Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2020, 21:00   #1763
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Właściwie wszystkim awanturnikom udało się zgromadzić mniej więcej w jednej części dziedzińca, pomiędzy kratą nad zamgloną dziurą a budynkiem gospodarczym. Leonard obserwował dziedziniec przez otwarte drzwi zarobaczonej wieży, czując jak karaluchy docierają po nogach do coraz wyższych partii jego ciała. W niebo poszybowała fontanna iskier, gdy kawałek dachu z hukiem zapadł się, a na dziedziniec posypały się płonące szczątki i kawałki ścian. Franek usiłował wydostać się z potrzasku, szarpiąc za uwięzłą między prętami nogę. Wkoło niego kłębiły się kosmyki mgły, która coraz bardziej zbliżała się do poziomu gruntu. Axel strzelił, a Wolfgang użył czaru. Ale żadna z tych czynności w jakikolwiek sposób nie wpłynęła na wielkiego ogra.

Strzelec paskudnie chybił. Tak bardzo, że aż ze wstydu zrobił się czerwony i rozglądnął się, czy aby nikt nie widział hołubca jakiego wywinął kuszą strzelając. Z kolei Techler splótł poprawnie zaklęcie, uderzył w cel i patrzył jak magia penetruje umysł ogra, zmuszając go do upuszczenia broni. To jednak nie nastąpiło. Najwidoczniej nie docenił słabowitego na rozumie przeciwnika, albo ten w jakiś sposób był odporny na magię.

O dziwo, słowa Lothara odniosły zamierzony skutek. Ogr wpatrywał się chwilę w szlachcica swoimi malutkimi oczkami, drapał po rozpłaszczonym nosie i coraz bardziej pochylał w przód, aż niemal stracił równowagę i musiał podeprzeć się maczugą. Ostatecznie klepnął się w głowę, w geście salutu i ryknął. Nawet zrozumiale.

- Aje! Ratować! Pożar gasić! Wyciągnąć kogo? – dopiero gest Lothara, który wskazał mu ożywione ciało, spowodował, że ogr pognał do kraty. Zatrzymał się jednak gwałtownie na jej skraju i zakręcił maczugą. – Uch! Nie, nie! Ja tam nie iść. Jonkel-Kashka-Brikki głodny, dawno nie karmiony! Nie trzeba wchodzić na kratę. Można sobie zrobić krzywdę – pokazał na potwora baronówny, który zdołał wyciągnąć nogę z oczka kraty i pokonał kolejne metry, zbliżając się do przeciwległego końca. Zupełnie przy tym ignorował eteryczne macki mgły owijające się wokół jego stóp. Słychać było podniecone szepty dobiegające z dna jamy. Ogr popatrzył na płonący zamek, w jego błyszczących oczach odbijały się płomienie buchające z okien. – Ja pobiegnę po wodę! – burknął bez przekonania i skierował się do bramy wiodącej do zewnętrznego zamku. Wprost na znajdującego się niedaleko od mostu Wolfganga. Mag patrzył jak olbrzym zbliża się do niego potężnymi susami.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 12-04-2020 o 20:15.
xeper jest offline