Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2020, 21:35   #7
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Naczelnik siedział za biurkiem gapiąc się na młodą lekarkę z miną pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu. Tylko on wiedział ile wysiłku kosztowało go teraz, żeby się złośliwie nie uśmiechnąć. Powstrzymując radość, milczał przez dłuższą chwilę. Obracał pióro wieczne swojego wuja w spoconej dłoni. Nie zamierzał tak szybko kończyć tej zabawy, o nie. O ile wcześniej Quinzel była mu zupełnie obojętna, teraz z niewiadomych powodów, bardzo chciał zobaczyć reakcje tej denerwującej dziewuchy na spotkanie z klaunem.
- Świetnie pani poszło z Tetchem. Co prawda w pani diagnozie nie ma nic odkrywczego, każdy może dojść do takich samych wniosków już po paru minutach rozmowy z biednym Jarvisem– skłamał – Jednak jestem pod wrażeniem oryginalnych metod zastosowanych w trakcie seansu. Tym bardziej czuję się rozczarowany prośbą. Nie ukrywam, że chciałem utrzeć pani nosa, ale teraz wiem, że się pomyliłem. Widzę potencjał. Proszę chociaż spróbować. Nie wierzę, że nie ciekawi pani jego przypadek.
Ściągnęła brwi, wyraźnie zdziwiona jego przemową.
- Z tego, co pamiętam, diagnoza nie być odkrywcza, tylko po prostu trafna i rzetelna – powiedziała. – Jako baza do terapii.
- Oczywiście, jestem ciekawa Jokera – dodała po chwili. – Choć uważam, ze w jego przypadku egzekucja jest skuteczniejsza niż terapia – tego już nie dodała.
Wygładziła kitel.
- Po prostu wiem, ze brakuje mi doświadczenia do poradzenia sobie z tak trudnym przypadkiem. To nie chwilowy brak wiary, tylko przemyślana decyzja. Omówiłam ją już na mojej superwizji z profesorem – wyraźnie słychać było, jak podkreśla słowo – Hendrym.
Arkham wciąż bawiąc się piórem wuja westchnął cicho pod nosem.
-Rozumiem, że mógł panią wystraszyć incydent z doktorem Laruso, lecz po tych tragicznych wydarzeniach, podjęliśmy dodatkowe środki ostrożności. Zapewniam, że nic pani nie grozi. Ma pani tą przewagę nad innymi lekarzami, że jest tu nowa, Joker pani nie zna,. I chociaż cenię sobie zdanie profesora Hendrego, to uważam, że w tej sytuacji przemawia przez niego zwyczajna zazdrość. To dla pani życiowa szansa, każdy psychiatra w tym kraju marzy, żeby zmierzyć się z przypadkiem Jokera. Taka okazja może się więcej nie powtórzyć.
Harleen cofnęła się gwałtownie, jakby Arkham właśnie ją spoliczkował.
- Co pozwala panu sądzić, że profesor Hendry może być zazdrosny o moich potencjalnych pacjentów?! Różnych rzeczy się spodziewałam, ale nie tego, że usłyszę od Pana taką niedorzeczność!
- To oczywiste, że jest zazdrosny, inaczej nie próbowałby podcinać pani skrzydeł – odpowiedział spokojnie Arkham. Widząc, że poruszył czuły punkt lekarki postanowił brnąć dalej w swoją, wymyśloną na poczekaniu teorię - Mówiłem przecież, że w naszym środowisku Joker jest świętym Grallem. Nie było wcześniej w historii takiego przypadku jak on. Właściwie trudno zdiagnozować u niego konkretną jednostkę chorobową. Spotkałem się wręcz z teorią że on ten swój obłęd symuluje. Być może przez profesora Hendrego przemawia pewien rodzaj troski, ale napędza go przede wszystkim czysta zawodowa zazdrość. Nie chce, żeby uczennica przerosła mistrza a tak się stanie, jeśli uda się pani znaleźć klucz do umysłu Jokera, odkryć źródło jego choroby. To przykre że poddała się pani już na starcie.
Harleen uśmiechnęła się, kpiąco. Była już zupełnie spokojna.
- Nie brał pan nigdy udziału w superwizji, prawda? A przepraszam – uniosła ręce dłońmi do niego – musiał pan brać, jak inaczej mógłby pan prowadzić terapię? Ale chyba nie był to nikt sensowny… . W każdym razie – jest pan w błędzie. Dobry superwizor nie wpływa na decyzje swojego klienta, nie wartościuje ich, a już na pewno niczego nie doradza ani odradza. Profesor Hendry nie ma wpływu na moje wybory.
Znów się uśmiechnęła.
- Skoro to taki Grall.. czemu pan sam nie zajmie się pacjentem?
Arkham upewnił się w przekonaniu, że ma do czynienia z bezczelną, irytującą smarkulą. Ostatnie pytanie mocno go zaskoczyło, zupełnie nie spodziewał się takiego afrontu. Ściągnął okulary, wyciągnął chusteczkę.
- Nigdy nie stawiałem się w roli medycznego autorytetu doktor Quinzel – odpowiedział wycierając szkła – Jestem zarządcą tej placówki i mam swoje własne priorytety. Decyzja została już podjęta i jej nie zmienię. Joker to od dzisiaj pani pacjent.
Harleen otworzyła szeroko oczy, zdziwiona. Była przekonana, że jej - lekarza - gotowość była warunkiem sine qua non rozpoczęcia terapii. Otwierała już usta, żeby zaprotestować.
Naczelnik popatrzył oschle na lekarkę, po czym założył okulary z powrotem.
- Rozumiem, że zna pani termin „polecenie służbowe”?
Mógł zobaczyć, jak pracują mięśnie jej szczęki. Była wściekła, ale powściągnęła komentarz.
- Tak, oczywiście - odpowiedziała tylko.
 
Arthur Fleck jest offline