Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2020, 22:46   #794
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Kliknij w miniaturkę

Sarkanie, biadolenie i narzekanie. Dyskusje i przekonywania. Marudzenie. To właśnie wydarzyłoby się, gdyby sprawa rozgrywała się wśród ludzi. Ale to były krasnoludy. Co prawda zaskoczyło je niepomiernie, kiedy Detlef postawił na przebiegłość niby jakiś elf, a Runiarz, kwintesencja "bycia khazadem" zachował się jak człowiek zmieniając swoje zdanie w minutę. Nie bez przyczyny mówi się o "krasnoludzkim uporze". Patrzyły teraz na nich ze zdziwieniem, a i możliwe, że runiarz usłyszał coś w stylu "za dużo czasu spędzili wśród umgich, bez skał na głową" ale może tylko to sobie wyobraził. Niemniej - posłuchały rad. Pierwsza wersja planu przedstawiona przez Galeba podobała się wszystkim. Wszystkim poza Detlefem, który jednak dał radę przekonać Runiarza do swoich racji. I tylko jego. Ale to wystarczyło. Wojownicy nie po to poprosili o radę Runiarza i doświadczonego żołnierza by teraz ją zignorować.

Czterech zwiadowców rzut kamieniem przed głównymi siłami, marsz spokojny, by nie nadwyrężać sił i by nie dorwać maga i jego goblinów zbyt wcześnie. Nie natykali się na pułapki ani kolejnych zielonoskórych zwiadowców. Ścieżki prowadziły ich to z jednej strony szczytów, to z drugiej, czasem dając widok na szlak przez Przełęcz. Najpierw dostrzegli sznur mrówek, który po spojrzeniu przez lunetę (Karak Hirn nie oszczędzał na wyposażeniu swoich oddziałów) okazał się wojskami granicznych, ciągnącymi w górę, ku zatorowi i siłom Brocka. Później czasem wiatr zawiewał ku nim odgłosy walki, to niemal niesłyszalne z tej odległości krzyki i szczęk żelaza, to głośno odbijające się echem zwalenie lawiny po południu, kiedy byli już bliżej. Wyglądało na to, że Detlef mógł mieć rację i demon, a przez to i mag mogli się kierować w okolice bitwy. I rzeczywiście - nagle za kolejnym zakrętem w zasięgu ich wzroku pojawiły się sylwetki goblinów skradające się ku jednemu ze szczytów.

Kliknij w miniaturkę

Loftus nie znał khazalidu. I pamiętał, że lepiej milczeć i wydawać się krasnoludzkim fanatykiem ignorującym świat niż odezwać się i wydawać się nie-aż-tak-sprytnym przebierańcem. Zresztą, nawet jeśli graniczni uznali go za starego, zarozumiałego chama, gbura i pryka, nie dali tego po sobie odczuć inaczej niż zdziwionymi minami i śmiechem - "Chyba nie mówisz aż tak dobrze jak myślałeś, Sep".
Gdy dotarł do zawału drogi, a potem do obozu zauważył wzmożenie prac nad obroną. A czas był najwyższy. Loftus wyprzedził pierwsze oddziały wroga o niecałe pół dnia.


Kliknij w miniaturkę

Postawiony w sytuacji do jakiej był szkolony Gustaw odżył i z dawno niewidzianą werwą zabrał się do organizowania obrony. Nie poprzestał tylko na sprawieniu by okolica zawału stała się bardzo niegościnna dla wroga ale także o zabezpieczenie okolic Posterunku, gdzie niemal przegrodził przełęcz niskim murem z głazów i kamieni. Czego jak czego, ale tego w górach nie brakowało.
By nie narażać Kadetki odesłał ją do obserwowania i ewentualnej obrony ścieżek w górach, ponieważ nie sądził, że tamtędy pójdzie jakikolwiek atak.
Wernicky z pewnością wiedział, jakie wyposażenie ma Brock więc nie było sensu ukrywać balisty. A choć nie stanowiła wielkiego zagrożenia sama w sobie póki po przedpolu łazili zwiadowcy granicznych, skutecznie zniechęcała piechotę do organizowania się w większe grupy mające oczyścić zator. Wymiana strzał przez obrońców i atakujących także kończyła się gorzej dla tych drugich. Pierwsze, słabo zorganizowane ataki mające raczej rozpoznać siły obrońców niż przebić się łatwo odparto. Poważniejszą próbę rozbito nawet łatwiej, spychając przygotowane nawet kamienie i skały na zdezorganizowaną ostrzałem balisty grupę ciężkiej piechoty mającej osłaniać przymusowych robotników, w których Loftus i Gustaw rozpoznali mieszkańców mijanych miasteczek i wiosek.
Wróg zmieniał jednak taktykę. Nawet jeśli stracił setkę ludzi, a Gustaw zaledwie kilku, nadal miał wielką przewagę. I właśnie wysyłał lekką piechotę pod osłoną pozostałych łuczników. Najwyraźniej chcieli przejść przez rumowisko i zaatakować najemników. Nawet wliczając posiłki otrzymane przez Gustawa dzięki temu, że wystarczająco wcześnie wezwał ludzi z obozu po drugiej stronie Przełęczy, miał on obecnie zaledwie stu dwudziestu ludzi, a szło na niego trzy razy tyle. I z setka łuczników, choć większa część z nich uzbrojona była w krótkie łuki, dobre do strzelania z konia, ale o mniejszym skutecznym zasięgu.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline