Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2020, 03:49   #142
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Sądząc po widoku miny Dona a także jego przyrodzenia widowisko musiało mu się podobać pierwszorzędnie. Nawet to, że bierze w nim udział Jaimie chyba mu nie przeszkadzało zupełnie. Zresztą sama Jaimie też chyba w ogóle zapomniała o tym mężczyźnie i Bolcie i to właśnie tym którego najbardziej nie cierpiała. Że stoi ledwo krok czy dwa obok i przygląda się jej intymnym zabawom z dwiema kumpelami. Zajęczała gdy saperskie dłonie mocno zacisnęły się na jej przednich półkulach. I tak rozkosznie, że aż się chciało nimi zabawiać dalej. Ale na górze też Lamia się z nią nie nudziła. Na pewno dziewczyna z najlepszej miejskiej lodziarni umiała się całować i była w tym naprawdę dobra. Aktywnie uczestniczyła w tej wymianie językowej. Sama też próbowała się nachylić aby spróbować podobnej zabawy z piersiami drugiej czarnulki no ale klęcząca blond główka między nimi troszkę ją przyszpilała do ściany. A tam jeszcze niżej Eve buszowała na całego.

- To może teraz zmiana? - zaproponowała z dołu roześmiana twarz z blond kędziorkiem na czole. Odwróciła się teraz frontem do swojej dziewczyny i zaczęła dogadzać jej. Jaimie wykorzystała moment wyzwolenia i teraz już całkiem swobodnie poczęstowała się piersiami Lamii. A do tego nakierowała jej dłoń na dopiero co zwolnione przez Evę miejsce między swoimi udami.

Nie do końca tak się ostatnio zabawiały, ale co z tego. Mazzi była jak najdalsza od narzekania, szybko i chętnie powitała uwagę obu dziewczyn. Teraz to ona postawiła nogę na sedesie aby ułatwić Eve zadanie. Sama też nie próżnowała, jedna ręka dociskając do siebie głowę Jaime, a drugą maltretując jej wnętrze w tempie którego nie powstydziłby się Krótki sprzed kwadransa na kanapie. Bycie obserwowaną dodatkowo podkręcało klimat, miało w sobie sporą szczyptę perwersji. Tej ostatniej akurat dziś nie brakowało nikomu.

- Nie opieprzaj się tam - saper warknęła do blondyny, na krótki moment ściskając jej głowę między swoimi udami - Może jak się postarasz przejdziemy do dalszego planu ze sznurem.

Tak atakowanej z dwóch stron kobiecie nie było wcale tak łatwo utrzymać równowagę. Ale dzięki pomocnej klapie sedesu z jednej strony i punktach podparcia na i w obu atakujących kobietach jakoś dawała radę.

- O tak, sznur! No tak! To ja się postaram! - wzmianka o dalszej części artystycznego programu który przerwała ta przedłużająca się przerwa bardzo ożywiła klęczącą blondynkę. - Zrobię wszystko co trzeba… - obiecała patrząc w górę na dwie stojące nad nią kobiety. Z takim kuszącym spojrzeniem i pokorą w głosie, że aż odruchowo korciło by ją wykorzystać. Najlepiej brudno i niecnie.

- O rany… - mruknęła zasapana Jaimie na chwilę odrywając się od całowania Lamii by spojrzeć co ta blondynka tam na dole wyczynia. A owa blondynka znów z pełnym zapałem wróciła do dogłębnego, ustnego zaliczenia anatomii Lamii. I to tak kompletnie, że przesuwała się coraz niżej i niżej aż w końcu jej usta i języczek zawędrował do jej tylnego wejścia i zaczął go pielęgnować z pełną sumiennością.

- Jaki sznur? - Jamie jeszcze zdążyła zapytać ale ją już też poniosło. Wróciła by dłońmi, ustami i językiem buszować po górnych atutach Lamii. Don zaś wyglądał jakby był w siódmym niebie. Jak na prawdziwego mężczyznę przystało potrafił zadbać sam do siebie. I w tym stanie chyba był już w pełni funkcjonalny do dalszych zabaw.

- Zobaczysz… oboje zobaczycie. To niespodzianka - sapanie Mazzi rozeszło się po łazience, pot znowu wstąpił jej na czoło i plecy, łaskoczącą strużką sunąc wzdłuż kręgosłupa - Będzie zabawnie… kurwa mówię wam. Będzie na co popatrzeć i w co włożyć - dosapała, dokładając kolejny palec w zabawy z Jaime. Faktycznie, ten pokaz miał być preludium, druga część show wciąż wymagała odegrania. Z tego też powodu ponownie chwyciła Eve za włosy, zmieniając meldunek jej pyszczka z własnych tyłów na tyły Jaime. Co prawda musiała ją obrócić i siłą postawić nogę na kiblu, jednak nie certoliła się, ani nie siliła na delikatność.

Blondynkę chyba zaskoczyło nagłe szarpnięcie za włosy. Czarnulka też chyba się nie spodziewała tak nagłej zmiany pozycji. Popatrzyła jak zdecydowana, saperska ręka zmusza Eve do przejścia na czworakach gdzieś do samej ściany za jej tył. I wbija jej twarz w pośladki lodziary by wskazać jej nowe pole do działania. Efekt widać było prawie od razu.

- Ooo raanyyy… - z bliska aż nadto wyraźnie Lamia widziała jak Jaimie przygryza wargi i mruży oczy z nadmiaru przyjemności jaki tam z dołu i od tyłu serwowała jej utalentowana w takich tematach blond główka. A zaraz od przodu dołączyła do niej Lamia wracając palcami do jej wnętrza. Przy tak gorącym zestawie tak intensywne manewry nie mogły trwać zbyt długo. Łazienką zaczęły wkrótce wypełniać kobiece jęki, westchnienia i przyśpieszone oddechy. Aż wreszcie jak zwykle wszystko się uspokoiło.

- O rany… ale było bajerancko… - Eve roześmiała się siadając gołym tyłkiem na podłodze i opierając się o ścianę aby złapać oddech. Wyglądała jakby właśnie spelniła się jej jakaś brudna fantazja.

- Jesteście niesamowite… - Jaimie najpierw oparła się o ścianę ale w końcu na rozdygotanych nogach nie mogła zbyt długo ustać więc osunęła się po niej i klapnęła obok blondyny. Obie pocałowały się z tego szczęścia i za współudział w tych trzystronnych manewrach.

- Noo… To ten… Ja chyba pójdę ugasić pragnienie czy coś… - Don wymownie wskazał wzrokiem i gestem na swój sterczący przód i nabrał powietrza w płuca. Przemył twarz wodą i ruszył do wyjścia do pokoju.

- Nie zapomniałeś o czymś? - w miejscu osadził go chłodny głos Mazzi, a gdy się odwrócił napotkał spojrzenie o identycznej temperaturze. Naga brunetka siedziała wyprostowana sztywno, mrużąc oczy gdy wwiercała wzrok prosto w sanitariusza Boltów.
- Chyba sobie jaja robisz Donnie - dodała równie oschle, krzywiąc się w niesmaku i pokręciła głową. Kiwnęła palcem na Eve i szepnęła jej coś szybko do ucha, prychając przy tym z irytacji.

- Zobaczcie go… kurwa no nie wierzę. Czy ty w ogóle przez moment potrafisz być rozsądny i trzeźwo myślący, a co najważniejsze dorosły? - zarzuciła go serią szybkich pytań, wstając z podłogi, a za nią podniosła się i blondynka. - Odstawiamy ci taki numer i co? Rzucasz suche nara i spierdalasz do kumpli, tyle? Nic od siebie, żadnej inwencji, albo zapłaty za show? - dopytywała dalej i stanęła przed nim, dumnie zadzierając brodę do góry - O nie, Donnie Darko, nie wywiniesz się bez zapłaty - pchnęła go palcem w pierś, obok niej Eve przytaknęła w milczeniu główką. Zastój nie trwał długo, bo już po chwili obie kobiety klęknęły przed medykiem i jak na umówiony znak otworzyły buzie wyczekująco, podobne parze pisklaków czekających na posiłek.

Nagły ostry i suchy ton chyba zaskoczył całą pozostałą trójkę w łazience. Póki Lamia nie skończyła mówić to cała trójka potraktowała jej słowa na poważnie. Zwłaszcza Don wyglądał na zmieszanego. Sprawę trochę popsuła Eve która gdy Lamia się nachyliła nad nią otwarła szeroko oczy i buzię w niemym “aahaa” nico psując ten efekt. Chociaż póki się nie wiedziało o czym sobie szeptały i na co niemo blond głowa zgodziła się kiwając potakująco to była spora doza niepewności. Zwłaszcza jedyny mężczyzna w tym zestawie miał zakłopotany wyraz twarzy podejrzewając pewnie, że kroi się coś grubego i to przeciw niemu. Dlatego gdy obie dziewczyny jego dowódcy niespodziewanie uklękły przed nim z otwartymi ustami no minę miał chyba równie zaskoczoną jak parę godzin temu gdy na początku imprezy Steve ich wprowadził do pokoju pełnego gorących kociaków.

- No wiesz… No chyba rzeczywiście… Trochę się nie popisałem… Zasługujecie na nagrodę. - w końcu to jednak był Don, największy cwaniak i bajerant z całej boltowej czwórki. Więc jak zwykle całkiem szybko odzyskał rezon i przystąpił do wypłaty. A, że prywatny show go rozochocił jak to tylko możliwe no to wypłata nastąpiła praktycznie z miejsca. Lamia trochę ją poczuła na sobie a trochę ją zobaczyła. Też na sobie ale też i na blond sąsiadce.

- Dziękujemy! - Eve pisnęła zadowolona z takiego rewanżu za to prywatne show sprawdzając jak sama wygląda i jak teraz wygląda Lamia.

- Nieźle, jak na paralityka… czy tam paramedyka - zadowolenie brunetki dało się jasno wyczytać w jej głosie i spojrzeniu. Starła palcem ze swojej twarzy odrobinę nasienia i śmiejąc się pacneła nim Eve po nosie.
- Leć do chłopaków - powiedziała już spokojniej, nie siląc się na dowcipy ani zgrywy. Zamiast tego posłała sani buziaka w powietrzu - I weź nam zrób po drinku… a w ogóle to dwa-zero dla mnie, Donnie - parsknęła na koniec, odwracając się w poszukiwaniu ręcznika.

- Taa… - Don skrzywił się jakby nie do końca go te rachunki przekonywały ale też był zbyt uszczęśliwiony aby droczyć się dalej. Machnął ręką w sumie nie wiadomo do kogo i czego, Eve mu jeszcze rzuciła na pożegnanie swojskie “czeeeśśććć” w komplecie z machaniem rączką no i wreszcie zostały same.

- Ojej. Ale cię ubrudził. - fotograf spojrzała z bliska na swoją dziewczynę i pomogła jej ustami i rączkami doprowadzić się do porządku. Ale skończyło się na tym, że weszły we trzy pod prysznic. Który ku zaskoczeniu i radości całej trójki o dziwo działał. Ciśnienie co prawda nie było takie jak to w prysznicach na filmach z dawnych czasów ale spełniał swoją funkcję. Mogły się więc odświeżyć przed dalszymi atrakcjami. Właśnie gdzieś na etapie wychodzenia spod prysznica i wycierania się ręcznikami Jaimie zagaiła Evę.

- A co z naszą umową? - zapytała wycierającej się blondynki.

- Ano tak… - fotograf jaka właśnie wycierała ręcznikiem plecy Lamii chyba sobie o tym przypomniała. No i szybko pospieszyła z wyjaśnieniem. - A bo widzisz Lamia jak tak poszłaś za Donem no to ja trochę porozmawiałam z Betty a potem z Jaimie. No i Jaimie się zgodziła na ten występ no ale obiecałam jej, że pomożemy jej z Betty. - blondynka przyznała się teraz do tych negocjacji jakie zawarła za ścianą zanim zjawiła się w toalecie.

- Oj tak, bo to taka piękna i cudowna kobieta! - Jaimie nie ukrywała swojej fascynacji okularnicą jakby ta od początku imprezy była jej nowym obiektem westchnień. - A tam przy stole to mnie Madi wzięła od tyłu. I było świetnie! No ale Betty to mi się dała pobawić tylko swoimi nogami. Tak dotąd. - westchnęła rozżalona pokazując dłonią tak gdzieś do ¾ swoich ud. Mniej więcej tam gdzie kończyła się mała czarna jaką siostra przełożona miała na sobie.

- No i Betty powiedziała, że jak się Jaimie tutaj postara i będziemy z niej zadowolone no to pomyśli. No a ja mówiłam, że z nas wszystkich to ty Betty znasz najlepiej to, żeby ciebie zapytać. - Eve dokończyła jak to było kwadrans czy dwa temu za ścianą gdzie była sofa, stół i reszta gości.

- O tak, jest niesamowita. Pod każdym względem - Mazzi popatrzyła w stronę drzwi do łazienki. Fascynacja kasztanką nie dziwiła, ani trochę. - Musiałabyś się bardzo postarać, aby pozwoliła na pójście wyżej niż pół uda. - podrapała się po nosie. - Na pewno na początek możesz zacząć od uprzejmej prośby. Takiej na kolanach, bo to najlepsza pozycja przy rozmowie z panią. Przyznaj, że jesteś krnąbrna i prosisz ją, aby poświęciła swój cenny czas i uwagę, aby… oczywiście jeśli ma ochotę… pomogła ci stać się porządną młodą damą i wypleniła stare, paskudne nawyki - wzruszyła ramionami - Lubi też kwiaty… zrób wstęp, ja zakręcę abyś i tak wylądowała na audiencji w tygodniu, jednak lepiej abyś sama wyszła z prośbą i inicjatywą. Grunt to dobry początek, potem już poleci - posłała lodziarze pokrzepiający uśmiech, jakby wszystko było do dogadania i ogarnięcia. Wskazała na drzwi - Chodźcie, nie dajmy im się bawić samym i chlać bez nas.

- Kwiaty? No tak kwiaty! Ojej ale nie mam teraz żadnych kwiatów… Nie pomyślałam, że będą potrzebne… - Jaimie słuchała skwapliwie słów Księżniczki i jej porad jak właściwie zachowywać się przy Królowej.

- Oj to się umówimy w tygodniu jakoś. Przyjdziesz wtedy z kwiatami i będzie w porządku. A teraz możesz zacząć to co Lamia mówiła. Wiesz o tym wychowaniu i kolankach. - Eve ciepło objęła lodziarę z drugiej strony także wzięły ją obie w środek delikatnie prowadząc w stronę drzwi przez jakie już jakiś czas temu wyszedł jedyny mężczyzna w tym gronie.

- Ale powiecie jej, że teraz byłam grzeczna i w ogóle zrobiłam co chciałyście? - przed samymi drzwiami czarnulka jeszcze się zatrzymała i widać było na jej twarzy tremę jak przed jakimś ważnym egzaminem czy rozmową kwalifikacyjną. Zerknęła jeszcze w jedną stronę to na jedną to na drugą koleżankę sprawdzając czy może teraz liczyć na ich poparcie u królewskiego majestatu.

- Jasne, przecież spisałaś się świetnie - saper pocieszyła ją, cmokając w policzek. - Eve też potwierdzi… więc masz już wstęp zrobiony z naszej strony. Nie dygaj, podejdź, zrób skruszoną minę, klęknij i poproś o pomoc. Nie przeklinaj, nie dawaj się sprowokować do niekulturalnego zachowania, a będzie spoko. Betty nie lubi, gdy się klnie - dała jej ostatnią wskazówkę nim nie trzepnęła obu dziewczyn po tyłkach - Więc nie klnij.

- Dobrze. Tak zrobię. Wielkie dzięki za pomoc dziewczyny! - Jamie nabrała głębszego oddechu i w zamian za klapsa w swój zgrabny tyłeczek odwdzięczyła się szybkim całusem dla jednej i drugiej koleżanki. A potem otworzyła drzwi i wszystkie trzy wróciły do reszty biesiadników. I okazało się, że sytuacja nieco się przemeblowała.

Na sofie został Cichy i Indianin i obaj rozmawiali z dziewczynami. Mayers dał się złowić gdzieś jak stał przy stole i właśnie z niego korzystał przy okazji nawijając o czymś z Madi i Laurą. Don zaś sądząc po wybuchach śmiechu bajerował właśnie resztę towarzystwa. Betty zaś paliła papierosa w oknie stojąc tam razem z Tashą. Więc to właśnie na nią wzięła kurs smukła pracownica lodziarni koło ratusza owinięta w hotelowy ręcznik. Gdy szły we trzy przez dość zatłoczony pokój przywitały ich wesołe, krnąbrne, złośliwe i ironiczne spojrzenia, uwagi i zaczepki. Jakby właśnie we trzy odstawiły jakiś numer o jakim mimo, że przez ścianę to i tak wszyscy wiedzą. No albo we czworo. Trudno było tak w przelocie to ocenić. Niemniej taki numer racze spotkał się z aprobatą i może nawet jakimś podziwem a nie negacją i wyrzutami. Chociaż zabrało im to więcej czasu niż spalenie fajka, dwóch czy nawet kilku.

Betty i Tasha skupiły na nich wzrok gdy podeszły do nich i posłała im zaciekawione spojrzenie z miną władczyni witającej swoje dwórki na audiencji. Jaimie za to jakby to na nowo stropiło. Otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć ale nie bardzo jej to wyszło.

- No więc ja… - zaczęła czarnulka znów na nowo stremowana. - Bo ja byłam tam z dziewczynami… - zająknęła się wskazując na swoje dwie towarzyszki i zaczynając się już wyraźnie czerwienić. - Ano tak! Na kolana! - Jaimie jakby sobie przypomniała o czym właśnie rozmawiały w łazience i szybko klęknęła przed okularnicą. Ale gdy podniosła na nią głowę sądząc po jej minie trema znów ją chyba zwyciężyła.

- Rozumiem. - Betty spokojnie strzepnęła popiół do popielniczki na co chyba wszystkie cztery pary oczu na moment skierowały swoją uwagę. - No gołąbeczki pomożecie Jaimie? - Lamia miała wrażenie, że siostra przełożona chyba świetnie wie co jest grane ale widocznie bawi się świetnie. Co dało się poznać po prawie niedostrzegalnym błysku w oku.

Nie zostało nic więcej, niż wznieść oczy ku sufitowi i westchnąć przeciągle, co też saper uczyniła. Jedynie rozbawione spojrzenie przeczyło ciężarowi jaki spadł na jej barki odnośnie załatwiania czegoś za innych po raz enty i nieskończenie kolejny. Udając że wcale nie sprawia jej to frajdy, skinęła głową na znak zgody.

- Oczywiście, wedle życzenia - odpowiedziała spokojnie, podchodząc do okularnicy i stając po jej wolnej stronie. Uniosła brodę Jamie aby patrzyła wprost na przyszłą panią.

- Odbyłyśmy krótką i dość owocną rozmowę, przy której wyszło parę detali, o których chciałyśmy porozmawiać, biorąc wasz majestat na świadka i jedyne źródło wybawienia z opresji, pani. Obawiam się, że bez twego wstawiennictwa los nas czeka okrutny, a z pewnością przyjdzie sczeznąć grzesznym duszom bez szansy na zbawienie objawienia jedynej, słusznej prawdy - zerknęła na Kasztankę wielce tragicznym spojrzeniem - Obawiam się, że ten tutaj przypadek jest naprawdę beznadziejny… naprawić go może jedynie prawdziwa mądrość, dobroć oraz stanowczość… stąd prośba czy zechciałabyś, łaskawa pani, wziąć na siebie ciężar wyprowadzenia tej oto duszy na tory prowadzące z ciemności arogancji prosto na świat i światło dobrego wychowania?

- A ja chciałam tylko dodać, że nie wiem czy było widać po Donie ani co bajerował tutaj ale my z Lamią byłyśmy bardzo zadowolone z Jaimie. Nie wiem co byśmy zrobiły gdyby nie jej pomoc. - Eve jeszcze pozwoliła sobie na szybkie wtrącenie może dlatego, że teraz oczy za okularami spoczęły na niej jakby władczyni chciała też usłyszeć jej opinię na ten temat. Machała przy tym trochę rączką gdzieś w kierunku paramedyka w żeńskim towarzystwie który zdawał się tryskać humorem i energią.

- No skoro tak… - Betty przyjęła te meldunki od swoich gołąbeczek, uniosła nieco dłoń z papierosem do góry a spojrzenie na odwrót, skierowała na dół na klęczącą przed nią kobietę owiniętą w hotelowy ręcznik. Wydmuchała smugę dymu daleko przed siebie jak jakaś smoczyca w ludzkiej powłoce. A Jaimie aż przygryzła wargi gdy tak w napięciu czekała na werdykt.

- No dobrze, skoro moje gołąbczęczki są z ciebie zadowolone moje dziecko to w takim razie dam ci szansę. Jak rozumiem chyba zaraz nas czeka druga część wieczoru w jakiej sprawdzimy co jesteś warta. - Królowa z iście królewskim majestatem wydała werdykt uniewinniający a Jaimie jak na wierną służkę przystało zaczął składać jej podziękowania podpełzając na kolanach bliżej i bliżej aż w końcu przylgnęła do kolan okularnicy składając z wdzięczności głowę na jej podołku. Betty zaś wspaniałomyślnie okazała jej łaskę zaczynając czule głaskać jej ładne, czarne włosy.

- No a właśnie a co do tej drugiej części… - Tasha zdążyła narzucić na siebie swoją kraciastą koszulę ale ta wciąż była rozpięta i poza nią nic na sobie nie miała. Ale teraz gdy Betty poruszyła temat to go podjęła co z dalszymi punktami atrakcji na dzisiejszy wieczór.

- Lecimy z tematem, czas operacyjny dziesięć minut. Zobaczę czy czegoś naszym jełopom nie potrzeba nim się zacznie. Aby potem przerw nie było, ani marudzenia. - saper od razu podłapała wątek. Rzeczywiście, mieli jeszcze coś do odegrania tej nocy. Spojrzała na kasztankę - Jest jeszcze jedna atrakcja, mamy już to obgadane i dogadane. Pozwolisz najpierw dokończyć nasz plan, zanim zacznie się próba dla Jamie?

- Ależ oczywiście Księżniczko, przecież to wasza impreza a ja jestem tylko gościem. Swoją drogą jak na razie to bardzo udana impreza. Jedna z lepszych jakie pamiętam. I chyba nie tylko ja podzielam taką opinię. - Betty łaskawie wyraziła swoją pochlebną opinię na ten temat dając Księżniczce i jej świcie swobodę działania.

- Dziękujemy bardzo, jesteś bardzo kochana. - Tasha pozwoliła sobie na szybki całus w królewski policzek a sama jakoś tak naturalnie zgarnęła obie jej gołąbeczki ze sobą odchodząc krok czy dwa.

- Coś nie tak? - Eve mówiła jakby się obawiała jakichś mniejszych lub większych kłopotów. Ale druga blondynka uspokajająco zaprzeczyła ruchem głowy.

- Wszystko w porządku. Myślę, że moment jest w sam raz. Zanim się widownia rozlezie albo zajmie się sama sobą. - powiedziała z uśmiechem spojrzeniem ogarniając przemieszane po pokoju towarzystwo.

- Po prostu pomyślałam, że my z Eve znów możemy pójść trochę wcześniej. Ja mogę przywiązać ją do tego haka tak jak żeśmy się umawiały wcześniej. To powinno zająć minutę, dwie. - profesjonalna tancerka wyjaśniła jakie widzi opcje praktycznego podejścia do tego tematu. Eve zaś od razu się rozpogodziła jak to usłyszała.

- O! No tak! Ja jestem za! Mnie się to podoba! - zawołała szybciutko i cichutko do tego lekko unosząc swoją zgrabną rączkę jakby się zgłaszała do odpowiedzi.

- Dobrze. Ale co ze strojami? No ja jeszcze chyba dam radę się ubrać jeszcze raz w swój. Ale sekretarka jest w strzępach. To jednorazówka do efektownego rozrywania się dla widowni. No i mniej więcej w jaki ton mamy uderzyć przed widownią? - Tasha widocznie potrzebowała kilku ale konkretnych wskazówek co do tej drugiej części show aby wiedzieć jak je zorganizować i odegrać.

Mazzi machnęła ręką zbywająco, chociaż po pochwale od okularnicy gęba cieszyła się jej pełnoprawnie.

- Myślę, że są już dostatecznie rozgrzani i wybacz kochana - popatrzyła na Tashę łagodnie - Ale ich najbardziej jara oglądanie cię bez niczego, osobiście się nie dziwię. W niczym naprawdę ci do twarzy - pokiwała mądrze głową, przenosząc wzrok na stół i hak nad nim.

- Jeśli chcemy zaczynać od wiązania, złap Eve na lasso, przyciągnij na stół, zwiąż i wrzuć na hak, pomogę ci z tym. A jak będzie gotowe, zrobi się reszcie szwedzki… bufet - parsknęła zadowolona, przytulając do siebie fotograf - Sam ton… całe przedstawienie jest o poskramianiu brudnej dziwki, nie zmieniajmy tej koncepcji, skoro już się jej trzymamy to wskakujemy od nowa w ramy tresowania. - znów przeniosła wzrok na Tashę - Po wszystkim zejdziesz do chłopaków i zajmiesz się tymi, którzy akurat nie będą się bawić z Eve i w Eve, ok? We dwie łatwiej obskoczymy ten pierdolnik, gdy nasza gwiazdeczka będzie sobie dyndać ku wspólnej uciesze.

- Tylko nie zapomnijcie mnie w końcu zdjąć bo tak na stojaka to będzie mi trudno o ustne zaliczenia! - Eve jeszcze szybciutko zgłosiła małą poprawkę i życzenie do tego planu znów machając rączką jak przed chwilą.

- No chyba da się zrobić. Tylko znajdę swoje buty. Co do za kowboj na bosaka prawda? - Tasha skinęła pogodnie głową widocznie uspokojona takimi wytycznymi. Sama zaczęła wiązać swoją koszulę w ciekawy węzełek nad swoim brzuchem tak, że ten był nadal ładnie widoczny a na górze zrobił się bardzo interesujący dekolt.

- A to zaliczanie poza stołem mogę zacząć od Di? Trochę jej obiecałam. - zapytała rozglądając się po pokoju pewnie w poszukiwaniu swoich kowbojskich butów.

- Kurwa, jasne że proste - sierżant i w tym wypadku nie widziała problemu. Złapała leżącą na szafce paczkę cudzesów i odpaliła jednego - Bawcie się dobrze, widziałam jak na ciebie patrzy. - parsknęła, odgarniając Eve paproch z policzka - A ty nie dygaj, zdejmiemy cię i nie zabraknie ci przedmiotów do zaliczeń…. aaaa ja skorzystam że dziś jest dzień, gdy Steve nie ma mi za złe prucia z kimś innym niż on sam - na koniec zabujała brwiami, z uciechy zacierając ręce. To co obaj wyprawiali z sani na terenie saperskim wciąż tkwiło jej w pamięci i wywoływało przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa ledwo o tym pomyślała - ej E, a jak Cichy i Dingo, było ok?

- Oj tak. Brali mnie na raz jak zwykłą, tanią, brudną dziwkę. I byli bardzo żywiołowi! Było cudnie! - Eve bez wahania wystawiła drugiej połowie boltów certyfikat wysokiej jakości śmiejąc się przy tym beztrosko jakby Lamia pytała czy smakowały im upieczone bułeczki.

- O, tam są. Dobra to my z Eve idziemy się przygotować a ty przygotuj resztę. - Tasha namierzyła wzrokiem swoje buty pod stołem i by nie przedłużać zachęciła gestem Eve by podążyła za nią.

- Już idę! - rzuciła krótko fotograf po czym jeszcze szybko na pożegnanie objęła Lamię, szybko pocałowała ją w policzek i jeszcze szybciej szepnęła do ucha. - Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie! - cmoknęła ją w te ucho i już oderwała się od niej by dołączyć do tancerki. Ta złapała swoje buty i we dwie przeszły przez pokój znikając w przejściu znów zasłaniając za sobą czerwoną zasłonę udającą kotarę. Kilka głów to zauważyło więc przez towarzystwo przelała się fala ciekawości chyba wyczuwając, że nadchodzi czas zmian.

- Proponuję wznieść toast, Sonia skarbie polejesz nam? - saper przeparadowała przez pokój udając że absolutnie nie dzieje się nic niezwykłego. Jak gdyby nigdy nic wróciła na boltową kanapę, z rozmachem siadając Mayresowi na kolanach - Albo nawet chuj w toast, polej nam cokolwiek co trzepie. Jak ktoś chce do kilba, albo wrzucić coś na ząb to proponuję teraz. Razem z laskami przygotowałyśmy dla was coś jeszcze… i nie - zmieniła głos na ostrzejszy, wyciągając nogę i celując palcami stopy w sani który już otwierał gębę żeby coś powiedzieć
- Nie ty tu będziesz główną atrakcją!

- Nie? To ty mnie jeszcze nie znasz. - Don znalazł buńczuczną ripostę w locie. Cholera wie, czy mówił żartem czy serio ale wszyscy chyba się roześmiali. Tak samo jak zaraz potem Betty znów kogoś spacyfikowała. Tym razem indiańskiego mięśniaka.

- Szukasz tam czegoś Dingo? - przez towarzystwo przeszedł suchy głos siostry przełożonej. I jakoś chyba wszyscy odwrócili głowę w stronę Indianina który właśnie zamierzał zajrzeć za kotarę. Złapany tą uwagą komandos zamarł w pół ruchu z niezbyt mądrą miną.

- A nie bo ja tylko chciałem coś im powiedzieć. - wyjąkał w końcu z wyraźną miną na twarzy.

- To proszę chodź tutaj i mi powiedz. A ja przemyślę czy warto dziewczynom zawracać głowę. - Betty stuknęła palcem wskazując miejsce tuż przed sobą.

- A nie, nie, nie trzeba to ja później im powiem. - Dingo zrezygnował ze swojego zamiaru i już się nie kryjąc wrócił na oparcie sofy gdzie siedział wcześniej. - Ona chyba była jakimś sierżantem. - szepnął z poważną miną do wspólników na tej kanapie.

- Ha! A nie mówiłem! - Steve przytaknął szybko pomysłowi kolegi triumfalnie patrząc zwłaszcza na swoje dziewczyny z jakimi dzielił się tym pomysłem wcześniej.

- A to dziewczyny będą robić jeszcze jakiś numer? - Cichego interesowało co innego chociaż krótka scenka między Dingo a Betty też rozbawiła większość towarzystwa.

Saper wychyliła się, aby pogłaskać boltowego kierowcę po policzku. Zdzieliła go też przez łeb najbardziej czarującym ze swoich uśmiechów.
- Mmmmmożliwe, że taaaaaaak - dodała, przeciągając głoski i ożywiła się, albo świetnie udawała - Czemu pytasz skarbie, miałbyś ochotę na jeszcze jedno małe show, hm? A reszta - zwróciła się do pozostałych zebranych - Dacie radę wysiedzieć parę minut aby dać się laskom wykazać? Bez obaw, ta część przedstawienia będzie bardziej interaktywna. Coś jak sztuka wychodzaca do ludzi… i w ludzi wchodząca - zabujała brwiami, posyłając Betty rozbawione spojrzenie - I dajcie spokój jaki sierżant. Major najmniej.

- Tak? O… Naprawdę? No to świetnie, bardzo dobrze… I bardziej interaktywna? - to co usłyszał i Cichy i reszta kanapowców widocznie rozbudziło ciekawość towarzystwa. Teraz już wszyscy co chwila zerkali na zasłoniętą kotarę do której po interwencji okularnicy nikt już nie odważył się zbliżać. Nawet jak dalej spokojnie stała pod oknem adorowana przez zgrabną sylwetkę owiniętą w hotelowy ręcznik.

- Właśnie a jak się zaliczało Tashę? - Steve klepnął ramię siedzącego obok kierowcy.

- Dziura jak dziura. No ale jak to dziura Tashy Love to jednak całkiem inaczej. - kierowca zaśmiał się cicho mimo wszystko czerpiąc widoczną satysfakcję, że z całej czwórki właśnie on pierwszy zaliczył wdzięki gwiazdy estrady. To wywołało wesołe i rubaszne uśmiechy i docinki i jego i pozostałej trójki boltów.

- No pewnie! Przecież to Tasha Love! Cholera też się muszę w końcu do niej dorwać. - Don wykrzyknął dziarsko i już miał minę jakby obmyślał jak zrealizować ten swój plan.

W te wesołe przekomarzania wtrąciła się Sonia która wciąć w rozpiętej ale koszuli ładnie prezentowała swoje atuty a przy okazji przyszła z tacą z przygotowanymi drinkami.

- Uważaj Donnie… żeby ona przypadkiem nie dorwała się do ciebie. Nie tylko Madi ma swoją zabaweczkę i potrafi z niej zrobić użytek… u obopólnej przyjemności - Mazzi zaśmiała się wcale nie złośliwie, łapiąc szklaneczkę - Ale na razie za spotkanie! A potem lecimy z koksem!

- Tak jest! Za spotkanie! - chłopcy zawtórowali wznosząc siebie i swoje szkło do tego radosnego toastu. To niejako wywołało reakcję łańcuchową wśród towarzystwa. Kobieca większość porwała swoje kieliszki, szklaneczki, szklanki i szklanice do tego świętowania.

- Za wszystkie seksowne tyłeczki! Które są dzisiaj tutaj! I które dzisiaj zerżnę! - Madison wydarła się ze swoim okrzykiem wywołując kolejną fale wesołości.

- I za stopy! - dredziara z “41” niespodziewanie zebrała się na odwagę czy też krzyknęła to pod wpływem impulsu.

- Za najpiękniejszą kobietę na tej imprezie! - Jaimie dorzuciła od siebie toast za Betty i znów spodobał się on wszystkim.

- Za naszych dziarskich mężczyzn! - wesoło krzyknęła okularnica wzbudzając aplauz zwłaszcza męskiej części towarzystwa.

- Za Tashę Love! Za to, że jest tutaj z nami dzisiaj i mam cholerną nadzieję po to by się rżnąć! - Don dorzucił swój toast i znów wywołał falę zrozumiałem aprobaty.

- Za nasze kelnerki! - krzyknęła Laura wskazując na ów personel pomocniczy. Ale faktycznie sprawiła tym radość aż trójce dziewczyn bo Val, Sonia i Crys były przecież kelnerkami i barmankami chociaż każda w innym lokalu.

- Za nasze słodkie czekoladki! - Sonia natychmiast zrewanżowała się Laurze swoim komplementem co dziewczyna z cienkimi warkoczykami na głowie powitała ze szczerym uśmiechem.

- Za moją maczetę! - Dingo dorzucił swój toast. Ale tym razem reakcja była inna. Wszyscy, łącznie z jego kumplami, popatrzyli na niego z konsternacją i zaskoczeniem.

- Eee... tak. Za maczety też wypijmy. - Steve odchrząknął by jakoś przykryć ten zaskakujący zwrot akcji ale szybko przeszedł dalej. - I za Eve! Co bierze dzisiaj w siebie co kryjemy w sobie! - wzniósł toast za nieobecną w tej chwili krótkowłosą blondynkę co znów towarzystwo przywitało zgodnym aplauzem.

Słysząc ostatnie Mazzi prychnęła, uśmiechając się krzywo. Poeta się znalazł, bez dwóch zdań. Otworzyła usta aby dorzucić coś durnego albo zabawnego. Zatrzymał ją dreszcz, kiedy pamięć podsunęła jej kompletnie inny toast. Taki podnoszony wielokrotnie przez nią samą. Kiedyś, gdzieś… nie wiedziała gdzie dokładnie, ani ile czasu minęło, ale wiedziała jedno: nie raz i nie dziesięć wznosiła za to szklanke, albo obdrapaną manierkę wysoko do góry.
- Bierz co się da, jak biją - wal pierwszy… i niczego kurwa nie żałuj! - jej szkło powędrowało ku sufitowi.

Toasty spełniły swoją rolę. Rozbawiły, rozochociły i zintegorwały już nieźle wstawioną grupkę ze wspólnie przeżytą połową imprezy. Ktoś coś jeszcze krzyczał, przepijał ale towarzystwo już było jedną nogą w sąsiednim pokoju. Prowadzone przez gospodynię tej imprezy do bordowej zasłony zawieszonej tuż przed imprezą nad drzwiami skumulowało się przed nimi w jeden, zwarty tłumek. I przy takiej kumulacji to był to było ich całkiem sporo.

Ale wreszcie nadszedł moment by zerwać tą bordową zasłonę niepewności i wkroczyć w świat przygody. Lamia w roli lidera wprowadziła rozbawioną i roześmianą grupkę do sąsiedniego pokoju. Tego z tym ogromnym stołem na tuzin osób. Tylko bez żadnych potraw. Za to znów na nim królowała blondwłosa kowbojka z lassem zwisającym wzdłuż smukłego uda. Tylko na tak zaawansowanym etapie imprezy nawet ta kowbojka nie była już ubrana w kompletny strój. Nadal miała na sobie swój kapelusz i koszulę. Ale już pod nią nie było widać żadnego śladu bielizny za to widać było bardzo interesujący dekolt. A poniżej węzełka związanej koszuli nie miała nic aż do swoich kowbojskich butów. Drugą atrakcją była druga blondynka. Tym razem całkowicie naga ale tak samo jak za pierwszym razem stojąca nieco na uboczu.

- Mili państwo! Zapraszam na drugą część programu artystycznego dzisiejszego wieczoru! Proszę o zajęcie miejsc! I o zachowanie bezpiecznej odległości tak samo jak poprzednio! - kowbojka w rozkompletowanym ubraniu obwieściła tonem zawodowego konferansjera kolejny punkt programu. Widownia z zaciekawieniem mijała Eve która pozdrawiała ich słodkim uśmiechem zawodowej blondynki i machaniem rączką. Ale stopniowo z radosnym podekscytowaniem zajmowali swoje miejsca ciekawi co się teraz wydarzy. Gwar ucichł jak nożem ścięty gdy Tasha trzasnęła w powietrzu lassem jak biczem przykuwając uwagę wszystkich.

- Po starannym przeanalizowaniu przewin tej naszej sekretarki! - Tasha wskazała na stojącąą przy ścianie Evę. Ta zrobiła udanie zdziwioną minkę z niemym “Jaa???” wskazując na swoją pierś. Z całego kostiumu sekretarki zostały jej tylko okulary. Ale niejako wezwana przed trybunał sądowy wyszła na środek pomieszczenia. A widzowie zerkali to na nią to na stojącą na środku stołu kowbojkę niepweni co się stanie. Ale pewni, że coś się jednak stanie.

- Która okazała się zwykłą, kurewską zdzirą! - obwieściła Tasha a Eve jak zawodowa aktorka zrobiła strasznie zdziwioną minę jakby zapominajac, że poza okularami jest całkowicie naga. Nawet kręciła przecząco główką nie zgadzając się z takimi wnioskami kowbojskiego trybunału.

- W związku z tym postanowiliśmy wydać wyrok skazujący! - Tasha grzmiała tak pewnie jakby wcielanie się w rolę sędziego czy policjantki też nie było dla niej pierwszyzną. Naga sekretarka zaczęła przecząco kręcić głową jeszcze bardziej a widownia rechotać na całego zapewne już przeczuwając jak to się może potoczyć. Ale nie majac jednak co do tego pewności.

- Cisza! - gwiazda estrady znów trzasnęła biczem z lassa uciszając jednocześnie i skazaną i widownię. I zaraz zaczęła kręcić tym lassem. Sekretarka widząc na co się zanosi podjęła próbę ucieczki. Odwróciła się by dać dyla z pomieszczenia. Ale wtedy oplotło ją rozpędzone lasso. I kowbojka tak samo jak poprzednio zaczęła holować tą szamoczącą się zdobycz w stronę stołu. Aż znów pomocna widownia pomogła podźwignąć skrępowaną ofiarę aż do stołu.

- Ponieważ ta zdzira cały wieczór zajmowała się kurewstwem! - zakrzyknęła ostro blondyna trzymając na uwięzi krótkowłosą blondynę a przy tym rozbawiając widownię niesamowicie. Bo chyba pod tym kątem nikt z gości nie miałby czystego sumienia. A tancerka dała im pośmiać się tylko przez moment.

- Wyrok też będzie kurewski! - ogłosiła kowbojka szarpiąc sekretarkę w stronę haka zamocowanego w suficie. Ale chyba poza Lamią nikt na to nie zwrócił uwagi bo dwie aktorki tego show skutecznie przykuwały sobą uwagę.

- Zostajesz skazana na osąd ludu! I rżnięcie bez ograniczeń! Może to da ci jakąś nauczkę na przyszłość! I niech Bóg się zlituję nad twoimi otworami bo ja nie zamierzam! - mimo, że ton głosu Tashy był prawie identycznie surowy do tego słyszanego w prawdziwych urzędach sprawiedliwości to tekst był całkiem inny. A do tego mówiła to już całkiem sprawnie wiążąc nadgarstki blondyny ze sobą a następnie unosząc je do góry i mocując przy owym haku. Ów lud zaś na którego osąd została skazana sekretarka, już bez skrępowania zaczęła klaskać i wyć z uciechy. Wreszcie chwilę później Eve uwieszona pod sufitem, stała na bosych stopach na środku wielkiego stołu wydana na pastwę wszystkich. Zaś Tasha stanęła obok niej i tym razem na jej twarzy pojawił się całkiem sympatyczny uśmiech jakby teraz przemawiała do bliskich przyjaciół.

- A jeśli chodzi o mnie… - powiedziała kusząco i kuszącym ruchem zdjęła z głowy kowbojski kapelusz. - Ja jestem do państwa dyspozycji. - lekko zniżyła głos rzucając kapelusz gdzieś ponad głowami biesiadników i zaczynając rozwiązywać węzełek z koszuli. - Do całkowitej dyspozycji. - dorzuciła stąpając między udami Indianki. I ostatecznie siadając na jej udach obejmując jej kark z dłońmi i głaszcząc go delikatnie.

- My chyba byłyśmy umówione… - Tasha zmrużyła oczy jakby miała kłopoty z pamięcią. A Diane miała minę jakby była w siódmym niebie, że z całego towarzystwa gwiazda estrady wybrała właśnie jej uda a do tego pamiętała na co się umawiały wcześniej.

- Ah, już wiem! To chyba było takie coś… - na jej twarzy rozbłysło zrozumienie po czym wstała z tych ud, odwróciła się swoim zgrabnym tyłem do gangerki po czym oparła się dłońmi o blat stołu prezentując jej swoje tylne wdzięki gotowe do wszelkiej współpracy.

Z okazji za to skorzystała Lamia, wdrapując się na stół w miejsce blond kowbojki. Ze szklanką w dłoni stanęła przy skazanej, patrząc na nią z niesmakiem.

- Żałosne - mruknęła oschle, oblewając jej tors alkoholem. Patrzyła urzeczona na strugę spływającą po skórze zgodnie z działaniem siły grawitacji, a gdy pierwsze krople spłynęły aż na uda, pochyliła się, przeciagajac językiem od pępka aż po obojczyki.

- Madi marudziłaś że nie masz czego zapinać - odwróciła się z czarującym uśmiechem do masazystki, żeby chwilę później przenieść uwagę na grono samców - Panowie, póki Tasha jest zajęta przynajmniej z jednej strony, który pierwszy wymierzy karę? Z tego co wiem obie nieźle obsługują podwójne zestawy. Poza tym rozejrzyjcie się… pozwolicie tym ślicznotkom tak stygnąć? Gdzie wasze maniery? - zachwalała produkty i atrakcje, przybierając minę dobrej cioci prezentującej całą furę domowej roboty słodyczy gromadce dzieci.

Eve zareagowała bardzo przyjemnie na poniżające ją manewry swojej dziewczyny. Najpierw trochę wierzgnęła na uwięzi jak to ludzie mają w instynkcie gdy coś leci w ich stronę. Ale gdy alkoholowy pocisk rozchlupotał się o jej jędrne piersi cicho sapnęła i dalej już spokojnie poddała się zabiegom Mazzi. Nawet trochę bezwstydnie stanęła w szerszym, zapraszającym rozkroku gdy ta częstowała się tym rozlanym po jej froncie drinkiem. A i reszcie publiczności ten nowy skecz jak i zachowanie kowbojki mocno przypadło do gustu.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline