Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2020, 19:45   #62
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Niedaleko zamku czekał na nich Daveth - już nie pod postacią gryfa.
- Zamek wygląda na opuszczony - powiedział. - Można by rzec, że od dawna nikt tam nie mieszka.
Olgrim spojrzał w niebo załamany tymi słowami. Te bagniska obok niego też nie wyglądały jak nora pijawek.
To że coś wyglądało na opuszczone, nie oznaczało że tak było.
- Myślę mości Adlerberg iż dla bezpieczeństwa niewiast nasza trójka pierwsza winna zajrzeć w trzewia zamku i upewnić się co do tego, zanim tam całą kupą się udamy.- wskazał siebie i Davetha..- Ot, na wszelki wypadek.

Rycerz wątpił by pobieżne sprawdzenie zamku ujawniło jakieś dodatkowe zagrożenia, które by skłoniły ich do noclegu na bagnie. Widział jednak, że krasnoluda wyraźnie trapią mury budowli i postanowił przychylić się do jego prośby by nie przysparzać mu dalszych trosk. Poza tym nie mógł nie docenić troski z jaką Olgrim traktował pannę Amaranthe, której los zdawał się leżeć mu bardzo na sercu. Było w tej postawie coś, co w oczach młodego Adlerberga dawało jeszcze zachodniemu światu iskrę nadziei na przyszłość.
- Dobrze Olgrimie. Zróbmy tak - skinął głową po czym zwrócił się do Caistiny - Pani Trannyth, gdyby pijawki wróciły, idźcie za nami i spotkamy się na dziedzińcu. Panno Laugo, życzysz do nas dołączyć? Czy wolisz zostać?-

- Jestem przeciwna rozdzielania się. Caistina moim zdaniem jest najlepszą osobą do robienia zwiadów.- Tutaj spojrzała przelotnie na krasnoluda jakby to głównie jego osoba nie podchodziła żołnierce do robienia cichego zwiadu. - A nie powinno się zostawiać w tyle sła….reszty. - W ostatniej chwili poprawiła swoje słowo by przypadkiem nie obrazić rannej bardki.

Kapłan miał na ten temat inne zdanie. Półelfka bardzo mu podpadła słabą znajomością terenu, po którym była przewodniczką. Może i mogła nie zauważyć pijawek, ale powinna wiedzieć o zagrożeniach jakie niosły takie bardziej podmokłe tereny. Zwiadowcy Mithrilowej Hali byli jednak o niebo bardziej kompetentni od niej.
- Czaromioty i tak najlepsi są na tyłach. Jeśli będziemy w opałach, łatwiej będzie nam wycofać się do panny Carys, która będzie tedy miała czas na dobranie czarów do ewentualnego wroga podążającego za nami. A Amaranthe potrzebuje odpoczynku.- stwierdził krasnolud. Potarł brodę.- A co do ruin, to pokładam większą wiarę w swoje doświadczenie w tej materii. To nie będzie pierwszy zamek do którego się wejdę bez wiedzy gospodarza.

-Echhh w takim razie zostaje skoro tak wam spieszno to ja i Trannyth popilnujemy waszych niewiast. - Żołnierka przewróciła oczami, nie mając zamiaru kłócić się z upartym krasnoludem. W najgorszym scenariuszu znowu wróci do miasta sama bo amatorzy zechcieli zrobić sobie polowanie na smoka.

- Nikomu nie jest spieszno - powiedział Daveth. - A ja uważam, że to głupota się rozdzielać. I nie popieram tezy głoszącej, iż kobiety to słaba płeć i że stale muszą się chować za naszymi plecami. Powinniśmy iść razem.

- Zatem chodźmy we dwójkę Olgrimie - rzekł rycerz. Nie zwykł raz udzielonego wsparcia odwoływać tylko dlatego, że innym było ono nie w smak. A i był daleko od uznawania kobiet za płeć słabą. Gdyby wszak za takie je uznawał, to by córki Farvalda Fiaghruagach bez swego ramienia ostawić ani myślał - Spotkamy się na dziedzińcu. A jak co złego Was spotka, zdajcie się na Carys. Krzywda Wam się wonczas nie stanie.
Tymi słowy uśmiechnął się do czarodziejki, która jako pierwsza wiedziała co robić podczas starcia z pijawkami.
- To chodźmy.- stwierdził krasnolud i skinął ruszając przodem. Załadował swą kuszę i zdał się na swoje doświadczenie w takich sytuacjach i znajomość budowli… oraz krasnoludzką smykałkę. Pomodlił się też u swojego patrona o łaskę dostrzeżenia ukrytych przejść.
- Trzymaj się za mną.- rzekł do rycerza rozglądając się bacznie i starając być cicho. Na ile się dało idąc w zbroi i z okrytym pancerzem towarzyszem.
Czarodziejka kiwnęła głową w odpowiedzi na słowa rycerza. Chociaż i ona wolałaby nie rozdzialać się, to wiedziała, że ostrożności nigdy za wiele.
Daveth popatrzył na swoich dwóch towarzyszy jak na idiotów (którymi z pewnością byli), po czym ruszył w stronę zamku, trzymając się jednak z dala od tych "zwiadowców". *

Zamek był opuszczony i zapuszczony. Nikt dokładnie nie wiedział, jak długo już tak stał, były to jednak z pewnością lata. Most zwodzony opuszczony, choć jeszcze nie całkiem przegnity, jeden z łańcuchów urwany, kratownica przerdzewiała. Na dziedzińcu nie wyglądało lepiej, a on sam był mocno zarośnięty chwastami. Główny hol, jaki jako pierwszy sprawdził Olgrim i Villem, również nie wniosły nic ciekawego do owego "zwiadu". Podobnie jak dwa pobliskie korytarze, jak i schody na piętro… wszystko pokryte pajęczynami, rozsypujące się, nadgniłe, zakurzone. A jakiś ukrytych drzwi, lub czegoś podobnego, jak na razie brak.

Na dziedzińcu rycerz nie zabiegał w żadnej mierze o cichość czy skuteczność skradania. Nie był w tym tak dobry jak pani Trannyth, a właściwie to w ogóle się na tym nie znał. Ale i nie taki był jego cel. Wątpił by zamek zamieszkiwał ktoś podstępny. Bardziej spodziewał się bestii pokroju gnolli, które zrazu ruszą do ataku. Toteż i bez rozczarowania chrzęścił zbroją i wystawiał się na widok. Efektu nie dało to jednak żadnego, a zamczysko zdawało się najzwyczajniej opuszczone. Gdy Olgrim badał jeden z krużganków wrócił więc na most i pomachał paniom na znak, że droga jest wolna.

Krasnolud dalej podążył sam na piętro rozglądając się bacznie i ostrożnie. Nie tylko wyszukiwał zagrożeń, ale także oceniał stan pokoi i ich zdatność na miejsce spoczynku na dzisiejszą noc. Bądź co bądź skoro byli w zrujnowanym zamku to dobrze było wykorzystać sytuację i walory obronne twierdzy na ich korzyść. Po kilku minutach Olgrim znalazł na pierwszym piętrze, przy zewnętrznej ścianie, dosyć dużą komnatę, która kiedyś chyba była sypialnią. Co prawda łoże z baldachimem już się niemal całkowicie rozpadło, porządne, drewniane drzwi nadal jednak były w dobrym stanie, i można je było zamknąć. Co prawda klucza ani zamka w nich już nie było, można było jednak coś wykombinować… a do tego, izba miała kamienny balkon z zadaszeniem, całość prezentowała się więc nawet całkiem całkiem, mimo iż zaliczała się do stanu “ruina”, jak i chyba niemal wszystko w tym miejscu.
Na początek… to wystarczyło, może rankiem znajdą więcej czasu. Może…
Na razie Olgrim zawrócił, by zameldować pozostałym co znalazł.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline