Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:14   #502
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Tak, wyskoczył z tortu. Najwyraźniej macie więcej wspólnych cech… - odpowiedział Misha, zanim ugryzł się w język. Wzdrygnął się jednak na to.
- Hmm? - Joakim nie zrozumiał.
- Nie, po prostu się zakolegowaliśmy, najpierw jak kumple, po prostu sobie graliśmy razem - skinął na konsolę.
- A potem jakoś tak wyszło… - wzruszył ramionami.
- Zamierzam przejść się na spacer. Zapewne może się pan czuć jak u siebie, bo wątpię, by gdziekolwiek i u kogokolwiek zachowywał się pan inaczej… - powiedział jeszcze i ruszył w stronę korytarza, gdzie miał buty i kurtkę. Klucze, portfel i telefon miał w kieszeni, więc nie musiał ich szukać.

Joakim parsknął śmiechem.
- Uciekasz ode mnie. Miałem nadzieję, że dajesz dupy tylko w sypialni, a nie jeszcze w życiu - rzucił.
Podszedł do niedopitego piwa Noela i pociągnął łyk.
- Co takiego możesz mu zaoferować? - zapytał. - Jesteś kolejnym chłopcem, którym trzeba się opiekować. Czy… gdzie się podział Noel? - Joakim rozejrzał się.
- Poszedł się… - Misha zawiesił głos.
- Hmm?
- Poszedł się przelecieć. Wróci później… - dokończył. Miał mu do powiedzenia dużo więcej słów, ale zachował je dla siebie. Zgrzytnął tylko zębami.
Joakim zmrużył na to oczy i słuchał go dalej.
- Mogę mu zaoferować opiekę i towarzystwo…
- Tak, cudownie, złotko - Dahl przerwał chłopcu. - Czy posiadasz jakąś własną moc? Jesteś Parapersonum lub Paranormalium?
Misha skrzywił się.
- Nie, ale otaczają mnie takie osoby, to mi wystarczy… - powiedział wymijająco.
- Czyli poznaliście się przez Kaverina - Joakim skonstatował. - Nie sądzę, że mój syn popisywałby się lataniem przed chłopcem z pizzerii. To nie jest sposób, żeby wyrywać na niego chłopców. Sam nie posiadasz w sobie niczego. A to znaczy, że musisz mieć przy sobie bliskie, obdarowane osoby. Tylko co cię może łączyć z Kirillem? - zamyślił się i przesunął wzrokiem po sylwetce Mishy, szukając wskazówek. - Jesteś ministrantem? Nie, to bez sensu. Skąd ministrant bez mocy miałby poznać Megreza… i dlaczego ten miałby utrzymywać z nim kontakt? Musisz mieć interesującą mamę, tatę, siostrę lub brata - Joakim skonkludował. - Najpewniej siostrę, o której już wspomniałeś.
Misha wzdrygnął się. To nie wyglądało dobrze. Nie powiedział więcej niż dwa wymijające stwierdzenia na swój temat, a ten mężczyzna zaczynał go rozkładać na czynniki pierwsze.
- Niezła dedukcja… - stwierdził. Nie chciał jednak wpuścić go dalej. Zawiązał buty i wdział kurtkę. Zawijał szalik na szyi.
- Niestety nie odpowiem na dalsze pytania… - powiedział i spróbował się uprzejmie uśmiechnąć.
- Jeśli pan chce, może z nami pooglądać potem film… Do zobaczenia - powiedział i odwrócił się by wyjść.
Joakim nie zamierzał go zatrzymywać. Zaczął mówić do siebie.
- To w sumie ciekawa zagadka. Jeśli naprawdę zależałoby mu na Noelu… to powinien był przespać się ze mną i uniknąć tego wszystkiego? Czy tego nie zrobić, co skutkowałoby rozpadem związku i złamaniem serca mojego syna? Ciekawe… Miał skubany szczęście, że się wycofałem - rzekł, podchodząc do patelni. Planował je umyć po obiedzie. - Moje biedne, słabe, miękkie serce - westchnął teatralnie, macząc gąbkę w płynie do mycia.

Misha tymczasem wyszedł z pokoju i zamknął drzwi. Następnie ruszył korytarzem do windy. Potrzebował się przejść. Musiał otrząsnąć się po tym wszystkim co miało miejsce. Zamierzał pójść sobie dookoła najbliższy kwadrat ulic, a potem skręcić i zajrzeć do O’Hooligans. Czy było dużo ludzi? Czy Kaverin i Kira byli na górze? Z jednej strony chciał powiedzieć Kirillowi o wszystkim, z drugiej bał się konsekwencji. Nie wiedział, czy ma powiedzieć, czy nie i bił się z tymi myślami na spacerze. W międzyczasie zaczął padać śnieg. Pruszył powoli, dużymi płatkami. Osiadał na jego ramionach i czapce.
Nic się nie działo. Nikt go nie zaczepiał. Misha miał wrażenie, że apartament Noela zachorował na raka, jakim był Joakim Dahl. Jego pojawienie się wszystko komplikowało i nic nie ułatwiało… Nie wiadomo kiedy doszedł do O’Hooligans. Ujrzał Kirilla, który wychodził z pobliskiego samochodu i zanosił do budynku jakąś butlę.
- O… jesteś. Super. Pomógłbyś mi z helem do balonów? - zaproponował Kaverin. - Właśnie przyjechała dostawa. Kupiłem cztery butle, no i jeszcze dużo jedzenia i wnoszę to sam. Masz może trochę czasu teraz?
Misha miał wrażenie, że się zaraz rozpłacze, ale dzielnie otrząsnął się i kiwnął głową.
- Mhmm… Noel poszedł polatać. Jasne, pomogę - zgodził się. Dzięki temu zabije nieco czasu i skupi się na czymś innym niż zaraza w apartamencie młodego Dahla.
- Co tam słychać? W co ostatnio gracie? - Kirill zapytał lekkim, jak na niego tonem. - Spróbuj, czy to nie będzie dla ciebie zbyt ciężkie - powiedział i podał mu butlę z helem.
Misha nagle uświadomił sobie, jak skomplikowana była ta sytuacja. Joakim wiedząc o ich związku posiadał nad nimi pewną władzę, gdyż Kira i Kirill nie mogli się o nim dowiedzieć. A może mogli? Rasputin mógł o wszystkim im powiedzieć. Wystarczyło tylko otworzyć usta… choćby teraz… zaraz… Czy miał na to odwagę?
- W Red Dead Redemption… Taka o dzikim zachodzie… - postanowił wstrzymać się na jeden wieczór. Jeśli jednak ten człowiek znów spróbuje mu zagrozić tak jak wcześniej, wtedy poinformuje o wszystkim Kaverina. Na razie jednak musiał betonowo zamknąć swój umysł przed siostrą. Ciężar butli był spory, ale nie zbyt wielki dla chłopca.
- Jak się dogadujecie? - zapytał Kirill. - Zastanawiałem się, czy nie spędzacie przy telewizorze zbyt dużo czasu. Może poszlibyście raz na jakiś czas pograć w piłkę? Albo do salonu gier, takich bardziej oldschoolowych? Albo pouganiać się za dziewczynami? Co? - uśmiechnął się. - Widzę, że masz nową fryzurę. Wyglądasz jak młody Don Juan. Pewnie masz na oku jakąś koleżankę w szkole, co nie? - Kirill uśmiechnął się i poklepał chłopca po plecach wolną dłonią.
Misha uśmiechnął się lekko.
- Spróbuję go namówić na salon gier. może mu się spodobać ten oldschoolowy klimat - zgodził się. Zdecydowanie chciał zabrać Noela w najfajniejsze miejsca. Może i nie był uzdolniony pod względem mocy, ale mógł mu dać namiastkę domu. Przypomniał sobie, jak Noel wyglądał jak wspomniał, że to miłe wrócić do domu, w którym ktoś na ciebie czeka. To było poruszające.
- Testuję nowe uczesanie, szukam w jakim mi najlepiej - dodał po chwili gdy nosili toboły na górę.
- No cóż, jesteś bratem swojej siostry. Wyglądasz bardzo dobrze bez względu na swoje starania. Kira jest ślepa, a i tak przez większość czasu wygląda jak supermodelka - zaśmiał się Kaverin. - Nie wiem jak to robi, ale jak musi, to potrafi się naprawdę dobrze umalować. I ani jedna kreska nie wychodzi asymetrycznie. To jest naprawdę sztuka. Co prawda ma tylko jeden makijaż, którego się trzyma i który opanowała do perfekcji, ale świetnie w nim wygląda. Choć korzysta z niego jakoś raz na dwa tygodnie co najwyżej - Kirill miał dzisiaj bez wątpienia gadatliwy dzień. Co znaczyło, że uprawiał seks z Kirą. To zawsze dobrze go nastrajało. - Na co dzień jest zniewalająca, ale jak doda te błękitne cienie, to mam wrażenie, że spoglądam na żywą okładkę Vogue’a - mruknął i stęknął, odkładając butlę przed drzwi apartamentu.
- No wiem… Ale ona zawsze tak miała. Jak to się mówi, ładnemu we wszystkim ładnie - podsumował chłopiec. Misha swoją też postawił.
- Racja. A nawet gówno ubrane w szmaragdy i diamenty pozostanie gównem.
- Razem pójdzie nam dużo szybciej… - stwierdził. Choć szczerze, miał nadzieję, że nie i że dzięki temu zabije czas przed powrotem do apartamentu. Nie był pewny ile latanie zajmie Noelowi, ale miał nadzieję, że jakąś godzinę, obstawiał, że mniej więcej tyle potrwa mu to pomaganie Kaverinowi.
Odstawili butle do przedpokoju i zaczęli schodzić do samochodu.
- Cieszę się, że tak zaprzyjaźniłeś się z Noelem, ale może my również powinniśmy spędzić z sobą trochę czasu? To nie jest tak, że zależy mi tylko na twojej siostrze i nie liczysz się dla mnie. Gdyby tak było, to nie ruszyłbym za tobą na cmentarz, kiedy stłukłeś moje znicze - uśmiechnął się lekko. - Pamiętasz, kiedy to było? Wieki temu, zdawałoby się. Może obejrzymy dzisiaj z Kirą… hmm… którąś część Zmierzchu? Widziałeś już Zaćmienie? Pamiętam, jak ci się podobały książki.
- Obiecałem Noelowi, że dziś z nim coś pooglądam, ale jutro z wami chętnie spędzę czas… Czemu nie - stwierdził. Oczywiście, o ile nie zostanie z jakiegoś powodu wyrzucony do nich już tego wieczoru. Miał skromną nadzieję, że nie.
- To świetnie, będę miał czas, aby kupić film.
- Dobrze spędzacie czas z Kirą przy przygotowaniach? - zapytał.
- Trochę się stresujemy. Ale to jest dobry rodzaj stresu. Nie ten… “za chwilę wszyscy zginiecie, tak zostało zapisane w gwiazdach”... Gwiazdach… hah… Tylko to bardzo zwykła nerwowość. Taka bez uciekania z płonących budynków i tym podobne. Miła odmiana. A co, chciałbyś nam trochę pomóc? Już pomagasz - mruknął Kaverin i raz jeszcze otworzył bagażnik. Wyjął z niej papierową torbę pełną jedzenia i podał ją chłopcu.
- Mhmm, no wiem… - Misha powiedział zamyślony. Wziął tę i następną torbę i zaniósł do lokalu. Trochę się nadźwigał po schodach, ale na szczęście nie było ich dużo. Powoli uspokajał się im dłużej był w otoczeniu Kirilla.
- Masz może ochotę coś zjeść? Zrobiłem dzisiaj lazanię. Taką, co zwykle. To ulubiona Kiry. To prawda, że ty najlepiej gotujesz, ale ja też mam swoje trzy dania, które potrafię przyrządzić - Kaverin zaśmiał się.
Był naprawdę szczęśliwy. Jak mógł kompletnie nie odczuwać, że w bloku obok znajdował się jego największy wróg?
Ta myśl była lekko oszałamiająca dla Mishy. Nie poruszał jednak tego tematu.
- Zrobiłem dziś duszone warzywa i z tego lekkie leczo - wyjaśnił.
- Brzmi smakowicie!
- Niedawno w sumie jedliśmy, ale dziękuję. Lubię twoją lazanię - powiedział i uśmiechnął się do niego.
- Miło, że tak mówisz. Dopiero niedawno zacząłem gotować, bo Kira rzecz jasna nie może. Zazwyczaj jadłem jedynie owsiankę, albo piętkę chleba i kawałek suchego, żółtego sera… Ale okazuje się, że większość ludzi je nieco wykwintniej, a odkąd zacząłem z nimi żyć, to też się dostosowałem. Może chcesz butelkę coli? Co prawda kupiłem ją na Sylwestra, ale możesz ją wziąć dla siebie i Noela.
Kirill zamilkł na chwila.
- No może nawet dwie, ale nie więcej - podniósł do góry dłoń z palcem wskazującym.
- Super, w sumie przyda się… Wezmę dwie i więcej nie - obiecał Misha. Cieszyło go, że pojawienie się jego i Kiry miało taki dobry wpływ na tryb życia Kaverina. Zaczął bardziej o siebie dbać, a na tym bardzo zależało Kirze. Misha lubił ich obserwować. Byli razem tacy ciepli. Wniósł kolejny pakiet toreb.
- No, to chyba wszystko. Z resztą dam sobie radę - rzekł Kirill.
Wyjął dwie butelki pepsi i już miał je podać chłopcu, kiedy zawahał się.
- A może wstąpisz do nas? Pamiętaj, że to nie jest tak, że nie masz żadnego domu… wręcz przeciwnie, masz dwa. U Noela i u nas. Zawsze jesteś tu mile widziany - dodał.
- Naaah, wrócę już tam, nie chcę, żeby Noel się martwił gdzie zniknąłem jak on latał - stwierdził i wziął dwie pepsi od Kaverina.
Kirill skrzywił się na to.
- No dobra...
- Dziękuję… - dodał Misha. Wiedział, że ma dwa domy, w obu czuł się dobrze, ale w każdym na innych polach… A teraz, czuł się źle w każdym. Tutaj nie mógł ujawniać prawdziwych myśli, a tam siedział diabeł z piekła rodem. Misha miał tylko nadzieję, że wytrzyma, póki to się nie skończy. Wziął butelki pod pachę.
- Nie ma za co! Widzimy się jutro na seansie wampirzego filmu! - powiedział Kaverin. - To znaczy filmu o wampirach. Wampirze. Edwardzie. Tyle wiem.
- Dobrej nocy Kirillu - chłopiec pożegnał mężczyznę i ruszył na dół i do wyjścia. Zamierzał wrócić już do apartamentu. Zerknął na telefon, która była godzina.
Dwudziesta druga. Nikt też do niego nie napisał. Misha nie miał zbyt wielu przyjaciół w szkole. Nie był w stanie się do nich dogadać. Miał wrażenie… w sumie jak najbardziej słuszne… że żyli w dwóch kompletnie różnych światach. Siedział w nimi ławce podczas kolejnych lekcji i zastanawiał się, dlaczego tak właściwie tutaj był. Czy naprawdę musiał wiedzieć o mitozie i mejozie? Czy potrzebował informacji na temat okresów w literaturze rosyjskiej? Czy naprawdę miał uczyć się stolic wszystkich krajów? Jakie to wszystko miało znaczenie, kiedy uciekałeś przed agresywnym właścicielem burdelu, który zgwałcił twoją siostrę i chciał wyżyć się na niej, na tobie i na swoim bracie? Kompletnie inne realia.

- Dobrej nocy - rzekł Kirill. - Trzymaj się - powiedział i stanął w drzwiach.
Kaverin dbał za każdym razem o to, żeby ich nie zamykać, póki Misha nie zniknie mu z zasięgu wzroku. Pragnął, żeby chłopiec czuł się kochany i potrzebowany. Nie wiedział, czy był mu w stanie to zapewnić, ale pragnął go wspierać. Tak, jak wspierał Kirę. Oczywiście nie licząc seksu. Ta dwójka dała mu coś bardzo cennego, czego nie miał od wielu lat. Może nawet od urodzenia. Cel w życiu.

Misza ruszył do hotelu z dwiema zapracowanymi ciężka pracą butelkami pepsi. Zerknął w górę na okna apartamentu gdzie zamieszkiwał Noel. Następnie jednak wszedł na górę i wjechał windą na odpowiednie piętro. Im był bliżej, tym szedł wolniej. Przy drzwiach wziął obie butelki w jedną rękę i wyciągnął klucze z kieszeni, po czym otworzył drzwi. Pchnął je i wszedł do środka. Rozejrzał się. Spodziewał się wybuchu jakiejś bomby.

Blisko. Rzeczywiście paliło się, ale było to cygaro w dłoni Joakima. Tak, cygaro. Skąd je wytrzasnął? Albo był w sklepie, albo je z sobą przywiózł. Mężczyzna siedział na rozkładanym fotelu w salonie. Jego nagie ciało było owinięte szlafrokiem. Miał mokre włosy. Musiał się niedawno kąpać. Palił. A także pił. Misha spostrzegł butelkę koniaku na stoliku niedaleko mężczyzny. Ojciec Noela bez wątpienia przypominał syna, czy może na odwrót. Był tylko nieco bardziej intensywny. A może po prostu starszy… Miał ponad pięćdziesiąt lat, jeśli wierzyć Noelowi, a wyglądał na dwadzieścia.
- Wróciłeś - rzucił głosem sugerującym, że ten apartament do niego należał. Że sam Misha do niego należał… i w sumie cały świat również.
- Mhm… Przyniosłem pepsi… - powiedział i wszedł do środka. Ściągnął buty, kurtkę i szalik, po czym zaniósł napoje do kuchni. Sprawdził, czy naczynia dalej były do zmywania.
Nie, stały w ociekaczce. Jak na władcę wszechświata, Joakim nie brzydził się od czasu do czasu złapać za myjkę.
- Noela jeszcze nie ma? - Misha zapytał ostrożnie.
- Zazwyczaj ja ludziom wystarcza. Nikt nie pyta się o mojego syna, tylko o mnie. Jakie miłe urozmaicenie… Rzeczywiście, wciąż jesteśmy sami. Czy to znaczy, że obrócisz się i pójdziesz właśnie na drugi spacer? - Joakim uśmiechnął się niby uprzejmie, ale tak naprawdę po prostu się z niego wyśmiewał.
- Nie. Już się naspacerowałem… - powiedział, po czym ruszył do pokoju Noela, żeby sprzątnąć jego prezenty z łóżka i zrobić w sypialni nieco porządku. Uznał, że będzie traktował jego ojca uprzejmie, ale omijał go szerokim łukiem.
Okazało się, że Joakim zajął się również tym. Posprzątał dom w trakcie nieobecności Noela i Mishy. Chłopiec oczywiście mógł przekładać rzeczy z miejsca na miejsce, ale to nie byłoby już sprzątaniem, a jedynie unikaniem starszego Dahla.
- Niech zgadnę! - usłyszał głos z salonu. - Jesteś na mnie obrażony!
- Nie… Po prostu wolę trzymać cię na dystans, jesteś potencjalnie nieprzewidywalny i stanowisz dla mnie zagrożenie. Nie jestem typem osoby, która pakuje się prosto na kłopoty i otwiera im drzwi z szerokim uśmiechem. Szanuję jednak szacunek Noela do ciebie… Pana… Do pana. Dlatego staram się nie kłócić, nie złościć i nie wchodzić w problematyczne rozmowy i sytuacje - odpowiedział mu Misha.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline