Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2020, 17:49   #148
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 33 - Ciężki poniedziałkowy poranek

Czas: 2054.09.21; południe, pn;
Miejsce: Sioux Falls; mieszkanie Betty
Warunki: gorąco, jasno, sucho na zewnątrz gorąco, flauta i pochmurno



Lamia nie była pewna kiedy się właściwie obudziła. Zależy jak liczyć. Jeśli samo otwarcie oczu to chyba już miała kilka takich epizodów wcześniej. Raz nawet przemogła się na tyle by podreptać w stylu zombi do łazienki za potrzebą. Gdy wróciła już wydawało się, że właśnie wstała. Ale ogólna słabość i to wygodne łóżko znów ją wciągnęły w objęcia snu. No ale wreszcie otworzyła oczy. I zlokalizowała przed sobą jakąś grubą, czarną kreskę. Obok, na poduszce. Jakoś jej to za bardzo nie ruszyło. Raczej zaintrygowało. Gdy dobrą chwilę próbowała się zorientować co to takiego dopatrzyła się, że to kawałek skóry. Chyba skórzany pasek. Tylko dość cienki jak na pasek. Ponieważ w okolicy poduszki to był jedyny przedmiot jaki tak mocno rzucał się w oczy to powiodła za nim wzrokiem. Ten skórzany szlak doprowadził ją do kolejnego kawałka skóry. Ten był grubszy i krótszy. Po chwili zorientowała się, że to obroża. Na szyi. Kobiecej szyi. Szyi krótkowłosej blondynki. Eve. Która nadal spała. No tak… Eve…

Zmusiła się aby podnieść głowę ale z miejsca musiała dać sobie spokój bo ból głowy powalił ją z powrotem na pierwotne miejsce. Nie była pewna czy znów przysnęła czy nie. W każdym razie gdy znów otworzyła oczy obraz zasadniczo się nie zmienił. Krótkowłosa blondyna o pełnych ustach nadal spała obok niej w tej smyczy i obroży.

Kolejna próba powstania do pionu okazała się bardziej udana. A może jej udało się po prostu zachować większą uwagę. Wcześniej przecież była nawet w toalecie i jakoś się udało. Chociaż może wtedy jeszcze była tak napruta, że nie czuła tych zawrotów głowy. No to teraz dla odmiany czuła je aż nadto wyraźnie. I była wypruta. Ale gdy podniosła się jednak na tyle by usiąść na łóżku zorientowała się, że są u Betty. W sypialni Betty. Tylko bez Betty. I bez Steve’a. Została tylko ona i Eve. No tak bo przecież gospodyni oraz ich wspólny chłopak mieli na rano… Kompletnie nie miała pojęcia jak i kiedy się zmyli. Ani jakim cudem. Jak jeszcze pamięć jej nie szwankowała to ostatecznie zasypiali we czwórkę. Łoże Betty było na tyle pojemne, że bez trudu zmieścili się wszyscy. No ale nawet te wcześniejsze epizody przebudzeń nie sugerowały nawet jej pamięci, że ktoś z brakującej dwójki był jeszcze obok. Widocznie zaczęła się przebudzać już po ich odejściu.

A Eve obok leżała w skopanej pościeli która przykrywała jej tylko nogi. Więc od pasa była widoczna i w zasięgu ręki. I wyglądało na to, że poza tą smyczą i obrożą blondyna nic więcej na sobie nie ma. Tą obrożę to chyba wczoraj założyła jej Betty. Właściwie to ostatniej nocy… Właściwie to już chyba dzisiaj… Zanim dołączyły na pełny etat do jej zabaw ze Stevem. Ale na teraz może zostałaby na tym etapie nie wiadomo jak długo. Ale pęcherz gdy wyczuł zmianę pozycji na pionową to jakby się uaktywnił i zmusił ją do wyjścia do łazienki. Przy okazji zorientowała się co ją mogło obudzić. Może ten wiatr za oknem. Wiało jakby kogoś powiesili. Chociaż słoneczko świeciło ładnie gdy szyby blokowały ten wicher na zewnątrz ale przepuszczały światło słoneczne do środka.


---



Eve obudziła się chyba jako ostatnia. Akurat jak Lamia do niej zajrzała by sprawdzić czy jeszcze śpi no i wtedy blondyna machnęła do niej ręką na przywitanie, że już nie śpi. Poprosiła o coś do picia no i tak po paru chwilach Lamia ponownie wylądowała w królewskim łóżku obok swojej dziewczyny wciąż ubranej jedynie w smycz i obrożę. Ale po dwóch kubkach picia blondynę zerwało za potrzebą skąd wróciła znów do sypialni Betty.

- Jeej… Ale mnie wszystko boli… Chyba umrę... - blondynka zrobiła smutną minkę i poskarżyła się przez otwarte drzwi do czekającej w łożu swojej dziewczyny. Rzeczywiście wracała jak potłuczona. Jakby ktoś ją kijami obił czy zrzucił ze schodów. Ale chyba ten ruch i głos usłyszała gangerka bo zaraz Evę ścignął jej gromki okrzyk.

- Eve! Ty mała, brudna, zdzirowata kurewko! - okrzyk gangerki zastopował w przejściu fotoreporter i zmrużyła oczy z zakłopotaną miną. W łobuzerskim okrzyku bowiem było coś rozbawionego i przyjaznego a brakowało jadu i agresji. Anderson chwilę miała minę jakby wahała się czy ma się obrazić czy rozbawić. Ale w końcu wybrała to drugie. Odwróciła się na korytarz i posłała tam całusa. Po czym zamknęła drzwi i już całkiem żwawo pokicała z powrotem do łoża okularnicy i czekającej tam Lamii.

- Słyszałaś? Chyba im się podobało! - Eve zachichotała okrywając się cienką kołdrą jakby ich wspólny psikus wypalił na 102. - O rany! Lamia! Co to była za noc! - blondynka wykonała serię nieskoordynowanych ruchów rękami jakby chciała objąć coś wielkiego. Na przykład ogrom niesamowitości ostatniej nocy. W końcu skończyło się na tym, że zaczęła się chichrać i objęła Lamię przytulając się do niej mocno. Gdy się odkleiła zaczęła wszystko przeżywać od nowa.

- O rany Lamia, co to była za impreza! I ten scenariusz! Ty naprawdę jesteś genialna z tymi scenariuszami! - blondyna siedziała z podciągniętymi kolanami nakrytymi kołdrą pozwalając by smycz zwisała między jej ładnymi piersiami wcale nie zwracając na nią uwagi. W przeciwieństwie do Lamii z którą emocjonowała się wczorajszą imprezą.

- I jeszcze naprawdę zrobiłaś mnie gwiazdą wieczoru! Razem z Tashą! O rany Lamia… - radość fotograf była tak wielka, że chyba nawet była w stanie przesunąć w cień fizyczne zmęczenie jaka musiała przecież po takim gwiazdorzeniu w ostatniej nocy odczuwać. W końcu gdy przez chwilę próbowała znaleźć odpowiednie słowa ale niezbyt jej to wyszło. Więc wreszcie znów po prostu rzuciła się na szyję swojej dziewczyny obejmując ją mocno. Tym razem jednak pod wpływem nadmiaru tych emocji odnalazła jej usta i zaczęła ją całować z tym nadmiarem emocji.

- Oh, Lamia, uwielbiam być waszą brudną, zdzirowatą kurewką! A najbardziej twoją. - wyznała z rozmaślonym wzrokiem gładząc włosy swojej kochanki. - To był najlepszy prezent w życiu jaki kiedykolwiek ktoś mi zrobił! - dorzuciła patrząc z bliska w oczy swojej ukochanej. - Tak tylko ci powiem, że jeśli byś kiedyś zastanawiała się nad jakąś niespodzianką albo prezentem dla mnie to taka impreza jak wczoraj to myślę by był bardzo dobry trop. Raczej nie wyszła bym z fochem czy ze łzami w oczach. No a niedługo mam urodziny czy wiesz inne święta… Ale nie musisz czekać do jakiejś okazji! Bez okazji przecież też można świętować i robić imprezy prawda? - Eve widocznie znów miała fazę gdy włączała jej się gadatliwość od tego nadmiaru emocji więc trajkotała z przejęciem, że ją zatrzymać było trudno.

W końcu znów usiadła w bardziej cywilizowany sposób, obok Lamii sięgając znów po dzbanek i kubek który przyniosła jej Lamia. Po ugaszeniu pragnienia zaczęła znów przeżywać ostatnią noc.

- Jej tyle się działo… Aż trudno teraz mi ogarnąć… Tylko początek imprezy pamiętam dobrze… A potem wszstko mi się miesza... A to prawda, że chłopaki na początku stanęli jak wryci i gdyby nie Steve to by wyszli z pokoju bo myśleli, że to pomyłka? Dziewczyny mi wczoraj mówiły. Szkoda, że tego nie widziałam. - zagaiła o jakiś temat i prawie z miejsca skakała do kolejnego. Początku imprezy mogła nie znać bo w końcu wówczas albo przebierała się z Tashą w odpowiednie stroje albo czekały na odpowiedny sygnał do rozpoczęcia show.

- Wiesz a jak tam byłyśmy same z Tashą to ona mi pokazała jak to ma wyglądać z tym lassem i resztą. To ja ją poprosiłam, że jak będzie zdejmować kapelusz to, żeby założyła go tobie. I zrobiła to! Jej ona jest boska! I taka całkiem sympatyczna jak z nią bliżej pogadać. No wiesz, żadna paniusia ani nic takiego. A przecież to Tasha Love! Mogłaby pewnie mieć każdego w tym mieście. Albo każdą. - blondyna wspominała jak to z jej punktu widzenia wyglądało to czekanie w drugim pokoju na początek imprezy. I jak zapamiętała gwiazdę estrady z wczorajszego wieczoru o kwietnym tatuażu pod piersiami.

- A potem jak się zapinałyśmy na tym stole. Dobrze, że to ona mi wsadzała pierwsza. Bo ja to nie wiem czy bym sobie poradziła wsadzić sobie takiego wystającego sztywniaka. Ale ona dała radę. No! A potem jak mnie bosko zapinała na tym stole! Ojej cudnie było… Powiem ci, że zawsze jak wcześniej robiłam jej zdjęcia i wywiady to chciałam z nią zrobić coś takiego. No ale się nie odważyłam zaproponować. Dopiero teraz jak ty się za to wzięłaś to się udało. Dobrze, że mam ciebie. - Eve nawijała szybko i trochę chaotycznie. Ale sądząc po minie na pewno szczerze. Znów znalazła powód dla jakiego warto było trzymać się z Lamią i dlaczego uważała ją za taką niesamowitą.

- No! A potem jeszcze jak ona mnie zapinała to przyszedł do mnie Steve! A potem ty! A potem jeszcze Laura! Jakie to było kombo! A! A ją jeszcze potem Diane wzięła od tyłu! Znaczy Laurę. - roześmiała się na znak, że ten fragment imprezy pamięta bardzo dobrze i bardzo pozytywnie zapisał się w jej pamięci. Roześmiała się radośnie klaszcząc do tego w dłonie.

Po kolei Eve przeleciała przez ważniejsze dla niej epizody z wczorajszego wieczora. Skakała chaotycznie po wydarzeniach z początku, końca czy środka imprezy. Często powiązane jedynie za pomocą wspólnych osób. Wyglądało jakby wracała jej energia z wczorajszej imprezy.

- Jej a wiesz co mi wczoraj powiedziała Tasha? - zapytała chociaż z miejsca ciągnęła dalej wcale nie czekając na odpowiedź swojej dziewczyny. - Powiedziała, że w poniedziałek, znaczy nie ten jutro tylko ten za tydzień, to będzie miała wolne. I może spędzi ten wolny dzień z nami! Rozumiesz?! Cały dzień z Tashą Love! Znaczy pewnie nie cały ale nawet jak pół czy wieczór no to i tak czad! Rany to trzeba będzie znów coś zorganizować… - Eve sprzedała Lamii jedną z ciekawostek z ostatniej nocy. Lamia już nie była taka pewna czy Tasha mówiła coś takiego czy nie. No o czymś chyba rozmawiały z nią na koniec imprezy gdy już się wszyscy zbierali do wyjścia. I potem przy samochodach już, i wspólnej pamiątkowej fotce co to fotograf zobowiązała się zrobić każdemu odbitkę. Ale to było to? Na pewno pamiętała, że Tasha na koniec pocałowała się z nimi. Publicznie! W Honolulu! Nawet pamiętała zaciekawione spojrzenia od jakichś przygodnych gości. No ale czy to właśnie nocna artystka mówiła coś takiego co teraz Eve to już taka pewna nie była. Ale na pewno była pewna, że te jutro w poniedziałek to jest dzisiaj co fotograf chyba jeszcze nie do końca ogarniała.

- A Jamie bajerowałam wczoraj do naszych filmów. I wiesz? Nie jestem pewna. Ale chyba się zgodziła. Tylko no wiadomo jak to z nią, tylko do scen z kobietami. Znaczy nie takich naszych, prywatnych tylko do tych firmowych. Ale nie wiem czy czegoś nie pokręciłam. Trzeba by ją zapytać na trzeźwo. Ale mówię ci bo mogę potem zapomnieć. I rany ale dałyście wczoraj show z nią i z Betty! Szkoda, że tego nikt nie nagrał. - podekscytowana blondynka trajkotała dalej wyrzucając z siebie słowa jak z karabinu maszynowego. Teraz dla odmiany mówiąc o lodziarze skoro ona jakoś akurat wpadła jej w pamięć. Akurat zapytać Jaimie o cokolwiek nie było teraz takie trudne bo nie dość, że wróciła z nimi do domu Betty to jeszcze nawet teraz była gdzieś za ścianą. Pewnie w kuchni.

- Ale jak gadałam z Laurą to nie jestem pewna… Ona mówiła, że jesteśmy ustawieni. Znaczy ona, ty, Steve no i ja. Tak? A na kiedy? Znaczy ona mnie się podoba to ja z nią bardzo chętnie się pointegruję. Ma bardzo fotogeniczną twarz. I apetyczny tyłeczek. Tylko trochę wypita byłam. I po koksie. No i ona też to nie wiem czy coś mi się nie ubzdurało. Przecież was w weekend nie będzie a ja mam ten ślub do zrobienia. No a Steve’a nie ma przez roboczy tydzień. Bo jak bez niego to jeszcze może by się dało w tygodniu no ale jak z nim to ciężko. Ale tak, chętnie bym się z nią umówiła. Wiesz jak się z nią można spotkać? Bo nawet jak mi mówiła to kurde teraz nie pamiętam. Chyba się umawiałyśmy ale nie jestem pewna. - tym razem blondi zmrużyła oczy i rozłożyła ręce na boki na znak, że coś jej się tutaj nie zgadza. Ale bierze poprawkę na upojenie z zeszłej nocy jakiemu chyba ulegli wszyscy uczestnicy zabawy. To akurat z Laurą też można było ustalić. Bo zaspała do swojego magazynu tak bardzo, że została w łóżku. Teraz już nie musiała się więc nigdzie śpieszyć i też była z dziewczynami gdzieś za ścianą.

- Ale wiesz? Chłopaków i Betty no i Madi i w ogóle wszystkich co mają na rano to mi trochę szkoda. Myślę, że następnym razem trzeba będzie robić takie imprezy w piątek albo sobotę. Ja nie wiem jak oni dali radę wstać dzisiaj. - fotograf podzieliła się ze swoją partnerką refleksją na temat grafiku zerkając na puste miejsca gdzie jeszcze w nocy byli Steve i Betty. I sądząc po minie chyba miała trochę wyrzytów sumienia na tych co nie mieli szans dzisiaj odespać tej całonocnej imprezy.

- Jej on też się tak zawsze wcześnie zmywa. Myk i już go nie ma. Szkoda. A potem jeszcze nie ma go cały tydzień. - westchnęła wciąż patrząc na miejsce gdzie ostatnio leżał Steve. - Ale jak to przeczytałam kiedyś w jakimś Playboy’u są plusy takich związków wiesz? - odwróciła się znów w stronę ciemnowłosej partnerki. - Wolniej się zużywają. Wiesz jak małżeństwa z marynarzem czy tirowcem. Ludzie nie nadążają się sobą zmęczyć i znudzić. Wciąż są dla siebie interesujący. Mają sobie coś do powiedzenia i odkrycia. No to wolniej się zużywają. Trudniej o rutynę i nudę. No to może są jakieś plusy, że tak rzadko z nami jest? - blond kędziorek mówiła chyba nie do końca przekonana czy jakaś ogólna zasada sprawdza się w ich osobistym przypadku. No ale jak tak na to patrzeć w dłuższej perspektywie to rzeczywiście mógł to być jakiś plus.

- A wiesz co Madi wczoraj wymyśliła? Z tymi tatuażami. Jak z nią gadałam trochę jak już poszliście do sypialni Betty. Znaczy tutaj do sypialni. - niespodziewanie blondynka roześmiała się rozbawiona gdy przypomniało jej się coś zabawnego. Ale znów nieco się zakręciła w tych skacowanych zeznaniach ale z wesołym chaosem parła dalej. - Że powinnam mieć certyfikat jakości z brudnego kurestwa i ona mi może taki wydziarać za darmo bo i tak będziemy przecież go wszyscy używać! Tylko miałam wymyślić jaki no to jej powiedziałam, że w naszym związku to ty jesteś od myślenia o takich rzeczach! Zwłaszcza jak teraz mogę być twoją dziwką na stałe. - obwieściła rozbawiona na całego z tego co miała powiedzieć masażystka. Akurat jej słowa były trudne do weryfikacji aż do wieczora bo Madison wracała z pracy nawet później niż Betty. A tymczasem fotograf wydawała się już tak podekscytowana jakby już nic jej nie bolało. Objęła swoją dziewczynę i pocałowała ją najpierw w policzek a potem w usta.

- A kiedy my mamy się spotkać z Olgą? Pamiętam, że na 15-tą. Ale dzisiaj czy jutro? - zapytała trochę zaniepokojona zerkając na mały budzik przy nocnej szafce Betty. Na nim brakowało jeszcze z półtorej godziny do tego terminu no ale spotkanie miało być jutro. Ale wspomnienie o szefowej ochrony ze starego kina znów żywiołowo przestawiło tor myślenia na inny tryb.

- Ale właśnie… Jej, dzisiaj to już sobie daruję. Do niczego się nie nadaję. Wszystko mnie boli. Ale jutro będę musiała pojechać do biura. I ogarnąć robotę. Bo właściwie miałam się tym zająć od poniedziałku no ale dzisiaj nie dam rady. No to jutro z rana mnie nie będzie. Ale postaram się wyrobić przed spotkaniem z Olgą to przyjadę po ciebie. Ale jeśli nie dam rady to będziesz musiała pójść sama. Ale się postaram być! - fotograf widocznie była już na tyle trzeźwa by zacząć ogarniać co ma do zrobienia. I wyglądało na to, że skoro dzisiaj nie zrobiła części roboty to jutro może mieć z tym kłopot. Dlatego patrzyła przepraszająco i niepewnie na Lamię sprawdzając co ta o tym myśli.

- A czekaj… A w środę mamy kręcić film no nie? - zmrużyła oczy gdy chyba jej mózg zaczął po kolei przeszukiwać co ma do zrobienia kolejnego dnia tygodnia. - A w ogóle my mamy już coś na ten film? No ja mam tą miejscówę. Bardzo brudną! - zaśmiała się z błyskiem w oczach gdy owa lokacja musiała ją fascynować i pobudzać. Ale zaraz spoważniała. - Chociaż dawno tam nie byłam i nie wiem jak tam jest teraz. No i ja mam kamery, lampy i resztę sprzętu. A mamy scenariusz i aktorów? Właściwie kto ma być? Pamiętam, że Val miała być przed robotą dlatego miałyśmy kręcić rano… I Di bo to miał być jej pierwszy film z nami… Aaa! I Rude Boy! No tak! Lamia? A ty myślisz, że on w ogóle pamięta, że jest z nami ustawiony na tą środę? Może jak zacznie punkować to pójdzie w takie tango, że się obudzi za tydzień w innym mieście. - zmrużyła oczy gdy próbwała sobie przypomnieć detale co do planów kręcenia tego filmu który miał być proto produkcją ich wspólnego interesu. Ale o ile i Val i Di też były gdzieś za ścianą no to z wokalistą i liderem “The Palantas” nie miały kontaktu… No od ostatniego razu jak tu był… Z parę dni temu. Jeszcze przed weekendem. A teraz już było po. A w końcu był przewidziany do głównej roli męskiej w tej produkcji. I jedynej męskiej. No a dla takiej Val czy Di granie z Rude Boyem na planie na pewno było niewątpliwym atutem i zachętą.

- A tak w ogóle to Jamie mi się podoba. - dorzuciła niespodziewanie jakby na deser. - Ale ona się moczy do Betty! - zaśmiała się cicho z wyczuwalną dozą złośliwości. - No ale to Betty. Jak ją widzę też mam ochotę paść jej do stóp i służyć. Najlepiej na królewskiej audiencji. - dodała już łagodniej na znak, że dla słabości wobec ich gospodyni ma bardzo wiele zrozumienia. Wskazała nawet wzorkiem na wejście do dawnej łazienki gdzie obecnie mieścił się prywatny loszek królowej. - Ale z Jamie mi się strasznie podobało jak ją wzięłyśmy razem na tym zapleczu jej lodziarni. Strasznie mnie to nakręciło! No a potem ty i Betty w pokoju. Ale dałyście czadu! - roześmiała się ponownie zdradzając swoje fantazję. Zamyśliła się chwilę szukając natchnienia gdzieś w suficie. - Chociaż gdybyś to tak to mnie z nią tak wzięła z dwóch stron na raz na jakimś zapleczu czy hotelu to też chyba bym się nie obraziła. - dodała zezując na swoją dziewczynę i na koniec znów prychając z rozbawienia.

Blondynka w to gorące południe przykryta niezbyt grubą kołdrą i to nie do końca w końcu chyba wywaliła z siebie ten natłok myśli i emocji więc w sypialni zrobiło się ciszej i spokojniej. Zaś Lamia zyskała okazję by wreszcie coś odpowiedzieć na te niekończące się pytania i inne sprawy. No i też przynieść nieco swoich wieści. Głównie zza ściany.

Gdy w końcu wstała to na nogach były tylko Crys, Val i Di. Z czego Crys o długich, prostych, czarnych włosach, dość szybko się zmyła. Ale gorąco zapraszała do starego kina obiecując drinka na koszt firmy no i wszelką pomoc jakiej mogłaby udzielić. Impreza strasznie jej się podobała i miała nadzieję, że nie zapomną o niej przy następnej okazji. Na pytanie Di czy w ramach tej pomocy oferuje także przewodnictwo w tamtejszych kiblach i kazamatach czarnula roześmiała się wesoło i potakująco pokiwała głową. No ale teraz już jej nie było.

Val jeszcze powinna być ale też niedługo miała się zbierać do pracy. Dlatego nie mogła czekać na powrót Betty. Była jeszcze Diane która spędziła noc we wspólnej sypialni razem z Madi i Laurą. Madi zawinęła się rano. Żadna z nich nie wiedziała dokładnie o której. Ale Laura jeszcze była. Zaspała do roboty. Wstała tak późno, że już darowała sobie jechać konnymi autobusami do roboty. No i Jamie, złośnica którą wczoraj poskromiła Betty w parę chwil więc jej krnąbrna natura nie przeszkadzała nikomu przez resztę wieczoru. A lodziara zrobiła się znośna a nawet całkiem sympatyczna. Chociaż do końca czterech mundurowych nie znikło przecież z wczorajszej imprezy. Zresztą na Dona ta reprymenda też podziałała bo ze swojej strony też powstrzymał się od różnych awantur pod adresem lodziary. A dzisiaj ta ciemnowłosa dziewczyna okazała się esencją koleżeńskości. No i Betty zrobiła na niej takie wrażenie wczoraj, że można było odnieść wrażenie, że czeka tutaj specjalnie na jej powrót. A okularnica jest jej ucieleśnieniem ideału kobiety. Nawet to, że nie preferowała wyłącznie kobiet to chyba była w stanie jej wybaczyć.

No a Di z kolei wystrzeliła z pomysłem jaki pewnie dla kogoś z gangu był dość naturalny. - Załóżmy gang! - zawołała dzisiaj rano przy stole gdy już większość dziewczyn jako tako bardziej trzymała się w pionie niż w poziomie. Głowy w dredach, drobnych warkoczykach, ciemnowłose popatrzyły na nią bez większego zrozumienia. Bo przecież też wspólnie przeżywały wczorajszą imprezę.

- No wiecie! Swoją bandę! Będziemy mieć własną nazwę i ksywy! No i barwy. Musimy mieć własne barwy. No jakieś logo. Jakiś znak. - Indianka miała trochę kłopotów ze wyjaśnieniem swojej idei ale chyba chodziło jej by takie towarzystwo jak z zeszłej nocy mogło się jakoś rozpoznawać na ulicy. Zwłaszcza takie czaderskie babki jak one. By wiadomo było, że rozmawia się z taką czaderską babką nawet jak się spotyka ją po raz pierwszy. No jakiś pierścień, kolczyk, tatuaż czy coś takiego. Bo pomysł skórzanych kurtek odpadł właściwie w przedbiegach. Ale coś z tej idei zostało no ale właśnie akurat Lamia poszła sprawdzić co z Eve no i nie wiedziała na czym się skończył ten pomysł rozpoznawania innych czaderskich babek. A zaczęło się od tego, że rano czyli jak dotarła do kuchni to Lamia zastała Val przy starannym malowaniu paznokci Diane. Wszystkich dwudziestu. Potem celowo czy nie gdy przytaszczyła się jeszcze Jamie a potem Laura też jakoś to samo poszło. Laura właśnie zorientowała się, że teraz mają wszystkie trzy pomalowane wszystkie paznokcie na ten sam kolor. No i wtedy właśnie gangerkę olśniło z tymi barwami i znakami.

Potem jakoś ta dyskusja ewoluowała i doszło do własnej siedziby. Na takie czaderskie imprezy jak wczoraj. Jakiś własny klub czy bar. No ale tu było już pod górkę. Bo wszystkie fajne miejsca były znane i popularne bo były fajne więc trudno było jakoś nadać własny ryt. No ale jak były fajne i znane łatwiej tam było się spotkać. No a zakładać własny lokal od nowa byłoby pioniersko. No ale właśnie teren był dziewiczy no i była większa szansa, że się nie przyjmie. No i koszty były większe. Chociaż pomysł by mieć na mieście jakąś swoją miejscówkę do spotkań i znak rozpoznawczy całe towarzystwo wydawało się przyjąć z aprobatą.



Czas: 2054.09.21; południe, pn;
Miejsce: Sioux Falls;cukiernia Mario
Warunki: gorąco, jasno, sucho na zewnątrz gorąco, flauta i pochmurno


Lamia trochę już nie była pewna kto kogo wyciągnął do cukierni po drugiej stronie ulicy. Czy ona zgarnęła Eve na świeże powietrze czy to Eve sama się do niej dokleiła. Tak czy siak obie wyszły z mieszkania okularnicy by zakupić jakieś słodkości u Mario. I szybko okazało się, że o ile marsz po prostej jest mniej więcej tak ciężki jak marszobieg w gazmasce i plecaku to już schody okazały się istnym małpim gajem do kicania. Ale jakoś dzielnie dały radę. Trójka chłopców, chyba tych samych co czasem kręcili się tutaj wcześniej obserwowała ich ciekawie z bezpiecznej odległości jak tak mało zgrabnie pokonują schodnki, chodniki i ulice.

- Pójdziesz? Ja zajmę stolik? - Eve poprosiła swoją dziewczynę o tą przysługę. Wydawało się dziwne bo o tej porze w kolejce stało może ze dwie czy trzy osoby. Stoliki też były zdecydowanie bardziej puste niż pełne więc tłoku nie było. No ale krótkowłosa blondynka o zgrabnej figurze i letniej sukience wydawała się wykończona dotychczasową przeprawą z mieszkania okularnicy.

Więc na saper spadło wzięcie na swoje już mało mundurowe barki zmierzenie się z przeciwnikiem w kolejce po ciasto i ciastka. Musiała odstać swoje no ale już wcześniej wypita kawa i herbata, ciepła kąpiel jaką zażyły z Eve jakoś pomogły je stanąć na nogi. Chociaż wciąż czuła się jak po całonocnych manewrach na poligonie. Chociaż jakoś nie spotkała jak na razie żadnego uczestnika tych manewrów co by się skarżył albo nie miał ochoty na następne. No dobra. Dzisiaj rano, znaczy w południe, jak kto wstał to jęków żałości i boleści było całkiem sporo i chyba od wszystkich. No ale to raczej na te skutki uboczne ale samą szampańską imprezę wszyscy powszechnie wspominali z rozrzewnieniem jakby to była najlepsza impreza w tym sezonie. No ale na razie stanęła po drugiej stronie lady z łysiejącym i korpulentnym mężczyzną.

- Dzień dobry, cieszę się, że znów cię widzę. Chyba ci zasmakowały nasze wypieki. Co tam u Betty słychać? - Mario widocznie już całkiem nieźle ją rozpoznawał i zagaił jak zwykle z uśmiechem dobrego wujka czy starszego pana sąsiedztwa. Pułki o tej porze były już mocno przerzedzone bo poranna zmiana mocno uszczupliła ich zawartosć. Ale szczęście w nieszczęściu było takie, że Mario robił dwa wypieki dziennie i teraz właśnie jak szykował się na popołudniową falę na półki wykładano dopiero co upieczone słodkości. Więc było z czego wybierać a po cukierni niósł się przyjemny zapach pieczonego ciasta.

Przy okazji Lamia widziała jak do Eve dosiadł się jakiś facet. Najpierw coś jej zapytał jakby o drogę czy godzinę. Eve coś mu odpowiedziała, pokiwał głową no i już tak chwilę siedzieli przy stoliku. Mężczyzna był może trochę od nich starszy, może w podobnym wieku. Sprawiał wrażenia jakiegoś ankietera bo trzymał torbę podobną do chlebaka, przewieszoną przez ramię. Z niej wyjął jakąś podstawkę, ołówek no i wyglądało na to, że o coś pytał fotoreporterkę zacznaczając odpowiedzi. A Eve wydawała się strasznie rozbawiona tymi pytaniami. Chyba nawet coś było o Lamii bo wskazała na nią palcem a meżczyzna podążył za nią spojrzeniem i lekko skinął jej głową. Ale o ile Eve wydawała się bawić przednie to on miał minę jakby coraz mniej mu się zgadzały te odpowiedzi blondynki.

- O proszę, już wszystko jest. - Mario w tym czasie spakował całe zamówienie klientki w gazety. Okazało się, że torby już mu się skończyły no i zostało to tradycyjne, gazetowe opakowanie. Ale jego nijak to nie zmieniało smaku jego pączków, donatów, eklerów, szarlotek, drożdżówek i całej słodkiej baterii jaką przyrządzał. Lamia mogła się więc pożegnać i wrócić do swojej dziewczyny i jej nowego nieznajomego.

- Lamia! Chodź! Zobacz jaki tutaj ten pan ma fajną ankietę! O związkach! - Eve przywitała ją zanim jeszcze ciemnowłosa saper zdążyła przy niej usiąść.

- Oj to tylko parę standardowych pytań. - pan ankieter przywitał się z nową nieznajomą i mówił jak pewnie zazwyczaj coś na początek.

- Ale jakie zabawne! - Eve zachichotała wesoło więc ten test chyba przypadł jej mocno do gustu. - A to jest właśnie Lamia, moja dziewczyna. - przedstawiła dosiadajacą się do stołu czarnulkę. - Lamia a to jest Greg, robi badania opinii publicznej na różne tematy. - fotograf przedstawiła saper swojego stolikowego gościa co ten potwierdził skinieniem głowy.

- No tak, dziewczyna… - Greg skinął głową na znak, że rozumie ale sądząc po tym jak zmarszczył brwi i spojrzał w swoją ankietę to coś mu się chyba nie zgadzało. - Ale wcześniej mówiłaś, że masz chłopaka. - przypomniał jej ostrożnie wskazując ołówkiem na zakreślony kwadracik.

- No tak! Bo mam chłopaka. Steve’a. Tylko jego teraz tutaj nie ma bo pojechał do pracy. - Eve wyjaśniła radośnie i ochoczo a ankieter znów pokiwał głową, tym razem jakby właśnie coś się zgadzało z tymi zaznoczonymi odpowiedziami.

- No właśnie no to masz chłopaka. - przytaknął ze zrozumieniem stukając w zaznaczony wcześniej kwadracik.

- No tak, mam. Ale mam też dziewczynę. No i Lamia jest właśnie moją dziewczyną. - Eve objęła ramię swojej dziewczyny przytulając się do niej by podkreślić ten fakt. Greg popatrzył na nie jakby znów coś przestało się zgadzać. Pozezował na tą kartkę z pytaniami. I chwilę machał ołówkiem w palcach jakby to pomagało mu się skupić.

- Chwileczkę czy wy jesteście parą? - zapytał wskazujac na nie obie tym swoim ołówkiem. Pytał jakby wpadł na jakiś pomysł jak to rozwiązać.

- O tak, Lamia mnie najpierw wyrwała na parkiecie a potem pozwoliła mi ze sobą chodzić. - fotograf z czułością popatrzyła z bliska na swoją dziewczynę jakby chodzenie z nią było czymś najlepszym na świecie a przynajmniej z jej punktu widzenia.

- Dobrze, to tam później jest pytanie o początki związku. - Greg pokiwał swoją głową z wysokimi zakolami i włosami jakby nie mogły się zdecydować czy mają być bardziej rude czy brązowe. Więc były gdzieś tak pośrodku tych dwóch barw.

- To skoro jesteście parą to nawet lepiej. Zrobimy test dla par. - ankieter coś pomajstrował w swojej torbie i wyjął inny zestaw chociaż z drugiej strony stołu też wyglądała jak kartka z pytaniami i miejscami do zaznaczenia odpowiedzi.

- Test jest całkowicie dobrowolny. Jeśli nie chcecie odpowiadać na jakieś pytanie to powiedzcie i przejdziemy dalej. Nie musicie też podawać prawdziwych odpowiedzi no ale dla dobra wyników badania dobrze by było aby były jak najbardziej prawdziwe. Test jest anonimowy. - ankieter szybko powiedział regułkę jaką pewnie już wcześniej mówił Eve i innym ankietowanym bo blond głowa kiwała się potakująco na znak, że dla niej wszystko jasne.

Pierwsze pytania były rzeczywiście czystą formalnością. Płeć… Wiek… Wzrost… Waga… Kolor oczy i włosów… Coś co pewnie miało ubrać ankietowaną osobę w jakieś ramy do zanalizowania w jakimś biurze. Z tym nie było żadnych problemów. Potem jednak zrobiło się ciekawiej.

- Osoba z jaką jesteś w związku to a) mężczyzna, b) kobieta, c) inne, d) odmawiam odpowiedzi.… - Greg przeczytał jedno z pierwszych pytań z zasadniczej części testu.

- No to a) mężczyzna i b) kobieta. - Eve odpowiedziała szybko i bez wahania.

- Ale nie, nie, można zaznaczyć tylko jedną odpowiedź. - Greg pokręcił swoją kasztanowo rudą głową na znak, że blondynka nie zmieściła się w ramach podanych opcji i prosił ją o dokładniejszą odpowiedź.

- No ale ja mam dziewczynę i chłopaka. To chyba powinnam zaznaczyć obie odpowiedzi. No i Lamia też ma dziewczynę i chłopaka. Tylko Steve ma dwie dziewczyny. - fotograf pozwoliła sobie na nieco inną opinię na ten temat i palcem wskazała na oba kwadraciki jakie jej zdaniem powinien zaznaczyć ankieter.

- Ale to pytanie o ewentualnych, kochanków, romanse i wierność to tam jest później. - mężczyzna nieco uniósł kartkę i wskazał coś co było na kolejnej stronie. - I jak to Steve? To która z was z nim chodzi? Czy to każda z was ma chłopaka co akurat się nazywa Steve? To właściwie kto tu chodzi z kim? - Greg miał minę jakby ta statystyczna niezwykłość bardzo go zaciekawiła jego analityczny umysł. Ale jednak niejasny węzeł wzajemnych powiązań jednak pogmatwał mu się już zupełnie.

- Oj no to proste my chodzimy ze Stevem a on z nami. Tylko go teraz nie ma bo pojechał do pracy. - blondynka machnęła rączką jakby nie było nic specjalnego w tym co mówi i zwyczajnie było proste.

- To czyli jest jeden Steve? To chodzicie z nim? A ze sobą? - ankieter pytał z coraz większym zwątpieniem w głosie gubiąc się w tych zawiłościach.

- No ze sobą też. Przecież mówię, że Lamia to moja dziewczyna. Rany Lamia weź ty zrób ten test bo ja już nie wiem co zaznaczać. - Eve też westchnęła i poprosiła swoją dziewczynę o pomoc i wsparcie by wyjaśnić komuś obcemu te wzajemne związki i relacje. Sądząc zresztą po minie Grega też miał chyba nadzieję, że nowe spojrzenie i głos rozsądku jakoś rozjaśni tą zagmatwaną sprawę.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline