Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:16   #506
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Hm… Może dziewięć, tak od ręki… - odpowiedział Isidor.
- Tylko wspomnij im, że chodzi o faceta. Tak, żeby nie było żadnych niespodzianek.
- Ta, wiem. To oczywiste. Swoją drogą, przyjeżdża ta twoja koleżanka z wakacji, hmm? Mam wrażenie, że co ma się pojawić, wyłazi ci spod skóry jakiś diaboł - zażartował.
Kirill skrzywił się.
- Nie mieszaj jej w to. Nie może się o niczym dowiedzieć. Kiedy Alice przyjedzie do Rosji, chcę, żeby Joakim był już w kawałkach na dnie Newy. Zależy mi więc na czasie i chciałbym, aby twoi koledzy pojawili się jak najszybciej. Nie byliby w stanie stawić się jutro za dnia?
To byłoby tylko kilkanaście godzin co najwyżej.
Isidor mruknął i zaciągnął się dymem. Chyba myślał.
- Jakbyś mnie uprzedził dwie godziny temu, może by się dało, ale też nie jestem cudotwórcą, załatwię kogo zdołam i jak najszybciej zdołam. A z czystej ciekawości, czemu kryjesz się z tym przedsięwzięciem, przed carycą przygnębienia? - zapytał zainteresowany w swój leniwy sposób. Isidor przypominał Kirillowi lwa. Leniwego, rozbawionego wszystkim, ale czerpiącego przyjemność z powrotów do dawnych zwyczajów.
- Bo nie zrozumiałaby tego. Wzięłaby jego stronę. Rzucił na nią swój czar, no cóż - mruknął Kirill. - Chodzi o mężczyznę, który mnie porwał, wielokrotnie zgwałcił i uczynił eunuchem, odgryzając i połykając moje jądra. Po latach wrócił. Znajduje się teraz w hotelu naprzeciwko. Terroryzował Mishę i kazał mu się całować. Alice wciąż uznałaby, że to wszystko znajduje się w spektrum szeroko pojętej normy. Wolałbym, żeby Kira też wszystkiego nie wiedziała. Kobiety mają miękkie serca, zwłaszcza na widok tych czarnych, długich loczków - Kirill skrzywił się. - Może kolegów nie masz, ale ty jesteś na miejscu. Mógłbym zapłacić ci od ręki.
- Jakoś potrafię zrozumieć, że panienkom potrafi odbić szajba, zwłaszcza na punkcie popaprańców… - skwitował Isidor jakby dobrze znał się na rzeczy. Coś ciemnego i drapieżnego mignęło w jego spojrzeniu.
- Zastanów się. Ja tymczasem pójdę po niego - rzekł Kaverin, kończąc pakować narkotyki do torby. Przygotował już pierwszą strzykawkę z heroiną, którą zamierzał wstrzyknąć śpiącemu Joakimowi na starcie. Zanotował czas w komórce. Dodał napis “jestem gotowy do akcji i uzbrojony, zaplecze O’Hooligans”.
- To będzie ciekawy Sylwester… Jak za starych, dobrych czasów - mruknął Isidor.
- Nie, tego, co się tu będzie działo, nigdy jeszcze nie było - Kirill pokręcił głową. - Wreszcie użyjemy tę piwnicę tak, jak powinno się jej używać - dodał i ruszył w stronę korytarza.
- To ja jednak zamknął lokal… Lubię słuchać jak krzyczą… - barman rzucił i uśmiechnął się lekko drapieżnie. Następnie ruszył w stronę baru. Najwyraźniej zamierzał dołączyć do całego planu. Może i Isidor prowadził sobie spokojnie bar, ale to nie zmieniało faktu kim był kiedyś, oraz czym zajmował się ‘pobocznie’.
- Niech tak właśnie będzie. Chcę, żeby krzyczał - mruknął Kaverin.

Wyszedł z O’Hooligans i ruszył do hotelu. Przeszedł przez drzwi obrotowe i ruszył prosto do wind. Wiedział, gdzie mieszkał Noel. Sam przecież opłacał ten apartament. Czuł lekkie ukłucie paniki. To się naprawdę wydarzy. Jeszcze mógł zrezygnować. Doszedł jednak do wniosku, że nie potrafił. To zaszło za daleko i nie powinien się wycofywać. Zacznie, przeprowadzi to do końca i zakończy wszystko. Jak już powinien to uczynić dawno temu. Joakim będzie żałował, że go nie zabił. A potem sam zginie. Kaverin podszedł do odpowiednich drzwi i przystawił do nich ucho.
Czy usłyszy jakiekolwiek dźwięki? Przygotował w dłoni strzykawkę z narkotykiem, jednak trzymał ją w ten sposób, aby kamera korytarzowa jej nie nagrała. Na wszelki wypadek.
W apartamencie było dość cicho. Nie słyszał żadnej muzyki, ani dźwięków rozmów. Najwyraźniej było jak powiedział Misha. Dahl poszedł spać, albo wyszedł. Jedno z dwóch.
Kirill przysunął kartę do czytnika. Czekał, aż system otworzy drzwi. Następnie wszedł do środka. Cicho. Musiał zlokalizować swoją ofiarę i ją naćpać. Spodziewał się znaleźć Joakima w sypialni, ale nie zdziwiłby się, gdyby spał w wannie albo na kanapie. Miał tylko nadzieję, że znajdował się w apartamencie i nigdzie nie wyszedł.
Pierwsze co dostrzegł to pusty korytarzyk, w którym powinny zapewne wisieć kurtki Mishy i Noela. Nie było ich, co było oczywistym, skoro obu nie było w apartamencie. Kiedy wszedł głębiej, dostrzegł salon. Kanapa była rozłożona, a na niej rzucono kołdrę i poduszki. Były rozgrzebane, jakby dopiero co ktoś z nich wstał. Kirill dosłyszał ruch w kuchni i dźwięk odejmowania butelki napoju od ust.
“O chuj. Ty i to twoje pieprzone szczęście”, pomyślał Kaverin.
Zerknął prędko na zegar na ścianie. Wskazywał dwunastą trzydzieści siedem. Zanotował w myślach godzinę. W razie problemów mógł cofnąć czas o jakieś pół godziny. Wziąć od razu narkotyki z zaplecza i przenieść na później długą rozmowę z Isidorem. Wtedy mógłby wrócić do apartamentu i zastać Joakima jeszcze śpiącego. Bo Kirill odniósł wrażenie, że ten dopiero co wstał.
Schował rękę ze strzykawką za siebie.
- Pojawiłeś się w okolicy i nie wpadłeś w odwiedziny? - Kaverin zapytał spokojnym głosem. Raczej przyjacielskim. - Nie wiedziałem, że rozstaliśmy się pokłóceni - zażartował, powoli zbliżając się do kuchni.

Joakim z trudem nie wypuścił szklanki z wodą mineralną. Przebudził się, bo chciało mu się pić po alkoholu. Nie spodziewał się usłyszeć tego akurat głosu. Obrócił się powoli. Cały blady. Spojrzał na Kirilla. Jego wzrok zrobił się na moment mętny. Mężczyzna był piękny. Przypominał mu anioła. Bardzo łatwo było uwierzyć w to, że posiadał w sobie duszę Gwiazdy.
- K-kirill… - rzucił ochrypłym głosem.
Nie wiedział, jak zareagować.
- Skąd wiedziałeś? - zapytał i spojrzał w bok. - Ach… ten mały, pieprzony…
Kaverin zrobił kolejny krok. Przypominał tresera lwów, który próbował podejść szczególnie agresywną sztukę.
- Czemu pieprzony? Czy nie sądzisz, że prędzej czy później powinniśmy się znowu spotkać? - zapytał Kirill. - Ostatecznie obydwoje jesteśmy Gwiazdami. Nasze przeznaczenie jest połączone, czy tego chcemy, czy nie. Przyszedłem tylko po to, żeby powiedzieć ci, że ci wybaczyłem. Nie było łatwo, ale znalazłem w sobie tę siłę.
Zrobił kolejny krok do przodu. Joakim słuchał go jak oczarowany. Poczuł wilgoć zbierającą się w oczach. Czy może śnił? Nie, to nie mogło być prawdziwe. A jednak tak bardzo chciał w to uwierzyć. To wyznanie było spełnieniem jego marzeń. Od razu poczuł się nieco lżej, choć wciąż był spięty i kręciło mu się w głowie. Nie tylko z powodu alkoholu. Głównie przez emocje.
- Na świecie mamy wystarczająco wrogów - kontynuował Kirill. - Czy naprawdę powinniśmy być tym dla siebie nawzajem? Wrogami? Myślę, że skoro Alice zobaczyła coś w tobie, to nie możesz był całkowicie zły. Wiem, że nadchodzą naprawdę ciężkie wojny i powinniśmy być na nie przygotowani. Silni i pojednani.
- Tak! - Joakim odparł, odstawiając szklankę wody. - Dokładnie tak! Ja… nie wiem co powiedzieć. Nie zasługuję na twoje zrozumienie…
Zrobił krok do przodu. Kirill odruchowo się cofnął. Dahl opadł na kolana i załkał.
- Przepraszam - pochylił głowę. - Naprawdę przepraszam.
Jakieś mięśnie mimiczne Kaverina zadrżały.
- Chciałbym ci to wszystko wynagrodzić - dodał Joakim. - Ale wiem, że nie mogę. Koniec końców twoje cierpienie wcale nie dało mi szczęścia, a jedynie sam przez nie cierpiałem. Może nawet bardziej od ciebie, choć nie mam prawa porównywać tego. Po prostu…
- Już wszystko w porządku - mruknął Kirill, podchodząc.
Joakim otarł wilgoć z twarzy i spojrzał w oczy Kaverina.
- Mogę dać ci okazję do skruchy - powiedział Rosjanin. - Mogę cię oczyścić z poczucia winy - dodał.
Zbliżył się, aż stanął tuż przed klęczącym Joakimem. Ten zaczął przeczuwać, że w tym wszystkim znajdowało się drugie, bardziej złowrogie dno. A jednak pozostał w miejscu. Milczał. Pochylił głowę jeszcze bardziej.
- Rób, jak uważasz - rzekł
Kirill spojrzał z góry na człowieka, który zniszczył jego życie. Odczuwał dużo emocji i część sobie przeczyła. Nabrał duży haust powietrza.
- Tak zamierzam - mruknął i pochylił się.
Wbił igłę w szyję Joakima. Nadusił tłok. Dahl poczuł ukłucie i zagryzł wargę. Zacisnął dłonie na udach.
- Czy to… czy ja umrę? - zapytał. Jego głos lekko zadrżał na końcu.
Kirill nie odpowiedział. Wciąż pompował w ciało mężczyzny narkotyk.

Nie padła żadna odpowiedź, a substancja została wtłoczona w ciało Joakima. Nie było teraz odwrotu i obaj mężczyźni stali się tego boleśnie świadomi. Każdy na swój sposób.


Isidor otworzył Kirillowi drzwi, kiedy ten wciągał do lokalu półprzytomnego mężczyznę. Była pierwsza i nie było tu zbyt wielu pieszych w taki dzień i o takiej porze, zapewne głównie to ratowało Kaverina przed wzbudzaniem niepotrzebnego zainteresowania.
- Widzę, że sprawnie ci poszło… - rzucił i podniósł na moment głowę Joakimowi, łapiąc go za szczękę i podciągając w górę. Uniósł brew.
Kaverin westchnął.
- Ale było bardzo trudno - odparł. - Dużo gorzej, niż się spodziewałem.
- Znałem kiedyś kilku takich… Myślą zwykle, że władają całym światem… Póki ktoś nie wytłumaczy im, jak bardzo się mylą - stwierdził i puścił od niechcenia łeb Dahla.
- My jesteśmy tymi, którzy tłumaczą. Przynajmniej w tym przypadku - odparł Kirill.
- Misha zszedł na dół, ale posłałem go na górę. Twoja dama też się niepokoiła - dodał jeszcze.
- Pomóż zaciągnąć mi go do piwnicy. Mamy liny czy łańcuchy? Chciałbym łańcuchy i metalowe uprzęże, ale jak się nie ma co się lubi… - Kirill zawiesił głos. - Kiedy już go zabezpieczymy, pójdę na górę do Mishy i Kiry. Żeby ich uspokoić. A potem zejdę na dół. Zanim zaczniemy z nim, chciałbym, żeby był przytomny. Inaczej nie będzie zabawy.
- Podejrzewam, że będziesz musiał mu dać ze trzy godziny. Mniej więcej po takim czasie zejdzie pierwsza faza efektów. Będzie się czuł jak gówno… Ale będzie przytomny - powiedział właściciel O’Hooligans. Podniósł Joakima od drugiej strony, by pomóc Kaverinowi. Zejście do piwnicy prowadziło przez boczną alkowę. Mijało się toalety i skręcało do drzwi z napisem ‘Nie wchodzić, tylko dla personelu’. Schody w dół były dość strome. Na dole było jedno duże pomieszczenie, w którym Isidor Fyodorov trzymał towary i alkohole w zapasie. Dalej była druga łazienka, oraz boczne wyjście z lokalu w razie potrzeby, prowadzące przez klapę w bocznej alejce baru. Ostatnim elementem piwnicy było pomieszczenie o niezbyt dużej objętości. Były tu betonowe, zimne ściany, przy których znajdowały się okrągłe zaczepy. Koło drzwi ustawiony był ciężki metalowy stół i szafki.
- A co do łańcuchów i lin… Chłopie… Masz czego dusza zapragnie. Tylko nie licz na różowy mały wibrator. No tego akurat nie mamy… - zażartował Fyodorov, kiedy wreszcie zawlekli Dahla do pomieszczenia.
- W szafkach masz obcęgi, młotki, piłki, noże… Wiertarkę, jeśli najdzie cię finezja - wskazał mężczyzna.
- W tych natomiast masz koński palcat, jakiś pejcz, sądzę też, że i coś co wepchniesz mu we fiuta też się znajdzie… Ale w sumie tym się mogą zająć moi chłopcy. Skoro tak nienawidzisz gościa, tobie zostawię szafkę z metalem… Hm… - Isidor podszedł do szuflady.
Kirill skrzywił się.
- Nie cierpię go, ale nie chcę zwymiotować. Zostawimy mu cewkę moczową - powiedział. - Nie znaczy, że nic mu nie zabierzemy - dodał jednak.
- Pastuch - Isidor wyciągnął metalową pałkę, którą rozłożył machnięciem nadgarstka i wcisnął przycisk na jej rączce. Kirill usłyszał typowy elektryczny dźwięk.
- Powali, ale nie zabije - dodał. - Może przypali skórę nieco - dorzucił jeszcze i odłożył pałkę na szafkę.
- Kastety, pistolety… Narkotyki wiesz gdzie szukać. Liny. Tamta szafka nas nie interesuje jest bardziej dla pań, więc można ją zlać. Generalnie, do wyboru do koloru. Nie mam chyba tylko takich typowo erotycznych zabawek, ale przy tylu chujach to nie będą mu potrzebne. Jakieś dodatkowe życzenia? - zapytał.
- Nie - odpowiedział Kirill. - Poinstruuj tylko swoich facetów, że mają mnie dokładnie słuchać. Każdy rozkaz musi zostać wykonany. Nie chciałbym, żeby rozpędzili się i zrobili coś, co według mnie byłoby zbyt szybko. A, i kiedy będą go brać, ma to być brutalne i mocne. Nie dla jego przyjemności, tylko dla bólu i wstydu. To chyba wszystko - dodał Kaverin.
Spojrzał na twarz Joakima. Był naprawdę naćpany.
- Przykujemy go teraz. I pójdziemy spać, jeśli uda się. Musimy mieć dla niego jutro dużo energii. A w tej chwili i tak nic by nie czuł - dodał Kirill.
Przykucnął przy leżącym na podłodze Dahlu i zaczął go rozbierać. Chciał, żeby był nagi, zanim zostanie spięty metalowymi łańcuchami.
- Jasne. Przedstawię im sytuacje. Nie sądzę, byś miał z nimi problemy, słuchają mnie, to będa słuchać i ciebie. Zastanawia mnie tylko, a właściwie to nie… Skoro skończymy przed. Kiedy przyjeżdża Alice? - zapytał tylko. Podszedł do szafki i zaczął wyciągac z niej łańcuchy i kajdany.
- Jej samolot wyląduje pojutrze o dziesiątej rano. Wieczorem będziemy świętować Nowy Rok.
- A, coś powinniśmy o nim wiedzieć? Ma jakieś moce? - zapytał jeszcze.
- Tak. Potrafi… nie wiem, co dokładnie potrafi… Ale wpływa na umysły innych ludzi i może im kazać robić rzeczy, których ci nie chcą zrobić. Wiem, to brzmi jak problem. Ale od tego są właśnie narkotyki. Tak właściwie to jest nieco problematyczne, bo środek, który odetnie go od mocy jest zarazem środkiem, który go wyciszy i uspokoi. A nie chciałbym, żeby był cichy i spokojny. Zdaje się, że nie można mieć wszystkiego? - Kaverin wzruszył ramionami.
- No na pewno w takim razie nie dawałbym mu ekstazy, tylko raczej hm… Jakiś lżejszy koktajl z heroiny? Tylko taką dawkę po której zupełnie nie zjedzie...
- Nie, ja chciałem dawać mu benzodiazepiny - powiedział Kirill. - O działaniu uspokajającym, nasennym i tym podobne - zagryzł wargę. - Nieodpowiednie, co nie? Wolałbym bardziej dać mu coś pobudzającego, ale nie wiem, jak z jego mocą wtedy - mruknął i zerknął na naćpanego Fina.
Pozbawił go już swetra i koszuli. Teraz zajął się spodniami.
Isidor zastanawiał się.
- Opium? - zapytał. - Nie, to chyba też zbyt otumania, ale w sumie lżejsze na pewno niż niektóre mieszanki… - myślał na głos.
- Opium to morfina. Jeden z najsilniejszych leków o działaniu przeciwbólowym. To mija się z celem tak bardzo, jak to tylko możliwe - Kirill zaśmiał się. - A może dostałby jakieś miorelaksanty? Tylko że to już leki z apteki… czy może szpitala… Chodzi mi o takie środki, które dają ludziom przy operacjach. W stylu rokuronium. Pełna świadomość, ale nie ruszy ani jednym mięśniem. To byłoby dobre, bo horror sam w sobie. Z drugiej strony nie chodzi nam o wyłączenie jego ciała, tylko umysłu. Hmm… Dlaczego narkotyki muszą uśmierzać ból - westchnął. - Benzodiazepiny są chyba najlepszym wyborem. Mogę zrezygnować z jego strachu, ale nie zrezygnuję z jego bólu. Zresztą takie rzeczy będą się dziać, że powinien bać się tak czy tak - Kaverin uśmiechnął się lekko.
- No to stańmy na tym. Dobra… - podsumował Isidor i zerknął po Joakimie.
- Zbyt dobrze zbudowany to on nie jest… Raczej szczupły, to się szarpać nie będzie… - stwierdził.
- Tylko czy mnie oczy nie mylą… Jak wielkiego on ma kurwa fiuta? - żachnął się Fyodorov i szturchnął biodro Joakima butem.
- Wygląda jak obrzęknięty, przynajmniej w porównaniu do reszty ciała - rzekł Kirill. - Tylko się nie zakochaj w nim jeszcze - rzucił z półuśmieszkiem.
- To bym się musiał zakochać w każdym aktorze porno, zwykle oni mają rozmiary konia… Nie, dzięki… Trochę mu współczuję, jak musi wpompować krew w to, to chyba mózg mu nie wyrabia - parsknął Isidor.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline