Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2020, 14:11   #280
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Od huku broni palnej biologowi prawie popękały bębenki. Mervin nieźle oszołomiony skulił się na fotelu pasażera, pokrytym warstwą piachu, którego wcześniej na pewno tam nie było. Chociaż kiedyś zwykł korzystać ze sztucera, mocno odwykł od hałasu. Tym bardziej w strefie, wcześniej nikt z ich grupy nie użył broni. Liczył wystrzały, czekając aż Marian opustoszy magazynek. Gorące łuski błyskały, fruwając po kabinie. Wreszcie po kilku uderzeniach serca, usłyszał ciężki łoskot i upadek. Nastała cisza przerywana tylko odgłosem silnika i chrapliwym oddechem. To echo dzikiej ucieczki, nadal rwało mu dech. Wychylił głowę i stwierdził, że nie był to długi dystans. Wyczerpał go jednak, jak bieg olimpijski, co najmniej ćwierćfinałowy.

- Trzeba sprawdzić to ścierwo i obmyć maskę. - powiedział patrząc na brzydki ślad na karoserii. Wyszedł z auta, wcześniej wygrzebując jakąś bluzkę z najbliższej torby i małą butelkę wody. Spojrzał na stwora, w pogotowiu trzymał zaś metalowy pręt, aby w razie konieczności, zwieńczyć dzieła destrukcji. Szedł ostrożnie, aby nie stąpać po padlinie i nie zafajdać swoich ciuchów oraz butów kleistą mazią. Przepłukał kilkakrotnie usta, a potem spluwał wodą na maskę i obmył w miarę dokładnie miejsca zabrudzeń na masce auta. Po czym wyrzucił materiał, który zdążył zmienić się w szmatę na pobliskie torowisko.

Kiedy wrócił do środka zastał towarzysza przeglądajacego zawartość apteczki.

- Jestem amigo! - zakomunikował Mervin. - Gratuluję celności! Prawdziwe jatki! Szkoda tylko, że chyba nie zostało już więcej amunicji? Nie pytał na razie o dziewczynę, bo wiedział, że istnieje tylko jedno wytłumaczenie na jej zniknięcie, jedno pieprzone słowo: STREFA. Przypatrywał się dłuższą chwilę Marianowi z uwagą. To, co zauważył wcześniej znalazło potwierdzenie. - Zerkałeś w lusterko? Jeśli nie to sugeruję, byś to zrobił... Wyglądasz naprawdę inaczej... ehm.. postarzałeś się byku... i musi mieć to związek ze stacją metra.

Wilgraines pozwolił kompanowi na chwilę refleksji, sam zaś zajął się przekąską, poszperał też w torbach, znajdując jakąś bluzę polarową z kapturem, zamiast kurtki. Wiele dałby za kąpiel, lecz w tych warunkach świeży ciuch mógł być jej namiastką. Pelerynę miał już trochę poharataną i znoszoną. Traciła swoje walory ochronne. Ale nie pozbył się jej całkowicie. Aż tak naiwny nie był...
Wrócił do szoferki i zagaił do Polaka.

- Z pobieżnej analizy... - powiedział niewyraźnie, żując jedzenie. - wyszło mi, że droga wzdłuż dawnego torowiska mogłaby być dla nas niezłą opcją, ulice są zapchane wrakami i raczej od razu utkniemy, a lepiej byśmy opuścili to miejsce. Hellhoundy to stadne bestie. Tory dawałaby jakieś odniesienie w tym monotonnym krajobrazie. Co do kierunku to raczej wybrałbym ten sugerujący oddalenie się od Londynu. Mogę pierwszy siąść za kółko, a ty odpocznij. Lepiej byśmy zmieniali się, co jakiś czas, powiedzmy kilka godzin. Najpierw trzeba jednak wydostać się z tego peronu...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 08-04-2020 o 15:32.
Deszatie jest offline