Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2020, 08:36   #175
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Strat, jak na razie, było więcej, niż zysków. Przynajmniej procentowo. Przynajmniej zdaniem Karla.
- Vlad, schodzisz pod dach! - powiedział. - Oscar, bierzesz jego łuk i strzelasz. Reszta chowa się i czeka, aż tamci podejdą bliżej.
Po wydaniu tych poleceń strzelił do najbliższego przeciwnika.

Karl wypuścił kolejną strzałę w najbliższego przeciwnika. Ale ta tym razem poszła nad jego rogatą głową nie czyniąc widocznej szkody. W międzyczasie Brend i Bogdan przyjęli na siebie impet atakującego przeciwnika. Cała trójka walczyła próbując jednocześnie zachować równowagę na skośnym dachu co wcale nie było takie proste. Nawet dla łucznika który miał względnie stacjonarną robotę.

Przy przewadze dwóch na jednego obu milicjantom udało się dość szybko zepchnąć pojedynczego dachowca do defensywy. Cofał się pod naporem kislewskiej szabli i imperialnego toporka. Ale nie bardzo miał się gdzie cofać jako, że obaj przyjęli go zaraz na początku dachu. W końcu gdy szlachcic ubogi wypuścił kolejną strzałę ze skraju dachu rozległy się triumfalne okrzyki gdy ostatecznie rozpruli trzewia zniekształconemu. Bogdan zepchnął butem dogorywającego stwora z dachu i ten zniknął im z pola widzenia.

Kolejna długa strzała tym razem okazała się bardziej szczęśliwa. Karlowi udało się ugodzić jednego z miotaczy oszczepów. Co prawda nie na tyle by wyłączyć go z walki ale trafił bo widział jak tamten trzyma się za strzałę jaka utkwiła mu gdzieś przy obojczyku. No ale złamał ją i sięgnął po kolejny oszczep.

A tamci też mieli te łuki i oszczepy. Spora część z nich chybiała nie czyniąc zauważalnej szkody. Ale nie wszystkie. Jedna ze strzał trafiła nawet Karla! Poczuł mocne uderzenie jakby ktoś go kopnął. Ale strzała na szczęście trafiła w bok więc pod kątem a jego kolczuga dała radę zbić jej tor lotu na tyle, że poza tym zaskoczeniem i nieprzyjemnym momentem właścicielowi nic się właściwie nie stało. Jego ludzie nie zawsze mieli tyle szczęścia.

Vlad doczołgał się wreszcie do wyjścia na dach i zniknął w ciemnym otworze. Widać było, że jest bardzo poważnie ranny i jego los jest niepewny. Ale pod dachem przynajmniej nie powinny mu grozić latające zewsząd pociski. Oskar przejął jego łuk ale prawie zaraz otrzymał jedną a potem drugą strzałę. Zachwiały nim mocno, krzywił się z bólu i krwawił z otrzymanych ran. Jeszcze stał na nogach ale też widać było, że nie jest z nim za dobrze. Podobnego pecha miał Ćwierćglacy Thorsten. Najpierw w plecy trafiła go jedna strzała a gdy zawył z bólu obok weszła następna. Teraz jeszcze nie biorąc udziału w walce był już mocno pokiereszowany przez te pierzaste pociski.

- Chować się, gdzie się da! - polecił Karl. - Czekać, aż podejdą bliżej - dodał, po czym wystrzelił kolejną strzałę w stronę przeciwników, którzy uparcie trzymali się sąsiednich dachów.

Z chowaniem się było ciężko. Właściwie na gołym dachu nie było naprawdę bezpiecznego miejsca przed ostrzałem z sąsiednich dachów. Można było schronić się jak Vlad, na strychu. Ale to by oznaczało oddanie przeciwnikowi panowania nad dachem. Karlowi jeszcze raz udało się trafić jednego z oszczepników. Długa strzała trafiła tamtego w udo nieco go pewnie nadkruszając ale nie wyłączając go z dalszej walki. Kolejna spudłowała całkowicie przelatując pomiędzy sylwetkami wrogich strzelców ale nie trafiając żadnego z nich. Za to Oskar znów zaliczył kolejne trafienie. Jedna ze strzał trafiła go w ramię przybijając je do dech dachu. Ciężko ranny mężczyzna chyba zawył ale w tej wrzawie bitewnej mogło się to tylko tak wydawać. Wyrwał ramię od dachu i zostawiając za sobą krwawy szlak zaczął się czołgać w kierunku dachu. Thorsten, również poważnie ranny poszedł w jego ślady. Ponaglał go i pomagał zejść rannemu koledze po drabinie na dół gdzie powinien być już Vlad.

Było się czemu śpieszyć bo zwierzoludzie niespodziewanie wznieśli okrzyki bojowe i rzucili się do szarży. Wydawało się jakby mieli zamiar rzucić się w przepaść ulicy ale w ostatnim momencie odbili się i poszybowali nad dość wąską ulicą lądując na karlowym dachu. Łącznie było ich chyba czterech. Część udało się w ten czy inny sposób wyłączyć z walki wcześniej ale teraz zostało ich czterech. Na trzech w miarę sprawnych obrońców. Poza Karlem jeszcze tylko Bogdan i Brend sprawnie trzymali się na nogach.
Trzech na czterech - to nie była sytuacja, o jakiej można było marzyć, ale czasami trzeba było się zmierzyć z tym, co przynosił los.
Aby zwiększyć szanse zwycięstwa Karl skorzystał z pistoletów i strzelił do najbliższego przeciwnika, a potem zamienił broń palną na tarczę i miecz.
- Trzymać się razem! - powiedział, czekając, aż przeciwnicy podejdą ciut bliżej... a potem atakując najbliższego.
 
Kerm jest offline