Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:18   #509
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kaverin wszedł do środka.
- Potrzebuję twoją grupę krwi - rzucił Rosjanin.
Joakim przez chwilę milczał.
- Coś stało się Noelowi? - zapytał.
Kirill podszedł nieco bliżej. Przechylił głowę i uśmiechnął się z niedowierzaniem. Dahl przez chwilę spoglądał na jego twarz, aż odsunął wzrok.
- Ach… B rh+ - powiedział po chwili milczenia.
- Dobrze - odparł Kirill. Wziął wiadro i wyszedł.
Zamierzał wylać jego zawartość w łazience, umyć naczynie, po czym ruszyć na zakupy.
W łazience była toaleta i prysznic, oraz umywalka. Mógł wylać zawartość wiadra do toalety, a następnie umyć je pod prysznicem. Wszystko szło spokojnie. Dahl się nie stawiał. Nie walczył. Zupełnie tak, jakby i on przygotowywał się mentalnie na to, co miało tu dziś nastąpić.

Kaverin dobrze zamknął drzwi, po czym wyszedł z budynku i ruszył do samochodu. Miał w głowie całkiem konkretną listę zakupów. Teraz musiał ją jeszcze zorganizować. Zadzwonił jeszcze do Isidora, aby przekazać mu grupę krwi Dahla. Kiedy już odwiedził aptekę oraz supermarket, sprawdził, która była godzina. Oczywiście nie chciał się spóźnić na własną imprezę.
Dochodziła godzina trzynasta dwadzieścia. Nie było już wiele czasu…



[media]http://www.youtube.com/watch?v=gDV-dOvqKzQ[/media]

Gdy Kirill wrócił do O’Hooligans, w głównej sali lokalu, przy barze siedziały już dwie osoby. Isidor stał za barem i rozdawał im akurat drinki paląc. Zerknął na Kaverina i kiwnął mu głową. Odczekał, aż ten podejdzie.
- To jest Isai Lavrov, a to Makar Dubinin - przedstawił młodego mężczyznę o dużej liczbie tatuaży, oraz tego z dłuższymi włosami i urodzie amerykańskiego, starszego rockmana. Obaj wstali, aby podać Kaverinowi dłoń. Kirill zorientował się, że w sali stoją jeszcze dwie osoby. Jeden mężczyzna siedział przy oknie, a drugi rozmawiał przez telefon i palił, obserwując ledowe światła nad jednym z obrazów na ścianie lokalu.
- Mamy już wszystkich. Tu jest nas pięcioro, jeden jest na zapleczu a jeden w łazience. Udały się zakupy? - zagadnął Fyodorov.
- Tak. Wszystko, czego potrzebujemy - rzekł Kirill. Następnie odwrócił się do mężczyzn. - Witam państwa. Cieszę się z państwa przybycia. Każdy z was otrzyma obiecaną kwotę. Będziemy za chwilę zaczynać. Pójdę na górę się przebrać, a potem zejdę do piwnicy. Wtedy bądźcie przygotowani. Wejdziecie, kiedy was zawołam. Czy ktoś z was ma jakieś pytania? - zapytał, spoglądając po nich.
Stał wyprostowany, stoicki i pewny siebie. Chciał emanować aurą władzy i przywództwa. Ufał Isidorowi, dlatego nie sądził, aby był problem z panowaniem nad nimi. Mimo to chciał, żeby szanowali nie tylko Fyodorowa, ale również jego. Szczególnie jego.
Dwóch pozostałych mężczyzn w pomieszczeniu dołączyło i słuchało co mówił Kaverin. Popatrzyli po sobie i pokręcili głowami.
- A ja mam w sumie pytanie - odezwał się głos z zaplecza. Wyszedł stamtąd gość z lizakiem w ustach.
- Ile mamy czasu na zabawę? I jak mniemam pan wydaje wszelkie polecenia, a my nie mamy zbytnio wolnej ręki, nie? - wsunął dłonie do kieszeni.
- Yasha… - zaczął Fyodorov. Jego ton sygnalizował, że jeśli ktoś miałby być zbyt wyrywny z czymkolwiek, to właśnie on…
“Nie mogłeś znaleźć starych, tłustych facetów?”, pomyślał Kirill. “Czy wszyscy twoi znajomi wyglądają jak pieprzeni supermodele? Dobrze, że rzeczywiście zamierzam mu odciąć tę nogę, to będzie jedyna smutna rzecz tego dnia.”
- Chcę mieć kontrolę nad wszystkim, ale nie zamierzam zabijać kreatywności - rzekł Kaverin. - Jeśli chcesz coś zrobić, to najpierw zapytaj, czy możesz. Najlepiej tutaj, ewentualnie na dole. Ogólnie rzecz biorąc możecie wykorzystywać go seksualnie tak, jak chcecie oraz bić i sprawiać mu ból. O to w tym chodzi. Nie chcę jednak niczego, co spowodowałoby trwałe uszkodzenia, więc żadnych noży w odbyt i tym podobne - powiedział. - To się tyczy również krwawień wewnętrznych, więc uderzajcie z rozmysłem. Facet ma przeżyć i to bez ingerencji szpitala. I to są główne wytyczne - dodał i spojrzał na Yashę. Był rzeczywiście ciekawy, co na to odpowie.
- No i spoko - stwierdził gość i wyciągnął lizaka z ust. Tymczasem ostatni uczestnik imprezy wyszedł z łazienki i rozejrzał się po reszcie w lekkim zaskoczeniu, że zapewne akurat jak wybrał się na bok na chwile, wszyscy postanowili zebrać się i zrobić meeting. Nie skomentował tego jednak, skrzyżował ręce i oparł się o bar, zamierzając posłuchać.
- Seks, upokarzanie, ból. Brak trwałych krzywd. To w skrócie - podsumował Kirill.
Następnie spojrzał na Isidora.
- Skombinowałeś krew? - zapytał.
- Tak, masz małą lodówkę schowaną w tej większej, gdzie zwykle trzymam wódkę. Tym razem zrobiłem wyjątek. Powinieneś mieć tyle, że spokojnie mógłbyś mu przepompować całą krew od nowa, tak ze dwa razy… Plus bez obaw, raczej się od niej nie rozchoruje, bo to od znajomej z banku krwi. Tej od której zwykle podsyłamy jakąś tobie, jak zdarzało ci się… No wiesz. Przesyła pozdrowienia - Kaverin domyślał się, że chodziło o ten okres w jego życiu, kiedy bardzo mocno kaleczył się cieleśnie i sam potrzebował dostaw krwi…
- Dobra. Za chwilę zejdę do was - powiedział Kirill.
Ruszył z zakupami na górę. Otworzył drzwi do apartamentu. Wyciągnął z torby czystą, białą, elegancką koszulę oraz białe, materiałowe spodnie. Zamierzał się w nie przebrać, mimo że te ubrania mogły się łatwo brudzić i nie być aż tak praktyczne. Miał również pojedynczy srebrny łańcuszek, który zamierzał założyć na szyję. Dla Joakima kupił obrączkę wykonaną z kamienia księżycowego. Białą, ale mieniącą się lekko tęczowymi kolorami.
- Przez jakiś czas lepiej nie schodź na dół, skarbie - rzucił do Kiry, która musiała być gdzieś w apartamencie. - Jesteś? - chciał się jednak upewnić.
- Taaak - odezwała się z sypialni. Kiedy Kaverin zajrzał do środka… zobaczył jakieś sześćdziesiąt balonów… Wszędzie. Kobieta siedziała w fotelu i dmuchała balony z wykorzystaniem butli.
- Czyli nie zapraszamy dziś jednak Mishy? Zadzwonię do niego i mu powiem, żeby lepiej został u Noela… Ten ponoć jest chory, to może i lepiej, żeby miał jakąś opiekę - stwierdziła.
- Może zadzwoniłabyś do niego i spędziła trochę czasu w ich apartamencie? - zaproponował Kirill. - Choć nie chcę, żebyś się zaraziła. Mimo wszystko tego dnia w tym budynku możesz napotkać nieco bardzo rakotwórczych istotek, a nie chciałbym, żebyś tutaj w samotności waliła głową w mur, czy coś w tym stylu… - zawiesił głos, rozbierając się.
Kira zastanawiała się.
- No dobrze… Może pójdę ich odwiedzić, skoro tak. Zostały mi już właściwie tylko balony, a chyba mamy ich już sporo… - stwierdziła. Zakręciła butlę po napełnieniu ostatniego balonika i wstała. Powoli zaczęła iść przez pokój, uważając, by nie upaść. Jej telefon leżał w kuchni. Poszła zadzwonić do Mishy. Zdawała się już być nieco bardziej spięta niż zwykle. Najpewniej istotki panów z dołu już dały jej się usłyszeć.
- Kocham cię. I niczym się nie przejmuj - mruknął Kirill.
- Ja ciebie też… Proszę, bądź rozważny… - rzuciła Kira.
Wszedł do łazienki, ale doszedł do wniosku, że nie musi brać znowu prysznica. Skorzystał tylko z toalety. Po chwili wahania umieścił na szyi jedną dawkę perfumy, którą kupiła mu Kira. Potem przebrał się w przygotowane ubrania. Na samym końcu zapiął pod szyją biżuterię. Wrócił do pokoju i chwycił torbę ze świeczkami oraz innymi rzeczami. Ruszył z nią na dół. Chciał sprawdzić, czy nadal ekipa Isidora grzecznie czekała na polecenia. Jak tak, to mógł zejść do piwnicy.
Kiedy wychodził, Kiry już nie było, najpewniej ubrała się i udała do Mishy i Noela. Trudno jej się jednak było dziwić, w takiej atmosferze.
Ekipa Isidora była już na dole. Nie weszli do pokoju z Dahlem. Jedynie siedzieli na skrzyniach i rozmawiali sobie, dowcipkując i opowiadając sobie o różnych rzeczach. Czekali na niego karnie. Isidor zerknął na Kirilla.
- Zamknąłem drzwi za twoją damą - oznajmił. - Jesteśmy tu więc już tylko my - rozłożył ręce. Wszyscy mężczyźni spojrzeli na Kaverina czekając co ten miał im teraz do powiedzenia.
- Przyjdźcie wtedy, jak was zawołam. Ja wchodzę pierwszy - rzekł Kaverin.

Zszedł po schodach na dół. Odetchnął kilka razy. To miało się właśnie zacząć. Nie mógł uwierzyć, że za chwilę wydarzy się kulminacja wydarzeń, które miały miejsce tyle lat temu. Że wreszcie ten wątek w jego życiu zostanie doprowadzony do końca i rozwiązany. Odnalazł tutaj szczęście z Kirą i Mishą. Naprawdę chciał przejść do kolejnego etapu swojego życia. Mogło to mieć miejsce dopiero wtedy, zostawi za sobą swoje sprawy. Było ich wiele. Jednak Joakim stanowił jedną z tych najważniejszych.

Otworzył drzwi. Pod jego nieobecność Isidor zmienił zapięcia Joakima tak, jak poinstruował go przez telefon. Wcześniej Dahl miał nadgarstki za sobą spięta łańcuchami. Teraz zostały rozłączone. Każda kończyna Fina została przypięta do jednej z czterech kolumn, które wspierały ściany piwnicy. Piąty łańcuch prowadził od kołnierza aż do uchwytu zamontowanego pod sufitem. Dzięki temu rozplanowaniu mieli nieco większą dowolność w układaniu kończyn Dahla. Jedna pozycja mogła im się szybko znudzić.
- Zaczyna się - rzekł Kirill, ustawiając świece w koło na zewnątrz od czterech kolumn. Jednocześnie zaczął je podpalać.
Joakim zadrżał lekko na te słowa.
- Zaczęło się dawno temu - powiedział i uśmiechnął się lekko. - Dzisiaj się skończy.
Kaverin spojrzał na niego.
- Trafiłbyś tutaj w końcu, nawet gdybyś tego nie chciał.
- Ale chcę. Czy słyszysz choć jeden sarkastyczny komentarz? Kpiący uśmiech? Czy szarpałem się choć raz? Nie. Potrzebuję cię. A na dodatek zależy mi na twoim wybaczeniu.
Kirill kontynuował zapalanie świec.
- Nie dam ci żadnych narkotyków, ani leków. Musisz to przejść na trzeźwo.
- Nie boisz się, że użyję mojej mocy? - zapytał Dahl.
- I…? Jak uciekniesz, to nie będziesz mieć drugiej szansy. To jedyna, jaką zamierzam ci dać. Próba woli. Próba twojej skruchy.
- A więc teraz to ja się boję, że użyję mojej mocy.
Kaverin uśmiechnął się lekko.
- Jak to zrobisz, to cofnę czas. Jednak twoja szansa przeminie na zawsze.
- Postaram się - odpowiedział Dahl i położył się na podłodze już spokojniej.
Drżał. Z zimna? Ze strachu? Ze wszystkich tych rzeczy? Kirill po dokończeniu swojego dzieła rozejrzał się dookoła po sali. Czy Isidor coś jeszcze zmienił oprócz przypięcia Joakima?
Musiał poprzesuwać szafki, żeby znalazły się w dogodniejszym punkcie. Ubrania Joakima rzucono na jedną z nich. Nie były pogniecione, ale też nie zostały złożone w estetyczną kostkę. W pomieszczeniu było też odrobinkę cieplej, najpewniej Fyodorov doszedł do wniosku, że nadmierny chłód źle może działać na erekcję, a w końcu wszyscy panowie musieli być całkiem sprawni, żeby móc zerżnąć Joakima…
- Musisz być naprawdę szczęśliwy, że wreszcie mnie złapałeś - powiedział Dahl. - Poczułbyś się lepiej, gdybyś napadł na mnie we śnie? I zaciągnął tutaj nie z mojej woli?
- Na pewno byłoby mi łatwiej - odpowiedział Kirill. - Jednak tu nie chodzi o to, żeby było mi łatwiej zadawać ci ból. Tylko żeby ten ból rozlał się między nami i zalepił to, co zniszczyłeś.
Joakim milczał przez chwilę.
- Powinieneś wiedzieć, że to z Noelem… to była tylko wymówka. Nigdy nie wierzyłem, że to ty jesteś winny temu, co mu się przytrafiło.
Kirill również nie odpowiadał od razu.
- Wiem o tym - mruknął. - W pewnym sensie zawsze o tym wiedziałem.
- To, co zrobiłem, wzięło się z miłości…
Teraz Kaverin parsknął śmiechem.
- Jeśli tym jest dla ciebie miłość, to dzisiaj spodziewaj się wiele miłości z mojej strony - rzekł, podchodząc bliżej. - Uwierzę w fascynację, ale nie w miłość. Jak kogoś kochasz, to nie uczynisz mu krzywdy - powiedział i wyciągnął z kieszeni pierścień z kamienia księżycowego. - Zresztą wcale mnie nie znałeś, żeby mnie kochać.
Joakim milczał.
- To wszystko brzmi logicznie w twoich ustach. Kompletnie rozsądnie. Ale nie ma żadnego związku z tym, kim byłem wtedy i co czułem. Możesz mówić o moich grzechach i o tym, jakim jestem złym człowiekiem. Jednak nie masz prawa udawać, że wiesz więcej o moich uczuciach, niż ja sam. Wiem, kiedy kocham. Wiem, kiedy czuję fascynację. Wiem, kiedy nienawidzę. Nie wszystkie te uczucia okazuję w normalny sposób. Ale nikt mnie nigdy nie nazwał normalnym.
Kirill miał dość tych głębokich rozmów. Zwłaszcza, że nie wiedział do końca, jak sobie z nimi radzić.
- Jeżeli wytrzymasz wszystko do poranka następnego dnia, to będziesz mógł go zatrzymać - powiedział i wsunął pierścień na jeden z palców Joakima. - Na znak, że to się wydarzyło. I że być może nie zabiję cię, jak zobaczę cię następnym razem.
- To ma dla mnie duże znaczenie.
Kirill spojrzał na niego dłużej.
- Na serio - westchnął Joakim. - To ma dla mnie znaczenie.
Kaverin wstał i spojrzał na niego niepewnie.

Ruszył w stronę torby, którą zostawił przy wejściu. Wyjął z niej maszynkę do golenia na baterię. Sprawdził, czy działa.
- Co robisz? - zapytał Joakim.
Kirill wrócił do niego. Usiadł z tyłu na plecach mężczyzny. Całym ciałem. Był szczupłym, ale wysokim mężczyzną. To było dużo kilogramów. Dahl jęknął. Następnie zaktrzusił się, kiedy obroża wpiła mu się w jabłko Adama. Kaverin pociągnął do siebie łańcuch, który kontrolował głowę Joakima. Wtem znalazło się przy niej wibrujące ostrze.
- Ktoś, kto nie ma dobrego serca, nie zasługuje na piękno - powiedział. - To zewnętrzne powinno wiązać się z wewnętrznym. Pokutuj, grzeszniku - rozkazał, po czym przejechał maszynką po skalpie mężczyzny.
W pomieszczeniu ich głosy odbijały się echem. Podobnie jak hałas maszynki, która bezwzględnie ścinała teraz półdługie włosy Joakima. Kosmyki pięknych, czarnych loków opadały na ziemię, rozsypując się…
Wnet Joakim stał się kompletnie łysy. Kirill pozbierał kosmyki jego włosów i podszedł do jednej ze świec. Zaczął je spalać. Jako że podłoga była murowana, to nie mogła się zapalić od tego. Wnet w powietrzu rozniósł się smród palonych włosów.
- Pokora. Skromność. Potulność - rzucił. Każde słowo brzmiało jak gong. - Wstyd.
Joakim uśmiechnął się lekko, po czym spoważniał. Nie odezwał się, bo nie chciał prowokować Kaverina. Jednak nie był modelką i włosy nie liczyły się dla niego aż tak bardzo. Był piękny z nimi czy też bez nich, choć w kompletnie inny sposób. Nie chciał jednak zasugerować, że nie chciał pokory, skromności i czego tam Kaverin nie wymieniał.
- Nienawidziłeś mnie z włosami i bez włosów, więc dla mnie nie ma różnicy - mimo wszystko powiedział. - Chcę jednak skorzystać z tej okazji, by pożegnać się z moim wcześniejszym obliczem i przywdziać nowe.
Następnie położył się i przymknął oczy. Czekał, co nastąpi dalej.
Kirill otworzył drzwi.
- Niech się chwile wywietrzy - rzekł i ruszył na parter.
Ile minęło czasu? Czy Isidor i reszta wciąż na niego czekali?
Zastał ich w części w pomieszczeniu, a w części na górze. Najpewniej mieli ochotę na alkohol i coś do przegryzienia, skoro mieli tu spędzić tak wiele godzin. Makar i Yasha siedzieli na skrzynkach z wódką dalej o czymś rozmawiając. Kiedy Kaverin wyszedł, obaj zerknęli na niego z zainteresowaniem.
- Najpierw mu nakopiemy - powiedział. - Kiedy już będzie obolały, będziecie go gwałcić godzinami. Uważajcie jedynie, żeby mieć wytrzymałość na tych kilka godzin - dodał. - Zapraszam - rzucił i obrócił się do nich plecami.
Zszedł znów na dół, oczekując, że Isidor i jego ludzie ruszą za nim.
 
Ombrose jest offline