Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2020, 15:17   #197
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 51 - 1940.IV.12; pt; popołudnie; Lofoty

Czas: 1940.IV.12; pt; popołudnie; godz. 16:30
Miejsce: Pn. Norwegia; Lofoty; Selfjord, frachtowiec “Alster”
Warunki: korytarze, plamy światła i ciemności, wilgotno, zimno, bujanie fal



George Woods (por. M.Finney)



Tych kilku marynarzy jacy towarzyszyli mężczyźnie w mundurze brytyjskiego porucznika skinęło głowami słysząc jego polecenia. Spojrzeli po sobie i zdecydowali się szybko. Jeden z nich został przy poruczniku, trzech pozostałych ruszyło w stronę drzwi. Teraz wydawało się, że jest już bezpieczniej bo ten ocalały przy drzwiach marynarz gdy zorientował się co jest grane i pewnie ułyszał rozkaz porucznika to zamknął te metalowe drzwi. Drzwi jednak nie chciały się zamknąć do końca bo w progu leżało jakieś ciało które nie pozwalało ich domknąć.

Trzech marynarzy dobiegło do już zamkniętych drzwi łącząc się z tym co był tam prawie od początku strzelaniny. Chwilę naradzali się świecąc latarkami po tym pobojowisku klękając przy tych ciałach swojego kolegi i ich przeciwników. Sprawdzając czy nie idzie. Na czterech tylko dwóch miało latarki. Widząc, że jedno z ciał blokuje zamknięcie drzwi jeden z marynarzy schylił się, złapał je i chciał je wypchnąć na zewnątrz aby wreszcie zamknąć te drzwi. Drugi z marynarzy stał tuż za nim przyświecając mu latarką tą robotę. I wtedy znów w tych dudniących echach stalowego pudła w jakim działo się to wszystko rozległy się strzały. Raz za razem ktoś strzelał z broni krótkiej. Marynarz który próbował oczyścić drzwi krzyknął i odskoczył od nich jak oparzony. Upadł tyłkiem na podłogę i złapał się za bark jakby tam go właśnie bolało.

- Jest za drzwiami! - krzyknął któryś z tej czwórki. - Granat! Dajcie granat! - krzyknął kolejny i z tego co widział stojący trochę dalej George jeden z nich zaczął sięgać do pasa po owe wybuchowe jajeczko.

I prawie w tym samym momencie rozległy się kolejne strzały. Tym razem już na pewno wewnątrz ładowni gdzie się znajdowali. Seria szybkich, karabinowych wystrzałów jaka zalała brytyjską czwórkę przy drzwiach. Wrzasnął i upadł ten co właśnie wyciągnął granat. George nie miał pojęcia czy zdążył go uzbroić czy nie. Oberwać musiał też ten co stał z latarką bo upadł a światełko upadło na podłogę, poszurało trochę a snop światła zaczął oświetlać sufit ładowni.

Ze swojego miejsca George był mniej zaabsorbowany sytuacją przy samych drzwiach i miał lepszą perspektywę. Dlatego gdy karabiny otworzyły ogień znienacka dostrzegł błyski ich luf w ciemnościach. Byli prawie na bliźniaczej pozycji jak zaatakowana brytyjska czwórka. Tylko po przeciwnej stronie ładowni.



Noémie Faucher (kpt. D.Perry)



Noémie na czele dwójki marines ruszyła biegiem w stronę krzykó. Ale było całkiem blisko. Ledwo przebiegli między tyłem ciężarówki z klatką na pace a kolejną, wybiegli z drugiej strony i w świetle trzymanej latarki Belgijka ujrzała jakiś zwierzęcy kształt pomiędzy rzędami ciężarówek. Warczał i szarpał coś pod tą ciężarówką. Był dość blisko ledwo 2 czy 3 ciężarówki dalej. Noémie uniosła Webley’a i zaczęła strzelać. Cel był ruchomy i mniejszy od stojącej sylwetki człowieka. Ot cel rodzaju “popiersie”. Ale na szczęście był zaabsorbowany tym rozszarpywanym czymś. Sądząc po krzykach pewnie była to Birgit. Rewoler huknął jej w dłoni, zaraz potem poraz kolejny. Tuż obok jej ucha huknął brytyjski SMLE. Było zbyt wąskie przejście by iść czy stać obok siebie więc jeden z dwóch marines stanął tuż za nią, wycelował obok jej ramienia tak, że błysk wystrzału ujrzała trochę przed sobą ale huknęło tuż obok jej głowy.

Stwór podskoczył od tego ostrzału, zaskamlał i odskoczył krok dalej. Upadł na podłogę niezgrabnie i zaczął szurać tylnymi łapami po podłodze zostawiając za sobą smugi czegoś co w tych warunkach wydawało się czarną smołą. Znieruchomiał zaraz potem. Tylko te tylne łapy wystawału mu zza koła sąsiedniej ciężarówki. Za to spod tej z której do tej pory urzędował wystawała jakaś noga. Zakrwawiona. Właściwie dopiero teraz Birgit zorientowała się, że te krwawe ślady prowadzą na podłodze, pomiędzy tymi ciężarówkami do tej ciężarówki właśnie. Rozchlapane rozbryzgi krwi. Przemieszane z czymś innym. Gęstym. Jak kawałki stopionego, czarnego żużlu które dziwnie mieniły się w świetle jedynej latarki jaką trzymała właśnie ona z ich trójki.

- Chyba dostał. - rzekł niepewnie ten marines co strzelał razem z nią. No te wystające za koła łapy stwora chyba rzeczywiście przestały się ruszać. No ale w nienajlepszym świetle i nie widząc całego okazu nie można było być do końca pewnym.

Strzelanina na górze zaskoczyła chyba całą trójkę. W każdym razie marine który stał obok niej z wycelowanym przed siebie karabinem drgnął jakby go zaskoczyła. Ledwo zarejestrowali, że na górze od paru chwil było cicho. A teraz nagle znów ktoś tam zaczął się strzelać. Słychać było krzyki i chyba nawet ktoś oberwał. Ale stojąć pomiędzy szpalerem ciężarówek nie mieli właściwie pojęcia kto tam z kim się strzela i z jakim skutkiem.



Birgit



Niemiecką naukowiec zalała fala mdłości. Czuła jak słabnie. Nawet jak jak racjonalna część jej mózgu informowała ją, że to właśnie ten efekt osłabiajacej aury stwora to niewiele pomagało na ten szarpiący ból w nodze. To coś ją pożerało żywcem! Jakby konstrukt chciał wyrwać jej nogę! Zwłaszcza, że po omacku złapała się czegoś, chyba zimnego baku ciężarówki jaki dopiero co oglądała w świetle zapalniczki. I na razie dawała radę się desperacko trzymać by stwór nie wywlókł jej na zewnątrz i nie dobrał się do żywotnych trzewi czy gardła. Ale słabła. Zdawałą sobie sprawę, że długo tak nie wytrzyma. Chłód, rany, ból i ta osłabiająca aura jaka rozsadzała bólem głowę drenowany ją z sił. Jeszcze chwila i ten konstrukt ją wyszarpie na zewnątrz. Musiałby stać sie cud!

I cud się stał. Usłyszała strzelaninę. Chyba dość blisko. Szybkie wystrzały. I nagle stwór ją puścił. Chyba nawet zawył. Ktoś tu był. Widziała światło latarki jakie oświetla szczelinę między ciężarówkami od tej strony co właśnie szarpał ją stwór. Gdy nieco uniosła głowę widziała także konstrukt. Ledwo ze dwa, może trzy kroki od niej. Jego tylne łapy zostawiające mieszaninę czerwonej krwi i fragmenty swojego nienaturalnego ciała. Leżał za kołem sąsiedniej ciężarówki. Chyba dogorywał ale nie była pewna bo tam nie sięgało już światło latarki więc widziała tylko jego ciemną sylwetkę. Mniej więcej pasowała do sylwetki leżącego dużego psa. Ale przez mgłę bólu i w tych częściowych ciemnościach nie widziała więcej detali.

Nadal była jednak w strefie działania aury stwora. Widocznie nawet jeśli już został zlikwidowany to ta nie znikała tak od razu. Stwór rozszarpał jej nogę. Widziała tam krew, dużo krwi. I noga paliła ją żywym ogniem. Ale na razie jeszcze żyła. Gdzieś mimochodem zarejestrowała, że tam dalej, gdzieś wyżej znów wybuchła jakaś strzelanina.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline