Przez chwilę szukała dla siebie miejsca w wywróconym powozie. Spojrzała na silnie poparzoną rękę. Pierwszy raz widziała takie rany. Różniły się nieco od zwykłych poparzeń - mniej czerwone, bardziej żółto sine.
Zdecydowała się usiąść na tym co aktualnie było podłogą. Jej zielona suknia wciąż była ciężka i wilgotna od deszczu. Czuła ją dokładnie w każdym miejscu w którym stykała się z jej ciałem. Odprężyła się, by na powrót odzyskać panowanie nad krwią, która nieznośnie chciała wydostać się przez oparzone miejsca.
Na zewnątrz konie rżały, wiatr dudnił i obracał koła powozu, które drżały w powietrzu nie mając oparcia. Niepokój narastał. |