Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2020, 12:40   #171
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
- Cirieo, tak się zastanawiałem - zaczął Jace gdy siedzieli wieczorem przy małym ognisku. - Może bylibyśmy w stanie przygotować ci drewnianą stopę przymocowaną do łydki, żeby uwolnić twoje ręce? Zapewnie łatwiej mógłbyś się poruszać po gęstwinie. Co ty na to? Hannskjald pewnie byłby w stanie nakłonić którąś z gałęzi do przyjęcia odpowiedniego kształtu. - spytał.
- Będę zobowiązany - niziołek ucieszył się wyraźnie - Chyba nie mam co liczyć, że sama odrośnie… tego to tym trollom zazdroszczę…-
- Nawet nie przyszło mi to do głowy. - Emi pokiwała z uznaniem.
Rufus który od czasu wyjścia z fortu nieco dziwnie patrzył na Kharricka, postanowił zadać mu / jej pytanie:
-Czyli jesteś w stanie przybierać postać dowolnej osoby, możesz kogoś udawać?
Jednolicie białe oczy dopplerki nie były najłatwiejsze do śledzenia. Brakło tęczówki aby było wiadomo gdzie teraz patrzy.
- Mogę - odpowiedziała na moment się zastanawiając w kogo się zmienić. Jace, Laura i Mikel nie chcieli za bardzo aby powtarza numer kiedy im się ujawniła więc wybrała prostrzą opcję na ten moment. Podała Rufusowi lusterka po czym w mgnieniu oka zmieniła się w jego samego. Potem w Hannskjalda. Spojrzałą na niziołka i się skrzywiła tak jak druid się nigdy nie krzywił.
- On jest za mały - odpowiedziała jego głosem i zmieniła się na sam koniec w czarnowłosą półelfkę o ostrym spojrzeniu.
- Jak szykowaliście się do ataku na obóz Scarvoniusa, ja zmieniałam się to w jednego, to w drugiego hobosa mącąc w ich szeregach. Się nawet nie spostrzegli, że im zupę zatrułam. A jak ukradłam mikstury alchemiczce i podłożyłam je jednemu z starszych rangą to go Scarvonius oskórował - w melodyjnym głosie półelfki brzmiała butność jakiej Kharrick nie przejawiał. Mimo to Emi wróciła do swojej własnej formy.
- Ale to wcale nie było fajne. To był totalny zwyrol. - mruknęła podciągając kolana pod brodę.
Rufus wpatrywał się z fascynacją w sztuczki Emi, choć wyraźnie wzdrygnął się na widok swojego sobowtóra.
-To daje niesamowite możliwości, choć jednocześnie przerażające pomyśleć że można kogoś zabić i udawać, a jego towarzysze nawet się nie zorientują….dobrze że jesteś po naszej stronie. Nie słyszałem wiele o twoim rodzaju, macie gdzieś ojczyznę?
- Mogłaś zamienić się w Irvana, byłby mniejszy szok. - uśmiechnął się Jace, który nadal z fascynacją przyglądał się niezwykłym umiejętnościom Emi.
- Zdziwiłbyś się jak mało osób wie, że patrzy na samych siebie. Nie wszyscy mają dostęp do luster - Emi mruknęła z kwaśną miną. - Nie wydaje mi się aby dopplegangerom zależało na posiadaniu ojczyzny. Nie wiem w sumie na czym im zależy i czy na czymkolwiek poza przeżyciem. To monstra. Nawet jeśli potrafią się zmieniać ostatecznie ich umysły są kompletnie obce. Nie jestem dokładnie jak pozostali zmiennokształtni. Mam znacznie bardziej ograniczone względem nich zdolności. Wielkość istoty ma dla mnie znaczenie. Nie potrafię wyczuć myśli tak jak potrafił to ojciec. Chyba brakuje mi też jego dystansu do wszystkiego dookoła. Ponoć to moja ludzka część jeśli wierzyć temu co mi opowiadał ojciec. Ponoć moja matka była zwykłym człowiekiem.
Dziewczyna westchnęła ciężko i spojrzała bezpośrednio na Rufusa.
- A co ty mi opowiesz o swoim dziadku? Masz z nim ciągły kontakt?
Pół-ork z zainteresowaniem słuchał Emi, która miała najwyraźniej jeszcze ciekawsze pochodzenie od niego. Następnie spojrzał w jej wielkie blade oczy.
-No właśnie, niewiele wiedziałem o tej stronie rodziny. Mój ojciec, Garrus, też pół-ork, był najemnikiem i zginął na wojnie z Moltune jak miałem cztery lata. Matka była człowiekiem, zmarła dwa lata temu. Niewiele wiedziała o dziadku, Gru’targhu, który zaczął mi się objawiać wraz z przebudzeniem mojej mocy. Jego dusza i dusze jego przodków są chyba związane z moim toporem, od czasu do czasu mi się objawia i nawet rozmawiamy. Miałem też kilka snów, w którym wydawało mi się że byłem nim, raz pamiętam, że walczyłem z czarnym smokiem, a Gru’targh podobno kiedyś smoka zabił. Kto wie, może to krewny tego gada z Trevalay?- wyszczerzył się z tymi ostatnimi słowy.
- Jak dobijesz tego tutaj, to będzi emożna napisać o tobie poemat, albo i pieśń! - Emi się lekko ożywiła. - Będą opowiadać o wnuku Gru’targha, który podążył za głosem swojego dziadka i uśmiercił bestie zagrażającą jego rodzinie i przyjaciołom. Nie, nie będa mówić o wnuku. Będa mówić o Rufusie, pogromcy kwasowej nocy, rozpuszczającego deszczu i śmierci w głębinach!
Dopplerka rozłożyła dłonie wizualizując sobie w głowie przed sobą tłum gapiów, który słucha opowieści. Zaraz pstryknęła palcami sięgając po jedną z różdżek. Wypowiadając proste słowo zmusiła magiczny pręt do wytworzenia nieruchomej iluzji dumnie wyglądającego Rufusa. Miał na sobie wspaniałą zbroję. Hełm był smoczą czaszką (lub raczej jej wyobrażeniem), a cała reszta wyglądała jak wyjęta z opowieści o dzikich plemionach. Kości i smocze łuski. Oczywiście jak na barbarzyńcę przystało naga zielonkawa skóra wystawała spod zbroi w znaczących miejscach i można było dostrzec mocno zarysowane mięśnie oraz owłosienie. Ogólnie Rufus wyglądał trochę starzej i dojrzałej, miał kilka dodatkowych blizn i dłuższą brodę.
Emi chwilę przyglądała się swojemu dziełu, jakie wynikło pod wpływem kaprysu.
- Aam… chyba mnie nieco poniosło.
Rufus rozdziawił usta wpatrując się w dzieło Emi, szczególnie w hełm ze smoczej kości. Potem roześmiał się i klepnął Emi w ramię (jakby cały czas była w postaci pół-elfki miałby ochotę ją nawet pocałować).
-Wcale nie, świetnie ci wyszło. Przyda nam się trochę dobrego humoru przez stawieniem czoła najeźdźcom w kolejnym forcie!.
- Ano. Sala śmiechu - Emi rozwiała iluzje chowając różdżkę do bandoliery. - Mikelowi też się oberwało taką wizją. Został przeze mnie wyobrażony jako święty wojownik, który wspina się na szczeble potęgi aby w końcu zmierzyć się z ostatecznym złem w niebiosach w złotej, świetlistej zbroi. A nic wtedy nie wzięłam aby mieć takie jazdy. Wzbudzacie we mnie jakieś dziwne wyobrażenia. Hannskjaldzie? A ty coś powiesz o sobie?
 
Lord Melkor jest offline