Malcolm nerwowo się rozglądał po alejkach. Po chwili trochę się uspokoił i westchnął.
- Nie znowu… - spojrzał na towarzyszy - Czy tylko ja zauważyłem, że to był ten sam cyrk, który widzieliśmy w Hillash?
Gharth skinął głową.
- Albo brat-bliźniak, albo ich też przeniosło - powiedział. - Chyba że potrafią podróżować między planami.
Halvar sięgnął po swój miecz i bez wahania wyjął go z pochwy. Pokiwał twierdząco głową po czym dodał:
- Wszystko tutaj jest złem. To co nas otacza. Wszystko.
Zagryzł zęby przyjmując pozycję bojową z uniesioną bronią.
- Chodźmy do przodu. Nie przejmujcie się cieniami. Coś mi mówi, że nie spotka nas zagrożenie z ich strony.
Paladyn maszerował pierwszy. Nie pożałował, że po wydarzeniach ostatnich dni połączył tego wieczoru eleganckie ubranie ze znoszoną zbroją.
Malcolm ruszył za Halvarem.
- Ciągle jesteśmy na pół-planie Grozy… to otoczenie to albo iluzja… albo bardzo subtelna teleportacja. W obu przypadkach mamy jednak do czynienia z potężną magią...a to oznacza, że "władca" tej krainy jest gdzieś w okolicy.
- To może być magia kryształu - zasugerował zaklinacz, idąc razem z towarzyszami. - Ktoś mógł się pobawić jego mocą.
Czarnoksiężnik przez chwilę się zastanowił nad sugestią, ale miał inne opinie.
- Nie... to coś innego. Zakładam trzy możliwości opuszczenia tego miejsca. Przejść przez mgłę, przerwać iluzję lub znaleźć Bramę wiodącą do tego miejsca,. Na razie bierzmy dalej udział w przedstawieniu....
Garth miał swoje zdanie, ale nie zamierzył się spierać. Był pewien, że czas pokaże, kto ma rację.
- Może jesteśmy aktorami w tym przedstawieniu, a gdzieś tam - machnął ręką - siedzą sobie widzowie. Zobaczymy, co dla nas przygotował twórca tego przedstawienia.
Paladyn nie miał nic do dodania. Dwaj jego towarzysze wiedzieli dużo więcej o magii. On był raczej obserwatorem. Ścisnął mocniej dłoń na rękojeści miecza. Chuchnął ma pierścień, który po chwili ucałował, a później wykonał symbol półksiężyca nad sercem. Szedł przodem.