| Niedaleko zamku czekał na nich Daveth - już nie pod postacią gryfa.
- Zamek wygląda na opuszczony - powiedział. - Można by rzec, że od dawna nikt tam nie mieszka.
Olgrim spojrzał w niebo załamany tymi słowami. Te bagniska obok niego też nie wyglądały jak nora pijawek.
To że coś wyglądało na opuszczone, nie oznaczało że tak było.
- Myślę mości Adlerberg iż dla bezpieczeństwa niewiast nasza trójka pierwsza winna zajrzeć w trzewia zamku i upewnić się co do tego, zanim tam całą kupą się udamy.- wskazał siebie i Davetha..- Ot, na wszelki wypadek.
Rycerz wątpił by pobieżne sprawdzenie zamku ujawniło jakieś dodatkowe zagrożenia, które by skłoniły ich do noclegu na bagnie. Widział jednak, że krasnoluda wyraźnie trapią mury budowli i postanowił przychylić się do jego prośby by nie przysparzać mu dalszych trosk. Poza tym nie mógł nie docenić troski z jaką Olgrim traktował pannę Amaranthe, której los zdawał się leżeć mu bardzo na sercu. Było w tej postawie coś, co w oczach młodego Adlerberga dawało jeszcze zachodniemu światu iskrę nadziei na przyszłość.
- Dobrze Olgrimie. Zróbmy tak - skinął głową po czym zwrócił się do Caistiny - Pani Trannyth, gdyby pijawki wróciły, idźcie za nami i spotkamy się na dziedzińcu. Panno Laugo, życzysz do nas dołączyć? Czy wolisz zostać?- - Jestem przeciwna rozdzielania się. Caistina moim zdaniem jest najlepszą osobą do robienia zwiadów.- Tutaj spojrzała przelotnie na krasnoluda jakby to głównie jego osoba nie podchodziła żołnierce do robienia cichego zwiadu. - A nie powinno się zostawiać w tyle sła….reszty. - W ostatniej chwili poprawiła swoje słowo by przypadkiem nie obrazić rannej bardki.
Kapłan miał na ten temat inne zdanie. Półelfka bardzo mu podpadła słabą znajomością terenu, po którym była przewodniczką. Może i mogła nie zauważyć pijawek, ale powinna wiedzieć o zagrożeniach jakie niosły takie bardziej podmokłe tereny. Zwiadowcy Mithrilowej Hali byli jednak o niebo bardziej kompetentni od niej.
- Czaromioty i tak najlepsi są na tyłach. Jeśli będziemy w opałach, łatwiej będzie nam wycofać się do panny Carys, która będzie tedy miała czas na dobranie czarów do ewentualnego wroga podążającego za nami. A Amaranthe potrzebuje odpoczynku.- stwierdził krasnolud. Potarł brodę.- A co do ruin, to pokładam większą wiarę w swoje doświadczenie w tej materii. To nie będzie pierwszy zamek do którego się wejdę bez wiedzy gospodarza.
-Echhh w takim razie zostaje skoro tak wam spieszno to ja i Trannyth popilnujemy waszych niewiast. - Żołnierka przewróciła oczami, nie mając zamiaru kłócić się z upartym krasnoludem. W najgorszym scenariuszu znowu wróci do miasta sama bo amatorzy zechcieli zrobić sobie polowanie na smoka.
- Nikomu nie jest spieszno - powiedział Daveth. - A ja uważam, że to głupota się rozdzielać. I nie popieram tezy głoszącej, iż kobiety to słaba płeć i że stale muszą się chować za naszymi plecami. Powinniśmy iść razem. - Zatem chodźmy we dwójkę Olgrimie - rzekł rycerz. Nie zwykł raz udzielonego wsparcia odwoływać tylko dlatego, że innym było ono nie w smak. A i był daleko od uznawania kobiet za płeć słabą. Gdyby wszak za takie je uznawał, to by córki Farvalda Fiaghruagach bez swego ramienia ostawić ani myślał - Spotkamy się na dziedzińcu. A jak co złego Was spotka, zdajcie się na Carys. Krzywda Wam się wonczas nie stanie.
Tymi słowy uśmiechnął się do czarodziejki, która jako pierwsza wiedziała co robić podczas starcia z pijawkami.
- To chodźmy.- stwierdził krasnolud i skinął ruszając przodem. Załadował swą kuszę i zdał się na swoje doświadczenie w takich sytuacjach i znajomość budowli… oraz krasnoludzką smykałkę. Pomodlił się też u swojego patrona o łaskę dostrzeżenia ukrytych przejść.
- Trzymaj się za mną.- rzekł do rycerza rozglądając się bacznie i starając być cicho. Na ile się dało idąc w zbroi i z okrytym pancerzem towarzyszem.
Czarodziejka kiwnęła głową w odpowiedzi na słowa rycerza. Chociaż i ona wolałaby nie rozdzialać się, to wiedziała, że ostrożności nigdy za wiele.
Daveth popatrzył na swoich dwóch towarzyszy jak na idiotów (którymi z pewnością byli), po czym ruszył w stronę zamku, trzymając się jednak z dala od tych "zwiadowców". *
Zamek był opuszczony i zapuszczony. Nikt dokładnie nie wiedział, jak długo już tak stał, były to jednak z pewnością lata. Most zwodzony opuszczony, choć jeszcze nie całkiem przegnity, jeden z łańcuchów urwany, kratownica przerdzewiała. Na dziedzińcu nie wyglądało lepiej, a on sam był mocno zarośnięty chwastami. Główny hol, jaki jako pierwszy sprawdził Olgrim i Villem, również nie wniosły nic ciekawego do owego "zwiadu". Podobnie jak dwa pobliskie korytarze, jak i schody na piętro… wszystko pokryte pajęczynami, rozsypujące się, nadgniłe, zakurzone. A jakiś ukrytych drzwi, lub czegoś podobnego, jak na razie brak.
Na dziedzińcu rycerz nie zabiegał w żadnej mierze o cichość czy skuteczność skradania. Nie był w tym tak dobry jak pani Trannyth, a właściwie to w ogóle się na tym nie znał. Ale i nie taki był jego cel. Wątpił by zamek zamieszkiwał ktoś podstępny. Bardziej spodziewał się bestii pokroju gnolli, które zrazu ruszą do ataku. Toteż i bez rozczarowania chrzęścił zbroją i wystawiał się na widok. Efektu nie dało to jednak żadnego, a zamczysko zdawało się najzwyczajniej opuszczone. Gdy Olgrim badał jeden z krużganków wrócił więc na most i pomachał paniom na znak, że droga jest wolna.
Krasnolud dalej podążył sam na piętro rozglądając się bacznie i ostrożnie. Nie tylko wyszukiwał zagrożeń, ale także oceniał stan pokoi i ich zdatność na miejsce spoczynku na dzisiejszą noc. Bądź co bądź skoro byli w zrujnowanym zamku to dobrze było wykorzystać sytuację i walory obronne twierdzy na ich korzyść. Po kilku minutach Olgrim znalazł na pierwszym piętrze, przy zewnętrznej ścianie, dosyć dużą komnatę, która kiedyś chyba była sypialnią. Co prawda łoże z baldachimem już się niemal całkowicie rozpadło, porządne, drewniane drzwi nadal jednak były w dobrym stanie, i można je było zamknąć. Co prawda klucza ani zamka w nich już nie było, można było jednak coś wykombinować… a do tego, izba miała kamienny balkon z zadaszeniem, całość prezentowała się więc nawet całkiem całkiem, mimo iż zaliczała się do stanu “ruina”, jak i chyba niemal wszystko w tym miejscu.
Na początek… to wystarczyło, może rankiem znajdą więcej czasu. Może…
Na razie Olgrim zawrócił, by zameldować pozostałym co znalazł.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |