Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2020, 08:44   #69
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
Kobieta dosłownie jak ciecz zmieniła swoją formę unikając ciosu… wyglądało to tak jakby błyskawicznie się rozpuściła, a następnie znów zestaliła w innej pozycji. Teraz stała na czworaka z wyszczerzonymi zębami. Na jej dłoniach pojawiły się długie ostre szpony. Zamachnęła się aby podciąć ci nogi.

Wybiłam się z nóg w przód, by uratować się przed utratą stóp, robiąc pad przez lewe ramię, szykując się na kolejny unik. Wyglądało na to, że wpierw musiałam wybadać przeciwnika.

Gdy się odwróciłaś zauważyłaś, że kobieta zaszarżowała na ciebie z szeroko otwartą paszczą. Dosłownie wyobraziłaś sobie jak jej zęby wpijają się w twoją szyję. Poczułaś przypływ energii i znowu zaczęła buzować ci krew. Poczułaś się jakby atakowało cię dzikie zwierzę a nie rozumna forma życia.

Chciałam ją przetrzymać i dźgnąć rapierem gdy skoczy na mnie, ale instynkt był silniejszy od mojej woli przez co uskoczyłam w bok, przed jej kłami i pazurami. Zła na swoje odruchy zrobiłam półobrót i ruszyłam na przeciwniczkę, chcąc trafić w jej plecy.

Ona odbiła się w bok i zaczęła warczeć. Utkwiła w tobie wzrok, a potem zaczęła krążyć wokół ciebie na czworaka. Z jakiegoś powodu kołatały się w tobie dwa instynkty… instynkt przetrwania, który ostrzegał cię przed zagrożeniem… oraz instynkt łowcy, który powodował, że chciałaś zobaczyć jak ta pewna siebie diablica krwawi… znów czułaś to podniecenie na myśl o walce. Znów czułaś jak twoje ciało drży z podniecenia.

Rozbita przez te dwa odczucia nie miałam szans walczyć, więc skupiłam się na jednym, ignorując drugi. Byłam łowcą, a ona zwykłym zwierzęciem spotkanym na stepie. Zaczęłam się nakręcać, że jej skórę osobiście wyprawię i uszyję sobie torbę...
Cofnęłam się, ustawijąc lewym bokiem ku niej, by wzbudzić w bestii odruch pościgu i dopiero wtedy gdy ruszyła na mnie to od dołu wyprowadziłam pchnięcie w bok oponentki. Następnie dałam upust instynktowi łowcy.

W tym momencie jakby rzeczywistość przyjęła dla ciebie inną formę… ruchy oponentki spowolniły, a ty byłaś bardziej opanowana, nawet mimo ciągłego podniecenia. Udało ci się ją sprowokować a ona tak jak przewidziałaś, skoczyła na ciebie. Twoje pchnięcie było idealne… i gdybyś walczyła z jakimkolwiek innym zwierzęciem, czy człowiekiem, byłabyś zwycięzcą… ale twoja przeciwniczka, znów użyła dziwnej zdolności czyniąc swoje ciało plastycznym i w powietrzu zmieniając swój kształt tak aby uniknąć ostrza. Tym razem jednak twoje oczy były w stanie zarejestrować zmiany w jej ciele… widziałaś każdy etap tej upiornej przemiany…

Wyglądało to dziwaczne, obco i nienaturalnie, ale i fascynująco zarazem. Zanurkowałam, w ostatniej chwili opamiętując się, że pewnie stracę głowę jeśli się nie uchylę. Tym razem zmieniając chwyt na rękojeści tak, że ostrze rapiera skierowane było w dół, prawie że wzdłuż mojego przedramienia, zamachnęłam się od boku ręką, w podbrzusze skaczącej na mnie bestii.

Końcówka ostrza rozpruła jej ubranie, a pazury kobiety wbiły się w podłogę.

– Nieźle, zaczynasz zespalać swój umysł z instynktem… no no… – Powiedziała nie zmieniając pozycji. – Chcesz skończyć na teraz, czy bawimy się dalej, ale ja zwiększam poziom trudności?

Wyprostowałam się.
- Jasne! - odpowiedziałam ochoczo. - Nawet nie zdążyłam się spocić - dodałam z zadowoleniem.

– Dobrze… – Wyprostowała się i rozpuściła włosy. – Cholera, jak ja bym chciała taką studentkę. – Uśmiechnęła się. – Oprócz ksenobiologii prowadzę też zajęcia z samoobrony dla dziewcząt, więc byłoby świetnie mieć cię w grupie… no niestety istoty ze światów poniżej IV poziomu w skali rozwoju cywilizacyjnego nie mogą należeć do uniwersytetu. Może dla ciebie stary Dedal zrobi wyjątek. Ale wracając do treningu, wyjaśnię ci zasady. Walczymy do pierwszej krwi. Ja do tej pory używałam w walce podstawowego instynktu drapieżnika i nie walczyłam w skupieniu. Teraz będę robić to, do czego ty powinnaś dążyć. Równowaga między instynktem i umysłem. Jeśli opanujesz to, sądzę, że nikt na twojej planecie nie będzie mógł cię pokonać. Dedal zapisał w twoim umyśle wiedzę a w twoim ciele pamięć mięśniową jednego z najlepszych elfich wojowników… jego syn się teraz za tobą szlaja, może czuje w tobie coś z tatusia, jednak dzikie elfy mają to do siebie, że jak orkowie walczą w czymś na granicy szału bojowego, pozwalając by instynkt zastępował w dużej mierze rozsądek. Owszem istnieje zjawisko nadinstynktu, gdzie całkowicie wyłączasz umysł podczas walki… ale jest to niebezpieczny i całkowicie niekontrolowany styl, do tego wymaga niesamowitego treningu ciała… a raczej nie masz na to czasu. Dlatego powinnaś używać wszczepionego ci instynktu łowcy jako narzędzia… O… jak twoja druidka swojego niedźwiedzia. Dobry przykład. Twój instynkt powinien być jak wytresowane zwierzę, które gryzie tylko, gdy mu to rozkażesz… inaczej… no cóż… żądza krwi stanie się dla ciebie nie do opanowania. Nie mówię, żebyś wyzbyła się tego pragnienia, możesz cieszyć się walką i bryzgającą krwią, ale nie możesz się od tego uzależnić i stracić kontroli. Pokażę ci jak to działa w praktyce. Zaatakuj mnie ponownie, ja stanę do ciebie tyłem. Zrób to bezszelestnie…

Dostałąm strasznie dużo nowych informacji na raz i chwilę nie wiedziałam do czego najpierw się odnieść. To było wybitnie dziwne, że miałam w sobie odruchy ojca Falrisa... Na pewno mu tego nie powiem. Za to wskazówki odnośnie wykorzystania "instynktu dzikusa" zamierzałam wziąć sobie do serca, bo zdążyłam zauważyć pierwsze przejawy tego o czym mówiła.
- Bardzo chciałabym móc dołączyć do waszego uniwersytetu - odpowiedziałam choć ani trochę tego nie przemyślała, a jedynie wiodła mną ogromna ciekawość. - A skoro zwiększamy poziom trudności, to poproszę jeszcze o sztylet.

– Masz go w dłoni – Rzuciła. – A na razie chcę ci tylko coś pokazać, trening zaczniemy po tym.

Faktycznie, wpierw poczułam, że trzymam coś w lewej dłoni, a gdy podniosłam rękę i spojrzałam to ujrzałam sztylet.
- Dobrze to zrobimy tak jak chcesz. Zaczynajmy - powiedziałam.

Kobieta odwróciła się do ciebie plecami.

Odczekałam ze dwa oddechy i przystąpiłam do tego o co mnie prosiła. Najostrożniej jak mogłam stawiałam kroki, by lekkim łukiem od lewej strony podejść ją.

Pani doktor natomiast znów raczyła się swoim dziwnym, niebieskim napojem i nuciła coś pod nosem.

Szłam powoli aż zostały mi ostatnie kroki do wykonania. Wtedy skoczyłam ku niej robiąc pchnięcie rapierem, natomiast rękę ze sztyletem trzymałam w gotowości do obrony.

– Instynkt – Zawołała robiąc unik – Umysł – Rzuciła chwytając cię za dłoń z rapierem i wykręciła ci rękę. – Instynkt – nawet nie patrząc, złapała twoją dłoń ze sztyletem. – Umysł – Powiedziała podchaczając ci nogę. Po chwili, zanim zdążyłaś zareagować, byłaś na kolanach, z własnym sztyletem przy gardle i ręką z rapierem wykręconą za plecami. A ona stała za tobą uniemożliwiając ci jakikolwiek ruch.

- Jej... To było niesamowite - wydusiłam z siebie jak tylko po tym nie małym zaskoczeniu odzyskałam mowę.

– To był trzeci poziom trudności i poziom do którego powinnaś dążyć.

- Dziękuję za tą lekcję. Nie zapomnę o tym czego tu się dowiedziałam - powiedziałam, nie próbując się jej wyrwać.

– A jeszcze niedawno miałaś mnie za demona – Puściła cię. – Wiesz… wszechświat jest ogromny… większy niż Cesarstwo, czy nawet cały twój świat… a wszechświatów jest nieskończona ilość… – Uśmiechnęła się. – Jest co badać… jest co odkrywać… Mówisz, że chciałabyś uczyć się u nas, ale czy byłabyś gotowa porzucić wszystkie swoje wątpliwości, całą swoją niepewność i przyzwyczajenia, które cię kształtują? Dla ciebie wielkim problemem jest odwzajemnienie uczuć do kogoś… poradzenie sobie z odrzuceniem przez rodziców… a nawet z pogodzeniem się, że ludzie popełniają błędy, a wymyślone przez ludzi zasady nie zawsze są dobre… Zbyt wiele rzeczy trzyma cię więzami, które hamują twój rozwój i potencjał. Może to zmarnowanie pytania, ale twoim holistycznym pytaniem może być, kim tak naprawdę jest Dedal. Być może to coś co będzie ci zbędne, a może coś co cię zainspiruje i otworzy ci oczy. Ale to propozycja. To twoje pytanie więc sama zdecyduj jakie ono będzie.

Wstałam z kolan.
- Nie - pokręciłam głową na jej sugestię. - Wolę sama go poznać i jeśli zechce to osobiście mi o sobie opowie - stwierdziłam. - Masz za to całkowitą rację co do mnie, ale zauważ że jeszcze do niedawna mój świat ograniczał się do murów zakonu, w którym mnie wychowywano. Powrót tam jest wykluczony, więc siłą rzeczy mogę już tylko iść przed siebie.

– Nie zwalaj winy na swoje warunki, bo to twój umysł jest jedyną granica, która stoi ci na drodze. – Powiedziała krzyżując ręce. – Nie ty jedna miałaś w życiu ciężko.

- A ty byłaś od razu taka wspaniała? - zmrużyłam oczy, zła za te oskarżenia. - Jeśli tak, to naprawdę zazdroszczę - stwierdziłam bez złośliwości. - Wybacz że moim prymitywnym umysłem nie potrafię się tak szybko odnaleźć w szaleństwie tego wszystkiego co mnie otacza - rozłożyłam ręce.

– Wspaniała… – Zaśmiała się. – Nie… byłam zwykłym potworem. Ale pozwoliłam, żeby ktoś uświadomił mi to co powiedziałam tobie… też szukałam wymówek. Tylko, że postęp zrobiłam dopiero wtedy jak przestałam to robić.

- Narazie staram się oswoić z wiedzą, którą posiadałam... A gdy się już obudzę to będę próbowała by nie uznano mnie za obłąkaną - westchnęłam.

– Owszem i wcale może nie być łatwo – Zaśmiała się. – Wyobraź sobie jak musiała brzmieć pół-dzika kosmiczna piratka, złomoinżynier na kosmicznej barce, która oznajmiła swojej załodze, złożonej z brutalnych, brudnych i krwiożerczych banitów, dla których liczył się tylko kolejny złupiony statek i kolejne rozprute trupy, którymi można się pożywić, że objawił jej się we śnie stary facet i zaproponował jej kształcenie się w uniwersytecie poza czasem i przestrzenią… – Zaśmiała się. – Miałam szczęście, że zamiast mnie zabić i zrobić kielich dla kapitana z mojej czaszki, tylko wywalili mnie na jakimś zapomnianym przez boga planetoidzie. No cóż mój gatunek mimo zaawansowania technologicznego… o ile spawanie kawałków rozbitych statków można uznać za zaawansowanie technologiczne, był bardziej prymitywny, niż orkowie i dzikie elfy z opowieści uprzedzonych i rasistowskich chłopów. Uwierzysz, że lataliśmy po kosmosie, a wierzyliśmy, że jak się złoży najsłabsze z miotu w ofierze, to będą rosły większe owoce na naszej planecie… Nawet nie robiliśmy tego dla jakichś bogów… tylko dla czegoś tak durnego jak większe owoce… Czasem przez to, aż się wstydzę, że jestem Agsarianką.

- Kosmos? Planetoida? - przekrzywiłam lekko głowę, nie rozumiejąc tych słów.

– To, że nie rozumiesz znaczenia słowa planetoida to rozumiem, ale kosmos? Gwieździste niebo… wszystkie gwiazdy i planety, to jest kosmos. Masz go nad głową od dnia swych narodzin. A tak naprawdę kosmos to cały wszechświat w którym żyjesz. Słowo to oznacza również przeciwieństwo chaosu. Bo tu cię zaskoczę, te wszystkie gwiazdy świecące na niebie są ułożone w niesamowicie precyzyjny wzór. A planetoida to najprościej tłumacząc kawał skały mniejszy od planety krążący wokół jakiejś gwiazdy. – Zaśmiała się. – To pewnie słowa ksenobiolog też nie zrozumiałaś. Ksenobiolog to w uproszczeniu uczony badający biologię obcych, niezbadanych jeszcze form życia, zwłaszcza takich pochodzących z innych planet.

- Aha... - naprawdę nie znałam słowa "kosmos", bo dla mnie to co nademną, zawsze było od zawsze nazywane niebem. Ale coś mi się przypominało, że podsłychałam któryś z braci zakonnych wspominał coś o astrologii, czy astronomii... Może faktycznie nie pierwszy raz słyszałam słowo "kosmos". - Planeta to jeden świat, taki jak ten w którym ja żyję? - zapytałam dla upewnienia się.

– Tak. Kuliste ciało niebieskie. Niestety nie jestem astrofizykiem, więc nie opowiem ci wszystkiego o grawitacji, ruchu obrotowym i całej reszcie… a poza tym jakbym ci to wszystko wyjaśniła, mogłabyś próbować zrewolucjonizować naukę w swoim świecie, a to wtedy kwalifikowałoby się jako holistyczne pytanie. Z holistycznymi pytaniami nie ma lekko… Łatwo się zapędzić a konsekwencje prawne są straszne. No chyba, że się jest władcą emocji… wyobrażasz sobie, że dla nich największą karą jest przydzielenie im konsjerża… to taki kurator, który za nimi lata i spisuje to co robią, a oni dostają od tego szału… nawet ja tego nie rozumiem.

- Nie dziwię się, chyba nikt nie lubi jak ktoś mu patrzy na ręce, a co gorsza jeszcze zapisuje - wzruszyłam ramionami. - Czy gdybym dostała się do uniwersytetu to uczyłabym się o tych rzeczach? Ksenobiologu, astrofizyku, grawitacji i ruchu, i całej reszcie? - szczerze zainteresowało mnie to o czym mówiła.

– Na kierunku holistyka ogólna, Tak, wszystkich tych rzeczy… ale to najtrudniejszy możliwy kierunek. Widzisz Uniwersytet to instytucja, która bada wszystko jako całość. Jednak mamy specjalistów od różnych dziedzin i różne kierunki, których oni uczą. Mamy astrofizyków, ksenobiologów, astrografów i masę innych naukowców… ale tylko jednego który jest Holitykiem ogólnym, Dedala. Podstaw holistyki uczy się każdy student, ale niewielu jest takich co chcą uczyć się holistyki jako nauki. Bo holistyka to jest nauka o wszystkim… dosłownie. O zależnościach między każdym aspektem i elementem wszystkich wszechświatów… to dosłownie nauka o samej istocie nieskończoności.

- Jej, to brzmi skomplikowanie - czułam jakby głowa mi puchła od tych nowości, ale mimo to nie ubywało mi ciekawości.

– A jest jeszcze bardziej skomplikowane niż ci się wydaje. Dedal jest profesorem w tej dziedzinie, a i tak wciąż się uczy. Jak dobrze mi się wydaje ślęczy nad tym zagadnieniem już parę tysiącleci… ale w kolektywnej nieświadomości i multiświecie jest to tak szalenie względne, że mogło to być nawet parę sekund. No cóż… rozszerzona teoria względności to już temat zdecydowanie nie na moje kwalifikacje.

- Tysiąc.. leci?! To niewiarygodne, że ktoś może tyle żyć... - byłam pod ogromnym wrażeniem.

– To chyba oczywiste, że on nie jest człowiekiem… – Zdziwiła się. – ...ty naprawdę myślałaś, że on jest człowiekiem? – Zaczęła się śmiać.

- Nie - pokręciłam głową. - Myślałam, że jest bogiem - odparłam, choć wiedziałam, że będzie się jeszcze bardziej z tego śmiać. - A myślałam, że to elfy żyją najdłużej... - westchnęłam z politowaniem dla samej siebie.

– Bogiem? – Uspokoiła się. – Dedal nie lubi jak się go tak nazywa, sam jest wierzący. A jeśli chodzi o długowieczność, to nawet żywot Dedala, to zaledwie chwilka wobec żywotów niektórych istot. – Uśmiechnęła się. – Jak mówiłem, w tak ogromnym miejscu jak wieloświat wszystko jest realtywne.

- A ty? Ile czasu już jesteś w uniwersytecie ? - zainteresowałam się.

– Wciąż nie rozumiesz relatywizmu no nie? – Zaśmiała się. – Jakby przeliczyć na wasze lata to pewnie ze sto. Jakby liczyć czas według mojego gatunku być może dwieście… a zważywszy na to, że uniwersytet jest poza czasem i przestrzenią, to gdybym żyła w waszym świecie, te całe sto lat mogłoby trwać zaledwie jedną noc. Czas w multiświecie jest bardzo nieadekwatnym odnośnikiem. A w kolektywnej nieświadomości, to dosłownie bzdura. Twoja drzemka może trwać pięć minut, a my tu siedzimy w twoim odczuciu pewnie już z godzinę. A innym razem może być odwrotnie… ty śpisz całą noc, a pobyt w kolektywnej nieświadomości będzie trwał zaledwie kilka minut. Wszystko wiąże się z twoim subiektywnym odczuciem chwili… ale to już zakres psychologii wielowymiaorwej.

- Może w końcu załapię jak to działa - uśmiechnęłam się szeroko.

– Miałyśmy robić sparring, żebym mogła przyjrzeć się jak zaszczepiona ci pamięć mięśniowa działa na twój organizm a zamiast tego gadamy o relatywizmie czasu… – Westchnęła. – Tak czy siak czas się kończy. Masz jakieś holistyczne pytanie?

- Nie, nadal chce je zachować na później - pokręciłam głową.

– Obyśmy się zatem jeszcze spotkały – Powiedziała i podała ci rękę.

Ujęłam w lewą dłoń obie rękojeści moich broni i wtedy, wolną prawą ręką uścisnęłam jej dłoń.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline