Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:15   #504
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Myślę, że i na pana przyjdzie kiedyś czas, żeby uporać się ze swoimi demonami. Wiem, że to możliwe, Kirill własnie z nimi walczy, ale potrzebował do tego nieoczekiwanych spotkań - stwierdził Misha.
- Może pan też takich potrzebuje i ktoś w końcu pana uwolni, od swojej męki - podsumował.
- Czy na serio myślisz, że Kirill byłby mi w stanie kiedyś wybaczyć? Czy gdybym… - Joakim zaśmiał się gorzko. - Odgryzł teraz twoje jądra, to czy powiedziałbyś, że mogę liczyć kiedyś na twoje przebaczenie? Nie mówiąc już nawet o miłości? Bo takie rzeczy nie są możliwe i się już z tym pogodziłem. Będzie mnie słusznie nienawidził.

Spojrzał dłużej na Mishę.
- Mogę znaleźć cię za miesiąc, albo dwa. Czy odejdziesz wtedy ze mną na jakiś czas? Żeby bronić tych, na których ci zależy?
“Żeby być nowym Terrym, którego już nie ma?”
Trochę chciało mu się płakać.
- Mogę dać ci moc. Ale musisz jej chcieć. I też musisz przestać mnie nienawidzić. A wiem, że bardzo łatwo mnie nienawidzić. Wszyscy mnie nienawidzą. Nie licząc tych, którzy próbują z całych sił płynąć pod prąd - chciał zaśmiać się, ale nie wyszło tym razem.
- M… Mógłbym spróbować pana zrozumieć nieco, zamiast nienawidzić, ale wtedy musiałbym poznać pana lepiej… I musiałbym wymyślić sposób, by Kirill i Kira nie wpadli na to co planuję, z kim i gdzie jestem… Bo on godzi się już z przeszłością, ale nadal bardzo pana nienawidzi… Choć myślę, że moja siostra trochę go w tym utemperuje… Hm… Ale zgadzam się. Za miesiąc pojadę z panem - powiedział i przesunął się by wyciągnąć w stronę Joakima dłoń w geście zawarcia umowy.
- Jesteś pewny? - Dahl jeszcze jej nie chwycił. - To cię zwiąże ze mną. Naprawdę cię ze mną zwiąże. I chyba już minął okres w moim życiu, w którym nie dawałem ludziom wyboru. Teraz chcę, żeby na serio wiedzieli, na co się piszą.
- Jestem pewny, o ile nie będę musiał uprawiać z panem seksu - powiedział wprost. Misha najwyraźniej zamierzał oddawać się tylko Noelowi.
- Och, ale to przyrzeczenie, które musisz złożyć nie tyle mi, co samemu sobie.
Każdy po zostaniu Konsumentem chciał kochać się z Joakimem. Od tego nie było żadnego wyjątku. Mógłby dać krew nawet najwiekszemu homofobowi, a ten minutę później łasiłby się do jego kutasa.
- A co, jeśli Kira, Kirill i Noel dowiedzą się, że odeszłeś ze mną? Że opuściłeś ich? Nie zrozumieją, że to po to, aby otrzymać moc, która mogłaby ich chronić.
Joakim przymknął na chwilę oczy.
- Chciałbym, żebyś nie był tą chłopięcą niedołęgą, którą jesteś. Pragnę zmienić cię w coś, co ochroniłoby i wspomogłoby Noela, a także…
“Kirilla”... ale jego imienia nie miał prawa wypowiedzieć.
- Znają mnie… Przynajmniej Kira i Kirill… Wystarczy że ona spojrzy na moje istotki i dowie sie prawdy o moich intencjach. Noel… zaskakująco doskonale potrafi pan nim manipulować. Wystraszył mnie pan dziś tym, co pan zrobił - stwierdził i skrzyżował ręce.
- Ja potrafię manipulować wszystkimi, skarbie. Minutę temu mnie nienawidziłeś, a teraz opowiadasz mi historię swojego życia. Czy tego nie zauważyłeś? Uciekałeś ode mnie, nie mogąc znieść kilku minut w tym samym pokoju hotelowym, a teraz chcesz odejść ze mnie nie wiadomo na jak długo. W moim życiu zmieniło się wiele rzeczy, ale jedna pozostała stała. Potrafię pozyskiwać ludzi nawet pośród wrogów. A zatroszczyłem się na początku, żebyś dla mnie był wrogiem, czyż nie? - Dahl zaśmiał się. - Ale to bez znaczenia. Zostaniesz konsumentem, Misho?
Joakim wstał z fotela i ruszył do kuchni.
- Konsumentem? Tak jak Konsumenci przyjaciółki Kirilla? - zapytał zaskoczony Misha.
- Heh, prędko zdołała przywłaszczyć całe moje dziedzictwo. Nie. Konsumenci, tak jak Konsumenci Joakima Dahla. Jak ci oryginalni Konsumenci, którzy kiedykolwiek stąpali po ziemi.
Misha chyba nie znał wersji z Konsumentami Joakima Dahla.
- A czym zajmują się Konsumenci? Wiem, że czegoś szukają i współpracują z Gwardią… - powiedział Misha.
- Gwardią? - zapytał Joakim.
- Mhm… To grupa… To grupa ludzi, która zajmuje się byciem rycerzami dla pana Kirilla i jego przyjaciółki. To zaufane osoby o specjalnych zdolnościach… Jak Noel, albo Kira… I są też inni, ale Gwardia nie jest duża, ale jest ważna, bo to same najbardziej zaufane osoby - powiedział Misha.
- Ach, czyli to nowa popularna nazwa Konsumentów.
- Jakbym miał moc, to też bym mógł w niej być - dodał.
- Nie potrafię ci zagwarantować miejsca w obcej organizacji. Czy w ogóle muszę? - Joakim żachnął się. - Chciałem po prostu zrobić z ciebie mężczyznę i dać ci nieco siły.
- Chcę bronić moich bliskich. Jeśli da mi pan choć to, to mi wystarczy - wtrącił Misha.
- Nawet jeśli będziesz musiał ich opuścić?
- Tak… - Rasputin załapał, że musiałby chyba odbyć jakiś trening, czy coś. Ręka mu już ścierpła od trzymania jej w powietrzu.
- Czyli jeśli cię zaakceptuję, to dla odmiany nie będzie to czyn największej niecnoty? - Joakim wreszcie warknął i pochwycił dłoń Mishy. Ścisnął ją.
- To chyba wszystko. Pozwolisz, że udam się na spoczynek?
- Oh, oczywiście, proszę… Pomogę panu rozłożyć tę kanapę i zabiorę swoje rzeczy - powiedział i zabrał się od razu za przygotowanie Dahlowi miejsca do snu. Musiał się więc wynieść do sypialni, gdzie miałby czekać na drugiego, młodszego Dahla. Misha poczuł się jednak strasznie zmęczony, emocjami… Bardzo.

Wnet kanapa Joakima była już przygotowana na niego. Zerknął na Mishę chwilę dłużej. Jak bardzo pragnął odrodzenia de Trafforda... Czy Terry był feniksem? Dahl tego nie wiedział i szczerze w to wątpił. A jednak pragnął dać Mishy szansę. Ciekawe, jak zmarły Terry poczułby się, gdyby dowiedział się, że zobaczył go w innym człowieku tylko dlatego, bo ten dawał dupy jego synowi. Na serio miał nadzieję, że młody Rasputin sprosta oczekiwaniom, jakie stworzył względem niego nieżyjący mężczyzna. Który tak naprawdę nie miał z nim nic wspólnego. Jednak Joakim bardzo pragnął powrotu Terry’ego. W takiej czy innej postaci. Czy Misha okaże się nim? Wątpił. Jednak był gotów dać mu szansę. Tylko dlatego, bo tak cholernie tęsknił za Anglikiem.
- To będzie obietnica. Wezmę cię do siebie i dam ci siłę, której potrzebujesz. Przyjdź i pocałuj mnie w usta. Jak to zrobisz… nasza umowa stanie się wiążąca. Pomyśl dobrze, bo potem się nie wymigasz - Joakim uśmiechnął się lekko.
Gdyby chłopiec pocałował go teraz i potem zmienił zdanie, to zabiłby go bez chwili wahania. I chyba nawet nie czułby wyrzutów sumienia. To była poważna sprawa.
Misha jednak nie miał oporów przed podjęciem tej decyzji, jeśli miała zadziałać na rzecz obrony i pomocy Kirze i Kirillowi i Noelowi. Poczekał, aż Joakim usiądzie.
- Ja znam już swoja odpowiedź - powiedział krótko i pocałował go w usta. Nie był to długi pocałunek, bo oczywiście od razu po tym spróbował zwiać o krok w tył.
- Nie. Pocałuj mnie porządnie. Tak, żebym to zapamiętał - westchnął Dahl.
Oczywiście, że potrzebował języka. Zaraz miał karmić go swoją krwią. Misha musiał więc zostać nieco bardziej ośmielony.
Chłopak zastanawiał się chwilę, po czym zerknął na drzwi. Miał nadzieję, że akurat w tym momencie nie wejdzie nimi Noel. Westchnął i przybliżył się i pocałował Joakima. Rozchylił swoje wargi i musnął nimi jego, chcąc zachęcić go do otwarcia swoich, skoro miał zapamiętać ten pocałunek, to chłopak postarał się.
Joakim rozchylił wargi i pozwolił nastolatkowi wedrzeć się wgłąb.
“Jak nisko upadłem”, pomyślał.
- Teraz odejdź do sypialni, gdzie będziesz czekał na mojego syna - rzekł. - Jakieś pytania?
- Jak długo zamierza pan tu zostać? - zapytał.
- Może jutro już mnie nie będzie? Nie wiem. Jestem tu dla mojego syna. Albo będzie chciał ze mną rozmawiać, albo też nie. Może przeżyjemy najlepsze dni naszego życia razem. Jednak nie jestem aż takim optymistą. Bardzo rzadko go widuję. Chcę być przy nim choć przez chwilę. Szczerze? - Joakim zawiesił głos. - Myślę, że w życiu zamieniłem więcej słów z tobą, niż z nim - uśmiechnął się gorzko.
- Może dlatego, że musiałem szybko dojrzeć, żeby opiekować się siostrą, a Noel… Zatrzasnął się na etapie nastolatka - westchnął Misha.
- A moja żona wcale nie blokowała kontaktów między mną i nim - mruknął Joakim. - Ale ciężko jest mi ją winić za całokształt.
- Pytam, bo organizujemy dużą imprezę w O’Hooligans z okazji Nowego Roku - Misha wyjaśnił.
- I? - zapytał Dahl?
- No nie wiem, może by pan został do imprezy - zaproponował nieśmiało.


Kirill miał dobry nastrój. Nucił sobie pod nosem jedną z tych amerykańskich świątecznych melodii. Na pewno miała jakąś nazwę, ale mężczyzna jej nie znał. Zazwyczaj gardził tego typu przeżywaniem świąt. Wydawały mu się sztuczne i niemające nic wspólnego z Bogiem. Zazwyczaj w tym okresie jeździł do Irkucka, jednak w tym nie mógł tego uczynić z oczywistych powodów. Wielokrotnie też pracował charytatywnie przy karmieniu bezdomnych ludzi. To były chyba jego pierwsze święta, w których zamienił się w to, czym wcześniej pogardzał. Pogładził okrągłą, obsypaną brokatem bombkę, która zwisała z choinki. Nie było to takie złe.
- Czy już wszystko? Mam wrażenie, że o czymś jeszcze zapomnieliśmy - mruknął.
- Chyba wszystko? - rzuciła Kira będąc w kuchni. Myła dłonie po przygotowaniach.
Kaverin podszedł do okna, żeby je odsłonić. Był ciekawy, czy może już zmienili billboard na hotelu, w którym zatrzymywał się Noel. Wczoraj i dzisiaj pracowali nad tym robotnicy.
Nie zajęło mu wiele czasu, żeby zorientować się, że billboard rzeczywiście został zmieniony, ale nie to przykuło jego uwagę. Okna apartamentu Noela były odsłonięte. Nie było to częstym wydarzeniem, co zdołał już zaobserwować w ciągu ostatnich tygodni. Wiedział, że ani Mishy, ani Noelowi nie przeszkadzał mrok, a pewnie tak nawet lepiej grało się na konsoli. Teraz jednak doskonale widział ciepłe lampy, które oświetlały lokal… A także zarys postaci na ich tle. Misha przemieścił się, przechodząc przez pomieszczenie w stronę osoby, która siedziała nieopodal. Pochylił się i bez wątpienia wpił się w usta tejże osoby…
Nie była to kobieta.
Nie był to Noel…

Kirill poczuł uderzenie ciepłej krwi. Pulsowała w jego głowie. Pociemniało mu w oczach. Zamrugał kilka razy, bo w tej sekundzie chciał widzieć i to bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Zmrużył oczy i przysunął się do szyby tak bardzo, że aż poczuł chłód szkła na czole i czubku nosa. Zamrugał oczami. Czy to mógł być Noel? W szlafroku? Z papierosem w dłoni? To akurat pasowałoby… tyle że… czy to było cygaro?
- Kira! - wrzasnął zachrypłym głosem.
Chciał poprosić ją, żeby podeszła i sama popatrzyła. Kaverin miał nadzieję, że to była jedynie iluzja. Tyle że przypomniał sobie, iż Kira nie mogła mu pomóc w tej kwestii.
Ból głowy się wzmógł.
To… to był on.
To był Joakim Dahl.
Rozległ się głośny dźwięk tłuczonego szkła. Szklanka w dłoni Kaverina pękła, raniąc jego dłoń. Czerwień soku granatowego uderzyła o podłogę, malując duży kleks. Bardzo dramatyczny. A jednak nie mógł równać się z dramatem rozgrywającym się w głowie Kirilla.
W tym czasie Misha wyprostował się i dość szybko cofnął o krok od fotela, w którym spoczywał Joakim. Rozmawiali. O czym? Kaverin niestety nie potrafił czytać z ruchu warg. Chłopiec jednak nie uśmiechał się i był spięty.

- Kirill? Co się dzieje…? - zapytała od razu zaniepokojona Kira. Natychmiast przeskanowała jego istotki i sama upuściła szklankę do zlewu. Ta jednak nie stłukła się, jedynie narobiła hałasu.
Kaverin był zły, że zrobił taki raban. Już miał powiedzieć, że zadrętwiała mu ręka, czy coś w tym stylu. Nie chciał, żeby denerwowała się bez powodu. Oczywiście, powód miała, aby odchodzić od zmysłów, ale i tak nie mogła nic na to poradzić. A Rosjanin chciał ją chronić przed niepotrzebnym stresem.
- Boże… On? To on? Kirillu - kobieta ruszyła w stronę Kaverina, wyciągając ręce przed siebie. Musiała szybko znaleźć się przy nim, bała się, że jeśli tego nie zrobi Kirill rozsypie się. Bała się też o swojego brata. Nie wiedziała co dokładnie miało miejsce, ale usłyszała, że to go dotyczyło…
Czyli dowiedziała się dzięki swojej mocy. Kirill z jednej strony poczuł się zirytowany, a z drugiej… było w tym nieco ulgi. Nie chciał jej okłamywać i miłoby panikować z drugą osobą. Nie samotnie.
- Tak, to on - rzekł o dziwo silnym i zdeterminowanym głosem. Już nie drżał. Opanowywała go ogromna złość. - Czy widziałaś dzisiaj Mishę? Kiedy pomagał mi wnieść rzeczy do środka?
Może tak i dostrzegła coś w jego aurze? Wtedy nie wydawał się wcale sterroryzowany. Czy to możliwe, że Dahl napadł na nich po tym, jak Misha wrócił do domu. Kirill chciał zająć się krwawiącą dłonią, jednak też nie mógł odejść od okna i obserwowania odsłoniętego okna apartamentu.
Misha dalej rozmawiał z mężczyzną, po czym zaczął kręcić się po pokoju. Z tej perspektywy jednak Kirill nie widział co robił. Chodził jednak między pomieszczeniami.

- Nie, nie widziałam go. Wiem, że ci pomagał, ale nie widziałam go… - powiedziała Rasputin i zmarszczyła lekko brwi.
- Ech, tak myślałem - odparł Kaverin.
- Mógł mnie unikać? - zapytała. Kirill przypomniał sobie, jak Misha starał się umówić na spotkanie z nimi dopiero na następny dzień i wykręcał się, że powinien już iść.
- Może.
Trybyki w głowie mężczyzny zaczęły pracować. Wyjął lewą, nienaruszoną ręką, komórkę z kieszeni. Chciał sprawdzić, która była godzina i zapisać ją w notatniku. Dla Kirilla czas miał dodatkowe znaczenie.
- On jest w apartamencie Noela. Rozmawia z twoim bratem.
Jak miał powiedzieć, że Misha go pocałował? Był chłopcem! Małym. Czy jeszcze chodził do podstawówki? Jeszcze gdyby to był zwykły, krótki pocałunek… Na przykład w policzek… I tak niewyjaśnione oraz traumatyczne. Jednak przed chwilą Kirill widział kompletnie inny. Prawdziwy, mokry, głęboki… Tak właściwie zastanawiające było również, gdzie Misha nauczył się tak całować.
- Powinnam do niego zadzwonić? Powiem, że musi do nas przyjść… Nie może tam zostać… - powiedziała Kira. Była cała spięta. Zdecydowanie martwiła się o swojego młodszego brata, ale była chyba rozerwana, bo Kaverin miał przeczucie, że martwiła się też i o niego. Znała jego historię, bez wątpienia bała się, że coś mu się stanie… Albo, że to on zrobi coś niebezpiecznego.
Dochodziła powoli północ.
Kirill zapisał to w notatniku. Obok dodał napis “pocałunek Mishy i Joakima”. Spoglądał na ekran komórki przez chwilę. Miał ochotę roztrzaskać ją tak, jak przed chwilką szklankę.
- Nie dzwoń do niego - odparł Kaverin. - Ja do niego zadzwonię.
Musiał mieć pewność, że Kira nie wypłoszy Joakima. Ten fiński skurwysyn ośmielił się zapuścić na jego terytorium. Pod jego nosem terroryzował brata jego dziewczyny. Dobrze się bawił, jak gdyby nigdy nic palił cygara i pił mocne alkohole. To było wypowiedzenie wojny. Kirill nie miał cienia wątpliwości, że to wszystko było wymierzone prosto w niego. Joakim mógł siedzieć w jednym pokoju z Mishą, ale w głowie miał tylko jego. Nie chciał mu dać spokoju. Kaverin miał już dość uciekania przed skurwysynami. Wciąż jeszcze od czasu do czasu śnił mu się Rolan. Nie zamierzał pozwolić, aby do snów powrócił Joakim. Musiał go zniszczyć.
Wyjął telefon i wybrał numer Mishy.
- Mogłabyś przynieść mi trochę papieru toaletowego? - poprosił. - Nie mogę opuścić… posterunku, a zraniłem się w dłoń.
Zerknął, czy Kira miała pantofle. Nie chciał, aby sama zraniła się w stopy odłamkami szkła.
Od czasu, gdy parę razy potłukli różne rzeczy w domu, Kira zawsze gdy chodziła po mieszkaniu nosiła urocze, kudłate kapcie, które Kirill dla niej wybrał.
- Już już… - powiedziała i przyniosła mu ręczniki papierowe z kuchni. Podała mu rolkę.

Tymczasem w telefonie rozległy się dwa sygnały, aż w końcu Misha odebrał.
- Ha-lo? - zapytał dość spokojnie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline