Dietmar przestał pokrzykiwać. Oszczędzał oddech, a poza tym i tak nikt go nie słuchał. Nie, żeby go to dziwiło. W końcu był cyrulikiem, nie dowódcą. Zajął się więc tym, na czym się znał.
Ustawił się w tylnych rzędach walczących, przygotował torbę z medykamentami i patrzył, czy ktoś na froncie potrzebuje pomocy.