Berni z uśmiechem obserwował jak plan Lothara w ciuciubabkę z pozszywanym Frankiem udaje się całkowicie. Potwór wykluczony z walki przestał być wyzwaniem. Awanturnik schował kuszę, wyciągnął mieć. W samo porę, albowiem pojawił się kolejny ogrowaty kolos pragnący zabrać biednego imć Zinggera do Ogrodów Morra. Jak zwykle zresztą przedwcześnie.
- Na trefne kości Ranalda. Ktoś tam w niebiesiech mi same jedynki wyrzuca! - zaklął zmęczony kleryk. Nie miał sił na walkę mano a mano z ogrem. Kusza nie na wiele się by zdała. Trzeba było powtórzyć koncept paniczyka Essinga. - Panie Techler, pryskamy do zamku.
Zwrócił się następnie do ogra. - Te kartofel! Chodź za mną! Twoja Pani jest w potrzebie! - zakrzyknął Zingger, wskazując w kierunku Margritty i pędem pobiegł w stronę kraty. Chciał obiec Franka i kratę w bezpiecznej odległości licząc po cichu, że tępawy ogr polezie na przełaj. "Dwie pieczenie na jednym ogniu, jeśli krata pęknie". |