Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2020, 03:12   #137
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=civuoU_NE38[/MEDIA]

Od ostatniej wizyty klub nie zmienił się za wiele - wciąż pozostawał przytłaczający, majestatyczny i jego widok zapierał dech w piersiach, tym bardziej biorąc pod uwagę co czekało w środku. Atrakcje wszelkiego typu, w tym ta, przygotowywana od dobrego tygodnia. Jadąc pod Honolulu, Lamia czuła że pocą się jej dłonie. Z drugiej strony odczuwała entuzjastyczne oczekiwanie, zupełnie jakby była dzieckiem z twarzą przyciśniętą do szyby i czekającym na pierwszą gwiazdkę, gdy wreszcie można usiąść do wigilijnego stołu albo rozpakować prezenty.

Ledwo Steve zaparkował terenówkę, sierżant wyskoczyła jak z procy, zacierając łapki
- Dobra, to jak to załatwiamy? - popatrzyła na wychodzącego mniej energicznie komandosa - Idziesz szukać tych swoich inteligentów, a my przygotujemy co trzeba?

- To nie są jakieś dzieciaki. Mają swoje auta, mają czas zbiórki to się stawią. Jak nie to ich strata. - Steve nie wydawał się wcale przejęty losem swoich podwładnych i kumpli jednocześnie. Zamknął drzwi po czym władczym gestem wziął każdą ze swoich dziewczyn pod jedno ramię i tak weszli do wnętrza klubu. A wnętrze, właściwie już na parkingu było to widoczne było w iście weekendowym stylu. Grzmiało jak w ulu. Zupełnie jak podczas każdej, poprzedniej wizyty w tym miejscu. Widać było, że lokal jest bardzo popularnym miejscem na spędzanie wolnego czasu, zwłaszcza w weekendy.

- No dobra, to ja się rozejrzę czy jednak ich nie ma. - rzucił luźniej uśmiechając się do nich jakby sobie przypomniał, że niespecjalnie byli umówieni z pozostałą trójką na tą imprezę parę pięter wyżej. Odwrócił się i pocałował obie swoje dziewczyny w usta, na pożegnanie puścił im łobuzerskie oczko no i już widać było tylko kolorowe plamy jego hawajskiej koszuli na jego plecach.

- No mam nadzieję, że będą. A ten… No my to chyba Sonię powinnyśmy znaleźć. Pewnie gdzieś przy barze. - Eve westchnęła ale też widać było, że jest niesamowicie podekscytowana. Tak, że właśnie na przemian, przez całą drogę albo włączało się się nieco nerwowe i chaotyczne gadanie albo milczała dłuższą chwilę nerwowo obgryzając paznokcie. Teraz zaś chyba próbowała się zebrać do kupy i zająć się czymś konstruktywnym skoro ich wspólny facet wziął na swoje barki zapoznanie swoich kolegów z planami na ten wieczór.

Dla uspokojenia Mazzi przygarnęła dziewczynę do siebie ramieniem i oparła czoło o jej skroń. Też się denerwowała, starała jednak trzymać to jakoś na wodzy, powtarzając w głowie że jakoś to będzie, uda się i każdy wyjdzie szczęśliwy albo chociaż zadowolony.

- Hej mała, często tu bywasz? Chyba nie, bo bym cię wyhaczyła jakoś wcześniej - zagadała jej prosto do ucha, uśmiechając się kosmato. Zawinęła ją ze sobą, idąc w stronę baru. Bar był im potrzebny nie tylko ze względu na Sonię - Chodź, postawię ci drinka. Coś słodkiego do tych słodkich usteczek… i nie martw się. Na pewno będą, są tu co tydzień przy weekendzie. W końcu to Honolulu, nie? Najlepsza speluna w mieście, dostatecznie godna jaśnie kurła komandosów z bożej łaski.

- Oh Lamia ale z ciebie bajerantka! - kosmata uwaga pomogła na tyle, że Eve się roześmiała radośnie i z widoczną ulgą. Jak na wdzięczną foczę przystało dała się zgarnąć dominującej stronie i zaprosić na drinka. A przy okazji znalazła się Sonia. Właśnie ona podeszła z drugiej strony baru aby przygotować im drinki.

- O! To wy! Dawno was nie widziałam. Zastanawiałam się kiedy przyjedziecie. Coś podać? - dziewczyna o miedzianych włosach przywitała je z uśmiechem jak swoje ulubione klientki. Zapraszającym gestem wskazała na baterię różnorodnych butelek za swoimi plecami gotowa zrealizować ich zamówienie.

- Myślałaś że się nas pozbyłaś? - Mazzi odparowała na przywitanie, śmiejąc się wesoło. Podholowała dziewczynę pod sam bar i pod rudą, a gdy to zrobiła, oparła się o kontuar i wyskoczyła trochę do przodu, całując rudzielca w policzek.

- Dwa razy Manhattan kochanie… i klucze do pokoju. Dziś niedziela - zabujała wymownie brwiami, a pysk się jej cieszył już od ucha do ucha.

- Już się robi. - Sonia zasalutowała wesoło po czym odwróciła się aby przygotować zamówione drinki. Przyniosła na bar szkło i przy okazji mówiła swoje. - Zaraz wam dam klucze. Miałam nadzieję, że przyjdziecie. Wyszłabym na kretynkę jakbyście mnie wystawiły do wiatru. - kelnerka z wprawą nalewała do kieliszków bourbona i resztę składników zerkając co chwila na swoje ulubione klientki.

- No coś ty my? Ciebie? Przecież się kumplujemy. A udało ci się wyrwać do nas? Będziesz na imprezie? - Eve wydawała się oburzona takim pomysłem, że mogłyby wyrolować taką sympatyczną i utalentowaną kelnerkę a w ogóle to przecież koleżankę.

- Bardzo bym chciała. Ale nie wiem czy szef mnie puści. Tak trochę nie byłam pewna czy przyjedziecie to tak w ciemno wszystko załatwiałam. Szef tak trochę krzywo patrzył. Ale jak już jesteście może z nim pogadacie? To może mnie puści. No i właściwie musicie zapłacić bo płaci się u nas z góry za pokoje. - Sonia postawiła gotowe drinki przed parą po drugiej stronie baru i wskazała wzrokiem na jednego z mężczyzn w białej koszuli który ubiorem przypominał resztę kelnerów i barmanów. Chociaz chyba tylko on miał czarną muszkę pod kołnierzem.

- Mówisz że to tamten lambadziarz? - Mazzi obcięła pingwina od góry do dołu, a na jej paszczy pojawił się wesoły wyszczerz - Ogarniemy… nie bój nic. Puści cię, przyda się nam ktoś do polewania drinków i innych takich, skoro będzie tyle ludzi. - puściła rudej oko, a potem klepnęła blondynę w tyłek, zachęcając aby ruszyła w odpowiednim kierunku. - Kochanie, popraw cycki, lecimy z tematem. Czeka nas jeszcze sporo do ogarnięcia, a noc nie robi się młodsza.

- Dobrze, co tylko zechcesz. - Eve wczuła się w rolę wdzięcznej foczki i chyba czuła się z tym całkiem dobrze. A nawet szampańsko bez szemrania przyjmując klepnięcie w tyłek i odwdzięczając się szybkim całusem w policzek. Całość chyba i tak zwróciła uwagę szefa kelnerów bo spojrzał w ich kierunku zresztą i tak już zdążyły do niego podejść i tylko lada baru ich rozdzielała od niego.

- W czymś mogę pomóc? - zapytał na chwilę zerkając w stronę oddalonej o kilka kroków Sonii która zaczęła odstawiać butelkę na swoje miejsce. Wcześniej jednak pożegnała je ciepłym uśmiechem i gestem trzymania kciuków za tą rozmowę.

- Dobry wieczór - Mazzi wzięła na siebie ciężar rozmowy, posyłając facetowi najbardziej czarujacy z uśmiechów - Miałyśmy mieć na dziś zarezerwowany apartament na górze, od 19:30. Rozmawiałyśmy o tym z Sonią, obiecała że pomoże załatwić formalności. Powiedziała że kwestie finansowe mamy uregulować z panem i przy okazji doprecyzować detale… bo w sumie nie wiem, czy przekazała wszystko, o co prosiłyśmy - na koniec zrobiła odrobinę zagubioną minę, patrząc na faceta oczami wyjatkowo zagubionego basseta.

- A tak, to wy. Tak mówiła mi o tym. - facet skinął głową jeszcze raz na chwilę spoglądając na swoją miedzianowłosą pracownicę. - To zapraszam do mojego biura. - wskazał głową na przejście na zaplecze jakie było widoczne nieco dalej. Sam zniknął za barem i pojawił się właśnie tam. Poprowadził ich dosłownie parę kroków do drzwi z napisem “BIURO” które otworzył własnym kluczem i wpuścił je do środka. Tam zapalił światło i wnętrze okazało się niewielką klitką w której jedyne biurko zajmowało sporą cześć przestrzeni pozostałą dwa krzesła dla gości i jedno dla właściciela.

- Dobrze to jak rozumiem zamawiacie dwa łączone pokoje na drugim piętrze. Razem z posiłkiem w formie szwedzkiego stołu, standardową ilością alkoholu. Coś jeszcze? - kierownik wyjął z szuflady jakiś notes i z niego czytał to zamówienie. Gdy skończył popatrzył pytająco na swoich gości czy coś jeszcze jest do dodania.

- Chcemy też aby w pierwszym pokoju ustawić porządny, solidny i szeroki stół. Taki aby pomieścił trzy osoby. Na blacie. Najlepiej okrągły bądź w kształcie elipsy - starsza sierżant usiadła na krześle, blondynkę usadziła sobie na kolanie i jak gdyby nigdy nic, zaczęła wymieniać listę życzeń - Dookoła stołu prosimy ustawić 14 krzeseł. Chcemy też aby miedzy pokojami była kotara. Do tego… - zrobiła chwilę przerwy, patrząc na Eve i to jakby ją odblokowało - Jest też prośba o zamontowanie haka w suficie, z zaczepionym karabińczykiem…. choć może być i bez niego, zależy czy coś macie takiego. Nad stołem. - pokiwała głową - Chcemy też wynająć Sonię jako kelnerkę, bo zbierze się sporo osób, a nie mamy ochoty osobiście dbać o to, czy każdy ma coś do picia pod ręką. Ostatnie rzeczy to zapas ręczników w łazience i kawałek boomboxa. Coś jeszcze kochanie? - spytała kobiety.

- Tak, tak, rozumiem… - mężczyzna w skupieniu wysłuchał listy życzeń klientek po tym jak Eve pokręciła głową, że od siebie nic więcej nie chce. Kierownik zastanawiał się na chwilę wpatrując się w skupieniu na swój notes jakby ten pomagał mu myśleć.

- No nic nie wiedziałem o tym haku. Resztę mi Sonia właśnie jakoś tak przedstawiła. - mężczyzna w białej koszuli wyjaśnił tą swoją chwilę wahania.

- Chodzi o to, że ten stół i resztę właściwie mamy przygotowane i myślę, że powinnyście być usatysfakcjonowane. Ale nie wiedziałem nic o tym haku. Mamy taki hak ale w innym pokoju. Po prostu trzeba by przenieść stół i krzesła. Akurat jest wolny to jeśli poczekacie z pół godziny to przygotujemy wszystko. Jedzenie i alkohol mamy w kuchni więc zaniesiemy je już do nowego pokoju. Aha, no i niestety nie mamy pokoju z kotarą w przejściu. Obejdzie się bez tego czy bardzo wam na tym zależy? - kierownik w końcu coś dopisał w swoim notesie i zaczął wyjaśniać jak to może wyglądać na ten wieczór. Patrzył na nie pytająco jakby był otwarty na negocjacje by klient wyszedł z jego lokalu zadowolony.

Przez chwilę korciło Mazzi, by spytać, ile zajmie pingwinowi sprowadzenie do pokoju karła w masce luchadora i osła w sombrero, ale postanowiła być poważna. Poza tym sprawa należała do poważnych.

- Dobrze, poczekamy te pół godziny, aż tak nam się nie spieszy… akurat wszyscy się zjadą i zlecą - kiwnęła facetowi na zgodę, już wiedząc że parę drinków z pewnością umili im czas oczekiwania - Zamiast kotary… hm - zamyśliła się i wzruszyła ramionami - wystarczy prześcieradło na kawałku kija. Coś na dosłownie 15 minut aby było i tyle. Poza tym parę osób dojdzie w trakcie, mamy podać imiona albo pseudonimy, abyście wiedzieli gdzie ich kierować?

- Aha czyli to coś improwizowanego z tą kotarą wystarczy? - manager podłapał trop jak ogar gdy coś mu się chyba wyjasniło. Blondyna bez wahania potwierdziła kiwaniem głową więc on też skinął swoją. - Dobrze to chyba coś powinno dać się zorganizować. - znów coś zapisał w sowim notesie.

- A te osoby co mają dojść… A no tak, nie znają numeru pokoju… - teraz kierownik zajął się kolejną kwestią i zaczął stukać się ołówkiem po wygolonej brodzie zastanawiając się nad tą kwestią.

- Myślę, że wystarczy jeśli powołają się na was. Jak rozumiem to impreza zamknięta więc jeśli nie rozpuściłyście wieści na ulicy to chyba powinny się pytać o nią osoby zaproszone. - mężczyzna miał nieco wysokie zakola nad skroniami i pewnie był starszy o dekadę czy dwie od obu klientek. Ale sprawiał schludne i zadbane wrażenie, odpowiednie dla kogoś na kierowniczym stanowisku.

- Tak, zaprosiłyśmy parę osób ale nic, że plotę na mieście. Więc powinno być w porządku jak ktoś się będzie pytał o imprezę Lamii i Eve. Może też Madi i Diane bo jedna koleżanka ma być od nich. - Eve dorzuciła swoje uwagi zerkając na Lamię czy to wszystko.

- Lamia… Eve… Madi… Diane… To wszystko? - gospodarz widocznie notował te imiona bo ołówek tylko śmigał po papierze notatnika. Gdy skończył popatrzył znów na swoje klientki.

Odpowiedziało mu przeczące kręcenie ciemnowłosej głowy. Byłoby pięknie, gdyby chodziło raptem o te parę lasek, ale życie nigdy nie było aż tak proste w obsłudze i montażu.
- Nie, jeszcze Betty, Laura, Jaime, Val, Steve, Crys, Cichy, Dingo, Don, Tasha Love… i oczywiscie Sonia jako kelnerka. To chyba wszyscy, co ? - spojrzała na blondi aby się upewnić.

- Ale to ja myślałam, że większość to zgarniemy same jak tutaj przyjadą. Pewnie jak znam życie to dłużej niż pół godziny jak się laski zaczną pindrzyć przed lustrem. No to jak byśmy wszyscy poszli na górę to najwyżej potem by dochodzili ci spóźnialscy. - Eve cicho zgłosiła ostrożnie swoją wersję planu więc mężczyzna który najpierw przekierował spojrzenie na blondynę teraz znów wrócił spojrzeniem na brunetkę sprawdzając co wyjdzie z tych dwóch nieco innych wersji pomysłów.

- Zobaczymy jak wyjdzie w praniu z ich przyjazdem - saper odpowiedziała spokojnie, poprawiając niesforny blond kosmyk koło ucha - Mogą się spóźnić, jak baby mają w zwyczaju, a przecież nie będziemy co chwila latały w te i nazad aby je łowić po sztuce. Do tego w tym tłumie może być ciężko. Trzeba też przygotować ciebie, Tashę gdy już się pojawi. Ogarnąć całość już na miejscu… i tam czekać, zabawiać i zajmować gości, póki nie zlezą się w komplecie. Trzeba też pilnować żeby nikt ryja za kotarę nie wciskał - dodała spokojnie.

- Damy radę. - Eve wesoło cmoknęła Lamię w policzek jakby te wszystkie drobnostki miały być tylko formalnością. - To my to bierzemy. - odwróciła się w stronę gospodarza wyrażając swoją zgodę. Ten jednak jeszcze czekał na odpowiedź ciemnowłosej połowy tego duetu.

Nie czekał długo, bo dziewczyna kiwnęła potwierdzająco głową. Zaraz przeszli do finalizacji umowy, sięgnięto po torebki, kartki i podpisy. Cena nie należała do niskich, ale wbrew pozorom Mazzi obawiała sie, że za pokój zaśpiewają im więcej. Podpisała dokument, potem oddała długopis blondynie. Zastanawiała się, czy Steve znalazł chłopaków, a może jednak nie przyszli i wszystko psu w dupę.
- Czyli za pół godziny mozemy sie zgłosić do Sonii, tak? - poczęstowała managera uśmiechem i pytaniem.

- Tak, ona was zaprowadzi i da wam klucze. Myślę, że pół godzinny powinno nam wystarczyć. - kierownik schował talony do biurka a sam zerknął na zegarek. Znów coś zapisał w notesie i kiwał cały czas głową do tego co mówił. Wstał i razem wyszli na korytarz gdzie on znów został w tyle bo tym razem zamykał drzwi. Zaś Lamia z Eve wróciły do baru i swojej ulubionej kelnerki w tym lokalu. Ta powitała ich tak samo sympatycznie jak ich żegnała.

- Mamy cię. - Eve nie wytrzymała i obwieściła jej dobrą nowinę. Rudowłosa zacisnęła pięść z radości i triumfu.

- A wy macie pierwszego gościa. Zaprosiłam wam do tego samego stolika co ostatnio. Mówiłam, że zaraz przyjdziecie. Zresztą i tak niosę tam drinki to chodźcie ze mną. Zarezerwowałam wam ten stolik bo tak myślałam, że się przyda. - Sonia ćwierkała wesoło biorąc smukły kieliszek na tacę i wychodząc za bar przejęła rolę przewodniczki. Jak tak szła w krótkiej, czarnej spódniczce i wpuszczonej w nią białej koszuli torując drogę to dla znawcy kobiecych wdzięków musiał być to bardzo przyjemny widok. Kelnerka z wielką wprawą przelawirowała do znajomego już z poprzedniej wizyty stołu a tam rzeczywiście siedziała całkiem znajoma sylwetka.

- A widziałaś dziś chłopaków? - Mazzi spytała jeszcze kelnerki, nim nie weszły w zasięg stolika i ich wyjątkowego, specjalnego gościa. Widok blond tancerki uspokoił ją na tyle, że następny punkt z listy został odhaczony. Melina była, zapasy też, mieli też gwóźdź programu. Jeszcze tylko zgarnąć towarzystwo i zacząć się wreszcie bawić.
Przelawirowały we trzy do stolika, dziękując rudej po drodze, że pomyślała o punkcie zbornym dla ich niewielkiego stada. Pomachały też Tashy, zbliżając się przez tłum do celu.

- No tak, są tutaj gdzieś, gdzieś się kręcą. Ale widziałam też Steve’a to jak przyjechał z wami to pewnie ich zgarnie. - Sonia musiała się trochę odwrócić aby być słyszalną ale nie wyglądała na zaniepokojoną losem pozostałej trójki mundurowych. Machnęła wolną dłonią gdzieś w głąb licznych zakątków parteru który gdy się nie wiedziało kogo i gdzie szukać był istnym labiryntem chaosu gości, muzyki i świateł. W tym czasie blondynka z “Neo” też musiała je dostrzec bo uniosła swoją smukłą dłoń odpowiadając na pozdrowienie.

- Dobra, zrobimy tak - saper zaczęła rozdysponowywać foczymi środkami. Wpierw spojrzała na Eve - Przywitamy się z Tashą. Ja skoczę i zobaczę czy tamta banda leszczy jeszcze trzyma się na nogach. Trochę ich powkurzam… znaczy zmotywuję. Powiem żeby przy barze się dowiadywali który pokój i inne historie. W końcu nie powinni widzieć za dużo. Ty kochanie w tym czasie pogadaj sobie na spokojnie, o tej niespodziance. Zaraz wrócę - popatrzyła na Sonię - Jak będzie wiadomo który pokój to dasz nam znać, ok?

- Jasne. - kelnerka skinęła głową i chyba już miała dojść do tego stołu gdy jeszcze odwróciła się i obdarzyła je obie promiennym uśmiechem. - Rany, strasznie się cieszę, że mi załatwiałyście tą robotę na dzisiaj. Odkąd mi powiedziałyście to miałam nadzieję, że się załapię. - miedzianowłosa wyglądała na autentycznie szczęśliwą, że będzie mogła być na tej wspólnej zabawie. Potem jednak poszła z zamówieniem do Tashy a Eve jeszcze została z Lamią.

- Oj no nie pójdziesz ze mną? Pogadamy z nią a potem możemy pójść razem do chłopaków. Zresztą skąd wiesz gdzie oni teraz są? Chcesz ich szukać po całym barze? - blondynka popatrzyła pytająco na swoją dziewczynę jakby akurat do tej części planu miała jakieś obiekcje.

- Racja, walić ich. Znajdą się - sierżant machnęła ręką na zgodę. Słysząc rudzielca zrobiła urażoną minę - No weź, daj spokój. Przecież jesteś z nami, nie? Swoich się nie zostawia - powiedziała i już w komplecie zadekowały na kanapie obok czekającej blondyny.
- Cześć skarbie, dobrze że jesteś - posłała tancerce ciepły uśmiech - Napijesz się czegoś?

- Na początek na zdrowie i za udany wieczór. - Tasha zgrabnie cmoknęła się w policzki z obiema klientkami. Sonia niby już zaserwowała jej drinka więc spełniła swoją kelnerską posługę ale jakoś nie spieszyło się jej z odejściem.

- Dobrze cię widzieć. Wiesz, że mamy robić dzisiaj razem niespodziankę? - Eve znów poniosła euforia i ekscytacja bo wypaliła swoje prawie z miejsca na powitanie. Gwiazda z “Neo” delikatnie zmarszczyła brwi patrząc na nią.

- No tak. Mam dać występ na waszej imprezie. No właśnie dobrze by było omówić parę spraw przed występem. No na przykład jaki kostium preferujecie? Mam frywolną kowbojkę, seksowną policjantkę i wyuzdaną sekretarkę. - Tasha zapewne nieco inaczej niż Eve zrozumiała słowa o występie i spokojnie wskazała na sportową torbę jaka leżała pod stołem. Pewnie tam miała te kostiumy o jakich mówiła. Eve żachnęła się nieco ale spojrzeniem dała znać Lamii, że jej zostawia wprowadzenie gwiazdy estrady w tematy i detale dzisiejszego wieczoru.

- Tak, lepiej na spokojnie obgadać wszystko, póki nie ma tłumu i jeszcze jest czas na wszystko - saper zgodziła się, siadając wygodnie ze swoja blondynką u boku. Machnęła też ręką Sonii, że na razie niczego nie potrzebują i są w kontakcie - Policjantka… nie, za dużo mundurów to niezdrowo. Kowbojka, to musi być kowbojka - pokiwała mądrze głową oczyma wyobraźni widząc już jak śwista lasso - Po twoim występie razem z Eve odstawicie na stole numerek we dwie. Z zabawkami, dojadą za godzinę, ale nic niestandardowego, więc spokojnie. - na wszelki wypadek wolała postawić sprawę jasno - Bez bicia, bez plucia i bez poniżania. Bez bólu i trwałej… bez żadnej krzywdy, o to już zadbamy. Po waszym numerku będziesz do dyspozycji każdego z naszych gości… czyli też zwykły, regularny gangbang. - wzruszyła ramionami, a po stoliku w stronę tancerki powędrowała koperta z narysowanym uśmiechniętym serduszkiem - Jak się umawiałyśmy.

- Ah tak… - Tasha słuchała uważnie spokojnie pijąc swojego drinka i powoli kiwała głową. Gdy koperta przesunęła się koperta sięgnęła po nią, otworzyła i przeliczyła pobieżnie szeleszczące talony. Wreszcie uśmiechnęła się i schowała kopertę do mniejszej torebki jaką miała przy sobie.

- Za tyle jestem do waszej dyspozycji do białego rana. - uśmiechnęła się słodko i pociągnęła znów ze swojego kieliszka. Sponad szkła nawiązała taki kuszący kontakt wzrokowy najpierw z Lamią a potem z Eve, że można było się poczuć, że właśnie ta cudownych kształtów kobieta jest tutaj tylko dla niej i tylko po to by spełnić jej najskrytsze fantazje.

- Hura! Będę występować razem z Tashą Love! Juupiii! - Eve wyrzuciła ręcę do góry jakby właśnie wygrała los na loterii. Objęła najpierw siedzącą bliżej Lamię a potem pochyliła się by objąć tancerkę z “Neo”. Ta odwzajemniła uśmiech i objęcia po czym wróciły do względnie cywilizowanych póz.

- Też się cieszę. Szykuje się gorąca impreza. - Tasha uśmiechnęła się sympatycznie ale jednak miała jeszcze parę rzeczy do omówienia. - Ale chciałabym wiedzieć ile osób będzie? Mam nadzieję, że nie cały stadion. - zapytała jakby jakiś limit przyzwoitości na liczbę klientów do obsłużenia jednak wypadało zachować. - A ten wspólny występ. - wskazała na siebie i Eve. - To jak rozumiem ma zaczynać imprezę? I co właściwie mamy robić na tym występie? Macie jakąś muzykę? Ja przyniosłam na wszelki wypadek boomboxa i kasety. - tancerka była ciekawa tych paru rzeczy co do planów na ten wieczór.

- To Lamia pewnie ma jakiś scenariusz. Lamia robi najlepsze scenariusze na świecie! - Eve bez wahania przewaliła ciężar układania planów na swoją dziewczynę sobie zostawiając wykonanie przewidzianej dla niej roli.

Saper za to uśmiechnęła się skromnie, puszczając fotograf wdzięcznego całusa. Dobrze było wiedzieć że komuś jej zryte pomysły się podobają w ciemno - budujące jak diabli.
- Będzie czternastu gości i ty, skarbie - zwróciła się do Tashy, upijając własnego drinka - Łącznie mendel ludzi. Porobią się grupki, damy też ci na spokojnie odetchnąć, zjeść, zapalić czy napić się, kiedy będziesz potrzebowała. Żadnego terroru - powiedziała poważnie, a potem na spokojnie, punkt po punkcie wyłożyła plan występu na stole w otoczeniu gości. Mówiła sucho, jak na odprawie, chociaż uśmiechała się przy tym a oczy jej lśniły jak dwie pięciodolarówki z dawnych czasów.
- Mają nam dać jakąś muzykę. Będzie też kelnerka stąd, właśnie ta ruda co była. Jest jednym z gości, Sonia.

- Ta co była? Bardzo atrakcyjna dziewczyna. Fajnie jak będzie. - tancerka zerknęła w stronę baru chociaż przez ten tłum i stoliki ani baru ani obsługi nie bardzo było widać.

- I nie bój się, większość gości to będą dziewczyny. Facetów ma być czterech jeśli wszyscy zaproszeni przyjdą. - Eve też jakby chciała dodać otuchy ich wynajętej gwieździe estrady głaszcząc ją przyjaźnie po dłoni.

- Ooo… To niespodzianka. Zazwyczaj proporcje są raczej odwrotne. - blondyna o długich włosach zdziwiła się tym nieznanym jej do tej pory detalem. Upiła łyk ze swojego kieliszka i ten fakt ją chyba nawet rozbawił.

- No tak tylko wiesz, mamy parę koleżanek co bardzo lubi zaliczać inne dziewczyny. Zwłaszcza różnymi zabawkami. Ja akurat to lubię to mnie to bardzo pasuje. - fotoreporterka dodała kolejny detal by dziewczyna z “Neo” mniej więcej chociaż wiedziała czego się spodziewać.

- Ja też nie mam z tym żadnych problemów. Mogą mnie zaliczać i chłopcy i dziewczynki. - Tasha odpowiedziała uspokajającym tonem i uśmiechem więc nie było z jej strony żadnych problemów. - A te wasze dwie koleżanki co były ostatnio u nas razem z wami też będą? - zapytała się z ciekawością w spojrzeniu.

- Jasne że będą. Są z nami, a swoich się nie zostawia - tym razem odpowiedziała saper, odstawiając na stolik pusty już kieliszek po drinku. Spojrzała na zamówione towarzystwo i westchnęła cicho.

- Jak ja się cieszę, że wszystko pasuje. - w końcu poczuła jak mija sztywność mięśni, zaśmiała się szczerze. W końcu trochę dziko słuchać że ma się obsłużyć czternaście osób jednej nocy - Panowie są ok, żadne przychlasty i gwałtownicy. Paskudnymi też ich nie nazwę, nikt się nie porzyga na ich widok… będzie ok. Teraz twoja kolei: masz pytania? Coś wyjaśnić?

- To prawda, ja bym powiedziała, że te nasze chłopaki, zwłaszcza Steve, to są niezłe byczki i przystojniaki a poza tym są całkiem sympatyczni. Ostatni raz jak tu była poszłam sama z całą trójką do pokoju i zrobiłam im wszystkim laskę. Mam chyba nawet filmik. Chcesz zobaczyć? - Eve wreszcie się odetkała i znów mówiła szybko i trochę chaotycznie jakby bała się, że zaraz ktoś jej przerwie. Tasha spojrzała na nią z zaciekawieniem.

- Poszłaś sama z trzema i zrobiłaś im laskę? No to z ciebie też niezły numer. - tancerka wyglądała na rozbawioną tym wyznaniem. Jej naturalność, luz i relaks jakoś z niej zdawały się promieniować i pozwalały też się pozbyć wątpliwości, że robi się coś niewłaściwego. - No jak masz to pokaż ten filmik. - zachęciła blondynkę o krótszych włosach więc fotoreporterka zaczęła szperać w swojej torebce w poszukiwaniu swojego smartfona.

- A plan wygląda mi bardzo dobrze. Widzę, że masz doświadczenie w takich sprawach. Myślę, że to jak najbardziej powinno być do zrobienia. - tancerka mówiła z pogodą ducha jakby też ta cała impreza w jej oczach zapowiadała się całkiem ciekawie.

- O tak, Lamia się zna! Zobaczysz, w końcu będzie najsławniejszym reżyserem filmów akcji dla dorosłych w tym mieście i poza nim też! Cholera gdzie ja mam ten smartfon… - Eve rzuciła krótko ale bardziej absorbowały ją poszukiwania elektronicznego cudeńka w swojej torebce więc na tym się koncentrowała. - A nie chciałabyś zostać naszą aktorką z takich produkcji? - zapytała jakby mimochodem grzebiąc gwałtownie w swojej torebce.

- Czemu nie. Jeśli będzie to z głową zrobione i będzie bez wałków to czemu nie. Na karierę zakonnicy czy kelnerki już raczej nie mam co liczyć. - długowłosa blondynka odpowiedziała pogodnie z łagodnym nieco nostalgicznym uśmiechem.

Wiara Eve w powodzenie ich małego biznesu była rozbrajająca. Saper też chciałaby być tego tak pewna, szczególnie jeśli chodzi o własne umiejętności. Dobrze, że chociaż jedna z ich duetu czuła że to musi wypalić, czym zarażała tę drugą i od razu robiło się jakoś lżej i pozytywniej.

- Jesteśmy na ten moment ugadane z Olgą ze starego kina na wtorek po południu, na omówienie ewentualnego jej wstawiennictwa jeśli chodzi o projekcję. Kiedy dogramy i dogadamy kwestie techniczne, zostanie nakręcić pierwszy klip. To już też dogadane, ludzie są. Zobaczymy jak się uda, ile na tym ugramy. Nazbieramy na gażę dla ciebie i pewnie jeszcze nieraz się spotkamy - zaśmiała się wesoło, widząc jak Eve wyciąga telefon i po chwili grzebania, podaje go drugiej blondynce, odpalając plik wideo.

Tasha słuchała z widocznym zaciekawieniem tych wszystkich planów i wieści. Ale na razie skutecznie jej uwagę przykuł mały ekranik podany przez Evę a potem Lamię. Widać było na nim najpierw trochę chaos gdy pewnie któryś z chłopaków go ustawiał jak trzeba. A gdy zyskał stabilizację dało się rozpoznać twarz siedzącej po drugiej stronie Lamii którkowłosej blondynki. Jak klęczy przed mężczyzną jaki trzymał telefon i właśnie w pełni profesjonalnym zaangażowaniem robi mu loda. Widać było wszystkie talenty i uzdolnienia jakie w kwestii ustnych zaliczeń miała Eve.

- No, no… A ty Eve nie chcesz zostać aktorką filmów akcji? - Tasha zaśmiała się i popatrzyła koso na drugą blondynkę z widocznym uznaniem.

- Oj chciałabym! No ale nie tak publicznie. Z Lamią trochę nagrywamy ale tak do prywatnej kolekcji. Jak chcesz to możesz wpaść do nas i zobaczyć jak to wygląda. Dzisiaj miałyśmy u Betty pierwszą premierę naszego wspólnego filmu. “Das i Kitty”. - Eve promieniała dumą z tych osiągnięć co wyglądało i brzmiało całkiem zachęcająco. Nawet jak tak się tylko słuchało pierwszy raz i niezbyt wiadomo było o czym mowa.

- No może wpadnę. Zobaczymy co tam macie. A co do tego występu to mam parę pomysłów. - trochę trudno było powiedzieć czy Tasha na poważnie potraktowała to zaproszenie ale zajęła się teraz znów tym tematem nadchodzącego wieczoru.

- Jasne że wpadaj - Saper chętnie podłapała temat, korzystając perfidnie z okazji że jej dziewczyna jest zajęta i podprowadziła jej resztkę drinka - Byłoby cholernie miło… i co za porady? - spytała zaciekawiona, a usłyszawszy o pomyśle z łapaniem przebranej za sekretarkę Eve na lasso, od razu przyklasnęła.
- Genialne. Bierzemy to - wycelowała palcem w Tashę - Mówiłam że kowbojka jest niezbędna!

- Oh, chyba wszyscy najbardziej lubią tą kreację. - roześmiała się Tasha całkiem beztroskim i wesołym śmiechem.

- A ja będę tą zdzirowatą sekretarką? Super! Lubię być brudna i zdzirowata. Zwłaszcza jak mnie ktoś potem uczy moresu. I daje okazję do wielu zaliczeń ustnych. - Eve też przypadły te poprawki do planu Lamii do gustu. Wyglądało na to, że przynajmniej we trójkę nadają na tych samych falach i dogadują się świetnie.

- Poczekaj jeszcze trochę, dziś ci zabawy nie zabraknie kochanie - saper czule przytuliła blondynkę, głaszcząc ją po włosach. Pocałowała ją w policzek i uśmiechnęła do obu rozmówczyń.

- Nie dziwie się, jest świetna. Cholera, muszę spytać. Gdzie się tak nauczyłaś wywijać?

- Jak jest się zakompleksioną chłopczycą, która niestety nie jest synem na jakimś teksańskim zadupiu to uczysz się różnych pragmatycznych na farmie czynności. - Tasha wzruszyła ramionami jakby mówiła o wczorajszej pogodzie.

- Chłopczycą? Tyyy?? No nie mów… - Eve spojrzała na tą bardzo kobiecą sylwetkę która w dawnych czasach pewnie mogłaby się się znaleźć jako playmate i trudno było uwierzyć, że kiedyś mogło być inaczej. W odpowiedzi tancerka rozłożyła ramiona na znak, że nie dziwi jej taka reakcja. - A umiesz wiązać? Na przykład ludzi. Albo takie zdzirowate sekretarki? - fotograf zainteresowało coś z doświadczenia byłej farmerki co mogło im się przydać na dzisiejszy wieczór.

- Chyba sobie poradzę. A jak masz być związana? - druga blondyna mówiła jakby to była jakaś formalność co wywołało pozytywny uśmiech u krótkowłosej. No ale pytanie było techniczne więc w końcu obie utkwiły pytające spojrzenie w jedynej czarnuli jaka ich dzieliła i łączyła jednocześnie.

Ta odpaliła papierosa i po powolnym zaciągnięciu, zaczęła tłumaczyć, choć za wiele do tłumaczenia nie było.
- Ręce za plecami. Najpierw tak aby stała i dało się z niej korzystać na stojaka na stole, a potem tak, aby był łatwy dostęp do otworów - wzruszyła ramionami, uśmiechając się pod nosem.

- Tam podobno ma być hak nad tym stołem. Będziesz mogła mnie zawiesić. - Eve wtrąciła swój wtręt z dodatkowym wyjaśnieniem.

- O, hak też mają? No to raczej nie powinno być z tym problemów. Ale dziewczyny na wszelki wypadek chciałabym zobaczyć ten pokój, hak i całą resztę. Zresztą jak rozumiem to ja z Eve zaczynamy imprezę więc musimy się jeszcze przebrać i przygotować. A ja muszę ci chociaż raz pokazać o co chodzi z tym lassem i jak to mniej więcej będzie wyglądało. - i znów z tonu tancerki wynikało jakby te wszystkie wymogi i życzenia były w zasięgu jej możliwości i były tylko formalnością. Dogadanie pozostałych detali zajęło im czas do końca drinka. Z planem i cała masą zapału odebrały klucze po niecałym kwadransie i z Sonią jako przewodniczką ruszyły na górę, przygotowywać spotkanie integracyjne pod wieloma kontami i wielokątami.





Pracowały już we trzy i pół. Tasha i Eve przebierały się w swoje kostiumy jakie przywiozła ze sobą dziewczyna z “Neo”. Na Lamię spadało dyrygowanie Sonią i resztą personelu gdzie co postawić czy trochę przesunąć. Naprawdę mieli w suficie hak, całkiem solidnie wyglądający na którym można było zawiesić ciężar dorosłego człowieka bez obaw, że coś się urwie. I nawet zmajstrowali tą zasłonę między pokojami. Chyba nawet z jakiś czerwonych zasłon zawieszonych na sznurku. Nie wyglądało jakby miało to wytrzymać wieczność ale na jeden show jednego wieczora powinno wystarczyć. Reszta personelu już się zmyła. Sonia wróciła właśnie z pełną tacą. Widać było, że zgrzała się od tego ciągłego drałowania z parteru na drugie pietro by wszystko dopiąć na ostatni guzik. Zostawiła zawartość tacy na stole który robił za szwedzki i podeszła do Lamii.

- Lamia. Na dole jest jakaś dziewczyna. Mówi, że nazywa się Laura i przyszła na zaproszenie od Madi i Diane. Co mam jej powiedzieć? - zapytała krótko odruchowo wskazując na drzwi na korytarz.

Oderwana od swoich zajęć Mazzi, uniosła lekko rozkojarzony wzrok na rudzielca i zmrużyła oczy, próbując ogarnąć co, kto i jak do niej rozmawia.

- Laura? Jaka...aaaa! Ta z dziury - sapnęła pogodnie, układając sobie poszczególne cegiełki w jeden obraz. - Powiedz jej, żeby wchodziła śmiało… jak dziewczyny w nią tam w starym kinie - parsknęła, łypiąc ciekawie na drzwi. Co prawda wspomnianej laski jeszcze za nimi nie było, jednak odruch był silniejszy.

- Dobrze to powiem jej gdzie ma przyjść. - Sonia uśmiechnęła się i ruszyła w stronę drzwi ale znów chyba coś sobie przypomniała bo odwróciła się i zawahała. - Lamia… - zaczęła niepewnie i znów się na moment zacięła. - A ja się bardzo cieszę, że mnie wzięłyście na dzisiaj. Ale przez cały wieczór to mam tylko drinki podawać i inne takie? Tak służbowo? - zapytała z widoczną tremą na twarzy.

Pytanie na drugą chwilę wybiło sierżant z rytmu, znów zmrużyła oczy, wgapiając się w kelnerkę. Skrzywiła kwaśno usta, przekrzywiła odrobinę kark, a potem w dwóch susach doskoczyła do celu, przyszpilając go do ściany i całując długo, póki starczyło tlenu.
- Weź - sapnęła, chwytając oddech. - Będę potrzebowała twojej pomocy może przez dziesięć minut na początku, a potem siadasz z nami. Duzi jesteśmy, wiemy gdzie będzie żarcie i driny. Chyba nie sądzisz żę będziesz stać w kącie jak my sie będziemy zabawiać, weź no… zwariowałaś?

- Oh… To dobrze… Bo czasem nas wynajmują tylko po to… No nieważne. - Sonię chyba ten nagły atak w pierwszej chwili zaskoczył i może nawet trochę przestraszył. Ale już gdzieś przy drugim oddechu Lamia poczuła jej pełną i uległą współpracę w tym całowaniu.

- O rany ale ty świetnie całujesz. Aż mi zabrakło tchu. - roześmiała się z ulgą rudowłosa. - W takim razie tym bardziej nie mogę się doczekać tej imprezy! - zawołała ucieszona.

Po wyjściu kelnerki Lamia usłyszała wkrótce pukanie do drzwi. Gdy je otworzyła za nimi stała młoda dziewczyna. Włosy miała ułożone w kok zrobiony z cienkich i długich warkoczyków kolorów <brązu?>. Sama dziewczyna miała całkiem interesującą twarz i karnację o barwie mlecznej czekolady zdradzającą domieszkę ciemnoskórej krwi.

- Cześć. To tutaj jest ta impreza integracyjna? Jestem Laura. Wczoraj Madi i Diane w kinie mnie zapraszały tutaj. - przywitała się z trochę niepewną miną. Pewne nie mogła być pewna czy na pewno trafiła we właściwe miejsce i rozmawia z właściwą osobą.

Mazzi rozejrzała się dookoła, udając że widzi ściany, haki, stoły i całą resztę pierwszy raz. Pochyliła się w stronę nowej, rzucając konspiracyjnie:

- Chyba tak… - pokiwała mądrze głowa, a potem wybuchła głośnym śmiechem, szczerząc zęby - Wiem, dziewczyny wspominały. Niedługo będą, pindrzą się jeszcze w domu - rozłożyła trochę bezradnie ręce, po czym jedną z nich podała Mulatce - Jestem Lamia, miło cię poznać. Tym bardziej że słyszałam całkiem niezły opis jak laski wczoraj świetnie się z tobą bawiły. Napijesz się czegoś?

- Tak? Mówiły o mnie? A co? - Laurę widocznie uspokoiło to przywitanie i, że nie zrobiła z siebie idiotki przed obcą osobą. Weszła do środka podziwiając przygotowania. Chętnie skinęła twierdząco głową na pytanie o drinka.

- Ktoś przyszedł?! Już?! Ojej tak szybko? - zza kotary doszło ich przejęte pytanie zdenerwowanej Eve jakby ktoś ją złapał z ręką w nocniku bo pewnie jeszcze nie były gotowe by pokazać się publiczności. Mulatka zerknęła pytająco na tą kotarę a potem na Lamię czekając jak ta zareaguje.

- Spokojnie, to tylko Laura! Ogarniajcie się na luzie! - Mazzi odkrzyknęła za kotarę i parsknęła, wskazując kciukiem za plecy - To Eve, szykują z Tashą mały pokaz na dziś, ale to niespodzianka. Di i Madi za to wspominały, że spotkały wczoraj jednego zajebistego słodziaka, z którym spędziły zajebiście czas w naszym kibelku klubowym - powiedziała wesoło, odgarniając włosy na plecy. Sięgnęła też po jedną ze szklanek ze stolika. Wrzuciła do niej dwie kostki lodu i zalała whisky.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline