Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:38   #533
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kaverin poczuł się lekko zestresowany. Sam zaczął ten temat. Ale teraz doszedł do wniosku, że może nie mieć wystarczająco opanowanych nerwów, żeby pociągnąć go dalej. Spojrzał w oczy Alice. Były piękne. Przypominały mu dwa błyszczące, skrzące się szmaragdy. Choć był okres, w którym mieniły się fioletem…
- Mam po prostu nadzieję, że nie umrze. Powiedziałem im, żeby tak go bili, aby nie było żadnych obrażeń wewnętrznych. Zdaje się jednak, że to była banda gangsterów, a nie lekarzy - uśmiechnął się lekko. Ale gorzko. - Jeżeli zginie, to sobie tego nie wybaczę - powiedział. - Chciałem, żeby cierpiał. Nie, żeby umarł.
Musiał dodatkowo przyznać, że jego nastawienie względem Joakima dodatkowo ociepliło się w momencie, w którym doszedł w jego wnętrzu. Może nie miał jąder, ale koniec końców był mężczyzną. A wszyscy mężczyźni w niektórych sprawach byli bardzo podobni. Chwycił brzeg umywalki obydwoma dłoniami, jakby chcąc się podeprzeć. Spuścił wzrok, odwracając go od Alice. Miał nadzieję, że nie wybuchnie gniewem. Z drugiej strony bardziej bał się, że nic nie powie i zacznie milczeć oraz go ignorować.
- Czyli… Sprecyzujmy… Poleciłeś grupie gangsterów… Doprowadzić go do takiego stanu. Z zemsty… Dla zadośćuczynienia? Mało ci było mojej cnoty… - skwitowała tylko, ale westchnęła ciężko. Przetarła oczy dłonią.
- Joakim pozbawił mnie dziewictwa tak samo, jak ja ciebie. Mój pierwszy raz również był gwałtem i było dużo mniej przyjemniej, możesz mi wierzyć - odparł Kaverin. - To było siedmiu mężczyzn. Biło go, kopało, smagało biczem, przypalało prądem. A potem wszyscy gwałcili go po kolei, i nie po kolei… przez kilkanaście godzin. I Joakim był już wtedy w takim stanie, że nie sprawiało mu to najmniejszej przyjemności.
Zamilkł. Zaczerpnął gwałtownie powietrza, ale go jeszcze nie wypuścił.
Alice spojrzała na niego, jakby chciała go uderzyć w twarz.
- Jeśli to sprawiło, że mu wybaczyłeś… To dobrze chociaż to… - powiedziała tonem gorącym od chęci przywalenia mu. Jej zielone oczy zapłonęły gniewem, ale i smutkiem, bo wyobraziła sobie to wszystko. Zapewne gorzej, niż w rzeczywistości wyglądało. Od razu odezwały się w niej wspomnienia z Mauritiusa i wzdrygnęła się na nieprzyjemne skojarzenie. Zerknęła na drzwi, po czym włączyła suszarkę, zaczynając osuszać włosy.
- Nie wydało mi się, że żywił do mnie urazę - mruknął Kirill, ale Alice raczej go już nie słyszała. - Mam nadzieję, że ty też nie będziesz - obrócił się i wyszedł.
Spojrzał na Jenny, która akurat weszła do mieszkania. Miała przy sobie torbę z ubraniami oraz pudełko z pizzą.
- Misha zamówił dla Kiry, ale zjadła tylko połowę. Pomyślałem, że może Alice jest głodna - powiedziała de Trafford. - Chcesz kawałek?
- Nie mam apetytu - mruknął Kirill. Następnie ruszył w stronę kuchni.
Jennifer nie spoglądała zbyt długo w jego stronę.
- Przyniosłam ci dresy - przekrzyknęła suszarkę. - Uznałam, że po tej sukni masz dość piękna i szyku.
Alice spojrzała na nią. Zamierzali jechać w odwiedziny do Joakima. Oczywiście, że musiała się ładnie ubrać.
Podeszła do torby i zerknęła jakie dresy przyniosła jej Jenny. Zwykłe, czarne, z logiem adidasa. Wygodne. Jeżeli założy do nich okulary przeciwsłoneczne, to będzie mogła uchodzić za gwiazdę incognito.
- Wydaje mi się, że Kirill wybierał numer telefonu, kiedy go przed chwilą widziałam w kuchni - powiedziała. - Pewnie zaraz będzie taksówka. Przebieraj się - poradziła.
Dla Jenny wydawało się nieco zastanawiające, że Alice tak sobie siedziała naga w toalecie, z której przed chwilą wyszedł Kaverin i nawet nie zamknął za sobą drzwi. Choć nie bulwersowało jej to wcale. Po prostu nie spodziewała się takiej otwartości między nimi.
Harper zdjęła z siebie szlafrok, po czym zaczęła ubierać się w dres. Nie pamiętała nawet, kiedy ostatni raz miała takowy na sobie… Chyba podczas treningów z Max, jak próbowała ją namówić na wspólne bieganie.
- Przyjdź, jak będziesz gotowa. Jesteś głodna? Mam trochę zimnej pizzy - rzuciła Jennifer, cofając się w stronę wyjścia.
- Nie mam apetytu - powiedziała Alice, nieświadomie powtarzając takie same słowa co Kaverin. Kończyła się ubierać. Związała włosy w koński ogon i po chwili mogła już wyjść z łazienki.




Klinika Euromed była czynna całą dobę. Znajdowała się przy ulicy Suvurovskiy Prospekt. Było to jedno z lepiej ocenianych centrum medycznych w mieście i właśnie dlatego Joakim został właśnie tam skierowany przez Mishę i Kirę. Obydwoje chwilę już mieszkali w mieście i zaczęli orientować się w punktach, które najlepiej pomagały w określonych sytuacjach. Choć obydwoje mieli nadzieję, że nigdy nie będą potrzebowali wiedzy akurat na temat szpitali.
Arthur siedział w poczekalni. Czuł się niezręcznie, będąc w szpitalu w charakterze nawet nie pacjenta… tylko rodziny. Zawsze musiał użerać się z tego typu ludźmi, do których w tej chwili należał. Najchętniej wszedłby do dyżurki i zamieszkał z tutejszymi lekarzami, choć to nie mogło wypalić. Przynajmniej zdecydowana większość dobrze mówiła po angielsku i można było się z nimi łatwo porozumieć. Próbowali też być pomocni. Arthur krążył od dwóch sal, na których leżeli Thomas i Joakim. Ten pierwszy zajmował kozetkę na Izbie Przyjęć i był zasilany kroplówkami po tym, jak zasłabł nagle na korytarzach budynku. Lekarze próbowali dojść przyczyny, choć Arthur spodziewał się, że raczej nie będą w stanie odkryć prawdy. Thomas był krytycznie wykończony po pomaganiu Alice i Joakimowi. Tymczasem Dahl walczył o życie na oddziale intensywnej terapii.
- Jesteście - rzekł, widząc Alice, Kirilla i Jennifer, którzy szybkim krokiem szli korytarzem w jego stronę.
- Gdzie oni są? - zapytała Arthura. Zdecydowanie chciała się dowiedzieć o stan Thomasa i Joakima.
- Hmm… Thomas na Izbie Przyjęć, a Joakim na OIOMie - odpowiedział Douglas. - Alice… ty żyjesz… Udało mu się - uśmiechnął się.
To był szczery, przyjemny uśmiech.
- To chyba pierwszy raz, kiedy ci się do czegoś przydaliśmy - dodał zażenowanym, ale zaraz całkiem dumnym głosem. W jakiś sposób to połączenie było możliwe. - Najbardziej to Thomas.
Alice uśmiechnęła się do niego i przytuliła brata.
- Możemy ich odwiedzić? - zapytała.
Ten przytulił ją z chęcią.
- Myślę, że tak. Łatwiej Thomasa, ale z Joakimem też nie powinno być problemów. Tylko lepiej, gdybyśmy wchodzili po dwie osoby. Im nas więcej, tym krócej będziemy mogli być w środku - mruknął. - W sumie ja mogę tu poczekać, już ich widziałem.
Alice zastanawiała się.
- To najpierw chciałabym odwiedzić Thomasa, w końcu pomagał nam bardzo z dolegliwościami… - stwierdziła. Nawet jeśli jej brat się nie obudzi, chciała mu podziękować choć w taki sposób. Cały jej umysł darł się, żeby poszła do Joakima i przy nim siedziała, ale chciała być dobrą siostrą. Oczywiście była wdzięczna Thomasowi i wiedziała, że musi to okazać. Choćby w ten sposób.

Thomas leżał na kozetce. Kiedy przyszli, spał. Choć pielęgniarka i tak miała go wybudzić do mierzenia ciśnienia. Zawinęła rękaw wokół jego ramienia i przystawiła stetoskop do zgięcia łokciowego, chcąc wyłapać i zapisać odpowiednie wartości.
- Mmm… - mężczyzna wymruczał przez sen i lekko rozchylił oczy.
Wyglądał słabo, niczym anemik. Miał dużo bardziej bladą cerę i trząsł się z zimna, mimo że Alice było gorąco w kurtce. Jak bardzo ich role się odwróciły. Na dodatek trzymał dłoń na brzuchu, jak gdyby ten go bolał. Widoczne były również na jego ciele bardzo słabe zasinienia, jakby stare siniaki.
- Już cały wasz - powiedziała pielęgniarka do Alice, Kirilla i Jennifer. Następnie odeszła.
Harper podeszła do kozetki i spojrzała na Thomasa. Uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
- Cześć Thomasie… Jak się czujesz? - zapytała, choć jasnym było, że pewnie dokładnie tak jak wyglądał, jak nie gorzej.
- Słabo - odpowiedział mężczyzna. - Byliście na skraju śmierci. Ale was wyciągnąłem…
Zamilkł na chwilę, próbując nieco zmienić swoją pozycję. Kirill podszedł i pomógł mu usiąść.
- Gdzie Arthur? - zapytał Thomas.
- Na korytarzu, nie chciał robić tłumu - odpowiedział Kaverin, na co Douglas skinął głową.
Następnie spojrzał na Alice.
- Z tobą było źle, ale jeszcze nie najgorzej - zaczął. - Zdaje mi się, że używając na tobie mocy byłem w stanie nieco jej też z ciebie zaczerpnąć… chyba.
- A też ja cię polewałam wrzątkiem i suszyłam suszarką - powiedziała Jennifer. - Jak tak to teraz słyszę, to cud, że cię nie spaliłam prądem.
- Wszyscy widzę mocno przyczynili się do mojego odżycia… Zasłużyliście na urlop… Masz nakaz wypocząć teraz Thomasie… Pewnie Arthur z tobą zostanie… Podeślę do was wieczorem Abby - z oczywistych względów… Pomyślała o pewnych sprawach i układzie między tą trójką.
Thomas zrobił dziwną minę.
- Żeby pogadać… - dokończył Arthur.
- Ach tak… pogadać. Zresztą ja nie mam na nic więcej siły - rzekł jego brat.
Lekarz lekko zaczerwienił się i nawet nie spojrzał na Alice.
- Na pewno sen ci pomoże… Potrzebujesz czegoś? Przywieźć ci coś? - zapytała.
- Takie standardowe rzeczy. Ubrania i szczoteczkę, poza tym…
- Tutaj masz - powiedział Arthur i otworzył szafkę obok. - Przywiozłem ci, kiedy spałeś. Szykują też dla ciebie łóżko, ale oddziały spierają się, który powinien cię przyjąć. Jeden z tutejszych lekarzy powiedział mi, że wszyscy chcą się tobą zająć i zrobić ci wszystkie badania, ale to znaczy tyle, że nikt nie chce mieć cię na głowie - uśmiechnął się.
- Oprócz nas - wtrąciła Jenny. - To miałeś na myśli, prawda.
Arthur milczał. Thomas na to roześmiał się.
- Jaki z ciebie zabawny, mały chujek - powiedział i wyciągnął rękę, żeby uderzyć pięścią w ramię brata, ale naciągnął jakieś mięśnie, bo skrzywił się, jęknął i puścił bezwładnie kończynę.
Alice pokręcił głową.
- Proszę się nie bić… - zażartowała lekko. Zerknęła na Kirilla.
- Pójdziemy teraz zajrzeć do Joakima, a potem wrócimy, dobrze? - zaproponowała. Bardzo, bardzo martwiła się o Dahla.
- Spokojnie - powiedział Thomas. - Nie potrzebuję towarzystwa. Poprosiłbym, żebyście kupili mi krzyżówki, ale tutejsze raczej mnie nie rozerwą - mruknął.
- Przywiozę ci laptopa z nagranymi filmami - zaproponował Arthur. - Tak właściwie mogę nawet teraz. Nie muszę iść do Joakima - rzekł tonem sugerującym, że wcale nie miał na to ochoty.
- To w takim razie pójdziemy, ale potem jeszcze do ciebie wpadniemy - powiedziała i podeszła bliżej Thomasa. Pogładziła go czule po ramieniu.
- Dziękuje za pomoc Thomasie - uśmiechnęła się do niego ciepło. Po chwili wyprostowała i spojrzała na Arthura.
- W której sali tak dokładnie go znajdziemy? - zapytała.
- Chodź za mną.
Douglas ruszył w stronę drzwi.
- Zaraz do ciebie wrócę - powiedział. - Najpierw do Joakima.
Ruszyli w stronę, którą wskazywały strzałki informacyjne z napisem “anestezjologia i intensywna terapia”. Arthur przeszedł jednak obok głównych drzwi i wszedł na schody. Wszedł na piętro położone wyżej, po czym skierował się na nieoznakowane przejście.
- Nawet na oddział trzeba umieć wejść - zażartował.
Chwilę później stali już przy łóżku Dahla. Mężczyzna wyglądał staro i kiepsko. Jego czarne włosy miały teraz może cztery centymetry. Kirill na to pokręcił głową. Joakim był blady i miał na swoim ciele takie siniaki, jak Thomas.
- Zrobili mu USG i uwidocznili wynaczynioną krew - powiedział Arthur. - Potem dodatkowo zrobili mu TK i okazało się, że nie jest jej więcej. Wręcz przeciwnie. Mniej. Uznali więc, że nie ma powodu, żeby operować. Zwłaszcza że parametry życiowe zaczęły podążać w stronę normy - wyjaśnił.
Alice wysłuchała Arthura po czym podeszła trochę bliżej. Przysiadła na brzegu łóżka Joakima i zerknęła na jego dłoń umieszczoną najbliżej. Przesunęła swoją w jej stronę i musnęła go palcami po palcach. Ostrożnie i delikatnie.
Mężczyzna nie pękł niczym bańka mydlana. Harper go dotknęła i na tym się skończyło. Jedynie zdawał się nieco zimny, ale nie tak bardzo, jak Thomas.
- To trzeba nieco bardziej stanowczo - mruknął Kirill.
Podszedł do Dahla i złapał go mocno za bark, wbijając w niego paznokcie. Potrząsnął. Bez rezultatu.
- Alice przyszła do ciebie naga - rzekł Kaverin.
Joakim cicho jęknął przez sen.
Rudowłosa spojrzała na Kirilla i zaczerwieniła się.
- No… No wiesz… - powiedziała zaskoczona. Nie spodziewała się jak bardzo po tym wszystkim co się działo Kaverin się zmieni. I jak bardzo dobrze będzie wiedział jak dogadywać się z Joakimem. Dotyk nie pomógł, ale wystarczyły słowa, by zaczął dawać oznaki życia.
- Ja też jestem nagi - dodał Kaverin.
Dahl poruszył się nieco i rozwarł usta. Teraz zaczął przez nie oddychać.
- Nie wierzę, że to kurwa działa - szepnął Kirill. - Może ma jakąś ulubioną piosenkę, którą można byłoby mu puścić? - spojrzał na Alice.
Rudowłosa spojrzała na niego.
- Nie patrz na mnie… Nie mieliśmy czasu rozmawiać o ulubionej muzyce… I tym podobnych - powiedziała i zrobiła smutną minę. To było przykre… Rzeczywiście nie wiedziała jaką lubił muzykę, czy nawet potrawę, albo kolor. Wzięła jego dłoń w obie swoje dłonie i pogładziła.
- O… o… - mruknęła Jennifer. - Nie wiem, jaka jest jego ulubiona piosenka obecnie. Wiem jednak, co ciągle puszczał, kiedy byłam dzieckiem. Jakoś w latach dziewięćdziesiątych - mruknęła i wyciągnęła telefon. Zaczęła czegoś szukać.
- Jest dużo brzydszy, kiedy śpi - powiedział Kirill. - Można to powiedzieć o wielu ludziach, ale o nim to szczególnie. To chyba jego oczy robią robotę - powiedział, spoglądając na Alice. - Są bardzo jasne, przypominają mi Antarktydę.
Zamilkł na moment.
- Mam na myśli… no wiesz, śnieżną krainę. Nie… tę Antarktydę.
- Mm… Domyśliłam się… fakt. Ma bardzo piękne i czyste oczy - stwierdziła. Zupełnie tak, jakby Joakim chciał zaprzeczyć temu i żył w najbardziej możliwie hedonistyczny i zepsuty sposób. Zerknęła na Jenny, ciekawa co to był za utwór.
Nacisnęła przycisk i w pokoju rozbrzmiał czyjś głos mówiący o jakiejś czarnoskórej dziewczynce. A potem zabrzmiał skoczny rytm i melodia.
- Musisz żartować - powiedział Kirill. - Myślałem, że on słucha bardziej… nie wiem… metalu?
Jennifer uśmiechnęła się szeroko i pokręciła głową.
- Ale jeśli chodzi o tę piosenkę, to Kurt Cobain powiedział, że jest jedną z jego ulubionych. Więc najwyraźniej musi coś w niej być… - zaśmiała się.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=4nTl4Rmf6AI[/media]

- Sashay… shantey… - mruknęła de Trafford wraz z wykonawcą.
Alice uniosła brwi.
- Cóż… Wpada w ucho… Hm… - podsumowała. Kompletnie nie spodziewała się takiej muzyki po Joakimie, ale z drugiej strony ‘It’s such a good night’ też nie była całkiem rockowo-metalowa, a to właśnie przy niej go poznała. Podniosła się i zerknęła czy melodia jakoś zadziałała i Joakim zaczął się budzić.
Dahl poruszył się lekko, a zmarszczki na jego twarzy zaczęły ulegać powolnemu wygładzeniu.
- Terry, skręć mi jointa - mruknął. - To moje ulubione śniadanie…
Jennifer wyłączyła muzykę i schowała komórkę do kieszeni.
- Rzeczywiście. Trudno w to uwierzyć, ale kiedyś Joakim jeszcze bardziej gustował w używkach - rzuciła. Jakoś w to Alice było uwierzyć łatwiej, niż w ten gust muzyczny.
Dahl otworzył oczy i przesunął nimi po czwórce gości.
- To ja pojadę po laptopa - rzekł Arthur. - Coś jeszcze przywieźć?
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 25-03-2020 o 20:40.
Ombrose jest offline