Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2020, 16:08   #81
Kesseg
 
Kesseg's Avatar
 
Reputacja: 1 Kesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputacjęKesseg ma wspaniałą reputację
Roxi westchnęła. Wyglądało, że Anjali ma samych nieodpowiedzialnych znajomych, którzy nie przejmują się tym, że ktoś obcy, komu udostępnia swoje konto może przeczytać ich wiadomość. A może to był brak odpowiedzialności ze strony AJ…
“Anjali, nie ma teraz przy komputerze. Przekażę jej wiadomość, jak tylko się da.” Napisała i po chwili zastanowienia wysłała wiadomość.

Niedługo potem przyszła odpowiedź:
"Dobrze. Powiedz jej, że to bardzo dla nas ważne. Z góry dzięki."
Roksana zaczęła się zatanawiać czy brak ostrożności Anjali w kwestii internetowej komunikacji wynika z jej roztrzepania, zaufania, którym ją darzy, czy może… jest to test? Paranoiczna nieco myśl pojawiła się w jej głowie. Czy to była jej własna myśl, czy może jedna z brzęczących much? Zrobiło jej się niedobrze…

Przez chwilę nawet zastanawiała się czy Malkavianie mogą nawzajem zarazić się swoim szaleństwem. Może wcale nie nosiła rękawiczek bo była zimna i nie chciała by ktoś to wyczuł, może tak jak Vincent zaczęła bać się bakterii? A może po prostu była podatna na wpływy i zbyt ufna w stosunku do wszystkich, których spotyka? Może jednak pomimo tak wielu lat jakie upłynęły od czasu jej spokrewniania, pozostała w niej naiwość i ufność tamtej czternastolatki. Nim się spostrzegła zaczęła krążyć po pokoju robiąc sobie psychoanalizę. Przydałby jej się mentor, ktoś kto ją poprowadzi, wyjaśni dlaczego nagle zaczęła bardziej wariować i czy lepiej się temu poddać, czy jednak z tym walczyć. Kimś taki powinien być Vincent, ale on zawsze unikał odpowiedzi na takie pytania. Kiedy miała mętlik w głowie kładła się na dachu biblioteki i patrzyła w ledwie widoczna przy światłach miasta gwiazdy. To ją uspokaja, ale teraz… teraz nie mogła wyjść, tak przynajmniej mówił Max… ale co jeśli kłamał? Co jeśli Anioły po prostu chciały ją zatrzymać? Może nic jej tak naprawdę nie groziło, a Anjali po prostu wiedziała co i kiedy jej powiedzieć, by stworzyć tę więź… ale Roxi po prostu chciała im wierzyć. Zawsze odczuwała respekt i szacunek do Vincenta, ale myśl, że nie musi już go więcej słuchać, napawała ją jakimś takim spokojem. W końcu wiele rzeczy przed nią ukrywał. Zresztą nie szukał jej… chyba. Ale przecież był jej stwórcą, powinien wiedzieć, czuć to gdzie jest. To on powinien ją wyciągnąć z tej szafy. Przez chwilę, nawet miała taką nadzieję… Roxi westchnęła czując, że im dłużej zagłębia się w te rozmyślania, tym do gorszych wniosków dojrze… i jeszcze sobie coś wkręci. Chciałaby, żeby ktoś tu z nią był, żeby mogła podzielić się swoimi myślami i wątpliwościami…
- Anjali, wracaj szybko - mruknęła do siebie siadając przed komputerem i nim się obejrzała weszła na swój serwer… od niechcenia zaczęłam robić na nim porządki. Nie sądziła by zgromadzona tam wiedza była jej jeszcze jakoś potrzebna, ale też nie chciała by ktokolwiek jej się tam plątał. Zabrała się za tworzenie nowych zabezpieczeń i segregowanie oraz archiwizację plików.

Roksana przez dłuższy czas pracowała nad danymi. Była to trochę bezsensowna robota, ale uspokajała ją.
Wreszcie, na trzy godziny przed świtem, pojawiła się Anjali - rozpromieniona, rozemocjonowana, niemal roztaczała wokół siebie aurę pozytywnej energii.
- Jak tam, Perełko? - zapytała, rzuciwszy się na łóżko aż skrzypnęło.

- Miałaś przyjść jutro? Nie żebym się nie cieszyła, z towarzystwa, ale chyba nic się nie stało? - zapytała zaskoczona jej naglym pojawianiem się, z trudem powstrzymując się, żeby nie rzucić jej się na szyję i nie zasypać pytaniami. - Koncert udany, wnioskuję? - bardziej stwierdziła niż zapytała zapisując wszystkie wprowadzone zmiany, zamykając aplikacje i odkładając klawiaturę.

- Ano miałam, ale jeden ze znajomych spił się jak ostatnia łajza i musiałam go odwieźć do mieszkania. Próbował mnie macać po drodze, to mu wyjechałam z łokcia. Prawie mi spadł z motocykla - pokręciła głową. - Potem jeszcze się okazało, że zgubił klucze, więc musiałam mu się włamać, żeby nie siedział do rana pod drzwiami. Za karę poprzesuwałam mu różne rzeczy w domu, a przy okazji znalazłam to! - na wyciągniętej, otwartej dłoni znajdowała się mała figurka z fioletowego plastiku przedstawiająca zdaje się raptora w czapce z daszkiem, obszernej koszuli i workowatych spodniach. - Super, nie? Nazwałam go "Ricky" - spoglądała na zabawkę z zachwytem. - A koncert był świetny. Wszyscy świetnie się bawili, a to znaczy, że mogłam się napić pierwszorzędnej krwi, pełnej endorfinek i innych takich wesołych hormonków - uśmiechnęła się szeroko.

Roxi roześmiała się.
- Nie miałam pojęcia, że nastrój może mieć aż takie znaczenie. Teraz rozumiem, czemu tak mnie ciągnęło do książek, jak ciągle popijałam z bibliotekarzy i studentów - stwierdziła. - Anjali, mogę znów pomęczyć cię dziwnymi pytaniami? - dodała po chwili.

- Nie wiedziałaś? Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś tym co jesz! - powiedziała i roześmiała się. - Jasne, pytaj, ale nie spodziewaj się tym razem bardzo naukowych odpowiedzi - puściła oko.

- Jak na kogoś kto przeczytał tyle książek, strasznie mało wiem… - powiedziała jakby nadąsana na samą siebie. - Próbowałam dalej ćwiczyć MSS i na początku było super, zobaczyłam wszystko jak Neo pod koniec Matrixa… a potem… - Roxi opowiedziała jej o swojej dziwacznej i zaskakujące dla niej wizji. O spotkaniu z Rekinem, o bolącej nodze i o schadzce w katakumbach. - A po tym wszystkim czułam się jakby mi w głowie zamieszkał cały rój much… każda z nich szeptała i podszeptywała po swojemu i noga też mnie bolała… Może ja faktycznie jestem jakaś uszkodzona i dlatego Vincent był taki oszczędny w uczeniu mnie różnych wampirzych sztuczek i wstydził się przez to pokazywać mnie innym? Anjali, co się ze mną dzieje, nic nie rozumiem - poskarżyła się.

- Ojejku, jejku jej… - zmartwiła się Anjali. - To musiało być straszne. Okropny pech, że tak na starcie cię potraktowało… ale odwagi! MSS jest niebezpieczna tylko jeśli jej na to pozwolisz. Póki twoja wola jest silna, będziesz się w stanie wyrwać nawet z najgorszych wizji!

- Moja wola nigdy nie należała do najsilniejszych… - westchnęła Roxi. - Inaczej wcześniej bym powiedziała Vincentowi żeby latał sobie na posyłki… a tak nic mu nie powiedziałam - stwierdziła. - A ta druga część? Coś mi się ubzdurało, czy to ma jakieś znaczenie? To z tymi trzema artefaktami? Co o tym myślisz? - zapytała zaciekawiona.

- Mogę ci pomóc wzmocnić siłę woli. Będzie to od ciebie wymagało sporego wysiłku, ale na pewno się opłaci - zaoferowała wesoło. - Co do tej wizji… - tutaj trochę przygasła - cóż, z tego jak to opisujesz, wygląda to na zagubione w sieci wspomnienie… Dobrze, że trafiło do ciebie, a nie kogoś nam wrogiego. Prawdopodobnie jednak jest prawdziwe. To znaczy, przynajmniej ogólnie, bo w MSS i wspomnienia bywają wypaczane, albo mieszają się z innymi. Pamiętam, że Vox rzeczywiście miał przedmiot, który opisałaś, tę "Latarnię Dusz", ale nie opowiedział mi stojącej za nią historii. Może dlatego, że nigdy nie zapytałam. Raz mu ją podkradłam, kiedy wysiadł prąd, żeby mieć światło, przy którym bym mogła czytać komiksy… - wyznała.

Roxi roześmiała się.
- Jesteś niesamowita Anjali, żeby używać starożytnego artefaktu do czytania komiksów - powiedziała wesoło. Już czuła się lepiej, samo przebywanie z kimś tak rozentuzjazmowanym i beztroskim sprawiało, że było jej lżej. - Przez chwilę bałam się, że wampiry mogą tak jak ludzie się reinkarnować, albo coś i że byłam kiedyś tą Hermenegildą i spoczywa na mnie jakiś ważny obowiązek ratowania wszechświata… o ile ludzie faktycznie moga się reinkarnować … - mruknęła w zamyśleniu. - A co myślisz o surfującej kobiecie tygrysie? Skąd się tam wzięła i czemu tak nagle się pojawiła i zniknęła? - zapytała z zamyśleniem.

- Dobrze wiem, że nie jestem samowita - odpowiedziała AJ z pewnym siebie uśmiechem. - No, ale sama pomyśl. Miałabym czytać przy świeczce? Jeszczy bym coś podpaliła! Komiksy by się zniszczyły, a one mają swoją wartość!
- Reinkarnacja? Hmmm… nic mi na ten temat nie wiadomo. Ale chyba nie mogłabyś być reinkarnacją kogoś kto wciąż żyje, nie? Nawet jeśli to wampir…
- Tygrysia surferka to musiała być myśl o Tiburon, ona jest Ductusem Rekinów. Jest super-extra! - stwierdziła zdecydowanie i przygryzła wargę. - Jest silna, sprawna i znakomicie dowodzi. Pływa na desce jak prawdziwy mistrz i świetnie przy tym wygląda! Właściwie to zawsze świetnie wygląda… - rozmarzyła się.

- Używasz słów, których znaczenia nie dokońca rozumiem w kontekście, ale mniejsza o to kim jest Duktus. Ćwicząc z Vincentrem nie miałam nawet ułamka wizji ani sieci, ani niczego innego. A teraz… w zasadzie nie wiem co było czym. Czemu te rekiny w ogóle mnie zaatakowały, a tym bardziej czemu pojawiła się tygrysica, no i czy zrobiłam jakieś postępy, czy tylko zepsułam się bardziej. No i właściwie czy jeśli to zagubione wspomnienie trafiło do mnie, to czy jest ryzyko, że może trafić też do kogoś innego, nieprzychylnego wam? Może trzeba to jakoś zabezpieczyć, albo coś… a i w ogóle, przypomniałam sobie! - Roxi nagle podskoczyła w miejscu. - Pisał do ciebie DzikiPierwszyKot: Pisał, że zrobili co chciałaś i pytał czy mogą przyjechać, że bardzo chcą się zobaczyć z Williamem, zwłaszcza Samuel i że obiecałaś to omówić z Rekinami. Prosił, żeby przekazać, że to dla nich bardzo ważne - przerwała na chwile. - Twoi znajomi powinni być bardziej ostrożni, jakby ktoś niepowołany włamał się na twoje konto, albo pod ciebie podszywał… nigdy nie wiadomo, tak samo wczoraj… powinnam wam zrobić jakiś bezpieczny, szyfrowany czat, tak na wszelki wypadek, wolny od osób niepowołanych, zabezpieczony hasłem, albo coś... - westchnęła.

- Gdyby Sfora była drużyną sportową to Ductus byłby jej kapitanem. Ductus prowadzi Sforę do boju, podejmuje decyzje i dba o bezpieczeństwo. Drugą ważną pozycją w Sforze jest Kapłan, który odpowiedzialny jest za przeprowadzanie rytów i rytuałów. Często dba on również o morale poszczególnych członków Sfory, służy jako doradca i dyplomata. Taki trochę trener, korzystając z naszej poprzedniej metafory.
- Taki urok MSS, nic tam nie jest pewne, wszystko jest płynne i subiektywne. Fakt, że nie tylko udało ci się połączyć z siecią, ale też doświadczyć przeżyć tak intensywnych to wielki sukces! Ok, początkowo ci się nie poszczęściło, zostałaś zaatakowana przez coś, co mogło być manifestacją negatywnych emocji, strachu lub agresji, ale potem było już lepiej… Trafiłaś na niezwykłe wspomnienie! Pochodzące od samej Hermenegildy! No i fakt, istnienie go może być potencjalnie niebezpieczne, ale to takie prawdopodobieństwo jak to, że zginiesz od uderzenia meteorytu. Albo mniejsze. Wszak tych rozproszonych wspomnień musi być tam tyle co ziarenek piasku na pustyni! Może na to konkretne trafiłaś, bo coś cię z nim łączy? Może jesteś w jakiś sposób podobna do Hermiony-Gildy? Albo to zwyczajny przypadek - wzruszyła ramionami.
- O! Dobrze, że mi mówisz… ale nie wiem czy chcę, żeby przyjeżdżali. W mieście jest teraz niebezpiecznie a może być tylko gorzej… no, ale ostatecznie to ich decyzja. Pogadam z Rekinami przy pierwszej okazji. Chcesz może żeby któremuś członkowi tej Sfory przekazać jakąś wiadomość od ciebie?
- Jeśli chcesz, możesz się pobawić w szyfrowanie, ale ja bym się tak nie martwiła. Wiedzą chyba żeby nie mówić o niczym niebezpiecznym, dopóki nie upewnią się, że ja to ja. Przynajmniej taką mam nadzieję. Bo jeśli nie, to wyślę im nieprzyjemnego wirusika z wielkimi zębiskami - roześmiała się.
 
__________________
Voracity - eng cover (Overlord 3 season OP)
Kesseg jest offline