Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2020, 23:20   #221
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Halvar
I stała się światłość. Świetlisty snop, spłynął z mrocznego nieba wprost na wznoszącego swój dwuręczny miecz w górę, paladyna. Ciepły blask otuił rozsierdzonego wojownika i wniknął w jego ciało. Magiczne fotony przeniknęły mięśnie, ścięgna i kości. Na wyspę spłynął absolutna cisza, która sprawiała niemalże fizyczny ból.

Gdyby ożywieńcy mieli serca, to właśnie w tym momencie przestałby one bić. Przegniłe, cuchnące mokrą ziemią i ropiejącymi ranami truposze czuli, że zbliża się ich kres.

Halvar poczuł, jak świetlista moc wypełnia jego członki. Czuł przejmujące drżenie w każdej komórce swego ciała. Potężna siła poczęła wylewać się każdym porem jego skóry.
Magiczne fotony jęły przedzierać się w powrotną drogę.
Ciało paladyna dosłownie emanowała magicznym, srebrzystym blaskiem.

Zagrzechotały kości, ropiejące serca rozpadały się pod wpływem fenomenalnej jasności, a pozbawione skóry szczęki stukały, niczym opętane.
- Aaaghhhrrr! - zawył wściekle Halvar wznosząc wysoko miecz i przygotowując się do kolejnej szarży- Na pohybel!

Lęk zawładnął ożywieńcami. Lęk pierwotny, niepohamowany i ostateczny. Przywrócone do życia trupiszcza, za nic w świecie nie chciały na powrót zatonąć w nicości.
Jedne po drugim zezwłok zaczął w uciekać, jak najdalej i czym prędzej. Karykaturalne ruchy, szczęk kości, i odpadające płaty zeschłej skóry wywołały uśmiech na twarzy paladyna.
Komiczne dance macabre w takt upiornej melodii napełniło Halvara szczerą radością.

Widząc chaotyczny odwrót swych przegniłych braci, gigant wolno położył wielki głaz na ziemi i zaczął wolno wycofywać się do tyłu, nie spuszczając przy tym wzroku z paladyna.

Opowieść o chwalebnym zwycięstwie Halvara nad śmiercią po latach przekazywana była z ust do ust przez liczne pokolenia. Strudzeni, umęczeni i przerażeni rycerze i żołdacy podnosili się na duchu i dodawali sobie odwagi opowiadają, że był kiedyś Halvar, co to trupiszczom się prosto w przegniłe mordy śmiał.
Nim jednak do tego doszło, Malcolm i Gharth przeprowadzili krótką rozmowę z bardem.

Malcolmi Gharth
- Wołają mnie Malcolm Ironglove - rzekł tormita zdejmując z siebie osłonę niewidzialności - A jaka twa godność panie?
Bard, aż podskoczył ze strachu i zdziwienia. Przez kilka chwil łapał złapać oddech, a jednocześnie coś powiedzieć. Wyglądało to nader komicznie, ale muzykowi w tym momencie nie było bynajmniej do śmiechu.
Jego pobladłe lico świadczyło, że jego lęk i reakcja są jak najbardziej autentyczne.
- Ja.. ja… ja… - jąkał się muzyk. Jego katarynka umilkła i obaj awanturnicy poczuli ulgę na duszy.
- Jam Chichot Foolish - wydukał w końcu bard, kłaniając się nisko - Wybacz panie, ale pretensji do aktora mieć nie możesz, że swoją rolę odgrywa rzetelnie i w zgodzie ze sztuką. Jam tylko skromny trefniś, co za grzechy na wyspę zapomnienia zesłany został. Spełniam tylko swój obowiązek, nic ponad to. Pierwsza próba za wami. Kierujcie swe kroki do pałacu, tam następne magisteria na was czekają - zakończył bard.

Po czym ukłonił się nisko, dłonią wykonując kurtuazyjny gest, aby w następnej sekundzie rozpłynąć się we mgle.

Brody Mocy
Lodowaty wiatr przeganiał gęste oploty Gusta Magla, niczym pasterz swe owce. Wokół wszystko ucichło i zapanował przedziwny spokój.
Halvar, Gharth i Malcolm stali na żwirowej ścieżce, która prowadziła do pałacowego ogrodu i dalej aż pod same odrzwia palatium.

 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline