Kaverin poczuł się lekko zestresowany. Sam zaczął ten temat. Ale teraz doszedł do wniosku, że może nie mieć wystarczająco opanowanych nerwów, żeby pociągnąć go dalej. Spojrzał w oczy Alice. Były piękne. Przypominały mu dwa błyszczące, skrzące się szmaragdy. Choć był okres, w którym mieniły się fioletem…
- Mam po prostu nadzieję, że nie umrze. Powiedziałem im, żeby tak go bili, aby nie było żadnych obrażeń wewnętrznych. Zdaje się jednak, że to była banda gangsterów, a nie lekarzy - uśmiechnął się lekko. Ale gorzko. - Jeżeli zginie, to sobie tego nie wybaczę - powiedział. - Chciałem, żeby cierpiał. Nie, żeby umarł.
Musiał dodatkowo przyznać, że jego nastawienie względem Joakima dodatkowo ociepliło się w momencie, w którym doszedł w jego wnętrzu. Może nie miał jąder, ale koniec końców był mężczyzną. A wszyscy mężczyźni w niektórych sprawach byli bardzo podobni. Chwycił brzeg umywalki obydwoma dłoniami, jakby chcąc się podeprzeć. Spuścił wzrok, odwracając go od Alice. Miał nadzieję, że nie wybuchnie gniewem. Z drugiej strony bardziej bał się, że nic nie powie i zacznie milczeć oraz go ignorować.
- Czyli… Sprecyzujmy… Poleciłeś grupie gangsterów… Doprowadzić go do takiego stanu. Z zemsty… Dla zadośćuczynienia? Mało ci było mojej cnoty… - skwitowała tylko, ale westchnęła ciężko. Przetarła oczy dłonią.
- Joakim pozbawił mnie dziewictwa tak samo, jak ja ciebie. Mój pierwszy raz również był gwałtem i było dużo mniej przyjemniej, możesz mi wierzyć - odparł Kaverin. - To było siedmiu mężczyzn. Biło go, kopało, smagało biczem, przypalało prądem. A potem wszyscy gwałcili go po kolei, i nie po kolei… przez kilkanaście godzin. I Joakim był już wtedy w takim stanie, że nie sprawiało mu to najmniejszej przyjemności.
Zamilkł. Zaczerpnął gwałtownie powietrza, ale go jeszcze nie wypuścił.
Alice spojrzała na niego, jakby chciała go uderzyć w twarz.
- Jeśli to sprawiło, że mu wybaczyłeś… To dobrze chociaż to… - powiedziała tonem gorącym od chęci przywalenia mu. Jej zielone oczy zapłonęły gniewem, ale i smutkiem, bo wyobraziła sobie to wszystko. Zapewne gorzej, niż w rzeczywistości wyglądało. Od razu odezwały się w niej wspomnienia z Mauritiusa i wzdrygnęła się na nieprzyjemne skojarzenie. Zerknęła na drzwi, po czym włączyła suszarkę, zaczynając osuszać włosy.
- Nie wydało mi się, że żywił do mnie urazę - mruknął Kirill, ale Alice raczej go już nie słyszała. - Mam nadzieję, że ty też nie będziesz - obrócił się i wyszedł.
Spojrzał na Jenny, która akurat weszła do mieszkania. Miała przy sobie torbę z ubraniami oraz pudełko z pizzą.
- Misha zamówił dla Kiry, ale zjadła tylko połowę. Pomyślałem, że może Alice jest głodna - powiedziała de Trafford. - Chcesz kawałek?
- Nie mam apetytu - mruknął Kirill. Następnie ruszył w stronę kuchni.
Jennifer nie spoglądała zbyt długo w jego stronę.
- Przyniosłam ci dresy - przekrzyknęła suszarkę. - Uznałam, że po tej sukni masz dość piękna i szyku.
Alice spojrzała na nią. Zamierzali jechać w odwiedziny do Joakima. Oczywiście, że musiała się ładnie ubrać.
Podeszła do torby i zerknęła jakie dresy przyniosła jej Jenny. Zwykłe, czarne, z logiem adidasa. Wygodne. Jeżeli założy do nich okulary przeciwsłoneczne, to będzie mogła uchodzić za gwiazdę incognito.
- Wydaje mi się, że Kirill wybierał numer telefonu, kiedy go przed chwilą widziałam w kuchni - powiedziała. - Pewnie zaraz będzie taksówka. Przebieraj się - poradziła.
Dla Jenny wydawało się nieco zastanawiające, że Alice tak sobie siedziała naga w toalecie, z której przed chwilą wyszedł Kaverin i nawet nie zamknął za sobą drzwi. Choć nie bulwersowało jej to wcale. Po prostu nie spodziewała się takiej otwartości między nimi.
Harper zdjęła z siebie szlafrok, po czym zaczęła ubierać się w dres. Nie pamiętała nawet, kiedy ostatni raz miała takowy na sobie… Chyba podczas treningów z Max, jak próbowała ją namówić na wspólne bieganie.
- Przyjdź, jak będziesz gotowa. Jesteś głodna? Mam trochę zimnej pizzy - rzuciła Jennifer, cofając się w stronę wyjścia.
- Nie mam apetytu - powiedziała Alice, nieświadomie powtarzając takie same słowa co Kaverin. Kończyła się ubierać. Związała włosy w koński ogon i po chwili mogła już wyjść z łazienki.
Klinika Euromed była czynna całą dobę. Znajdowała się przy ulicy Suvurovskiy Prospekt. Było to jedno z lepiej ocenianych centrum medycznych w mieście i właśnie dlatego Joakim został właśnie tam skierowany przez Mishę i Kirę. Obydwoje chwilę już mieszkali w mieście i zaczęli orientować się w punktach, które najlepiej pomagały w określonych sytuacjach. Choć obydwoje mieli nadzieję, że nigdy nie będą potrzebowali wiedzy akurat na temat szpitali.
Arthur siedział w poczekalni. Czuł się niezręcznie, będąc w szpitalu w charakterze nawet nie pacjenta… tylko rodziny. Zawsze musiał użerać się z tego typu ludźmi, do których w tej chwili należał. Najchętniej wszedłby do dyżurki i zamieszkał z tutejszymi lekarzami, choć to nie mogło wypalić. Przynajmniej zdecydowana większość dobrze mówiła po angielsku i można było się z nimi łatwo porozumieć. Próbowali też być pomocni. Arthur krążył od dwóch sal, na których leżeli Thomas i Joakim. Ten pierwszy zajmował kozetkę na Izbie Przyjęć i był zasilany kroplówkami po tym, jak zasłabł nagle na korytarzach budynku. Lekarze próbowali dojść przyczyny, choć Arthur spodziewał się, że raczej nie będą w stanie odkryć prawdy. Thomas był krytycznie wykończony po pomaganiu Alice i Joakimowi. Tymczasem Dahl walczył o życie na oddziale intensywnej terapii.
- Jesteście - rzekł, widząc Alice, Kirilla i Jennifer, którzy szybkim krokiem szli korytarzem w jego stronę.
- Gdzie oni są? - zapytała Arthura. Zdecydowanie chciała się dowiedzieć o stan Thomasa i Joakima.
- Hmm… Thomas na Izbie Przyjęć, a Joakim na OIOMie - odpowiedział Douglas. - Alice… ty żyjesz… Udało mu się - uśmiechnął się.
To był szczery, przyjemny uśmiech.
- To chyba pierwszy raz, kiedy ci się do czegoś przydaliśmy - dodał zażenowanym, ale zaraz całkiem dumnym głosem. W jakiś sposób to połączenie było możliwe. - Najbardziej to Thomas.
Alice uśmiechnęła się do niego i przytuliła brata.
- Możemy ich odwiedzić? - zapytała.
Ten przytulił ją z chęcią.
- Myślę, że tak. Łatwiej Thomasa, ale z Joakimem też nie powinno być problemów. Tylko lepiej, gdybyśmy wchodzili po dwie osoby. Im nas więcej, tym krócej będziemy mogli być w środku - mruknął. - W sumie ja mogę tu poczekać, już ich widziałem.
Alice zastanawiała się.
- To najpierw chciałabym odwiedzić Thomasa, w końcu pomagał nam bardzo z dolegliwościami… - stwierdziła. Nawet jeśli jej brat się nie obudzi, chciała mu podziękować choć w taki sposób. Cały jej umysł darł się, żeby poszła do Joakima i przy nim siedziała, ale chciała być dobrą siostrą. Oczywiście była wdzięczna Thomasowi i wiedziała, że musi to okazać. Choćby w ten sposób.
Thomas leżał na kozetce. Kiedy przyszli, spał. Choć pielęgniarka i tak miała go wybudzić do mierzenia ciśnienia. Zawinęła rękaw wokół jego ramienia i przystawiła stetoskop do zgięcia łokciowego, chcąc wyłapać i zapisać odpowiednie wartości.
- Mmm… - mężczyzna wymruczał przez sen i lekko rozchylił oczy.
Wyglądał słabo, niczym anemik. Miał dużo bardziej bladą cerę i trząsł się z zimna, mimo że Alice było gorąco w kurtce. Jak bardzo ich role się odwróciły. Na dodatek trzymał dłoń na brzuchu, jak gdyby ten go bolał. Widoczne były również na jego ciele bardzo słabe zasinienia, jakby stare siniaki.
- Już cały wasz - powiedziała pielęgniarka do Alice, Kirilla i Jennifer. Następnie odeszła.
Harper podeszła do kozetki i spojrzała na Thomasa. Uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
- Cześć Thomasie… Jak się czujesz? - zapytała, choć jasnym było, że pewnie dokładnie tak jak wyglądał, jak nie gorzej.
- Słabo - odpowiedział mężczyzna. - Byliście na skraju śmierci. Ale was wyciągnąłem…
Zamilkł na chwilę, próbując nieco zmienić swoją pozycję. Kirill podszedł i pomógł mu usiąść.
- Gdzie Arthur? - zapytał Thomas.
- Na korytarzu, nie chciał robić tłumu - odpowiedział Kaverin, na co Douglas skinął głową.
Następnie spojrzał na Alice.
- Z tobą było źle, ale jeszcze nie najgorzej - zaczął. - Zdaje mi się, że używając na tobie mocy byłem w stanie nieco jej też z ciebie zaczerpnąć… chyba.
- A też ja cię polewałam wrzątkiem i suszyłam suszarką - powiedziała Jennifer. - Jak tak to teraz słyszę, to cud, że cię nie spaliłam prądem.
- Wszyscy widzę mocno przyczynili się do mojego odżycia… Zasłużyliście na urlop… Masz nakaz wypocząć teraz Thomasie… Pewnie Arthur z tobą zostanie… Podeślę do was wieczorem Abby - z oczywistych względów… Pomyślała o pewnych sprawach i układzie między tą trójką.
Thomas zrobił dziwną minę.
- Żeby pogadać… - dokończył Arthur.
- Ach tak… pogadać. Zresztą ja nie mam na nic więcej siły - rzekł jego brat.
Lekarz lekko zaczerwienił się i nawet nie spojrzał na Alice.
- Na pewno sen ci pomoże… Potrzebujesz czegoś? Przywieźć ci coś? - zapytała.
- Takie standardowe rzeczy. Ubrania i szczoteczkę, poza tym…
- Tutaj masz - powiedział Arthur i otworzył szafkę obok. - Przywiozłem ci, kiedy spałeś. Szykują też dla ciebie łóżko, ale oddziały spierają się, który powinien cię przyjąć. Jeden z tutejszych lekarzy powiedział mi, że wszyscy chcą się tobą zająć i zrobić ci wszystkie badania, ale to znaczy tyle, że nikt nie chce mieć cię na głowie - uśmiechnął się.
- Oprócz nas - wtrąciła Jenny. - To miałeś na myśli, prawda.
Arthur milczał. Thomas na to roześmiał się.
- Jaki z ciebie zabawny, mały chujek - powiedział i wyciągnął rękę, żeby uderzyć pięścią w ramię brata, ale naciągnął jakieś mięśnie, bo skrzywił się, jęknął i puścił bezwładnie kończynę.
Alice pokręcił głową.
- Proszę się nie bić… - zażartowała lekko. Zerknęła na Kirilla.
- Pójdziemy teraz zajrzeć do Joakima, a potem wrócimy, dobrze? - zaproponowała. Bardzo, bardzo martwiła się o Dahla.
- Spokojnie - powiedział Thomas. - Nie potrzebuję towarzystwa. Poprosiłbym, żebyście kupili mi krzyżówki, ale tutejsze raczej mnie nie rozerwą - mruknął.
- Przywiozę ci laptopa z nagranymi filmami - zaproponował Arthur. - Tak właściwie mogę nawet teraz. Nie muszę iść do Joakima - rzekł tonem sugerującym, że wcale nie miał na to ochoty.
- To w takim razie pójdziemy, ale potem jeszcze do ciebie wpadniemy - powiedziała i podeszła bliżej Thomasa. Pogładziła go czule po ramieniu.
- Dziękuje za pomoc Thomasie - uśmiechnęła się do niego ciepło. Po chwili wyprostowała i spojrzała na Arthura.
- W której sali tak dokładnie go znajdziemy? - zapytała.
- Chodź za mną.
Douglas ruszył w stronę drzwi.
- Zaraz do ciebie wrócę - powiedział. - Najpierw do Joakima.
Ruszyli w stronę, którą wskazywały strzałki informacyjne z napisem “anestezjologia i intensywna terapia”. Arthur przeszedł jednak obok głównych drzwi i wszedł na schody. Wszedł na piętro położone wyżej, po czym skierował się na nieoznakowane przejście.
- Nawet na oddział trzeba umieć wejść - zażartował.
Chwilę później stali już przy łóżku Dahla. Mężczyzna wyglądał staro i kiepsko. Jego czarne włosy miały teraz może cztery centymetry. Kirill na to pokręcił głową. Joakim był blady i miał na swoim ciele takie siniaki, jak Thomas.
- Zrobili mu USG i uwidocznili wynaczynioną krew - powiedział Arthur. - Potem dodatkowo zrobili mu TK i okazało się, że nie jest jej więcej. Wręcz przeciwnie. Mniej. Uznali więc, że nie ma powodu, żeby operować. Zwłaszcza że parametry życiowe zaczęły podążać w stronę normy - wyjaśnił.
Alice wysłuchała Arthura po czym podeszła trochę bliżej. Przysiadła na brzegu łóżka Joakima i zerknęła na jego dłoń umieszczoną najbliżej. Przesunęła swoją w jej stronę i musnęła go palcami po palcach. Ostrożnie i delikatnie.
Mężczyzna nie pękł niczym bańka mydlana. Harper go dotknęła i na tym się skończyło. Jedynie zdawał się nieco zimny, ale nie tak bardzo, jak Thomas.
- To trzeba nieco bardziej stanowczo - mruknął Kirill.
Podszedł do Dahla i złapał go mocno za bark, wbijając w niego paznokcie. Potrząsnął. Bez rezultatu.
- Alice przyszła do ciebie naga - rzekł Kaverin.
Joakim cicho jęknął przez sen.
Rudowłosa spojrzała na Kirilla i zaczerwieniła się.
- No… No wiesz… - powiedziała zaskoczona. Nie spodziewała się jak bardzo po tym wszystkim co się działo Kaverin się zmieni. I jak bardzo dobrze będzie wiedział jak dogadywać się z Joakimem. Dotyk nie pomógł, ale wystarczyły słowa, by zaczął dawać oznaki życia.
- Ja też jestem nagi - dodał Kaverin.
Dahl poruszył się nieco i rozwarł usta. Teraz zaczął przez nie oddychać.
- Nie wierzę, że to kurwa działa - szepnął Kirill. - Może ma jakąś ulubioną piosenkę, którą można byłoby mu puścić? - spojrzał na Alice.
Rudowłosa spojrzała na niego.
- Nie patrz na mnie… Nie mieliśmy czasu rozmawiać o ulubionej muzyce… I tym podobnych - powiedziała i zrobiła smutną minę. To było przykre… Rzeczywiście nie wiedziała jaką lubił muzykę, czy nawet potrawę, albo kolor. Wzięła jego dłoń w obie swoje dłonie i pogładziła.
- O… o… - mruknęła Jennifer. - Nie wiem, jaka jest jego ulubiona piosenka obecnie. Wiem jednak, co ciągle puszczał, kiedy byłam dzieckiem. Jakoś w latach dziewięćdziesiątych - mruknęła i wyciągnęła telefon. Zaczęła czegoś szukać.
- Jest dużo brzydszy, kiedy śpi - powiedział Kirill. - Można to powiedzieć o wielu ludziach, ale o nim to szczególnie. To chyba jego oczy robią robotę - powiedział, spoglądając na Alice. - Są bardzo jasne, przypominają mi Antarktydę.
Zamilkł na moment.
- Mam na myśli… no wiesz, śnieżną krainę. Nie… tę Antarktydę.
- Mm… Domyśliłam się… fakt. Ma bardzo piękne i czyste oczy - stwierdziła. Zupełnie tak, jakby Joakim chciał zaprzeczyć temu i żył w najbardziej możliwie hedonistyczny i zepsuty sposób. Zerknęła na Jenny, ciekawa co to był za utwór.
Nacisnęła przycisk i w pokoju rozbrzmiał czyjś głos mówiący o jakiejś czarnoskórej dziewczynce. A potem zabrzmiał skoczny rytm i melodia.
- Musisz żartować - powiedział Kirill. - Myślałem, że on słucha bardziej… nie wiem… metalu?
Jennifer uśmiechnęła się szeroko i pokręciła głową.
- Ale jeśli chodzi o tę piosenkę, to Kurt Cobain powiedział, że jest jedną z jego ulubionych. Więc najwyraźniej musi coś w niej być… - zaśmiała się.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=4nTl4Rmf6AI[/media]
- Sashay… shantey… - mruknęła de Trafford wraz z wykonawcą.
Alice uniosła brwi.
- Cóż… Wpada w ucho… Hm… - podsumowała. Kompletnie nie spodziewała się takiej muzyki po Joakimie, ale z drugiej strony ‘It’s such a good night’ też nie była całkiem rockowo-metalowa, a to właśnie przy niej go poznała. Podniosła się i zerknęła czy melodia jakoś zadziałała i Joakim zaczął się budzić.
Dahl poruszył się lekko, a zmarszczki na jego twarzy zaczęły ulegać powolnemu wygładzeniu.
- Terry, skręć mi jointa - mruknął. - To moje ulubione śniadanie…
Jennifer wyłączyła muzykę i schowała komórkę do kieszeni.
- Rzeczywiście. Trudno w to uwierzyć, ale kiedyś Joakim jeszcze bardziej gustował w używkach - rzuciła. Jakoś w to Alice było uwierzyć łatwiej, niż w ten gust muzyczny.
Dahl otworzył oczy i przesunął nimi po czwórce gości.
- To ja pojadę po laptopa - rzekł Arthur. - Coś jeszcze przywieźć?