Znowu coś. Gnimnyr aż jęknął, gdy w okolicy na drzewach pojawiły się trupy. Dobrze, że przynajmniej się nie ruszały. A już miał nadzieję, że po wyjściu z krypty będzie normalnie. Ale nie! Przecież to były Góry Szaleństwa. I teraz w pełni zasługiwały na tą nazwę.
Starał się za bardzo nie przyglądać trupom, bo nieco obawiał się o stan swojego żołądka, w którym zalegały pozostałości ostatniego posiłku. Ale w pewnym momencie już się nie dało odwracać wzroku. Kiedy znaleźli się przy ogromnym drzewie, trupów po prostu było zbyt wiele. A do tego pojawił się ktoś, kto zdaniem krasnoluda był sprawcą całej tej masakry. I krasnolud nie zamierzał pytać po co to wszystko się wydarzyło. Po co ci ludzie umarli w mękach. A kiedy zobaczył, że kobieta ma smoliście czarne oczy, nabrał pewności.
- Zabijmy ją! - wrzasnął wyciągając z pochwy pałasz. Wskazał krótkim, jednosiecznym ostrzem na czarnooką. - To ona z pewnością ich zamordowała! A teraz chce zabić nas!