Alex udawał, że jak każdy zwykły chłopiec bawi się kolekcją samochodzików, a tak naprawdę ustawiał jedną ze swoich pułapek. Auta zaparkowane były dość ciasno i blokowały sporą przestrzeń na podłodze, w strategicznie upatrzonym miejscu. Alex wiedział, że nieostrożne postawienie nogi na tym obszarze spowoduje bolesny wypadek nikczemnego złodzieja. Owszem, zabawki też pewnie na tym ucierpią, ale tym się jakoś nie przejmował.
- Alex, umyj ręce. Zaraz obiad - usłyszał z kuchni głos Rachel.
Chłopiec stanął obok "parkingu", aby ocenić pułapkę i wpadł mu do głowy pomysł, aby to właśnie w tej okolicy, rozłożyć jeszcze trochę pinezek. Z pewnością warto było tak ulepszyć pułapkę, ale to dopiero po tym jak opiekunka pójdzie. Tymczasem poszedł umyć ręce. W łazience wypatrzył różne ciekawe chemikalia, począwszy od zwykłego proszku do prania, a skończywszy na wybielaczu. Z tego też mógł coś zrobić...
- Aleeex! - zawołała opiekunka.
Aby nie tracić czasu, chłopiec udał się do kuchni, gdzie czekał na niego ciepły obiad.
Dopiero na widok miski pełnej zupy, Alex przypomniał sobie jaki był głodny. Razem z Rachel usiedli przy stole w kuchni i zjedli razem posiłek, po jednej porcji każde, zamieniając przy tym kilka mało istotnych zdań.
Na drugie Alex dostał udko kurczaka z ryżem i ugotowaną kolbę kukurydzy. Choć jemu smakowało, Rachel nie chciała drugiego dania. Dziewczyny w ogóle mało jadały, zresztą tak samo mama... Podczas gdy on jadł, ona zabrała się za zmywanie. Pozmywała nawet większość naczyń, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Była 13:52, więc dziewczyna miała już kończyć opiekę, aby zająć się czymś co ją bardziej interesuje.
- Rachel ?! - zawołał jej chłopak... jakkolwiek było mu na imię.
Potem Alex nie potrzebował dużo. Wystarczyło jak obiecał, że nie zrobi nic głupiego i miał opiekunkę z głowy... Był sam w domu.