Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:18   #510
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Pierwszy za Kirillem ruszył Yasha. Zdawał się najbardziej chętnym do działania. Zaraz za nim ruszył drugi z mężczyzn, Akim, już nie poświęcał uwagi na dalsze rozmowy telefoniczne, jak Kaverin wcześniej go zastał. Obaj mężczyźni zeszli za nim. Pozostali powoli zbierali się. W pomieszczeniu było miejsce, by spokojnie cztery osoby mogły jednocześnie coś robić, pozostali więc musieli czekać. Była ich łącznie z Kirillem ósemka, mogli się więc podzielić na dwa oddziały i kiedy jeden będzie zajęty uprzykrzaniem Joakimowi życia, drugi będzie mógł odsapnąć, zebrać ponownie energię i siły. Na razie jednak wszyscy byli w pełni sił, więc nie potrzeba było przerw. Do przodującej trójki dołączył jeszcze Isai, którego kolorowe tatuaże przykuwały uwagę. W ten sposób pierwsza czwórka została uformowana i mogli wejść wspólnie do pomieszczenia.
Dzięki takiemu podziałowi Kirill i Isidor byli w osobnych grupach i mogli koordynować zachowania reszty.

- Widzicie tę kupę gówna? - zapytał Kaverin. - Waszym zadaniem jest dbanie o to, aby w pełni wiedziała, czym jest.
Rozpędził się i kopnął w bok Joakima. Czubkiem buta. Bez wątpienia bolało. Dahl jęknął i próbował przemieścić kończyny w odruchu obronnym, jednak łańcuchy go pętały. Zęby Kirilla zatrzeszczały. Przypominał sobie, jak dniami był więziony w podobnym pokoju. Bardziej wilgotnym i nieco zimniejszym. Jak Joakim schodził do niego, kiedy tylko miał na to ochotę i traktował, jak jego kurwę. Teraz był jego kurwą.
Kaverin chwycił mocniej łańcuch. Jak wtedy, kiedy golił Dahla. Następnie uderzył pięścią w policzek mężczyzny. Sprawiło mu to rozkosz. Przypomniał sobie, jak Joakim go gwałcił. Raz za razem, aż ból i pieczenie zmieniło się w drętwienie. Zamachnął się i uderzył go raz jeszcze, dużo mocniej. Tak. Tego właśnie pragnął. Przywalił mu znowu.

- Pokażemy mu naszą narodową gościnność - rzucił lekko rozbawionym tonem Yasha. Po czym kiedy tylko Kirill cofnął się po wymierzeniu Joakimowi swoich ciosów, zawalił Dahlowi kopniaka swoim ciężkim butem z drugiej strony. Kości zatrzeszczały, ale nie było tego typowego chrupnięcia, które towarzyszyłoby łamaniu. Następnym co Joakim poczuł, nim zdołał zebrać myśli po pierwszych ciosach, to uderzenie metalowym przedmiotem po łopatkach. Było to o tyle bolesne, że wystające, napięte od rozłożenia rąk kości, wystawały i przyjęły całą siłę ciosu na siebie. Co oznaczało, że poza okładaniem go i kopaniem, zamierzali tłuc go również przedmiotami. Czy ostrymi? Na razie wybrano zdecydowanie tępe i metalowe. Choć jego skóra piekła od ich ciosów.
Mógł się zastanawiać tylko po ilu straci przytomność…
W tym momencie przez jego boki przewinął się łańcuch. Uderzenie przeszło z lewej na prawą, a końcówka zawinęła się po jego boku i trafiła niebezpiecznie w podbrzusze. Biczowali go rzecz jasna również metalem, bo jakże by inaczej.
Kolejne kopnięcie. Kolejny cios pięścią… Kolejność przestała być równa. Ciosy przemieniały się, czasami wchodziły wspólnie, a czasami dostawał krótką chwilę, w której napawał się tym, jak trzeszczało mu w uszach.

Nie był w stanie ocenić ile trwała dokładnie pierwsza zmiana, bo nim z nim skończyli, dudniło mu w głowie, a krew ciekła mu po brodzie i skroni. Jeśli jednak sądził, że był to koniec na jakiś czas, to mylił się, albowiem do pomieszczenia wszedł Fyodorov ze swoimi trzema towarzyszami.
- Widzę, że nasz gość nieco stracił kontakt z rzeczywistością… Na szczęście wiem jak najłatwiej podnieść kogoś znów do żywych… - przemówił Isidor.
Nieprzyjemny, trzeszczący dźwięk rozszedł się po pomieszczeniu, ale jego źródło było poza zasięgiem wzroku Dahla… Zaraz jednak poczuł jak chłodny, metalowy przedmiot przesunął mu wzdłuż kręgosłupa od pośladków aż do karku… A potem aż zrobiło mu się jasno przed oczami, kiedy został porażony ładunkiem prądu. Niedługo, by go nie zabić i ogłuszyć, ale na tyle, by mógł zapoznać się z bolesnym doznaniem. To zdecydowanie go ocuciło po pierwszej rundzie, którą zapewnił mu Kaverin. Fyodorov wszedł mu w pole widzenia. Trzymał Pastucha i odgarnął włosy. Nie miał uprzejmości, czy litości w spojrzeniu. Spojrzał gdzieś za Joakima i kiwnął głową. Przez plecy Dahla przeszedł ostry, bolesny i rwący ból. A po chwili pieczenie. Uderzono go czymś? Zobaczył krople krwi, które ściekły mu po boku. Czymkolwiek go uderzono, a zgadywał, że był to jakiś bicz, musiał mieć ostre zakończenie. Nie poczuł tego na odrętwiałych od poprzedniej serii ciosów uderzeń, ale zerwało mu skórę, albo ją cięło i teraz krwawił.
Nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz w życiu. Fyodorov przyklęknął, po czym wziął sobie jego głowę unosząc go za łańcuch przytroczony do obroży.
- Otwórz usta - nakazał.
Joakim nie chciał.
Bardzo ciężko mu było to wszystko znieść. Rzeczywiście, przywykł do takich tortur. O ile można było do nich przywyknąć. Jednak nie było to dla niego dziewicze doświadczenie i wiedział czego mniej więcej się spodziewać. Wyjątkowe jednak w tym wszystkim było to, że po raz pierwszy Dahl mógł to wszystko zakończyć. A przynajmniej zapauzować. Korzystając ze swoich umiejętności. Pod Suomenlinną nie miał takiej możliwości. Jeśli ktoś wcześniej chciał mu zadać ból, to dbał o to, żeby dobrze go naćpać. Teraz Dahl był kompletnie trzeźwy i musiał kontrolować w pełni swoje instynkty. A było tak ciężko… Odczuwał ból, tak jak każdy inny człowiek. Kopnięcia i ciosy pięściami naprawdę by mu wystarczyły. Ale prąd? Bicze? On tym nigdy nie traktował Kirilla. Jego oczy łzawiły z napięcia.
- Otwieraj ryj - nakazał mu Kaverin chłodnym głosem.
Jego polecenia Joakim wypełniał. I to właśnie uczynił.
Isidor uśmiechnął się, po czym wsadził mu końcówkę pastucha do ust i nacisnął włącznik. Na moment świat znów stanął w jasności, kiedy prąd poraził mu język. Uczucie było potworne. Miał wrażenie, że głowa mu wybuchnie, ale to nie nadchodziło. Silny nacisk w skroniach i ból szczęki. Dopiero po kilku chwilach zorientował się, że metalu już nie było w jego ustach, a on miał zwieszoną głowę w dół z rozchylonymi ustami z których wyciekała mieszanka śliny i krwi na podłogę. Dopiero odzyskiwał czucie w języku, ale kiedy to nastąpiło, chyba wolałby, by nigdy nie wróciło. Miał wrażenie, że każde poruszenie nim to było naciąganie mięśni jego szczęki. Zupełnie tak, jakby dostał skurczu najsilniejszego mięśnia w ciele. Czuł jak było gorąco mu w plecy, a po obu bokach jego ciała drobnymi strużkami leciała krew.
Nadeszło zwyczajne kopnięcie, w tej chwili dużo lepsze niż doświadczenie, którym go chrzczono przy pomocy Pastucha. Zdecydowanie prąd nie był najprzyjemniejszą rzeczą we wszechświecie… Kto uznał go za najbardziej światły wynalazek ludzkości, powinien się powiesić… Bo Fyodorov przeszedł do tyłu… I przyłożył metal do jego uda. Włączył prąd i skopał nim jego krocze… I jeśli to nie wydusiło z ust Joakima krzyku, to nic nie byłoby w stanie.

Dahl krzyknął, choć ciężko było to nazwać krzykiem. Nie miał siły, żeby wrzeszczeć. Wrzeszczenie oznaczało siłę i powietrze w płucach. Natomiast elektryczność skutecznie wypalała wszelki tlen, jaki posiadał. Nie mógł nabrać powietrza, zaczerpnąć tchu. A potem nie był w stanie zrobić wydechu. Choć próbował. Próbował również utrzymać świadomość.
Kirill spojrzał na niego niepewnie. Dziękował Bogu za Isidora. Sam nie byłby chyba w stanie na taką brutalność. Jednak nie znaczyło to, że jej nie pragnął. Płonął w nim gorący, jaśniejący gniew bożej sprawiedliwości.
- Tacy jak ty myślą, że wszystko mogą. Piękni, bogaci, potężni, wpływowi, inteligentni - rzekł. - Cały świat do was należy. Jeśli możecie coś wziąć, to znaczy, że macie do tego prawo. Tutaj masz swoje prawa - rzekł, kiedy Isidor podniósł Pastucha do drugiego uda mężczyzny.
Kaverin poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej. Jego oczy również łzawiły, choć nie tak, jak oczy Joakima. Zwrócił je na barmana.
- Damy mu odpocząć przed rundą drugą? - zapytał. - Nie chcę, żeby zemdlał.
Też chciał na chwilę odpocząć od cierpienia. To wszystko wyzwalało również w nim PTSD. Miał nadzieję, że wyzwoli się od bólu, który zadał mu Joakim, ale tylko przeżywał go na nowo. I to ze zdwojoną siłą. Chciał wyjść na zewnątrz i zapalić, choć zazwyczaj nie palił.

Isidor wyłączył Pastucha i zerknął na Kaverina. Szybko ocenił jak wyglądał. Kiwnął głową.
- Jeśli chcesz, możemy robić przerwy po każdej rundzie… To da jemu czas na przemyślenia i poczucie ile ma faktycznie mięśni i kości… Słyszeliście panowie? Przerwa - zakomenderował. Przedmioty, którymi katowano Dahla zostały odrzucone na szafkę, a mężczyźni wyszli z pomieszczenia. Yasha założył ręce za kark i przeciągnął się. Co najmniej jakby dopiero się rozgrzewał przed dalszym ciągiem, kiedy Kaverin jak i Dahl mieli co najmniej dość… Z różnych powodów.
Isidor podszedł do Kirilla i oparł mu dłoń na ramieniu, kiedy już opuścili pomieszczenie.
- Dobrze się czujesz? Wyglądasz jak trup… A to coś znaczy w moich ustach… Może się napijesz? - zaproponował mu mężczyzna. Wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni spodni i zapalił.
- Tak. Chcę się napić - powiedział Kirill.
Milczał, patrząc, jak Isidor nalewał mu alkohol.
- Co to takiego? - zapytał. Na razie jeszcze nie chciał opowiadać o swoich uczuciach. Musiał uspokoić się i zebrać do kupy.
- Czysta. Rozjaśnia i przytępia umysł jednocześnie - powiedział i nalał sobie też. Palił i pił. Pozostali do nich dołączyli. W tym czasie Kaverin zapalił swojego papierosa.
- Mam taki pomysł, że na kolację zamówimy coś na wynos - rzucił Yasha. No w końcu jeść coś musieli, nie było potrzeby, by głodowali jak ten ‘pies’ na dole. To było raczej oczywiste. Isidor kiwnął głową dając przyzwolenie. W końcu nie mogli opaść z sił, skoro mieli mieć jeszcze siłę na afterparty w postaci seksu przez całą noc.
Zegar wskazywał tymczasem dopiero szesnastą… Było dużo czasu. A jednocześnie, ostatnie dwie godziny uciekły jak z bicza strzelił…
Dosłownie.


Kaverin zszedł ponownie do celi Joakima. Już od pewnego czasu nie rozlegały się z niej żadne hałasy, które zdecydowanie miały miejsce od pół godziny.
- Pękło? - zapytał Makar.
Kirill zmarszczył brwi. Co mogło pęknąć? Łańcuchy? Nie sądził, żeby Joakim był wystarczająco silny, żeby je przełamać. A na pewno nie po tej ilości prądu i cierpienia, jaką dostał.
Isidor przechylił głowę i przyjrzał się dłoni Dahla. Obrócił ją kilka razy.
- Raczej nie, mogłeś mu ją obić, ale jakby pękła, to już by mu puchła… - stwierdził. Po czym zauważył, że Kaverin wrócił na dół. Dochodziła dwudziesta trzecia czterdzieści.
Część z panów zamówiła sobie o dwudziestej pierwszej chińszczyznę, część pizzę i robili sobie teraz przerwy, zajmując się Dahlem dwójkami. I tak był już skatowany po tych paru godzinach tłuczenia. Robienie przerw na pewno dało mu możliwość pozostania przytomnym i odpoczynku. Joakim zdołał też zaznajomić się z uczestnikami zabawy. Wiedział którzy są łagodniejsi, a którzy to wściekłe psy, którzy wolą wyszukaną zabawę i napawanie się jego bólem, a którzy chcą mu okazać szczyptę łaski zadając ból ostro i szybko.
- Dochodzi północ… Myślisz, że to dobra pora na zmianę repertuaru, czy potrzymamy go do drugiej? Tak właściwie może masz jakiś swój pomysł? - zagadnął Isidor. Puścił rękę Dahla i oparł się o szafkę.
- Wypadałoby też dać mu coś do picia, żeby nam się tu nie odwodnił - dodał spoglądając na potłuczone i pokrwawione ciało Joakima.

Kirillowi robiło się mimo wszystko trochę słabo, ale alkohol pomagał. Zastanawiał się, że może mimo wszystko nie nienawidził aż tak mocno Dahla? Wielokrotnie wyobrażał sobie, ile szczęścia mogłoby mu dać torturowanie go. Ale kiedy już miało miejsce, to jedyne, co przychodziło mu do głowy, to to, że był za to odpowiedzialny. Kaverin nie był z natury okrutny i to, że Joakimowi należało się, nie zmieniało faktu, że zaczynał mu współczuć.
“Najwyraźniej to znaczy, że ten… rytuał… działa”, pomyślał.
- Nie. Dojrzał do rżnięcia - rzekł Kirill.
Na ciele Joakima zdążyły już pojawić się niebieskie siniaki. Wiele ran już zasklepiło się w strupy. Wiele nowszych wciąż krwawiło. W część ludzie Isidora wcierali sól, aby dobrze bolało.

Sam Dahl pragnął wody. Ale nie miał siły o nią poprosić. Czy to było warte? Trzymanie Kirilla w lochu i branie go, kiedy tylko miał na to ochotę? Dominowanie go i sprowadzenie do roli obiektu do wyszukanej masturbacji? Prawie każdy centymetr ciała Joakima bolał, piekł, szczypał. Bał się, czy będzie w stanie powrócić do zdrowia. A jednak… gdyby cofnął się w czasie o tych kilka lat… czy postąpiłby inaczej? Doszedł do wniosku, że nie okaleczyłby go, ale chyba jednak nie byłby w stanie zrezygnować z dosiadania Kaverina. Nawet po tym wszystkim.
“Co znaczy, że zasługuję… na więcej…”, zaśmiał się w duchu. Bardzo gorzko.
Przypominało mu to nieco te amerykańskie praktyki, którym traktowano gejów nastolatków. Niektóre ośrodki przywiązywały ich do fotela, puszczano filmy pornograficzne o tematyce homoseksualnej i właśnie wtedy rażono prądem. Żeby głowa zapisała sobie, że to było bardzo nie w porządku. Coś takiego miało miejsce tutaj, tyle że skierowane było szczególnie na jego kirilloseksualizm. Joakim miał wrażenie, że już jakiś czas temu zaczął odchodzić od zmysłów. Był tak bliski wyzwolenia mocy, a jednak trzymał ją w ryzach. To był jeden z najdłuższych dni jego życia i wcale się jeszcze nie kończył…

Joakim nie mylił się. Dzień, co prawda się skończył i zaczęła się noc, ale nie był to jeszcze jej koniec.

Po kolejnym poleceniu Kaverina, zmieniono kompletnie zestaw zabawek, jakie wykorzystywano do torturowania go. Łaskawie został oblany wodą, aby zmyć z jego ciała pot, krew i sól, to jednak nie sprawiło przyjemności jego ranom. Woda wymieszana z solą wdarła się w niektóre z nich piekąc dodatkowo. W pewnym też momencie łańcuchy zostały przerzucone o oczko wyżej na kolumnach. To nie było przyjemne, ale Joakim zawisł nad ziemią, już nie spoczywając na niej. Zastałe mięśnie i obolałe żebra dały mu się znacząco we znaki. Przed nim znalazł się Fyodorov i wepchnął mu w usta metalowy przedmiot, po prostu boleśnie łapiąc go za policzki i rozszerzając mu szczękę. Gdy spróbował ponownie zamknąć je, uświadomił sobie, że nie może. Metalowa obręcz pilnowała, by jego zęby nie mogły złączyć się, co jedynie oznaczało, że miał już dostępne dla panów dwa otwory do rżnięcia.
Nieprzyjemne skojarzenie przyszło mu do głowy. Nie miał jednak na rozmyślanie o nim za dużo czasu, bo poczuł czyjeś dłonie na pośladkach. Te też piekły go, pokaleczone od pejcza. Poczuł jednak jak ktoś bawił się nimi, drażniąc go dla własnej frajdy. Nie było w tym nic miłego, ani łagodnego. Rozchylono mu je już po chwili i poczuł jak lepka, oleista substancja zostaje tam wylana. A potem dwie rzeczy wydarzyły się jednocześnie.
Isidor Fyodorov stanął przed nim i wykorzystał fakt, że Joakim nie mógł zamknąć ust. Przytrzymał mu znów głowę i wepchnął swój penis do jego ust, krztusząc go nim nieco… Z drugiej strony, ktoś bez najmniejszego przygotowania wszedł w jego odbyt. To musiało być nieco bolesne i dla penetrującego, ale usłyszał tylko syknięcie i śmiech rozbawienia. Za chwile obaj mężczyźni zaczęli go brać, w nierównym tempie i nie dając mu czasu na przyzwyczajenie, ani oswojenie się, a co dopiero na oddechy. Był rozpięty na odpowiedniej pozycji i zdecydowanie par do seksu było kilka… Więc wszystko będzie trwało…
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline