Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2020, 04:16   #167
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 69 - 2037.V.08; pt; południe

Czas: 2037.V.08; pt; południe; g. 12:00
Miejsce: Chesterfield, Sektor 18 Chesterfield; St.Charles; magazyn broni
Warunki: hangar, wnętrze hangaru, jasno, chłodno, sucho, cicho na zewnątrz syf z deszczem


- Nie. To całkiem normalne, że w środku dnia, wpadają do mojego biura całkiem obce osoby które za cholerę nie mają uprawnień aby tutaj być. Każdy wzorcowy pracownik naszej firmy wie co powinien zrobić w takiej sytuacji. - ciemnowłosa dziewczyna sarknęła ironicznie gdy tak stała chwilę przy każdym z nowo przybyłych aby pobrać skany twarzy. Chociaż możliwe, że tą złośliwością przykrywała zdenerwowanie. Które było widoczne także w nerwowych i pośpiesznych ruchach a nie tylko na twarzy czy spojrzeniu.

- A co? - zapytała Aija którą akurat skanowała pracownica tego kombinatu.

- Wezwać ochronę. - odpowiedziała cierpko Cole i przeszła do brodacza z załogi biolabu.

- Co to za zwierzak? Ma niezły behavior. - Ivan wskazał palcem na mechaniczne zwierzę które jak żywy kot wskoczyło na biurko i stanęło w skupieniu obserwując grupkę dwunogów.

- Dzięki. Włożyłam w niego sporo pracy. To mój pieszczoch. - przez maskę zdenerwowania ciemnowłosej przebił się jednak uśmiech gdy mówiła o swoim zwierzaku jaki obserwował i ją i całą grupkę. Ivan chyba chciał zapytac o coś jeszcze ale był ostatni do skanowania więc Cole odwróciła się od nich i wróciła do swojego biurka.

- Złaź z biurka Zorro! - trzepnęła i odezwała się do swojego pieszczocha jak pewnie wielu opiekunów kotów na całym świecie. Ten rzeczywiście zwinnie zeskoczył z biurka na podłogę.

No i teraz trzeba było trochę poczekać aby zgrać zeskanowane twarze na komputer a potem na przygotowane identyfikatory. A ponieważ chodziło o same plakietki a nie całe legendy to zajmowało parę chwil. Takie plakietki nie zdałyby się na nic przy dokładnym skanie. Ale na sam wygląd by komuś pokazać no to mogło się udać. Zwłaszcza, że ich brak podczas gdy wszyscy je mieli na pewno rzucał się w oczy. Zwłaszcza u czterech osób na raz.

- A magazyn… No po sąsiedzku… Powinien być pusty… Dużo regałów z wielkimi spluwami i rakietami… Na pewno coś sobie znajdziecie dla siebie… Jak się obejdzie bez strzelanin i wybuchów no i nikogo nie będzie to parę minut roboty, może kwadrans i możemy zabierać się z powrotem. - Cole mówiła mimochodem. Gdy z dużą wprawą wklepywała kolejne komendy na holograficznej klawiaturze. Z 10 minut później ciemnowłosa wstała trzymając cztery gotowe identyfikatory.

- To lipa. Wygląda jak prawdziwy ale żaden skan tego nie przepuści. Więc lepiej nie dajcie się zeskanować. - oświadczyła wręczając każdemu kawałek plastiku z nowymi personaliami. Law zdawał sobie sprawę, że raczej ma rację. W tak krótkim czasie trudno było zrobić coś więcej. Ale plan zapowiadał się taki, że nie mieli nikogo spotkać ani z nikim się skanować.

- Chodźcie ze mną. Ja otworzę swoim. Zorro, chodź, idziemy! - ciemnowłosa dziewczyna wezwała swojego pupila gdy ubierała płaszcz przeciwdeszczowy. Poprowadziła ich znów na tą paskudną pogodę na jaką ten płaszcz był odpowiedni. Sama założyła na niego niezbyt duży plecak a w ręku miała hermetyczną walizkę w jednej ręce i niewielki neseser w drugiej.

Świat na zewnątrz nie zmienił się od ostatniego spotkania z kilkanaście minut temu. Nadal z pochmurnego nieba padało to paskudne błoto mieszając się z tym co już napadało wcześniej a teraz chlupotało pod butami. Kobieta w płaszczu i kapturze szła tak samo jak niedawno czwórka intruzów. Bez wahania minęła magazyn z jakiego wyszli i szła dalej. Tak minęli kilka hangarów aż znaleźli się przy jakimś skrajnym. Tam Cole zatrzymała się przed osobowym wejściem i postawiła swoją dużą walizkę na zabłoconym asfalcie. Przytknęła swój identyfikator do skanera po czym drzwi spokojnie otworzyły się na oścież. Światło musiało być automatyczne bo błysk jarzeniówek dał się dojrzeć zanim weszła do środka.

- Chodźcie. To tam dalej. Tam stoją wózki. - rzekła wprowadzając swoich gości do środka i wskazując na stojące pod ścianą wózki. Środek rozbłysł światłami i rozświetlił wnętrze dudniącego od deszczu hangaru. Spora przestrzeń została poszatkowana przepierzeniami i ścianami z drucianej siatki na mniejsze fragmenty. Powstał istny labirynt. Ale przewodniczka zostawiwszy swoje bagaże zaraz przy wejściu poruszała się całkiem pewnie. Gdy mijali kolejne sektory czasem dało się dojrzeć różne skarby. Wyglądało trochę jak magazyn wojskowy czy hurtowej ilości demobil dawnej armii amerykańskiej. Było tu chyba wszystko od gazmasek i mundurów po skrzynki z amunicją i granatami. Cole poruszała się zerkając od czasu do czasu na jakieś małe holo jakby tam sprawdzała drogę czy coś innego. A i tak od wyjścia z biura na czele poruszał się czterołapy Zorro. W końcu dało się poznać, że są już na miejscu gdy mechaniczny kot podrapał jedne z siatkowych drzwi.

- No tak. Tutaj już mój identyfikator nie pomoże. Mam nadzieję, że sobie z tym poradzicie. Nie udało mi się zdobyć kodu. - rzekła ciemnowłosa zatrzymując się przed tymi drzwiami. Dało się zauważyć, że o ile na zewnątrz królowały nowoczesne zabezpieczenia to tutaj, wewnątrz, poszczególne zamki były zamykane na klasyczne kłódki i zamki. Wewnątrz były co prawda kamery no ale póki co chyba nie robili nic podejrzanego bo żaden alarm się nie włączył.

- Jasne. - Aija parsknęła przeczesując swoje włosy pełne brudnej wody gdy podeszła do zamku aby go obejrzeć z bliska. - Dajcie mi chwilę. - rzekła kucając przy tym zamku i wyjmując swój multitool.





- Ale sprzętu… To co bierzemy? - technowiking złapał za siatkę i przytknął do niej twarz aby się lepiej przyjrzeć. A było co oglądać. Jakby natknęli się na tajną skrytkę jakiegoś Rambo. Karabiny maszynowe, wyrzutnie rakiet, karabinki szturmowe, wyborowe, automaty, strzelby bojowe… no było co wybierać. - Ale nie widzę ammo. - zorientował się po chwili marszcząc brwi.

- Amunicja jest tam dalej. BHP. - odpowiedziała Cole machając ręką w głąb korytarza. Tam miała być amunicja wszelaka. Od granatów ręcznych, do granatników, przez ammo do lufowej broni ręcznej aż do rakiet do ręcznych wyrzutni.

- Cholera, za dużo tego… A nie wiem czy zawartość tego wózka uda nam się wnieść do kanałów… - Ivan był skonfundowany tym nadmiarem. Bo aż chciało się brać garściami. Ale miał rację co do limitu. Trzeba było wybrać co władować do koszyka na tej wyprzedaży. Zwłaszcza, że raczej nie mieli szans by wrócić tutaj ponownie.

- Macie 10, góra 15 minut. Ja właściwie też nie bardzo mam powód tu być. I tak już długo tu jesteście. Musimy się zwinąć jak najszybciej. - na Cole ten arsenał chyba nie robił za bardzo wrażenia. Znów wyglądała na zdenerwowaną jakby chciała się stąd ulotnić jak najszybciej. W końcu czwórka intruzów była na terenie kombinatu już od ponad pół godziny.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline