Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:16   #505
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Hej - mruknął Kirill. Starał się mówić bardzo cicho, bo wtedy łatwiej było mu ukrywać negatywne emocje. A nie chciał ich pokazywać. - Nie mogę dodzwonić się do Noela. Czy możesz podać go do telefonu? - zapytał.
To było pełne kłamstwo, bo Kaverin wcale nie zadzwonił do młodego Dahla. Ale kiedy wypowiedział te słowa, uświadomił sobie, że powinien.
Misha odchrząknął.
- Noel nie wrócił jeszcze z latania. A coś się stało? - zapytał spokojnie Misha. Kira stała obok Kirilla i nerwowo poruszała palcami opartych o parapet dłoni.
“Nie wiem. A coś się stało?”
To byłoby chyba zbyt pasywne agresywne.
- Po prostu nie widziałem go cały dzień, a wspomniał, że pomoże mi wybrać balony do O’Hooligans.
Czy to brzmiało przekonująco?
- Może ty mi pomożesz? Skoro go nie ma. Czemu miałbyś siedzieć tam całkiem sam? Chodź do nas. Nie ma sensu czekać na Noela.
- Obiecałem mu, że na niego poczekam… W końcu miałem z nim oglądać film, a zdawało mi się, że ucieszyło go, że ktoś na niego poczeka dziś… - powiedział Misha. Kirill zauważył, że światło w pokoju, gdzie siedział Joakim zgasło. Misha jednak zdawał się być w sypialni Noela. Sam.
- Nie jesteś jego niewolnikiem. Możesz do nas przyjść. Nie jesteś niczyim niewolnikiem, rozumiesz? A może jesteś? - głos Kirilla zrobił się nieco głośniejszy. Jednak jeszcze nie krzyczał.
Kaverin bez światła w pokoju nie widział już nic szczególnie interesującego. Więc obrócił się i wyrzucił papierowe ręczniki, poplamione krwią. Podszedł do zlewu i oblał dłoń wodą. Spojrzał na rany. Wydawało mu się, że nie były szczególnie liczne i głębokie, co zdawało się bardzo dobrą wiadomością. Na razie… jedyną.

Misha przymknął drzwi do sypialni i kręcił się po niej niespokojny. Dlaczego Kirill dzwonił o takiej godzinie?
- Nie no nie jestem. Wiem… Ale nie jest czasem trochę za późno, żebym teraz szedł wybierać balony? Znaczy, jeśli chcesz, to jasne, przyjdę - powiedział w zadumie. Nie był pewny o co Kaverinowi chodziło, zwykle nie było takich sytuacji i chłopiec był lekko skołowany.
- To przyjdź - powiedział Kirill.
Zemsta zemstą, ale bezpieczeństwo małego liczyło się tutaj najbardziej. Był na niego zły, że niczego mu nie powiedział. Biedactwo musiało być sparaliżowane strachem. W sumie mu się nie dziwił, był tylko dzieckiem.
- Jeśli możesz przyjść?
Nie chciałby, żeby Joakim zabił go za próbę ucieczki. Kirill owinął dłoń papierem toaletowym i zaczął ubierać kurtkę.
- Ymm… Mogę… Zaraz przyjdę… - powiedział.
- Cieszę się. Fajnie.
- To… To pa - dodał jeszcze i się rozłączył.
Misha rozejrzał się po pokoju. Trochę było mu przykro, bo serio chciał poczekać na Noela, ale ton Kirilla wskazywał na to, że coś było nie tak, wcześniej był taki wesoły, Rasputin usłyszał, że ani razu podczas rozmowy nie uśmiechnął się. Westchnął. Wsadził telefon do kieszeni i ruszył do wyjścia z sypialni, a potem do korytarza. Musiał się zacząć ubierać. Znowu.

Kirill spojrzał na Kirę.
- To dziwna sytuacja. Nie ścieraj soku, jak wrócę, to sam go zetrę - dodał, jak gdyby to była w tej chwili najważniejsza rzecz. - Powiedział, że tutaj przyjdzie. Nie mam pojęcia, o co chodzi. W każdym razie to na pewno nie był Noel. A skoro to nie był Noel, to musiał to być Joakim.
To słowo brzmiało jak przekleństwo.
Kirill przykucnął przed narożnikiem. Wysunął szufladę pod materacem. Wyciągnął kołdrę i spojrzał na sejf znajdujący się poniżej. Wpisał kombinację. Żałował, że nie miał bazooki, a jedynie zwykłe pistolety, ale te powinny wystarczyć.
- Mój boże, tylko uważaj na siebie… I na ludzi, nie chcemy niewinnych ofiar… - poprosiła. Martwiła się o niego, to było oczywiste, tak samo jak to że martwiła się o innych ludzi. Kira była dobroduszna i ciepła.
- Nie wiem gdzie miałbym znaleźć tych niewinnych ludzi - mruknął Kirill.
Wybrał broń, z którą najwięcej ćwiczył na strzelnicy. Najwięcej oznaczało dwie wizyty. Odkąd wrócił z Irkucka, zależało mu na znajomości broni palnej. Wydarzenia na Islandii nieco zaburzyły jego grafik doskonalenia umiejętności strzelniczych. Jednak Kaverin wiedział, z którego końca kula wylatuje i co nacisnąć, aby to się zdarzyło. W tej chwili nie potrzebował niczego więcej.

Misha ubrał buty i kurtkę oraz szalik, następnie wziął klucze i komórkę. Ruszył do wyjścia. Nie wiedział, czy Joakim już śpi, czy nie. Wolał mu tak czy inaczej nie przeszkadzać.
Wyszedł na hotelowy korytarz, a potem prosto do windy. Kiedy zjechał na dół, niedaleko znalazł wyjście na ulicę. Tam już czekał na niego Kirill.
Kaverin rozejrzał się dookoła. Spojrzał przez oszklone drzwi hotelu do środka, spodziewając się ujrzeć w środku Joakima. O dziwo nikogo takiego nie dostrzegł. Przez krótki moment miał nadzieję, że naprawdę to wszystko sobie wymyślił. Przygotowania do świąt były stresujące, może jego umysł zaczął płatać mu figle? Kaverin w gruncie rzeczy nie wierzył w to.
- Jak się czujesz? - zapytał ostro Mishę. Nie zamierzał użyć tego tonu. Był jednak wciąż zły na gówniarza, że nie powiedział mu ani za pierwszym razem, ani za drugim, kogo całuje po kryjomu.
Misha drgnął lekko i zmarszczył brwi wyczuwając nastrój Kaverina.
- Zmęczony - odpowiedział szczerze. Ten dzień go wykończył i chciał się położyć by odpocząć.
- Po czym? - mruknął Kirill. - Myślałem, że tylko grasz w gry z Noelem i odpoczywasz.
- To idziemy? - zapytał ostrożnie. Nie rozumiał co mogło tak zdenerwować Krilla.
- Chodź - mruknął Kaverin.
Wyciągnął telefon i zapisał tę godzinę w notatniku pod wcześniejszym wpisem. Jakim był czas rozmowy telefonicznej między nim i chłopcem. Ruszyli w stronę O’Hooligans w milczeniu. Nie pasowało mu to, że Misha wcale nie sprawiał wrażenie zakładnika. O co więc chodziło? Kirill bał się iść dalej tym tokiem rozumowania. Gdzie prowadził? Że chłopiec był zdrajcą? Że pocałował Joakima z własnej woli? Kirill zachwiał się i o mało nie przewrócił, gdy zakręciło mu się tak mocno w głowie. Ciekawiło go, czy chłopiec powie coś sam z siebie w drodzę aż do mieszkania na górze.
Misha zerknął w stronę wind prowadzących na piętra hotelu, po czym ruszył z Kaverinem w stronę baru.
- Jutro wolałbym posiedzieć z wami, tak jak planowaliśmy wcześniej, to nie problem? - zapytał.
Kirill milczał. W ogóle nie dosłyszał pytania. Tak bardzo szumiało mu w uszach. Adrenalina krążyła w jego krwi. Wpadł w szał krwi, niczym średniowieczni wojownicy na polu walki. Chciał zabijać. Misha nigdy nie wiedział Kaverina w tak czarnym, śmiercionośnym nastroju. Chyba to był taki dzień. Najpierw Noel, potem Joakim, teraz Kirill… może było coś w petersburskiej wodzie.
Kaverin otworzył drzwi i popchnął chłopca do środka. Zamknął za sobą drzwi. Spojrzał na Kirę. Co robiła? Gdzie była? Czy zastanie ją w łóżku z Joakimem? Teraz to już wszystko było możliwe!
Misha mało się nie potknął. Kira tymczasem siedziała na kanapie. Podniosła się gdy weszli. Spojrzała na istotki Kaverina, potem na te Mishy i zdawała się tylko bardziej zaniepokojona.
- Co się dzieje? - zapytał zdezorientowany Misha.
- To chyba my powinniśmy ci zadać to pytanie. Jesteś cały? Nic ci nie zrobił? - Kira zaczęła zadawać pytania.
Misha stanął jak wryty. Skąd oni wiedzieli? Domyślił się bowiem błyskawicznie, że chodziło o Joakima. Przełknął ślinę.
- Groził mi tylko… - powiedział napiętym tonem zbitego psa. Atmosfera w pomieszczeniu kompletnie go niepokoiła. Kira podeszła do niego i przytuliła brata ostrożnie. Poza nim, miała tylko Kirilla. Nie chciała stracić żadnego z nich…
- Czym ci groził? - zapytał Kirill.
Chciał wiedzieć, bo właśnie to chciał uczynić Joakimowi w pierwszej kolejności. Czymkolwiek by to nie było.
Misha przełknął ślinę ponownie.
- Uświadomił mi, że jestem niczym… I ogólnie… Że robię wam tylko za tło - powiedział powoli. Nie chciał zaognić całej sprawy, ale zdawało mu się, że cokolwiek by im nie powiedział, wyszłoby bardzo źle.
- Wywierał na niego Tę presję… - powiedziała Kira, bardzo szybko wychwytując co szeptały istotki Mishy, nim zaczął je uciszać.
- Nie wstydź się Misha… Nie zamykaj. Na pewno nic ci nie zrobił? - zapytała. Chłopiec pokręcił głową, ale zwiesił ją.
‘Kurwa’ - pomyślał.

Kirill w międzyczasie zajął się sokiem z granatu. Starł go z podłogi. Wyjął szufelkę i zmiotkę. Automatycznie przypomniał sobie Alice, ale teraz było to bezużyteczne skojarzenie. Posprzątał odłamki szkła, choć zdecydował, że później trzeba będzie gruntownie poodkurzać pokój.
- Pocałowałeś go. Długo. Czego nam nie mówisz? - zapytał Kirill podejrzanie łagodnym tonem.
- Bo mi kazał… - powiedział spiętym tonem. Misha czuł się, jakby grzebał się w ziemi. Sam kopał sobie dziurę, do której położył się i powoli zasypywał. Wziął głęboki wdech i wydech.
- Przyjechał odwiedzić Noela - powiedział jeszcze, chcąc nieco złagodzić atmosferę.
Wszystko układało się w całość.
- To dlatego go nie ma. Wcale nie lata sobie niczym Piotruś Pan. Został zabity i leży gdzieś owinięty dywanem - mruknął Kirill.
Chwilowo zapomniał, że Noel był jego synem. A zresztą, czy to miało jakieś znaczenie dla kogoś takiego, jak on?
- A czemu nie powiedziałeś mi o nim?
- Nie chciałem was martwić, wiem, że go nienawidzisz… - powiedział Misha.
Kaverin zaniósł się gorzkim śmiechem. Nie mógł uwierzyć. Misha nie chciał go martwić.
- Nie kłamie, naprawdę nie chciał, żebyś się martwił - powiedziała Kira.
- Jeżeli O’Hooligans zacznie płonąć, a ja będę spokojnie spać w łóżku, to też mnie nie obudzicie, żeby mnie nie martwić? - zapytał Kaverin. - Po drugiej stronie ulicy bawi się największy psychopata, jaki chodził kiedykolwiek po ziemi… i lepiej jest mi nic na ten temat nie powiedzieć, tak? Żeby mnie nie martwić...
- A Noel serio poszedł polatać. Pokłócili się trochę - dodał Misha.
- Dziwię się, że tylko trochę.

Ruszył do swojego pokoju. Wyjął opakowanie strzykawek, których zazwyczaj wykorzystywał to iniekcji testosteronu. Wrócił z nimi do salonu.
- Gdzie jest teraz? - zapytał. - Joakim.
- W apartamencie Noela. Chciał położyć się spać… Przepraszam… Naprawdę nie chciałem źle… - przeprosił szczerze Misha.
- Joakim nie miał racji. Jesteś ważny. Nie jesteś tylko tłem. Ale rzeczywiście będziesz bezużyteczny, jeśli nie będziesz mi mówił tak ważnych rzeczy - Kirill warknął.
Zarzucił na siebie raz jeszcze kurtkę.
- Daj mi kartę do waszego apartamentu - poprosił.
Chciał mieć własną, ale hotel był w stanie wydać tylko dwie, więc rzecz jasna jedną uzyskał Noel, a drugą Misha.
Chłopiec zawahał się… Jednak poddał i wsadził rękę do kieszeni. Kartę przejęła jednak od niego Kira.
- Zamierzasz go zabić? - zapytała blondynka. Wyraźnie nie była pewna, czy stan emocjonalny Kaverina można było uznać za poczytalny.
Kirill niespodziewanie uśmiechnął się. To był odruch. Przywołanie samej możliwości zabicia Joakima dawało mu promyk rozgrzewającego serce szczęścia.
- Nie. Nie od razu w każdym razie - rzekł. - Daj mi kartę - poprosił i wyciągnął dłoń.
Chyba nigdy wcześniej nie był taki zdecydowany. Oraz zarazem zimny, jak i rozpalony… Trochę przypomniał Kirze w tej chwili Rolana…
Kobieta aż wzdrygnęła się cała na taką myśl. Odsunęła się od Mishy w stronę Kirilla i wyciągnęła rękę z kartą.
- Tylko… Nie zrób czegoś, czego będziesz potem żałował… - poprosiła go smutnym tonem.
- Nie martw się, w takim razie nie pozostawię go przy życiu - odpowiedział Kirill i wyszedł na schody. - Tylko tego mógłbym żałować.
Zszedł na dół na parter O’Hooligans. Ruszył prosto do barmana. Isidor skończył właśnie czyścić szklanki.
- Heroina - rzekł Kirill ściszonym głosem, żeby trzy osoby pijące piwo przy jednym ze stolików nie usłyszały. - To twardy narkotyk. Ale masz?
Mężczyzna powoli uniósł na niego wzrok. Zdawał się spokojny, ale i delikatnie zainteresowany. Jego wzrok na moment padł na bok, po czym wrócił na Kirilla.
- Mam… Mam też i inne rzeczy. Będę wścibski jeśli zapytam cię po co to tym razem? - zapytał. Odstawił szklankę i wziął następną. Muzyka wypełniała bar. Było przyjemnie, spokojnie. Ludzie dopiero nastrajali się na nadchodzący Nowy Rok, ale jeszcze nie imprezowali.
- Wystarczy, że powiem, że raz jeszcze będę potrzebował twojej piwnicy - mruknął Kirill. - Będę potrzebował heroiny, ecstasy oraz benzodiazepin. Benzodiazepiny… będziesz je miał?
To była bardzo dobra farmakologiczna metoda znoszenia umiejętności paranormalnych, które wymagały koncentracji. Kirill planował naćpać Joakima, wyprowadzić go z hotelu i bardzo długo faszerować narkotykami w piwnicy pod O’Hooligans. Spojrzał na swoje odbicie w jednej z wypolerowanych szklanek. Czy będzie w stanie wyciąć Dahlowi jądra? Miał nadzieję, że tak.
Isidor myślał chwilę. Chyba coś sobie przypominał, liczył… Potarł brodę.
- W ostatniej lodówce na zapleczu, tam gdzie zwykle. Dolna szuflada. Opisane są pierwszymi trzema literami i liczbami, dla kolejnych fiolek. Będziesz potrzebował pomocy? Za ile potrzebujesz piwnicy? Będę musiał zamknąć bar - zauważył.
- Będziesz musiał? Zaknebluję go i nie będzie żadnych krzyków - mruknął Kirill. - Nie sądzę, żebym potrzebował pomocy, ale w razie czego zwrócę się do ciebie. Znieś tam wszystkie przedmioty, które w jakikolwiek sposób można użyć do torturowania - dodał. - Powinienem być z moim gościem za jakieś pół godziny, może więcej.
Następnie ruszył na zaplecze, żeby znaleźć wszystkie niezbędne środki. Strzykawki i igły już miał.
- Jak zamierzasz go torturować? - zapytał Isidor wchodząc z nim na zaplecze. Wsadził ręce do kieszeni.
- W sensie? - Kirill nie rozumiał.
- Znaczy wiesz… Są rzeczy typowe, ale są też i nietypowe… Jak mniemam to nie ma być miłe, ale seks potrafi być gorszy niż ucinanie palca, więc… Pytam - rzucił. Zaczął grzebać w kieszeni za paczką papierosów. Wyjął jednego i zapalił.
Kaverin zmrużył oczy. Następnie otworzył je i pokiwał głową.
- Mógłbym cię o to prosić? - zapytał. - Byłbyś w stanie… no wiesz? - przeniósł na niego wzrok. - Jest dość ładny, jeśli ci to pomoże.
Zamyślił się.
- Gdybyś miał kolegów, to byłbym w stanie każdemu zapłacić. I tobie też. Powiedzmy… dwadzieścia tysięcy rubli za osobę?
Isidor przekrzywił głowę. I gwizdnął lekko rozbawiony.
- Chyba nie przepadasz za tym cwelem, co? Dobra. Załatwię kogoś, za taką sumke to nie będzie trudne, ale spodziewam sie że dopiero na jutro wieczór - dodał. Wypuścił dym.
- Jak wiele osób byłbyś w stanie załatwić? - zapytał Kirill. - Chciałbym, żeby cała Rosja go przejebała. Wydaje mi się, że nigdy wcześniej nie był w naszym kraju, więc należy mu się gorące powitanie.
 
Ombrose jest offline