Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:17   #508
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Misha kiwnął głową.
- Zrobię ci rosół, będzie zdrowy na twój stan. I weź leki po tym jak wypijesz mleko - przypomniał mu, wskazując stolik gdzie od wczoraj leżały już przygotowane, bo Noel zasnął zanim zdążył je wziąć.
- Dobrze. Dziękuję - rzekł Noel. - Jesteś nieoceniony.
- Tylko nie każ mu cię całować w podzięce - Kirill mruknął z przekąsem.
- Och… Misha ci już o wszystkim powiedział?
Kaverin zmarszczył brwi.
- O czym?
Noel przeniósł wzrok na chłopca.
Misha uniósł brwi i pokręcił głową z lekko spłoszoną miną. ‘Wytłumaczę ci’ powiedział ustami do Noela.
- Że… e… w Irkucku ludzie się nie całują w ogóle, o ile nie muszą? To mało romantyczna nacja.
- To też Rosjanie.
- Właśnie mówię - Noel rzekł. Następnie rozkaszlał się. - Jestem taki chory.
- Wygrzewaj się. Do zobaczenia.
- Może go nie zabijaj - mruknął młody Dahl. - Pa.
- Do usłyszenia.
Kirill rozłączył się. Wrócił do sypialni i spojrzał, czy Kira wciąż spała.
Misha westchnął ciężko.

Kira tymczasem ocknęła się. Siedziała na łóżku, potargana jak zawsze co rano, przecierała twarz dłońmi, próbując się rozbudzić. Księżniczka w stercie pierzyn. Ramiączko koszuli nocnej zjechało jej z ramienia.
- Mmm, dzień dobry - powitała sennie Kaverina.
- Na pewno znaczący - mruknął Kiril. - Co ci się śniło? - zapytał.
Usiadł na skraju łóżka i nachylił się, żeby pocałować ją w usta.
- Rozmawiałem już o wszystkim z Noelem. Jak zwykle jest wyluzowany - powiedział. - Odniosłem jednak wrażenie, że woli, abym go nie zabijał.
- Śniły mi się piękne fajerwerki… Niesamowite - stwierdziła Kira.
- Och… ktoś tu spędził naprawdę dużo czasu na przygotowaniach!
- Chyba myślę za dużo o jutrze. A co do Noela i niezabijania… No cóż… To jednak jego ojciec… Czy zły, czy nie zły… - stwierdziła.
- No wiem - mruknął Kirill. - Nie dziwię się, że nie chce jego śmierci.
- Nikt by nie chciał, żeby ważna dla niego osoba, zabiła inną, również w pewnym stopniu ważną dla niego osobę - stwierdziła w zamyśleniu.
- Chyba większość ludzi? - zaśmiał się Kirill. - Miałaś na myśli “kto by chciał” pewnie. Mi się nic się śniło. O dziwo miałem bardzo spokojną noc. Ciekawe jak nasz gość. Zejdę teraz na dół, żeby się o tym przekonać. Czy dasz sobie radę sama? Z przygotowaniami? Wszystko a przynajmniej zdecydowana większość, powinno już zostać zrobione.
- Tak… Będę tu sobie siedzieć i napełniać balony helem. Już mam trochę wprawę, wiem kiedy przestać dmuchać, by nie wybuchły - stwierdziła.
- To brzmi jak jakaś niewysublimowana metafora - mężczyzna roześmiał się.
- Uważaj na siebie… I nie przesadź… I uważaj na siebie. I kocham cię. I nie zapomnij o zjedzeniu czegoś, nie możesz cały dzień być głodny - powiedziała.
- Już zjadłem śniadanie. Ja ciebie też kocham. I tak, będę dbał o to, aby mój nadęty balon nie wybuchł - zaśmiał się.
Wstał.
- Radzę ci nie zapuszczać się po czternastej w okolicę piwnicy - rzekł.
Otworzył szufladę. Zostało jeszcze trochę strzykawek. Zrobił sobie iniekcję z testosteronu, jak każdego dnia. Miał swoją własną hormonalną terapię zastępczą. Nie korzystał z hormonu tylko przed seksem. Dzięki temu miał normalny głos i nie brzmiał jak eunuszy śpiewak operowy.
- Do potem - rzekł, ścierając kropelkę krwi.
Wyszedł z pomieszczenia, a potem z apartamentu. Chciał się przekonać, czy Isidor był już w budynku.
Mężczyzny jeszcze nie było, zwykle przychodził dopiero za dwadzieścia dwunasta, bo dopiero o dwunastej otwierało się O’Hooligans, na dzisiejszy dzień i tak planowo zamknięte z okazji przygotowań na jutrzejszą imprezę, która rozpocząć miała się od 12, włącznie z otwarciem baru. Mieli więc… Całą dobę. Całą dobę do zabawy, a Trochę mniej niż dwadzieścia trzy godziny do przybycia Alice i jej towarzyszy. W budynku było cicho.
