Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2020, 18:28   #267
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Płyta nagrobna została zasunięta. Wyszczerzony uśmiech martwego człowieka, elfa, czy kim tam nie był ten olbrzym, zniknął im z oczu. Strzeżonego płyta strzeże, jak mówi stare przysłowie. Kto wie, szkielet zawsze mógł wrócić do życia w sekundę po ich odwróceniu się.

Schody, rozświetlane migotliwym blaskiem pochodni, prowadziły do niedużego pomieszczenia. Za wyjątkiem sporych, drewnianych wrót nie było tu niczego ciekawego. Pociągnęli oba skrzydła rozwierając je szeroko, a do środka wpadły słoneczne promienie, blade i przyduszone, ale i tak oślepiające po takim czasie spędzonym pod ziemią. Odruchowo przyłożyli dłonie do czoła, przesłaniając oczy. Wzrok szybko przyzwyczaił im się do światła, słońce schowane było za warstwą chmur przesłaniającą widok na pobliskie góry. Znajdowali się na końcu zwężającej się kotliny porośniętej bukami i dębami. Mgła pokrywała jej dno, tworząc iście magiczny widok. Z jakiegoś jednak powodu czuli dreszcz na plecach i unoszące się na karku włoski. Drzewa przyjmowały fantasmagoryczne kształty, wyciągając po nich powykrzywiane gałęzie niczym długie łapy z jeszcze dłuższymi szponami. Musieli się przekonywać, że to całkiem zwykłe rośliny, a te obrazy to jedynie wytwór ich wyobraźni.

Udało im się to, przynajmniej do czasu. Do czasu, kiedy Furgil, idący jako pierwszy, wskazał palcem na jedno z drzew. W zasadzie to wskazywał dwa nagie trupy, wiszące z gałęzi do góry nogami. Oba z poderżniętymi jakiś czas temu gardłami i zaschniętą na twarzy krwią. Chwilę później Yarislav pokazał niemal identyczny obraz z drugiej strony ścieżki kończącej się u wejścia do krypty, a niemal od razu potem stracili zainteresowanie tymi dwoma bukami.

Teren przed nimi wznosił się, porośnięty jedynie trawą. U szczytu kotliny rósł potężny dąb, o pniu którego nie zdołaliby objąć, łapiąc się za ręce. Jego konary rozciągały się we wszystkie strony, a niemal z każdego zwisał kolejny trup. Nie jeden, nie dwa, nie tuzin... Mężczyźni. Kobiety. Starzy i młodzi. Wszyscy nadzy, wszyscy martwi, wszyscy z głęboko rozciętym gardłem, zwisającymi w dół włosami, piersiami, przyrodzeniami. Trawa wokół przybrała brunatno-rdzawy kolor, wyschnięta i zalana krwią zamordowanych.

Zza grzbietu, na którym rosnął dąb i który stanowił granicę kotliny wyszła kobieta, całkiem naga, o skórze bladej jak śnieg i kruczoczarnych włosach sięgających jej pośladków. Nawet stąd widzieli czarne oczy bez śladu białka, sztylet w jej prawej dłoni i zaciśniętą lewą pięść, z której kapała na ziemię krew.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline