Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2020, 20:41   #535
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Tak, byłem. Poza tym to bardziej on pocałował mnie, niż ja jego - odpowiedział Dahl.
To była trudna sytuacja, bo nie chciał przecież wkopać syna i jego chłopaka. Z drugiej strony czy nie zrobiłby im przysługi, gdyby wszystko powiedział? Czy Kirill miał prawo ich oceniać? Nie miał. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich dni. Tyle że najpewniej i tak będzie oceniał.
- Trochę się nim bawiłem. Bo okazało się, że mój syn i młody Rosjanin są niespodziewaną… parą. Pieprzyli się w bardzo wymyślny sposób, kiedy wszedłem do apartamentu. Nie podobało mi się, że ze wszystkich ludzi na świecie Noel wybrał kogoś, kto nie może pochwalić się nieskończoną ilością talentów. Dlatego zaproponowałem mu zostanie Konsumentem. Zgodził się i pocałował mnie na znak umowy.
To było dużo więcej bomb, niż pragnął w tej chwili zrzucić.
Alice uniosła brwi w górę. Przetworzyła te informacje, które podał im właśnie Joakim bardzo powoli. Misha, brat Kiry, jak pamiętała, około piętnastoletni… Uprawiał seks z Noelem… Synem Joakima… Który miał traumatyczną przeszłość związaną z molestowaniem przez kobiety w dzieciństwie… Czy to była jakaś forma autoterapii, czy przemiana w swoich dręczycieli, czy może skutek tego, że miał jakiś podświadomy lęk do kobiet, dlatego wolał mężczyzn, a wybrał Mishę, bo sam Noel zachowywał się raczej jak dziecko, niż dojrzały mężczyzna, więc młody Rasputin wydawał mu się bardziej odpowiedni? Mózg śpiewaczki pracował, aż ją głowa rozbolała. Jeszcze to, że Joakim zamierzał z niego zrobić konsumenta. Zerknęła ostrożnie na Kirilla, jak on to przyjął?
Oczy Kirilla zaświeciły się jakimś dziwnym płomieniem. Błyskawicznie zrobił krok do przodu i natarł dłonią na szyję Joakima. Zaczął ściskać. Dahl zaczął się krztusić.
- Widziałeś swojego syna przez jeden, kurwa, dzień - syknął przez zaciśnięte zęby. - A już zmieniłeś go w siebie.
Bez wątpienia pragnął udusić Dahla. Tu i teraz. Winił go za to, że Noel uprawiał seks z Mishą, który w tym wypadku wydawał się zagubioną owieczką. Nie mógł też znieść myśli o samym Noelu. Był prawdziwym synem swojego ojca. W jego myślach kołatało się cały czas jedno i to samo. To, że chciał przekreślić biedne życie chłopca, czyniąc go Konsumentem, było tylko wisienką na torcie. Skromną cysterną lawy wrzuconą w sam środek i tak już rozgorzałego piekła.
- Boże… Kirill… Puść go! - zażądała i skoczyła na Kaverina próbując odciągnąć go od Dahla.
- Na pewno jest jakieś wyjaśnienie, przecież Noel raczej nie dałby się tak mu przekabacić… Puść… Pomyśl o tym chwilę… - zażądała od Rosjanina rozsądku. Złapała go za ucho, i pociągnęła od łóżka. Cokolwiek, by uratować Joakima, nawet miała zamiar potraktować Kaverina jak niesforne dziecko.

Pielęgniarki dopadły telefonu. Jedna z nich podniosła słuchawkę i zaczęła nerwowo wpisywać krótki numer. Po chwili już mówiła, ale co dokładnie? Alice nie słyszała w tym całym harmidrze. Mogła jednak spodziewać się, że wzywała ochronę.
Wysiłki rudowłosej opłaciły się, bo uścisk Kaverina zelżał. Nie osłabł kompletnie, ale na tyle, że Joakim mógł zaczerpnąć powietrza.
- Aee… ja nie… - mężczyzna zaczął, ale Kirill mu przerwał.
- To kurwa pedofilia! - wrzasnął. - Jedna rzecz, gwałt. Druga rzecz… pedofilia!
Pielęgniarki spojrzały po sobie. To słowo brzmiało podobnie w bardzo wielu językach.
- Ty kurwa pieprzony, kompletnie zjebany chuju - Kirill przełączył się na rosyjski. - I po tym wszystkim jeszcze kazałeś mu siebie całować? Ile razy go przejebałeś, skurwielu?!
Alice warknęła i jeszcze raz spróbowała odciągnąć Kirilla. Tym razem złapała go za włosy i po prostu pociągnęła w dół.
- Opanuj się na litość boską, bo nas stąd przez ciebie wyrzucą. Czy to czasem nie ty powinieneś rozgłaszać takie hasła jak ‘nie osądzaj po pierwszym co usłyszysz?’ Nie powiedział przecież, że maczał w tym palce, tylko że się na to natknął. Może zadzwoń do Mishy i się go zapytaj, zanim znowu obiecasz śmierć Noelowi, albo Joakimowi. Nie denerwuj mnie już dzisiaj - zażądała od niego i puściła.
Tymczasem do pokoju wparowali ochroniarze. I to tacy prawdziwi. Nie kulejące dziadki po trzech zawałach, tylko dwumetrowi, napakowani mężczyźni. Zapewne można było znaleźć takich w Rosji kilku. Kirill puścił Joakima, kiedy Alice zaatakowała jego włosy. I choć sprawiało mu to ból, wściekłość była silniejsza.
- Opiekowałem się tym chłopcem! - krzyknął Kirill. - Jak ja spojrzę w oczy jego siostrze? - głos Kaverina lekko się załamał pod koniec. Chyba zaraz miał na serio się rozpłakać. - Jak ja spojrzę w oczy mu?
- Przepraszam, damulko - jeden z ochroniarzy odepchnął Alice na bok. Delikatnie, ale stanowczo.
Złapał Kaverina za ręce i wykręcił je do tyłu. Ale Kaverin był wciąż wpatrzony w Joakima. Nawet kiedy został prowadzony do wyjścia… i kiedy w tym wyjściu zniknął.
- Nigdy! Nigdy ci tego nie zapomnę! - wrzasnął.
Po czym Joakim i Alice zostali sami. Dwie pielęgniarki skoczyły w stronę Dahla, aby poprawić mu elektrody, zmierzyć ciśnienie i zaopatrzyć kroplówkę, w której zaczęła się cofać krew.
Harper miała wrażenie, że do zrobienia tych rzeczy całkowicie wystarczyłaby jedna, ale kompletnie nie mogła im się dziwić. Spojrzała krytycznie na kobiety, po czym bez komentarza usiadła na krześle. Była wykończona. Zamknęła na moment oczy i przechyliła głowę do tyłu. Nadal była blada i nie w pełni wypoczęta po nocnej eskapadzie. Teraz jednak na moment zapanowała cisza. A ona była pierwszy raz od pewnego czasu całkowicie sama z trzeźwym na umyśle Joakimem. To było dziwne i miłe uczucie. Zwłaszcza, że tym razem nie miał ograniczonego czasu minutami i im się nie spieszyło. Czekała, aż kobiety sobie pójdą. Odpoczywała i trawiła to co zaszło. Puls jej skoczył z nerwów.
- Czy wszystko w porządku?
- Jak się pan czuje?
- Biedactwo… ale lepiej pan wygląda, niż gdy pan spał… dużo… lepiej…
- To on? - dziwiła się inna pielęgniarka.
Bez wątpienia Joakim wyglądał kompletnie inaczej przy przyjęciu i na jawie. Dahl nie mógł tego w żaden sposób wytłumaczyć, więc zignorował.
- Przepraszam, czy mogę pobyć chwilę sam…? - zapytał cichym głosem.
- Słyszała pani? - wrzasnęła najgrubsza piguła. - Proszę wyjść!
- Nie - przerwał jej szybko Joakim. - Ona niech zostanie. To bliska mi osoba.
Mówił tak łagodnym i miękkim głosem, że ciężko było się z nim kłócić.
- Tylko bez większych ceregieli - rzekła pielęgniarka.
Zabrała młodsze koleżanki i odeszła.
Alice otworzyła dopiero w tym momencie oczy. Kompletnie zignorowała pielęgniarkę, która przez moment na nią krzyczała. Zerknęła na Joakima.
- Ufam, że tego nie zrobiłeś i Kirill znadinterpretował twoje słowa… Pewnie będzie mu potem głupio… Jak zrozumie, że się mylił - powiedział cicho. Wolała wierzyć w to, niż w wizję, że Joakim mógłby zrobić coś tak okropnego.
Dahl milczał przez chwilę.
- Oczywiście, że tego nie zrobiłem… - jęknął.
Nawet nie chciał myśleć na ten temat. Chciał wpatrywać się pustym wzrokiem w jeden punkt na ścianie i udawać, że wszystko i wszyscy wokół przestali istnieć. Włącznie z nim. Zwłaszcza z nim.
- Przyszedłem dać Noelowi prezenty… otworzyłem drzwi do jego mieszkania… i zobaczyłem od razu, jak Noel bierze tego chłopca… - szepnął Dahl. - I go nie namawiałem. W sensie Noela… nie wiedziałem nic o tym… aż do tamtego momentu…
Przełknął ślinę. Czy miał powiedzieć, że tak właściwie namawiał Mishę do seksu z nim? Że prawie go do tego zmuszał? Że to na serio mogło mieć miejsce?
- O boże… - szepnął. - Jego reakcja wcale nie była aż tak przesadzona - nagle sobie uświadomił.
Nie zareagował w żadnym wypadku tak, jak powinien był zareagować. I wtedy nic go to nie obchodziło, bo Kirill go i tak nienawidził. Ale teraz, kiedy go zaczął tolerować… a nawet więcej… naprawdę dobrze znosić… Wypłynęło to. Wszystko zniszczyło.
- Po co ja się odzywałem? - jęknął.
W kilka sekund wrócił do tego standardowego, znajomego Joakima. Który zniszczył życie Emilii, odebrał Mary duszę, wielokrotnie zdradzał Alicię…
- Thomas nie powinien był mnie ratować - powiedział. To było trochę przesadzone i bez wątpienia emocjonalne, ale pasowało do tego wszystkiego, co miało tu miejsce.
Alice podniosła się. Podeszła do niego i usiadła na brzegu jego łóżka. Ponownie.
- Nie mów tak… Proszę. Kirill dowie się prawdy wcześniej czy później i mu przejdzie. Porozmawiam z nim. Albo wytarmoszę go za te blond kłaki… Nieważne. To nie twoja wina. Po prostu przekazałeś informację, ciężką to fakt, ale to tyle. Wszystko się ułoży. Nie życz sobie proszę śmierci. Bo jeśli nie Thomas by cię uratował, ja bym znowu poszła układać się z bogami, żeby cię tu ściągnąć - powiedziała przyglądając mu się uważnie swoimi zielonymi ślepiami.
- No… przesadziłem. Jestem mu wdzięczny, że dzięki niemu żyję - mruknął po chwili Joakim, ale tak apatycznym tonem, jak to było tylko możliwe. - Po prostu… miałem już mój happy end. Był perfekcyjny. Byłaś w nim ty i wspólne plany na przyszłość. Był w nim Kirill i przyszła współpraca - powiedział. Choć w rzeczywistości pewnie miał na myśli nie tyle współpracę, co współżycie. - Myślałem, że haczyk polegał na tym, że muszę chwilowo wrócić do Alicii. Dlatego nie spodziewałem się, że będzie jakiś zwrot akcji - zaśmiał się. - I sam go sobie zafundowałem. Teraz nic nie jest w porządku. Nie zdziwiłbym się, gdyby Kirill właśnie pakował walizki i uciekał z Mishą i Kirą od Noela. I koniec końców mój syn ułożył tu sobie życie… Co prawda w dość ekscentryczny sposób, ale jednak. Pojawiłem się jeden jedyny raz i mu to wszystko zawaliłem jak domek z kart. Mam wrażenie, że wisi nade mną jakieś fatum. Ale to nie przez pech cierpię, tylko przez własne decy….
Alice przyłożyła mu palce do ust powstrzymując go od mówienia.
- Zawaliłeś mu domek z kart. Nie posiadłość wybudowaną na fundamentach Joakimie. Sam to powiedziałeś. To i tak by się rozsypało i musiałby wszystko stawiać od nowa. Jak myślisz, jak długo zdołałby się kryć z Mishą przed bystrym Kirillem, albo nadprzyrodzonymi zdolnościami Kiry? Aż dziw, że jeszcze do tej pory o tym nie widzieli i zapewne dlatego właśnie Kaverin posądził ciebie. Bo sam tego nie zauważył wcześniej. Daj mu czas, przetrawi to. Wszystko się ułoży. Proszę. Uwierz w to. Nie masz nad sobą fatum - powiedziała i opuściła dłoń, głaszcząc go nią nieco niepewnie po policzku.
Joakim spróbował się uśmiechnąć, ale dla Alice. Żeby myślała, że jej słowa działają i czuje się dzięki nim lepiej. Tak właściwie rzeczywiście czuł się lepiej, bo była wraz z nim. Ale nie czuł, że jego problemów ubywa.
- Tylko czy Noel też to samo pomyśli? - zapytał cicho Joakim. - Też będzie taki wyrozumiały względem mnie? A może uzna, że to było jego życie i że to on miał prawo wszystko wyjawić, kiedy tylko będzie chciał? Oczywiście, że tak pomyśli, każdy by tak pomyślał. I już nigdy się do mnie nie odezwie. Próbował odbudowywać z nim relację, dlatego też tutaj się pojawiłem. I też miałem jakąś podświadomą nadzieję, że zobaczę Kirilla i może stanie się coś… coś niesprecyzowanego… co tak właściwie się wydarzyło. I byliśmy już w dobrych stosunkach. Ale się powtarzam teraz… - mruknął. Odetchnął głębiej.
Chciał powiedzieć Alice o tym, że namawiał Mishę do seksu. Musiał o tym powiedzieć. Ale po poprzednim wyznaniu miał ogromny węzeł w gardle i nie potrafił go rozwiązać. Nie potrafił nic więcej powiedzieć. Był pewien, że jak Harper się o tym dowie, kompletnie z niego zrezygnuje. Dlatego też nic nie powiedział. I tym milczeniem zbudował ten jeden, pierwszy, niby nieznaczący mur między nimi…
Alice była kompletnie nieświadoma tego, że się od niej odgradzał, bo bał się jej reakcji. Mimo to, poczuła barykadę, którą stworzył, ale sądziła, że miała związek z sytuacją. Zamyśliła się.
- Jesteś strasznym pesymistą… Porozmawiam z nimi i na pewno się ogarną. To nie tak, że ktoś umarł. Chłopcy po prostu dogadują się ze sobą lepiej niż ktokolwiek by przypuszczał. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Postaram się pozbierać sytuację… - stwierdziła i wyprostowała się. Tak. Obiecała samej sobie, że nie będzie polegać tylko na nich. Będzie więc musiała częściej brać takie sprawy we własne ręce.
- Posprzątam to dla ciebie, a ty skup się na przeżyciu tam na Antarktydzie, czy gdzie w tej chwili dokładnie będziesz… To o czym mówiliśmy, nim rzuciłeś granatem… To nadal aktualne? - zapytała ostrożnie.
Joakim zamilkł na chwilę, próbując sobie przypomnieć.
- Że… tak, oczywiście - odpowiedział. - Myślę, że my to jakoś rozpracujemy i ogarniemy. Przecież jesteśmy… astralną rodziną. Czujemy do siebie przyciąganie. Musimy się wszyscy w końcu prędzej czy później pogodzić.
“Albo zjeść”, Alice usłyszała w głębi duszy jakieś echo, ale praktycznie od razu o nim zapomniała. Mimo to lekko ją wybiło z rytmu. Bo choć go nie pamiętała, to miała poczucie, że wydarzyło się coś dziwnego lub niepokojącego. Tylko to przeoczyła.
- I moje uczucia do ciebie się nie zmieniają - rzekł. - Mam nadzieję, że twoje uczucia do mnie również pozostaną takie same. Mimo że będziesz dowiadywała się o mnie ciągle gorszych i gorszych rzeczy - uśmiechnął się lekko, choć bez wesołości. - Zakończenie trochę niemrawe, ale cieszę się, że tutaj przybyłem. Mimo że przez to zaliczyłem kilkanaście godzin tortur, zbiorowego gwałtu, doprowadziłem ciebie do morderczego stanu, co zakończyło się źle dla wielu ludzi… I też namieszałem w życiu Noela i Mishy, wkurwiłem Kirilla… Ale każda sekunda przebywania z wami… a zwłaszcza z tobą… jest na wagę złota. I jestem zapłacić za nią każdą cenę.
Zamilkł i odgiął głowę do tyłu.
- Dość łzawych oświadczeń - mruknął lekko zażenowany.
Alice uśmiechnęła się lekko.
- Sądzę, że mnie nie zaskoczysz… Jak zauważyłeś, wydoroślałam w tym roku i mało co na obecnym poziomie mogłoby mnie zgorszyć… Chociaż… Wolę nie zapeszać - parsknęła lekko.
- Nawet nie masz pojęcia… - Joakim zaśmiał się. - Choć tak, twoja tolerancja względem różnych rzeczy równa się już prawie mojej.
- Czuję się zmęczona… To był bardzo intensywny Nowy Rok… A ponoć jaki dzień Nowego Roku, taki cały przyszły rok… Heh - pokręciła głową.
- Myślę, że my urodziliśmy się w takim dniu. I przez to całe nasze życie tak będzie wyglądać - Dahl uśmiechnął się. - To trudne, ciężkie życie. Pełne bólu, cierpienia i takie tam. Ale jednak życie. To, jak intensywnie potrafimy czuć… z jakim natężeniem potrafimy kochać… to jest nagroda za te wszystkie negatywne rzeczy. I mamy też siebie nawzajem - rzekł.
Rzeczywiście, nie powiedział jej o tym, jak zachował się względem Mishy. I to milczenie stworzyło pewną barierę, jednak z drugiej strony czy naprawdę musiał jej o wszystkim opowiadać? Wydawało mu się, że każdy człowiek miał prawo, żeby zachować dla siebie drobne rzeczy, którymi nie chce się dzielić. Nie było w tym nic nadzwyczajnego.
- Sądzę, że to pewna forma zachowywania równowagi we wszechświecie - zgodziła się z nim.
- W końcu nie mogłoby być tylko łatwo i tylko cudownie - dodała.
- Ale dzięki temu, życie jest ciekawsze, a to co piękne, cudowne i miłe… Ma słodszy smak i lepiej można to docenić - zauważyła.
Joakim skinął głową. Po tym do głowy cisnęło mu się mnóstwo negatywnych myśli, które mogłyby zepsuć tę chwilę. Doszedł jednak do wniosku, że nie ma po co ich wypowiadać i psuć momentu. To była niespodziewanie słodka rozmowa. Zwłaszcza biorąc pod uwagę scenę, która miała tu miejsce tuż przed chwilą. Wyciągnął telefon i zadzwonił do Noela. Tak właściwie wolałby chyba do Mishy, ale nie miał jego numeru telefonu.
- Wolę uprzedzić syna - mruknął. - Lepiej, żeby dowiedział się tego ode mnie, niż żeby Kirill go zaatakował znienacka.
Wyobraził sobie, jak Kirill zaprowadza Noela do piwnicy i zwołuje swoich kumpli. Lekko zadrżał.
- Kaverin potrafi być naprawdę przerażający, kiedy tylko chce - mruknął Dahl. - O może to w tym budynku jest coś nawiedzonego. Zafundował i mi i tobie niezłe przeżycia w nim.
- Możliwe… Biorąc zawirowania emocje… - stwierdziła. Nie zamierzała mu przeszkadzać w rozmowie. Przymknęła na moment znowu oczy. Chciała po prostu posłuchać jego głosu. To było na swój sposób miłe i niezwykłe. Napawała się tą chwilą.
- Tak, to ja… - mężczyzna odezwał się w pewnym momencie. - Słuchaj… muszę ci coś powiedzieć. Nie, ze mną wszystko w porządku. Jestem zdrowy. W miarę. Dzięki Thomasowi. Nie po to dzwonię… Martwiliście się, jak miło… - Joakim przeniósł wzrok na Alice. Był lekko speszony i chyba Noel mu nie ułatwiał wypuszczenia bomby. - Posłuchaj… Kirill dowiedział się o was. O tobie i Mishy. Przykro mi.
Przez chwilę rozbrzmiewała cisza, kiedy Joakim słuchał słów syna. Usiadł w międzyczasie i zaczął palcem wskazującym kręcić kółka na kolanie przykrytym białą narzutą.
- Tak… przykro mi - powtórzył. - To przeze mnie. Powiedzia… - znowu zamilkł. - Nie, nie chciałem. Nie miałem złych inte… - znowu zamilkł, kiedy Noel mu przerwał. Spojrzał raz jeszcze na Alice i uśmiechnął się smutno.
 
Ombrose jest offline