać i teraz będzie zgrywał obrażonego. Co za zbok.
Noel zmarszczył brwi i spojrzał na Mishę.
- To mój ojciec - każde słowo akcentował. - Ostatnio mam wrażenie, że w ogólę cię nie znam… - zawiesił głos.
Joakim przegryzł od środka policzek, żeby nie parsknąć śmiechem.
- Młodzież - prychnął.
- Wcale nie o to mi… Noel serio… Spędzamy razem tyle czasu, czy myślisz, że mógłbym coś takiego zaproponować, albo się obrazić? Czy ja się w ogóle obrażam? - zapytał zaskoczony.
- No cóż, przez ostatnie dni w ogóle nie próbowałeś się do mnie dobierać, więc… - Noel mruknął. - Nie pamiętasz początku tego wszystkiego i o co poszło?
- Mały rządzi tobą jak ołowianym żołnierzykiem - Joakim zagwizdał.
- Czy naprawdę proszę o tak wiele, mówiąc, że nie chcę obciągać mojemu ojcu, albo że nie chcę go brać? - zapytał Noel, unosząc się gniewem.
- Tak to sobie wyobraziłeś? - Joakim zapytał. Zakaszlał, żeby w ten sposób ukryć śmiech.
Gorąco gniewu poraziło Mishę i przetoczyło mu się po plecach. Nie mógł wydusić ani słowa, bo prawdopodobnie powiedziałby coś bardzo niemiłego, albo niestosownego. Jego ciemne, czarne oczy mówiły jednak bardzo dużo. Gdyby mógł posiekałby ojca Noela, ale nie mógł, bo to był jego ojciec. Czuł się żałośnie. Nie wiedział co ma zrobić, by uratować sytuację. Jak tylko próbował z niej wybrnąć, mężczyzna obracał jego słowa przeciw niemu. Misha zajął się jedzeniem, choć stracił apetyt całkowicie.
- Mówiłem ci, że nie chcę, żebyś robił coś, czego nie chcesz - powiedział tylko. Nie patrzył teraz na nikogo. Próbował uratować swoje pionki, które ten okropny człowiek zbijał mu z szachownicy. Kaverin miał rację, to był potwór wcielony. Przebiegły jak lis. Potwornie inteligentny. Czy to był kolejny test, czy to wszystko było farsą od samego początku i tak naprawdę wędrował do tego, by jednak zdobyć Mishę i dostać go w swoje łapy? Chłopak spojrzał na drzwi wyjściowe. Prawdopodobnie ostatnią drogę ratunku, jeśli żadna gra nie wypali jak powinna. Będzie musiał uciec i przeczekać to wszystko gdzieś… Gdziekolwiek indziej, tylko nie tu.

Joakim zamyślił się. Do tej pory płynął po prostu z prądem, ale doszedł do takiego punktu, w którym musiał podjąć jakąś decyzję. Bardzo łatwo mógłby wbić klin w ten związek i go zniszczyć. I tak też powinien zrobić. To był pieprzony czternastolatek. Emilia była od niego starsza, a z nią Joakim czuł wyrzuty sumienia. To była logiczna droga i tak też powinien postąpić. Dlaczego jednak czuł się przy tym jak zły, czarny charakter, skoro chciał podjąć moralną decyzję? Zamyślił się. Może po prostu dlatego, bo to nie była jego decyzja. Nie mógł tak po prostu wparować w życie swojego syna po wielu latach i odebrać mu najcenniejszą rzecz, jaką może mieć każdy facet - czyli chłopca do ruchania. Misha wydawał mu się miękką owcą, która nie potrafiła akcentować swojego zdania. Mimo wszystko to nie jemu miał się podobać. Oczywiście, chciał go przerżnąć od momentu, w którym zobaczył, z jaką łatwością bierze ogromnego penisa Noela. Sam Joakim był od dłuższego czasu wyposzczony i taki seks wydał mu się bardzo podniecający.

Doszli jednak do takiego momentu, w którym musiał odpuścić. Westchnął.
- Noel, to był tylko żart. Twój chłopak… jeśli to twój chłopak… nie chciał żadnego trójkąta. Po prostu uznałem, że to będzie śmieszne. I kompletnie dałeś się nabrać - zacisnął dłoń w pięść i grzmotnął nią w ramię syna. - Haha.
Noel zamrugał.
Uderzył dłonią w uda.
- Kurwa. Kompletnie mnie nabraliście - pokręcił głową.
Wstał i ruszył po dokładkę. Mimo wcześniejszego bólu brzucha miał dość pojemny żołądek.
- Lepiej nie zadzierać z waszą dwójką. Potraficie nieźle zakręcić człowiekiem.

Joakim uśmiechnął się do Mishy, ale jego oczy były przeraźliwie, elektryzująco chłodne.
Mówiły… “widzisz z jaką łatwością mógłbym rozgnieść cię jak mrówkę? Uważaj. Bo będę cię obserwował.”

W pierwszej chwili Misha poczuł, jakby spadł mu z ramion obrzydliwie ciężki ciężar. W drugiej chwili pojął jak ogromny wpływ na swojego syna miał ten człowiek. Nie widzieli się długi czas, a on po prostu owinął go sobie wokół palca i użył go jako broni przeciw jemu. Misha był pod wrażeniem, ale bardziej jednak był wściekły i przerażony jednocześnie.
‘Kaverin miał rację, to przeklęty diabeł’ - pomyślał i posłał mu dokładnie takie spojrzenie, które mówiło dokładnie to, co pomyślał. Wstał i odniósł swój talerz do kuchni. Milczał, trawiąc całe zajście. Musiał otrząsnąć się i obmyślić nowy plan działania. Po pierwsze, nie mógł więcej zostać z nim sam. Był świadomy, że wtedy ponownie zostanie przygwożdżony do muru, ale dużo mocniej niż poprzednio, bo teraz ojciec Noela zademonstrował mu już swoja siłę. I wcale nie leżała w jego mięśniach. Misha zaczął zmywać, zastanawiając się nad tym. Miał zostać u Noela kilka dni, ale teraz miał ciężkie wątpliwości. Po pierwsze, skoro ten człowiek miałby spać na kanapie, to gdzie miałby spać on? A po drugie… To było jak gra w sapera na trybie ultra hard…

Noel i Joakim rozmawiali na kanapie.
- Przykro mi, że nie mogę być dla ciebie takim wsparciem, jakiego potrzebujesz - rzekł starszy mężczyzna. - Mam swoje problemy i całe życie miałem. Próbuje je rozwiązać, ale nie jest wcale łatwo. Przyznam, że często potrafię być skoncentrowany tylko i wyłącznie na sobie. Jestem chujowym ojcem, to prawda. Ale to nie znaczy, że cię nie kocham. Kocham cię, Noelu. I chcę, żebyś zawsze o tym pamiętał.
Młodszy mężczyzna kompletnie nie spodziewał się tego typu wyznań i nie wiedział co powiedzieć. Poczuł się dużo bardziej niezręcznie, niż kiedy planował z ojcem trójkąt z czternastolatkiem. Co Joakim sobie wyobrażał? Że na tej kanapie rozwiążą lata zaniedbań i wyrzutów?
- Mam wrażenie czasami, że każdego tygodnia przytrafia mi się jakaś okazja, żeby umrzeć. I nie chciałbym umrzeć, nie mówiąc ci tego. Kto wie, może jutro mnie już nie będzie - Joakim wzruszył ramionami.
Zamilkł na moment.
- Oczekujesz teraz ode mnie… jakiegoś wybaczenia, czy coś? - zapytał Noel.
- Mmm… nie - odpowiedział Joakim i uśmiechnął się lekko. - Cieszę się, że mogę z tobą być w święta. Zostałeś właśnie nazwany na ich cześć. Noel to po francusku Boże Narodzenie. Urodziłeś się w Paryżu, kiedy…
- Tak, wiem. Słyszałem tę opowieść milion razy - przerwał mu Noel.
Joakim odczekał chwilę i wstał, żeby skorzystać z toalety. Jak miło byłoby usłyszeć od syna, że on też go kochał. Jednak Dahl nie łudził się. Wiedział, że kompletnie na to nie zasługiwał.
Misha starał się nie przysłuchiwać ich rozmowie, no ale był tym piątym kołem u wozu w pomieszczeniu. Skończył myć naczynia i przysiadł obok Noela. Dał mu obiecane trzy kostki czekolady w milczeniu. Zerknął na drzwi łazienki, a potem na twarz Noela.
Mężczyzna lekko drżał. Był targany jakimiś różnymi emocjami. Wreszcie schował twarz w dłoniach. Trwał tak kilka sekund, po czym wstał. Nie płakał wcale.
- Muszę się przelecieć po otoczeniu - rzekł. - Zjadłem za dużo… - dodał, choć to raczej nie był jego ani główny, ani jedyny problem. - Proszę, nie żartuj z wyrażenia, którego użyłem. Muszę się przelecieć. Ha. Ha.
Zakładał kurtkę.
- Mam zostać? Czy mam sobie pójść? - zapytał ostrożnie Misha, zmieniając temat. Wolał iść, obawiał się zostać z jego ojcem sam, z drugiej strony, jeśli Noel go poprosi, to zostanie. Tylko dla niego.
- Jak wolisz - odparł mężczyzna. - Chciałbyś się później zobaczyć? - zapytał.
Noel wymyślił swoją własną metodę wiązania szalika. Lot mógł być wyziębiający nawet w lecie, a co dopiero w zimie. Z drugiej strony warto było zawsze trochę zmarznąć. Tylko ponad chmurami czuł się naprawdę wolny i niezwyciężony. Gdyby mógł, to nigdy nie wracałby na ziemię. Kiedy mieszkał u sióstr, planował uciec. Byłoby bardzo łatwo. Jednak czy byłby w stanie kraść takie ilości jedzenia, jakich potrzebował? Czy naprawdę byłoby mu lepiej? Bał się, że wcale nie. Zresztą Noel zazwyczaj czegoś się obawiał. Zmieniał się jedynie przedmiot jego trosk.
- Hm… No miałem zostać u ciebie do Sylwestra… Dlatego pytam, w związku z tym, że twój tata przyjechał. Jasne, że chcę się później z tobą widzieć… właściwie to wolałbym nawet cały czas, no ale jak musisz się przelecieć to nie wiem… Może się przejdę? - zaproponował. Martwił się o niego.
- No a boisz się go? - zapytał Noel.
To było zabawne, bo tak właśnie było, ale Noel wypowiedział to tonem sugerującym, że wcale nie.
- Myślałem, że będziemy spać razem w moim szerokim łożu w sypialni, a mój tata na kanapie - rzekł. - Czy coś się zmieniło? Boję się was zostawić razem. Kto wie, na co razem wpadniecie następnym razem - uśmiechnął się lekko. - Dwóch szatanów - zażartował.
- Jedyne czego się obawiam, to jego szalone poczucie humoru… - stwierdził Misha, próbując zrobić dobra minę do złej gry.
- Od śmiechu się nie umiera - mruknął Noel i stanął przed oknem.
- W takim razie może rzeczywiście się trochę przejdę i mi to dobrze zrobi po jedzeniu. Może jak wrócimy to zamówimy sobie pizze? - zaproponował.
- Jeśli masz ochotę. Obejrzymy coś? Chyba nie mam dzisiaj ochoty na granie.
Noel otworzył okno. Przymknął oczy, czując chłód nocy. Czerń za oknem stanowiła dla niego wszelkie okrycie, jakiego potrzebował. Uśmiechnął się lekko. Chciał zobaczyć elektryczne światła Sankt Petersburga z wysokości. To były drobne rzeczy, które ekscytowały.
Misha podjął decyzję, że jak tylko Noel poleci on też się ubierze i wyjdzie. Musiał ochłonąć po tym co tutaj zaszło.
- Jasne, możemy coś obejrzeć. Jakiś film. Pomyśl nad propozycjami, ja też wymyślę i wybierzemy coś z tego wspólnie - zaproponował. Obserwował jak Noel otwiera okno i czekał.
- O której wrócisz? - zapytał.
- Ptaki nie mają zegarków - odpowiedział młody Dahl.
Jego stopy uniosły się i wnet wylądował z gracją na parapecie.
- Ja ptakiem nie jestem, ale gdy jestem w górze, łatwo jest mi o tym zapomnieć. Tam czas płynie zupełnie inaczej - uśmiechnął się lekko.
Zawiesił wzrok dłużej na Mishy.
- Ale miło mi, że tym razem mam do kogo wracać - powiedział.
Odwrócił się, odepchnął i znalazł w powietrzu. Zniknął. Jedynie otwarte okno po nim zostało.
Rasputin uśmiechnął się na te jego ostatnie słowa. Były miłe. Obserwował ciemność nieba w której zniknął Noel. Następnie rozejrzał się po ulicy, by wreszcie westchnąć i zamknąć okno. Zasunął roletę i odwrócił się. Naczynia postanowił dokończyć później, jak wróci. Zerknął na drzwi łazienki. Miał nadzieję, że zdoła wyjść, nim ten człowiek z niej wyjdzie. Z drugiej strony powinien zostawić mu jakąś informację o tym, że będzie siedział sam. Może nie było to grzeczne, ale po tym jaki dał mu popis, nie mógł się dziwić, że Misha też pragnął zwiać z apartamentu Noela.
Jednak Joakim wyszedł z łazienki prędko. Tak wydało się Mishy, jednak w rzeczywistości spędził tam przecież kilka minut. A nie zapowiadał wcale długich kąpieli.
- Jak się właściwie poznaliście? - zapytał, spoglądając na chłopca, który właśnie pisał do niego notatkę na neonowo żółtej, samoprzylepnej karteczce.
Misha zerknął na karteczkę, po czym na mężczyznę. Odłożył kartkę i długopis.
- Otóż przyjechaliśmy tu z siostrą i no… Ten… Poznaliśmy się na pizzy, w pizzerii niedaleko - powiedział szukając słów. Nie mógł mu przecież powiedzieć wszystkiego. Miał pojęcie, że Kaverin za nim nie przepadał, miał pojęcie, że to groźny człowiek i obawiał się, że jeśli powie mu za dużo, to ten zrobi mu krzywdę… Albo jego siostrze.
- Czy mój syn często zarywa do nastoletnich chłopców w pizzeriach? To była pewnie twoja impreza urodzinowa, co nie? - Joakim rzucił z ołowianym sarkazmem.
 
Ombrose jest offline