Kirill nalał do półlitrowego kufla wodę mineralną. Znalazł również na zapleczu nieco twardawego już chleba. Ruszył z tym w stronę piwnicy. Pomyślał również o wiadrze na potrzeby fizjologiczne. Czy coś takiego w ogóle znajdowało się w O’Hooligans? Kirill postanowił poszukać. To mimo wszystko był bar i od czasu do czasu trzeba było umyć podłogi, więc w którymś miejscu spodziewał się znaleźć coś odpowiedniego. Czuł lekkie drżenie w żołądku na myśl o tym, że zaraz zobaczy się z Dahlem. Czy znajdzie w sobie siłę, żeby uczynić wszystko tak, jak to powinno zostać dopełnione?
Na górze nie znalazł żadnego wiadra, ale przypomniał sobie o tym, że znajdowało się koło wejścia do łazienki na dole… Zapewne tam je trzymano, by nie rzucało się w oczy klienteli. W pomieszczeniu na dole również było dość spokojnie. Nie grała muzyka i bar zawsze wydawał się przez to podwójnie pusty.
Poszedł więc po nie do łazienki na dole. Następnie stanął przed drzwiami, prowadzące do celi Joakima. Znalazł klucze i otworzył je. Zapalił światło. Bez niego w pokoju panowałby kompletny mrok - nie było tu okien. Był ciekawy, co takiego zobaczy tu na dole. Przybrał swoją typową pozbawioną emocji maskę. Nigdy wcześniej nikogo nie torturował. Wiedział jednak, że miał na podorędziu kilka dobrych narzędzi, dzięki czemu byłby w tym dobry. Poza tym też doświadczył też prawdziwego cierpienia. Dzięki czemu wiedział, jak je zadawać.
Nie było dla Kaverina zaskoczeniem, że zastał mężczyznę w dokładnie tej samej pozycji, w której go pozostawili. Głównie ze względu na to, że nie mógł się w żaden sposób przemieścić. Łańcuchy dobrze go przytrzymywały. W pomieszczeniu było nieco chłodno, ale nie na tyle, by zagrozić życiu człowieka, dlatego Kaverin miał pewność, że pozostawienie tu Joakima samego sobie doprowadzi do jego śmierci. Do tej pory musiał być już przytomny, a dodatkowo kac po heroinie musiał mu przejść gdzieś nad ranem.
Hałas otwieranych drzwi i agresywnie zapalone światło musiały wręcz porazić Joakima, który na wiele godzin pozostawał sam ze swoimi myślami. Początkowo czuł się fatalnie, potem był już tylko zmęczony fizycznie.
Milczał. Zobaczył Kirilla wchodzącego do środka. Nie miał pojęcia, co ten dla niego przygotowywał. Nie mógł też wyczytać nic z jego twarzy. A mógłby wpatrywać się w nią godzinami. Mimo że był obolały od niewygodnej pozycji i też zmęczony, poczuł delikatny prąd, który przeszedł przez jego ciało na widok mężczyzny. Pełen ekscytacji zmieszanej z niepokojem i wyczekiwaniem.
Kaverin również się nie odzywał. Spojrzał przez krótki moment mężczyźnie w oczy. Tyle wystarczyło, żeby Joakim poczuł zapowiedź erekcji. Kirill jednak tego nie zauważył. Przystawił mu do ust kufel wody, żeby mógł się napić. Potem przystawił skibkę chleba, aby choć trochę się posilił.
- To śmieszne - mruknął Kirill. - Możesz być skuty, a ja wolny. A jednak i tak drżę na twój widok. Jakby moje ciało samo bało się twojego. Tego je nauczyłeś. Strachu.
Joakim nie wiedział co na to powiedzieć.
- Po dzisiejszym dniu będziemy obydwoje bać się siebie nawzajem - odpowiedział.
Kirill zaśmiał się.
- Myślisz, że to wszystko zakończy się dzisiaj? - mruknął, na co Joakim poczuł ucisk w żołądku. - Tutaj masz wiadro i papier toa… o cholera - Kirill mruknął, uświadamiając sobie, że Dahl był skuty.
- Nie będę go potrzebował. Papieru. Ale wiadro mi zostaw.
Kirill tak uczynił. Po czym odszedł. Zamknął za sobą drzwi i przymknął oczy, próbując umiarowić oddech.
Gdzieś na górze usłyszał otwieranie się zamków. Najpewniej Isidor przyjechał już do pracy… Nie było za wcześnie? Jednak gdy spojrzał na zegarek, okazało się, że nie. Minęło dwadzieścia minut, a on nawet nie poczuł kiedy…
Kirill odczekał jeszcze chwilę, po czym otworzył drzwi, aby sprawdzić, czy Joakim już zdążył się wysikać.
Zdecydowanie sikanie w tak uwłaczających warunkach było problematyczne, zwłaszcza, gdy nie mogło się użyć do tego rąk, mając penisa, ale Dahl zdawał sobie z tym zadaniem w miarę poradzić.
Tymczasem drzwi do lokalu zostały ponownie zamknięte. Isidor gwizdał coś we w miarę pogodnym nastroju. Zajmował się chyba najpierw normalnymi zadaniami, by po chwili ruszyć na dół.
- Dzień dobry Kaverinie - powitał przyjaciela przy drzwiach do celi.
- Dzień dobry, Isidorze - odpowiedział Kirill. - Mamy jeszcze nieco czasu, jak mi się zdaje. Zamierzałem kupić kilka nastrojowych świec - rzekł, co zabrzmiało jak żart… ale tak rzeczywiście było. Kaverin wolał, aby to wszystko odbyło się w naturalnym świetle, nie elektrycznym.
Poza tym zastanawiał się, czy wylać mocz z wiadra na głowę Joakima. Wahał się. Z jednej strony to jak najbardziej pasowało, a z drugiej zdawało się przedwczesne. Chciał wpierw przeprowadzić prawdziwą inaugurację cierpienia Dahla, zanim to się zacznie. Choć technicznie rzecz biorąc to już od jakiegoś czasu nie miał raju w tej piwnicy.
Isidor podszedł do niego i zajrzał do pomieszczenia. Zerknął na wiadro i zerknął na ciało Joakima zakute w metalowe okowy.
- Mówisz klimatycznych świec… Na pewno się przydadzą. Będziemy tu mieć bowiem nie lada wieczorek. Mam odpowiedź od chłopców. Poza mną, masz sześciu. To cię usatysfakcjonuje, mój głodny zemsty druhu? - zapytał. Zerknął na Dahla.
- Rozumie po naszemu? - zapytał Kaverina.
- Tak - odpowiedział Kirill. - Siedem osób brzmi dobrze - rzekł. - Czyli zobaczę cię nago. Zdaje mi się, że to miały być tortury tylko dla mojego gościa, nie dla mnie - zażartował i uśmiechnął się lekko.
Rozmawiali na tyle daleko i na tyle cicho, że Joakim mógł nie słyszeć ich rozmowy. W każdym razie nie zareagował w żaden sposób.
- Dowcipniś z ciebie… Ja nie komentowałem ani razu jak od czasu do czasu spacerujesz sobie nago…
- Po moim własnym mieszkaniu… - Kirill chciał przedstawić tę okoliczność łagodzącą.
- Najwyraźniej my też wyrównamy rachunki. Jakieś zmiany co do naszego planu? Urozmaicenia o których chciałbym, lub powinienem wiedzieć? Tylko może nie tu, żeby nasz gość przypadkiem nie popsuł sobie niespodzianki zasłyszeniem czegoś… - zauważył Isidor i skinął głową, by odeszli dalej.
Kirill przymknął drzwi. Następnie spojrzał na Isidora.
- To nieco bardziej skomplikowane, niż zbiorowy gwałt i przemoc - powiedział. - To zabrzmi niewiarygodnie, ale bardziej widzimy to jako rytuał… po którym odsuniemy na bok naszą przeszłość. Tak właściwie dla was to nic nie znaczy oprócz tego, że Dahl ma przeżyć. Waham się wciąż jak wiele przemocy i jak bardzo trwałej mam mu wyrządzić. Gdyby to była jakakolwiek przypadkowa osoba, to wszystko byłoby łatwiejsze. Jednak… łączymy z sobą pewne nadnaturalne przeznaczenie i choć go wciąż nienawidzę, to jest moim bratem. Dzisiaj mam ulżyć sobie i wyżyć się na nim tak, żebym uznał, że spłacił swój dług… - zawiesił głos. - Myślę, że zaproponuję mu, że nie podam mu żadnych leków ani środków. Niech sam kontroluje swoje moce. To będzie kolejny element tortur, wymagający z jego strony poświęcenia i samokontroli. Dzięki temu będę wiedział, że zgodził się na to wszystko, co się wydarzy, świadomie. Specjalnie dla mnie. Bo widzisz, on jest tutaj z własnej woli.
Kaverin zaśmiał się.
- Zwrot akcji, no nie?
- Hm… Tylko taki, że ma przeżyć… to pamiętaj, żeby wydawać komendy. Raczej nie będzie żadnego problemu z chłopakami, ale skoro to ma być wasz rytuał, to bierzesz batutę w rękę… - stwierdził mężczyzna. Zerknął w stronę drzwi.
- A jak planujesz wyrównać kwestię twojego braku jąder? - zapytał, jakby omawiał jutrzejszą pogodę.
Kirill zasępił się.
- Myślałem, żeby odciąć mu nogę w kolanie - powiedział. - Mi płodności już nie zwróci, ani konieczności codziennego kłucia się igłą. Wiesz, jakie mam po tym zrosty na ciele? Na szczęście ich nikt nie dostrzega, bo blizny rzucają się w oczy, jednak męczę się z tym każdego dnia, aby wciąż mówić i wyglądać jak mężczyzna. On po prostu dostanie protezę i nawet nie odczuje jakiegokolwiek braku. Tyle że ja sam muszę mu to zrobić - westchnął. - Jestem ciekawy, czy zacznie walczyć…
- To zależy, czy wygra jego wola poddania ci się i odkupienia, czy prymitywny lęk przed utratą części ciała - stwierdził Isidor. Podniósł rękę i spojrzał na zegarek. Mamy jeszcze jakieś dwie godziny. Wyjaśnijmy panu jego sytuację… Jakieś plany, czy zaczniemy imprezę dopiero później? - zapytał.
- No najpierw muszę złożyć wizytę w supermarkecie - powiedział Kirill. - To jest ta część agresywnych, erotycznych rytuałów, o których się nie mówi - zażartował. - Myślisz, że to byłoby za dużo? Uciąć komuś nogę? Nie, prawda? - zapytał.
I uśmiechnął się. Wiedział, jak komicznie to brzmiało. Wiedział jednak, że musi uczynić coś takiego, żeby w ich relacji przestać być jedynie ofiarą.
- Jak dla mnie mógłbyś mu uciąć jaja i też bym się nie przejął - wzruszył ramionami Fyodorov.
Kirill się jednak skrzywił.
- Przemoc względem genitaliów to bardziej moja fobia, niż hobby - mruknął.
- A no tak… Świeczki… - przypomniał sobie barman i pokręcił głową.
- Ładne, zapachowe. Dla świątecznej atmosfery.
- Tylko może nie za dużo, nie chcemy spędzić godziny na rozpalaniu ich - dodał.
- Ustawię krąg wysokich, białych, mszalnych świec - powiedział Kirill. - W samym środku będzie on. Sam ubiorę się cały na… - zawiesił głos.
Jaki kolor będzie odpowiedni? Wpierw chciał rzecz, że biały. Ale czy srebro nie było bardziej z nim związane?
- Na biel z jakimś srebrnym dodatkiem - rzekł. - A on będzie ubrany w srebro metalu. Z jakimś białym dodatkiem… - zamyślił się.
Ying yang. Kaverin lubił rozpraszać się takimi drobnostkami związanymi z designem.
- No i poza tym opaska uciskowa, kompresy i kilka kroplówek, żeby go nawodnić. Najlepiej byłoby mieć krew, ale nie jesteśmy szpitalem. Może uda mi się dostać też coś przeciwbólowego, na wszelki wypadek. Ostatecznie chcę, żeby cierpiał, ale mogą mi się znudzić jego krzyki.
- Krew to nie za duży problem, o ile znasz jego grupę… Serio. To jest Petersburg… Tu można dostać wszystko, jeśli wiesz gdzie szukać - zauważył Isidor.
- Nie znam jego grupy. Ale zapytam go o nią. Choćby dlatego, żeby go nastraszyć - Kirill uśmiechnął się lekko. - Nie wyrzucę jego nogi, tylko schowam ją do zamrażarki. Tak na pamiątkę. To chyba wszystko - mruknął. - Masz dla mnie jakąś radę, zanim do niego pójdę?
- Tylko jedną. Jak będziesz mu ucinać nogę, to tnij poniżej kolana - stwierdził.
- Bardzo boli, a nadal będzie miał czucie, bo staw będzie działał. Fantomowe bóle to straszne gówno - dodał. Następnie ruszył na górę, najpewniej zająć się przygotowywaniem baru na Sylwestra.
- Jak staw będzie działał, to będzie łatwiej uzyskać mu późniejszą ruchomość nogi zbliżoną do normalnej. Znając tego skurwysyna zamontuje sobie jakieś działko laserowe w nowej stopie, albo moduł antygrawitacyjny i będzie latał jak pojebany dookoła świata - mruknął Kirill.
Wrócił do pokoju, w którym znajdował się Joakim. Otworzył drzwi i zajrzał do środka.
Isidor parsknął na ten komentarz nim odszedł. W pomieszczeniu tymczasem nic się nie zmieniło. Dahl pozostawał tam, gdzie go pozostawiono, tak samo jak wiadro. Woda również. Nikt nie był w stanie przesunąć tu niczego, bo nikt nie wchodził, a skuty Joakim mógł co najwyżej nieco unieść się na kolanach, albo ponownie upaść i się wypiąć.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline