Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2020, 18:33   #278
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 39 - Szperanie i grzebanie

Instytut



Przeszukanie samochodu nie było trudniejsze niż jego otwarcie. Wystarczyło wcisnąć odpowiednią dźwignię by otworzyć bagażnik a w kabinie przeszperać zakamarki. I parę rzeczy się znalazło. Czy użytecznych to już zależało czego kto szukał.

W schowku na rękawiczki znaleźli pomarańczowe, plastikowe pudełko z zielonym krzyżem. Samochodowa apteczka pierwszej pomocy. W niej trochę opatrunków i pomocniczych narzędzi. Oraz kartę stałego klienta na London Eye na nazwisko Eric Cutler. Do tego parę zapomnianych rupieci jak gąbka do szyb które zazwyczaj ludzie ze sobą wożą w swoich samochodach.

W bagażniku za to leżała jakaś sportowa torba. W niej były różne, męskie ubrania i jakiś laptop. Oczywiście całkowicie martwy. I znowu nie było wiadomo czy dlatego, że jest zepsuty czy dlatego, że rozładował się wieki temu. Była łyżka do opon którą można było użyć do opon albo do przywalenia komuś czy czemuś.

Więcej sekretów w tym zakurzonym merolu chyba nie było. Można było zabrać się za kolejny punkt planu. Czyli powrót przez stolik i krzesło do pomieszczenia informatyków. Sigrun niejako została przegłosowana przez kolegów więc na nich dwóch spadło wykonanie planu. Musieli we dwóch przenieść odnalezione przez Japończyka zmumifikowane ciało do pracowni informatyków. Ciało jak na ciało dorosłej osoby okazało się zaskakująco lekkie. Ale okazało się mało przyjemne i wygodne do niesienia ze względu na podkurczoną sylwetkę w jakiej zamarło.

Teraz przy komputerze mieli zmumifikowane ciało informatyka w którym powinien być czip. Tylko Sigrun nie była pewna czy ten czip będzie działał. Jak każde urządzenie, potrzebowało energii. A za życia właściciela pewnie było zasilane ciepłotą jego ciała czy kinetyką jego ruchów. Po tak długim czasie nawet jeśli czip by działał to tak samo jak laptopy czy telefony jakie tutaj znaleźli mógł po prostu się rozładować. W takim razie powinno go się jeszcze dać doładować choćby ładowarką od telefonu czy czymś podobnym. No ale do tego i tak trzeba byłoby go znaleźć w tym zmumifikowanym ciele. No chyba, że czip okazałby się do niczego. Ale to też okazałoby się dopiero gdyby ładowanie energią nic nie dało.

Niepewny okazał się też pomysł skanowania dłoni. Te u Malcolma okazały się zaciśnięte i przyciśnięte do brzucha. Więc zwyczajnie nie było łatwo się do nich dostać aby zeskanować odciski palców. Może trzeba by było coś połamać czy ukruszyć by się do nich dobrać. To raz. A dwa ciało a więc dłonie też były zmumifikowane. Więc dłonie były mocno zniekształcone i przypominały jakieś szpony. Nie było pewne czy system nie uznałby takich odcisków za uszkodzone czy niewłaściwe. Chociaż skan w telefonie pozwalał zebrać odciski nawet z różnych powierzchni o ile Malcolm czegoś tutaj dotykał w okolicy i zachowały się one do tego momentu.

Trochę prościej było z komunikacją z systemem. Bo w pomieszczeniu dało się dostrzec projektory holo. Co prawda nie było wiadomo czy działały ale skoro prąd był chociaż w niektórych gniazdkach to była nadzieja.



Mervin i Marian



Marian sięgnął do kabury po pistolet podczas gdy Mervin rwał co sił w nogach wskakując najpierw na wysoki peron a potem ruszając dookoła furgonetki aby ją obiec i wsiąść od strony pasażera. Było tak blisko! Tylko kilka kroków! Ale już słyszał za swoimi plecami jak gruchnęły pierwsze strzały z szoferki. Jak obiegał kufer wozu. Gdy wybiegł z drugiej strony i biegł w stronę otwartych drzwi widział jak to coś pędzi po peronie. Jak blisko! Sam zdążył zrobić ta kilka kroków do furgonetki i kilka wokół a to coś pokonało w tym czasie cały kawał peronu! Jakie to szybkie!

Ale Mervin nie był na tym peronie sam. Polakowi w celowaniu i strzelaniu nie przeszkadzała przednia szyba rozbita pewnie przez poprzedniego kierowcę. Strzelał ze swojego gnata raz za razem opróżniając magazynek broni w szybkim tempie. Ale miał trafienia! Cel nie był taki prosty do trafienia. Mniejszy niż klasyczna stojąca sylwetka człowieka. Tak gdzieś o połowę. Więc nie było to też ekstremalnie trudne. Przynajmniej dla Mariana.

Cel pędził z niesamowitą szybkością. Pomiędzy jednym a drugim strzałem wykonywał kilku metrowy sus a przecież pistolet strzelał raz za razem. Już pierwsze strzały okazały się trafne. Pociski uderzyły w dziwne ciało bo widać było jak coś z niego odpada czy się rozpryskuje. Ale parł dalej, skracając odległość w niesamowitym tempie. Marian słyszał głównie huk swojej broni w szoferce i widział rozpędzone stworzenie które na pierwsze trafienia zdawało się w ogóle nie zwracać uwagi. Chociaż co chwila pociski penetrowały ciało tego czegoś co z zaślinionym pyskiem pędziło wprost na maskę furgonetki.

Mervin wpadł na siedzenie pasażera ledwo rejestrując, że jest na nim kupka jakiegoś ciemnego piasku. Wsiadł akurat by widzieć jak skoczna poczwara odbija się do ostatniego susa dobre kilka kroków przed maską wozu. Jak Marian trzyma wyciągniętą rękę z pistoletem i wciąż niego strzela. Jak z pistoletu wypadają łuski spadając gdzie na dół. I jak bestia ląduje z blaszanym hukiem na masce wozu. Na sam środek. Łeb pełen ostrych jak brzeszczoty zębów opadł by jej pewnie na dół przedniej szyby. Ale gdy tej nie było to wpadł do środka na deskę rozdzielczą. I tam skonał. Chyba. Bo ciążenie i masa sprawiły, że ciało zsunęło się po skośnej masce spadając gdzieś na dół i znikając z pola widzenia ich obu. Zostały po nim rozmazane, ciemne smugi jak kleks źle startej smoły. W którym jednak mieniły się jakieś drobinki niczym brokat.

I cisza. Bezruch. Na peronie znów nastała cisza i bezruch. Nikt się nie ruszał, nikt nie biegał, nikt nie strzelał. Słychać było tylko miarowy odgłos silnika na jałowym biegu.



Joe



No to ruszyli. Można było odnieść wrażenie, że Cleo jest bardzo rada z odpowiedzi i zachowania swojego gościa. Szła obok niego, wyraźnie niższa i drobniejsza. Szła i zachowywała się tak naturalnie, że gdyby nieco nie prześwitywały przez nią kontury mijanych elementów to pewnie z większej odległości naprawdę można by ją wziąć za żywą osobę. Za szczupłą, drobną, młodą kobietę o czarnych włosach. No i otwierała przed nim drzwi. Nie swoim awatarem tylko po prostu otwierała drzwi. Co w praktyce wyglądało jakby same się otwierały ledwo się do jakichś zbliżyli.

- Pokażę ci gdzie są te czujniki. Są proste w obsłudze. Ale gdybyś miał z czymś kłopot to proszę daj znać. Postaram ci się pomóc jak tylko będę mogła. - Cleo mówiła wesoło i uprzejmie. Zupełnie jakby miała dobry humor. Przeszli właśnie przez te drzwi od stołówki i Cleo nawigowała swoim gościem przez pomieszczenie o podobnej wielkości. Tutaj po prawej były jakieś biurka jakby jakaś recepcja czy coś podobnego. Naprzeciwko stołówki były jedne drzwi a po lewej para innych. Cleo poprowadziła go do tych drzwi naprzeciwko nad którymi Joe dojrzał napis “Magazyn 4”.

Za nimi był krótki korytarzyk a może znów po prostu hermetyczna śluza pomiędzy parą drzwi. A potem zdecydowanie mniejsze pomieszczenie. Wielkości może standardowego living room w standardowym mieszkaniu. Tylko wyposażenie było inne. Spor było różnych szaf, szafek, regałów i stojaków.

- Są w tej szafce. - Cleo bez wahania wskazała na niczym nie wyróżniającą sie szafkę. Gdy ją otworzył ujrzał trochę różnych pudełkowatych urządzeń. Bez trudu rozpoznał o które chodzi bo wcześniej w stołówce fantomowa dziewczyna pokazywała mu jak owo urządzenie wygląda. Wyglądało trochę jak nieco grubszy smartfon czy ręczny kalkulator. O wiele lżejsze niż pistolet czy choćby pełny mag do niego. Chociaż na gabaryty mogło zabierać podobne miejsce w kieszeni. Ponieważ urządzenie było podpięte do stacjonarnej ładowarki no to ożyło w ręce Xero gotowe do działania. Na ekranie wyświetliły się jakieś cyfry i symbole. Wtedy właśnie Joe usłyszał jakiś huk. I kolejny. I znowu. Kilka szybkich huków. Jakoś dziwnie kojarzących się z wystrzałami z broni palnej. Chociaż zniekształcone i wytłumione. Jeśli to była broń palna to pewnie jakaś broń krótka. Chyba, że gdzieś dalej to było to może mógł być nawet samopowtarzalny karabin. Ale raczej żaden automat ani strzelba czy czterotakt. Automaty strzelały ogniem ciągłym lub tripletami. Strzelby i czterotakty zaś były zbyt wolne na te odgłosy jakie właśnie usłyszał. Cleo zdawała się nie słyszeć albo nie zwracać uwagi na te wytłumione hałasy.

Ale jak jeszcze Joe trzymał ten podręczny skaner usłyszał też inne dźwięki. Odgłos odginanej blachy. Dochodził z przewodu wentylacyjnego. Jakby ktoś czy coś się tamtędy przeciskało. I chyba było już całkiem blisko kratki wentylacyjnej zamontowanej w ścianie tego magazynku.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline