07-04-2020, 15:20
|
#219 |
Administrator | Tak jak powiadano niekiedy - sytuacja była dobra... ale nie beznadziejna.
Halvar radził sobie całkiem nieźle, przechodząc przez hordę truposzy jak rozgrzany nóż przez kostkę masła. A dzięki temu, że paladyn skupił na sobie zainteresowanie wyłażących spod ziemi umarlaków, dzięki czemu Gharth i Malcolm, pod płaszczykiem niewidzialności, mogli bez przeszkód posuwać się do przodu.
Przeklęty bard był coraz bliżej i Gharth już oczami wyobraźni widział, jak rozwala bardowi łeb, a potem rozwala katarynkę... a potem wszystkie ożywione zwłoki wracają pod ziemię.
Ale plany planami, a rzeczywistość okazała się zdecydowanie nie taka, jak to sobie zaklinacz wymyślił. Paskudny czar zatrzymał go w miejscu - całkiem jakby bard wyczuł, że zbliża się niebezpieczeństwo.
Po chwili jednak niemożność zrobienia choćby kroku zniknęła.
- Mam ochotę poderżnąć mu gardło... - syknął do ucha Malcolma, ruszając po cichu w stronę grajka. |
| |