Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2020, 10:36   #154
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Czas płynął nieubłaganie. Wybrane załogi niemal cały czas okupowały symulatory testując setki różnych przypadków, trudności wypadków. Udane i nieudane abordaże wczesne wykrycie. Awarie sprzętu. Ile tylko techniczni potrafili wymyślić i zaprogramować tyle sytuacji musieli.

Ale nastał wreszcie ten dzień. Nightskye stały na pokładzie startowym w równym rzędzie ich czarne poszycia pochłaniały światło. były niczym trójwymiarowe cienie. Koło maszyn stali już marines. Fierce uśmiechnęła się widząc swoją ekipę od kart. Przynajmniej miała znajome twarze na pokładzie. Idący obok niej Jokinen trzymał w ręce tablet i coś jeszcze poprawiał w kodzie.

Hunter spostrzegł, że przy jego maszynie stoi Webber. A więc jednak sam Major postanowił dowodzić operacją.

Clif i Duke nie kojarzyli marines, którzy stali przy ich statku.

Pies w towarzystwie wyluzowanego szamana minęli jednego z tych marines,którzy byli wybitnie cięci na androidy. Marines odprowadzali ich wściekłym wzrokiem do kokpitu.

Diuk stał najbliżej i zaczął się domyślać, że przydział był za karę. Choć zastanawiał się dla kogo.

Cliff szedł nieco przybity. Chuo była przybita mocno po całych tych wydarzeniach. Unikała ludzi nawet jego obecność ją drażniła. Lekarze twierdzili, że pewno jej przejdzie i trzeba dać jej czas. Ale to że nie przyszła go pożegnać jakoś ciążyło na jego prostym sercu.

Gdy znaleźli się w doskonale znanym ich wnętrzach poczuli się jak w domu. Symulacje w symulatorach były oddane perfekcyjnie. Nie mieli okazji dużo latać na zewnątrz ale i tak odruchowo przełączali przełączniki przygotowując maszyny do startu. Na pokład zaczęli się powoli wpychać marines.

Przebudowane wnętrze myśliwca nie było już tak eleganckie jak przedtem. Całą tylną część w której znajdowały się pomieszczenia załogi zostala zdemontowana. W podłogę wmontowano fotele przeciążeniowe jak w desantowcu. Zlikwidowano nawet toaletę.

Piloci i tak pozostali w uprzywilejowanej sytuacji kokpit Nightskya był przestronny. Część załogowa była teraz wręcz klaustrofobiczna. Marines mieli jej jednak nie opuszczać do czasu wydania stosownej dyspozycji przez pilotów.

================================================== ======

Górna kopuła lądowiska się otworzyła ukazując czarny przestwór kosmosu. Myśliwce delikatnie się wzniosły do góry. Pozostawiając za sobą załogę lądowiska. Ich maszyny były teraz ostatnim ratunkiem dla Matki, a jej załoga nie zdawała sobie nawet z tego sprawę na jak wąskiej nici wisi ich życie.

Natychmiast po opuszczeniu hangaru aktywowano systemy maskowania. Piloci delikatnie pchnęli do przodu przepustnice uruchamiając pełen ciąg silników pomknęli w przestrzeń. Statki powoli się rozpędzały zbliżając się do olbrzymiego gazowego giganta krążącego na granicy układu. Nawet z takiej odległości można było go dostrzec gołym okiem.

Do kokpitu Huntera wszedł Webber oparł się o tylny panel i powiedział
- No dobra koniec z ceregielami. Jestem tutaj najwyższy stopniem i sprawę załatwimy po mojemu. Mam nadzieję, żę to rozumiecie. Moi ludzie dostali dokładne wytyczne co mają zrobić jeśli piloci z twojego skrzydła wykażą się niesubordynacją.
- Zapewne aresztować ich i przejąć stery? - parsknął Hunter. - Swoje już mam panu oddać? Ma pan świadomość, że próba zastraszenia pilota może zadziałać na pokładzie Victorii kiedy może go sobie pan bezkarnie zamknąć w areszcie domowym, a nie w przestrzeni kosmicznej kiedy przyszłość pana dupy majorze zależy tylko i wyłącznie od niego?

- Mam już dość waszych gierek i wywyższania się. Marines nie są chłopcami do bicia tylko chłopcami od bicia! To właśnie dzisiaj zrobimy. Żadnych pieprzonych manewrów. Latania i kombinowania. Przejmujemy okręt i zostajemy na miejscu. Dobijacie do okrętu wroga i wyłączać wasze maszynki. Wasze popisy i akrobacje tylko ściągają uwagę. Szczegóły dostaniecie zaraz przed misją do tego czasu żadnych manewrów i łapy z dala od konsoli. Ustawić kurs i żadnych wygłupów.

Webber na chwilę zamarł. Hunter domyślił, się że spłynęły mu potwierdzenia od członków jego zespołu. Podniósł jednak odbezpieczoną broń i wycelował w Huntera.

- A teraz pilociku grzecznie wyjaśnij swoim skrzydłowym, że mają się słuchać marines i żadnych głupich pomysłów.

Łączność Marines mogli mieć między sobą jedynie przez krótkofalówki wbudowane w ich skafandry. Nie mogli wykorzystać łączności Victorii, bo w miarę oddalania się zaraz by ją stracili i do tego ryzykowali by nasłuchem. Hunter kilkoma przyciskami mógł ich zagłuszyć wykorzystując ekranowanie Nightsky, ale na razie nie robił tego aby nie wzbudzać ich podejrzeń. Podporucznik sięgnął do konsoli komunikacyjnej i włączył kanał ogólny na nadawanie ciągłe.

- Mówi Hunter. Macie chyba świadomość tego co się właśnie dzieje. Zapewne w tym momencie celuje do was marine tak jak do mnie major Webber, który postanowił zmienić wszystkie wcześniejsze ustalenia misji od Kapitana i Archera. Nie prowokujcie ich. Proszę o status - powiedział, przestawił transponder na kod 7500 i na powrót odwrócił się do majora.
- I co zamierza pan zrobić? Zastrzelić mnie? A potem co? Myśli pan, że ten android starego typu będzie wstanie sam efektywnie obsłużyć oba stanowiska i zapewnić, że nie zostaniecie wykryci podczas podejścia do celu? Obsada tego skrzydła nie została ustalona ze względu na umiejętności tylko na problemy dyscyplinarne - Hunter skłamał przedstawiając częściową prawdę, ale Webber musiał słyszeć o problemach w skrzydle A.
- Nightsky da się pilotować w pojedynkę. Victorię oczywiście też - parsknął Ian. - Wystarczy, że z powodu nieadekwatnej ilości załogi jeden myśliwiec zostanie wykryty to wykryją całe to skrzydło i zginiemy wszyscy. - Hunter zaśmiał się jakby rozmawiał z kompletnym laikiem, który nie ma pojęcia o sytuacji w jakiej się znajduje.

***

Newman spojrzał na oficera łączności. Miał na mostku 3 wachtę - nie lubił ich… Ale chcial żeby na walkę jego główna załoga była wypoczęta. Malik… Chyba tak się nazywał chorąży Marines i specjalista od skanerów siedział przy stanowisku nasłuchu. Newmana drażniło nawet to, że Malik miał przepisowo założone słuchawki.
- Czy Nightsky meldują rozpoczęcie misji
- Tak kapitanie! - odparł nerwowo Malik. - Wszystko jest w porządku - Przełączył przycisk na konsoli wyciszając połączenie.
- Doskonale. Zarządzam ciszę na łączach.
Kapitan wrócił mimo wszystko niepocieszony do swojego stanowiska. Ta misja od początku była skazana na niepowodzenie. To, że na pokładzie myśliwców siądą dwie zwaśnione grupy nic dobrego z tego nie wyjdzie…

***

Podporucznik kątem oka obserwował zmianę na skanerach. Victoria zgasła sugerując ciszę na łączach. Ian sam sięgnął do konsoli i wyłączył nadawanie.
- Nieźle Webber! - Hunter rozsiadł się w fotelu i pokiwał głową z uznaniem. - Wybacz, że nie tytułuję Cię stopniem, bo to chyba już nie ma znaczenia. Wygląda na to, że teraz ty dowodzisz całym tym gównem. Znudziła cię niekompetencja kapitana? Czy jak? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź, którą już znał. - Wiedz, że mój instynkt samozachowawczy jest na dosyć wysokim poziomie. Właśnie zdobyłeś mój szacunek. Każ swoim ludziom odpuścić to dostaniesz naszą pełną współpracę, bo obaj już wiemy, że zastraszanie zjebałeś.

***

Clif odwrócił się widząc jak do kokpitu wchodzi sierżant marines. - mimo że nie powinien..

- Wracaj do przyrządów chłopaczku. Następuje zmiana planów. Wykonujecie rozkazy Majora Webbera. A ja dopilnuję by były wykonywane dobrze. Bo jak sam powiedział do pilotowania maszyny wystarczy 1 pilot...

Cliff wsumie tylko czekał na jakiś głupi manewr ze strony marins. Miał na tę okazję przygotowaną niespodziankę ukrytą przy swoim fotelu. Nie zmieniając pozycji sięgną po ukryty w fotelu granat. Kciukiem wyciągnął zawleczkę.
- Niby racja, tyle że bez kabiny to daleko nie zaleci. - Cliff puścił zawleczkę granatu która zaczęła powoli unosić się w zerowej grawitacji. - A teraz zamkniesz gębę i grzecznie wrócisz na miejsce... Po tym co wasi wasi kumple zrobili Chou już wiem jak się z wami gada. - Powiedział głosem pełnym determinacji i nienawiści.
- Osz kurwa… - Usłyszał przerażony głos Haqima który z przerażeniem wpatrywał się dryfującą zawleczkę granatu.


***

Duke nie był zaskoczony gdy marines przekroczyli jednak próg swojego wydzielonego kantorku… Może spodziewał się ich nieco później.
- Wracajcie na swoje miejsce. Jak dolecimy dam znać. - powiedział Duke.
- Prawie masz rację, ale zrobimy nieco inaczej. Jak dolecicie na miejsce wtedy wyjdę! - warknął gardłowym kobiecym głosem.

Duke spojrzał ponownie. Rzeczywiście miała kobiecą wersję kombinezonu bojowego, ale górowała na pewno nad nim wzrostem i masą mięśniową.

Słysząc najpierw odzywkę samicy marine, a potem Huntera, odrzekł także na ogólnym kanale:
- Zdajecie sobie sprawę, że nas rozwalą jak tylko dolecimy? Nie będziemy im potrzebni. Dlatego nie mamy nic do stracenia. Mnie nawet laska rzuciła.
Lekko zszedł z kursu. Powót dla fachowca nie stanowił problemu. *


***

Fierce nie odwróciła się nawet gdy usłyszała otwarcie śluzy za sobą. Przełączyła tylko na jednym z ekranów obraz z kamery i widziała uzbrojonego marines wkraczającego do kokpitu. Na kombinezonie widniało nazwisko "Grimmet".
Choć minął już rok od rozbicia grupy Czarnobrodego, to wciąż drażnił ją widok mundurowych, nawet gdy wiedziała, że to jej znajomy.
- To nie kibel, wymontowali go, więc wypad stąd, sikać w majtki albo do swojego kąta - powiedziała Eyre, nie odwracając spojrzenia od wskazań przyrządów.
- Wybacz Fierce, ale mam jasny rozkaz mam was przypilnować w kwestii wykonania rozkazów. Zgodnie z poleceniem kapitana to major Webber przejmuje dowodzenie nad operacją. Zmiany co do planowanej akcji dostaniecie, gdy przyjdzie na to odpowiednia pora. - Grimmet mówił służbowym tonem. - Wybacz…. - dodał już bardziej od siebie.
Dopiero teraz blondynka spojrzała na marinesa. Nie było po niej widać by jakkolwiek przeszkadzała jej ta sytuacja.
- Spoko, nie nasza wina, że dowodzą debile - Eyre wzruszyła obojętnie ramionami i znów popatrzyła przed siebie. - Ale, że cię lubię to radzę usiąść i się zapiąć pasami, bo Nightskyem nie lata się jak topornym desantowcem. No i weź sam pomyśl, mam wszczepioną bombę w głowę, chyba nie sądzisz, że w tej sytuacji będę odwalać samowolę? - spojrzała na Aarona kątem oka.

Nim doczekała się odpowiedzi ze strony kumpla od kart przyszedł komunikat od Huntera, a za nim dodatkowe komentarze.
- Kretyni... - prychnęła expiratka i sięgnęła pod fotel, wyciągając pudełko ciastek. - Ktoś chce? - podsunęła paczkę najpierw Jokinenowi, który przez cały ten czas siedział cicho, zdezorientowany tym co się właściwie działo.

- Dzięki... - mruknął Simon i wziął dwa ciastka.

Eyre wyciągnęła jedno dla siebie, które od razu całe wsadziła do ust, po czym podstawiła Grimmetowi opakowanie na wyciągnięcie ręki.
 
Mike jest offline