Kiedy Gustav skończył przesłuchanie zbira, szlachcic zwrócił się do towarzysza.
- W dawnych lepszych czasach zdarzało mi się nastawiać gnaty, nie wiem czy mu pomogę, ale spróbować nie zaszkodzi.
Gdy wszyscy już odeszli Machavellian nachylił się nad ciężko rannym mężczyzna.
- Czyli jednak wiesz więcej niż powiedziałeś na początku. Gdy zapytałem, czy twój kamrat korzystał z klucza zaprzeczyłeś. A potem powiedziałeś, że starcy kazali mu typować więźniów. Wypuszczał ich tymi wewnętrznymi drzwiami, tak jak ja to zrobię dziś wieczorem.
Szlachcicowi bardzo się nie podobało, że przejął rolę i obowiązki tego bandyty. Jeszcze bardziej nie spodobało mu się, że dogorywający truteń próbował zataić przed nim te informacje.
- Za jedno ci jestem wdzięczny – kontynuował Machavellian sprawdzając obrażenia na ciele mężczyzny. Położył palce na jego skroniach – Wiemy już jak się obronić przed tymi pokrakami. Tak jak jednak mówiłem, niepotrzebnie ze mną pogrywałeś.
Dłońmi objął jego głowę, a potem szybkim ruchem skręcił kark.
Gdy Gustav zorganizował zebranie, Machavellian stał z boku przyglądając uważnie reakcjom ludzi. Szczególną uwagę zwrócił na trzech więźniów, którzy podczas jego poprzedniej przemowy, nie wyrażali zbyt wielkiego entuzjazmu na obietnice składane przez szlachcica.