Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2020, 13:09   #67
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Krasnolud widząc że bardka nabrała rumieńców i czuje się lepiej po kuracji druida przysiadł w kącie obok niej. Wyjął księgę i rozłożył ją. Inkaust, pióro… po czym zaczął stawiać krasnoludzkie runy, zapisując strony drobnym pismem.

- Nazywają to wysoką magią elfów. To potężne rytuały magiczną mogące wpływać stale na duże obszary. Za ich pomocą elfy budują mythale… takie jak ten w Silverymoon. To wysoka magia elfów stworzyła te bagna, lub katastrofa spowodowana nadużyciem tej magii. Zależy którą kronikę czytałaś… to odpowiedź będzie inna. Wrzosowiska to dzieło elfiej magii lub jej wypaczenia… a powstały podczas którejś z ich wojen.- wtrącił mimochodem, bo mu się humor poprawił i kamień z serca spadł.


Carys już szykowała się by udzielić odpowiedzi na pytania pozostawione przez Villema, gdy odezwał się kapłan.�- Trudno było ocenić czy tak już krasnoludzka natura, żeby odpowiadać za innych? Czy może to cecha ludów zachodu? A może taki był sam Olgrim? Chessenciskiej szlachciance nie pozostało nic innego, jak dać mu wypowiedzieć się do końca.�- Przesłała tylko Villemowi przepraszające spojrzenie.


Kącik ust Villema tylko ledwie zauważalnie się uniósł gdy jego spojrzenie spotkało się z carysowym. Wysłuchał jednak z uwagą odpowiedzi udzielonej przez Olgrima patrząc jak strużka dymu znika w kominie. Jeśli zamek był istotnie dziełem elfich architektów i elfich budowniczych to fascynował go jeszcze bardziej. Co prawda nie słyszał o potężnych elfich magach mogących tworzyć dziesiątki tysięcy akrów bagien, ale to niczego nie dowodziło. Zachód był inny. Trzeba było mieć umysł otwarty, a krasnolud sprawiał wrażenie jakby dobrze wiedział co mówi.

- Ach tak - pokiwał głową - Dziękuję Olgrimie.

- Nie ma za co...- stwierdził krasnolud i znów zagłębił się w pisaniu w swojej księdze.


- Dziękuję za leczenie… - Bardka uśmiechnęła się do towarzyszy, po czym siedząc na swoim posłaniu ściągnęła swoje butki, i już na jej ustach nie było uśmiechu, a grymasik bólu. Miała naprawdę nieźle spuchnięte stopy, do tego i w wielu miejscach poobdzierane i zaczerwienione...szybko skryła je pod kocykiem. Chwyciła za to za swoje kantele, po czym zaczęła cicho na nich brzdąkać.

- Zamek wydaje się ciekawy, zwiedzimy go nieco? - Spytała.

- Ja bym się w sumie wybrała, ale lepiej niech tu nikt nie chodzi nigdzie samemu. Wystarczy zdradziecka, podgniła podłoga, i może być problem - Stwierdziła Tropicielka.

- Możemy się przespacerować - zaproponował druid. - Skarbów co prawda nie znajdziemy, ale może dowiemy się czegoś o poprzednich właścicielach. �-

- My darujemy sobie tę wspólną wycieczkę - oznajmiła czarodziejka.


Tropicielka spojrzała najpierw na Carys, a potem na Villema. Uniosła przy tym jedną brewkę… aż w końcu się zaśmiała, kiwając głową. Zaśmiała się głośno i perliście, tak jak to tylko kobiety potrafią.

Carys spojrzała ze zdziwieniem i zakłopotaniem na Caistinę. Widać zachodnia mentalność tak bardzo różniła się od wschodniej,�- że była to bariera nie do przebycia. A przynajmniej nie w tak krótkim czasie. Do różnic w mentalności należało pewnie dołożyć różnice klasowe,�- te jednak nie przeszły nawet przez myśl czarodziejce.

Rycerz również uniósł brew na ten jakże nieobyczajny wybuch śmiechu tropicielki. Musiał przyznać, że coraz trudniej było mu zrozumieć i akceptować tych ludzi dzikiego zachodu.

- Cóż ma znaczyć ten śmiech pani Trannyth? - spytał poważnie nie kryjąc urażenia - Czy to sugestia, że nie damy sobie z Carys sami rady? Jeśli tak to proponuję rozstrzygnąć to rywalizacją. Wy pójdziecie w jednym kierunku. My w drugim. Ci którzy przyniosą ciekawsze znalezisko wygrywają.

Zajęty dotąd pisaniem krasnolud podniósł oczy, znad się i uniósł palec.

- Dobrze… za chwilę możemy rozpoczynać rywalizację. Ino muszę tu skończyć.- po czym wrócił do pisania, a następnie suszenia atramentu.


- Dziecinna zabawa - stwierdził Daveth. - Nie mówiąc już o tym, że samo słowo ""ciekawsze" jest zdecydowanie niejednoznaczne.

- Nie trzeba się tak zaraz unosić, mości rycerzu… - Tropicielka przybrała poważną minę - Rozśmieszył mnie fakt, że Czarodziejka tak prosto z mostu oznajmiła, że WY nigdzie nie idziecie… tak… no jak w jakimś starym małżeństwie no. "Nie i basta, przemówiłam, i tyle, za nas oboje" - Caistina wzruszyła ramionami, lekko przygryzając usta, i tłumiąc chyba kolejny śmiech.

- Opacznie zatem zrozumiałem pani reakcję. - Rycerz pochylił nieznacznie głowę przed tropicielką w geście wycofania swych pretensji - Z Carys już wcześniej poczyniliśmy zamiary zwiedzania zamku. Stąd i całe nieporozumienie zapewne. Ale podtrzymuję propozycję rywalizacji. Daveth słusznie uznał, że potrzebny jest juror. Jakoże więc sam nie ma ochoty na tę zabawę, proponuję by nim został i rozsądzał o ciekawości znalezisk.

Pomiędzy wierszami poważnych deklaracji błąkał się wyraźny uśmieszek wywołany stwierdzeniem druida, że zabawa jest dziecinna z jednoczesnym jednak kontestowaniem jej zasad. Villem nie odebrał też osobiście tego wątpliwego przytyku, a raczej chęć zaimponowania pannie Amaranthe swoją zabawnie rozumianą dorosłością.

- Czy pozostali chcą się bawić? Pani Trannyth? Panno Amaranthe? Dość już długo nie wraca panna Lauga więc dodatkowe punkty należałyby się tym, którzy ją odnajdą.

Daveth pokręcił głową.

- Bawcie się w to sami - powiedział. Skoro Caistina nie odpowiedziała na jego propozycję, to miał zamiar sam (to znaczy z Laurą) powłóczyć się po ruinach.

Gdy Olrgim starannie zapisał i osuszył atrament, z pietyzmem zamknął księgę. Po czym schował do plecaka.�-

- Gotów jestem - zakomunikował krótko.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline