Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2020, 15:10   #173
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 47 - 2519.VIII.13; popołudnie

Miejsce: Ostland; Kalkengard; brama południowa Kalkengard
Czas: 2519.VIII.13 Backertag (4/8); południe
Warunki: jasno, umiarkowanie; pogodnie, chaos i hałas bitwy



Tladin i Karl



Walki na poziomie dachów były tak samo zażarte jak te na poziomie bruku. Nawet jeśli uczestniczyło w niej mniej walczących. Skoczni napasnicy zbliżali się neregularną tyralierą w stronę obrońców imperialnych dachów. Nadbiegali pojedynczo, w parach, trójkami ale im bliżej byli swojego celu tym bliższa i ciaśniejsza zdawała się pętla obławy. Dwóch łuczników i kusznik próbowało chociaż spowolnić i przerzedzić tą linię napastników bo jasne było, że zatrzymać jej nie zatrzymają. Odległości były zbyt małe a przeciwnik zbyt szybki i liczny. Z wielką wprawą biegał po stromych dachach lub przeskakiwał nad ulicami.

A gdy latały bełty i strzały jasne było, że kogoś muszą w końcu trafić. Zaliczyli kilka trafień zanim linia napastników nie dotarła już na sąsiedni dach. Z około dziesiątki czy tuzina napastników wyłączyli z akcji ze dwóch czy trzech. W tym jednego oszczepnika udało się trafić dwa razy pod rząd. Pierwszy raz zaraz gdy wylądował na sąsiednim dachu i prawie natychmiast dostał karlową strzałę. Ale ta chociaż utkwiła mu w piersi, tuż pod bokiem jednak go nie zastopowała. Zaryczał z bólu ale zaraz zerwał się i popędził tym skośnym dachem. Zatrzymał się na jego końcu już gdy przymierzał się aby cisnąć swoim oszczepem w obrońców. Ten moment wykorzystał Karl by go trafić ponownie. Tym razem prosto w mostek. Strzała z długiego łuku przebiła cel na wylot powalając go z miejsca. Bezwładne już ciało opadło na skośny dach po czym zaczęło się po niej zsuwać aż zniknęło gdzieś na ulicy poniżej.


Ale obrońcy mieli też i straty. Tamci bo tamci też strzelali ze swoich łuków a gdy dotarli do sąsiednich dachów zaczęli ciskać oszczepy chcąc widocznie osłabić przeciwnika przed ostatecznym starciem. Pierwszą ofiarą był Vlad. Łucznik zdążył wypuścić jeszcze jedną strzałę gdy inna strzała trafiła go tuż pod obojczykiem. Łucznik zajęczał, stracił równowagę i zsunął się po dachu na dół. Może by i spadł na ulicę ale w ostatniej chwili złapali go towarzysze. Zaraz potem oberwał Brend. Chociaż ten raczej powierzchownie. Strzała musnęła mu ramię i poleciała gdzieś dalej. To nie było nic groźnego chociaż mogło na chwilę zaboleć. Na dachu Tladina było podobnie. Obaj jego pomocnicy prawie w jednym momencie zostali trafieni strzałami. Na szczęście w przypadku Franza strzała poszła bokiem i utkwiła w kożuchu jaki ten miał na sobie bo żadnej krwi nie było widać. Frederik miał mniej szczęścia bo oberwał w nogę. Chociaż niezbyt poważnie. Strzała musiała go jednak boleć i zauważalnie spowalniać.

Przeciwnicy dotarli już na sąsiednie dachy ale na razie przystanęli aby rzucać oszczepy i strzelać z łuku. Część łuczników która została nieco w tyle by ostrzeliwać obrońców teraz ruszyła by nadrobić straty i dołączyć do swoich kamratów. Przeskakiwali właśnie z dalszych dachów na te które bezpośrednio sąsiadowały z obrońcami i zaraz pewnie mieli zamiar dołączyć do ostrzału. Oprócz jednego ze zwierzoludzi z małymi różkami który wyforsował się w ferworze pogoni naprzód i wylądował na dachu obrońców. Zdawał się nie zauważać przewagi liczebnej jaką miała grupka Karla i wrzeszcząc natarł na nich ze swoją maczugą.

Na dole zaś toczyła się walka o bramy i ten skromny, uliczny przyczółek za barykadą jaką udało się wywalczyć kompanii Nucci. Teraz walczyli aby kontratak rogatych tarczowników nie zepchnął ich do barykady. Ale szło im ciężko. Rogaci coraz wyraźniej zyskiwali przewagę i zaczęli spychać napastników w stronę barykady. W tej kryzysowej sytuacji dziesiątka rodzimej kompanii porzuciła rozbieranie dalszej części barykady i wzmocniła osłabiony trzon oddziału. Co znów mniej więcej wróciło do liczebnego stanu początkowego i przynajmniej na tą chwilę zastopowało napór zwierzoludzi. Liczebność obu oddziałów mniej więcej się wyrównała chociaż imperialni wojownicy nadal zdawali się być w defensywie.

Za ich plecami halabardnicy starali się jak mogli rozbić i rozebrać lewe skrzydło barykady. Ale osłabieni odejściem dziesiątki Nucci co stanowiło dotąd ⅓ ich stanu szło im zauważalnie wolniej. Na murach z obu stron wieży bramnej nadal trwało wyrąbywanie sobie drogi do wnętrza wieży.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline