Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2020, 11:53   #98
Lua Nova
 
Lua Nova's Avatar
 
Reputacja: 1 Lua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputacjęLua Nova ma wspaniałą reputację
14 Martius 816.M41, kwatery osobiste Amelii de Vries

Amelia de Vries spojrzała wrogo na swoje odbicie w lustrze. Była wściekła, wściekła na samą siebie. Wymierzyła swojemu lustrzanemu sobowtórowi serię ciosów, dobrze znana sekwencja ruchów ramion i kopnięć. Lubiła trenować przed lustrem, pozwalało jej to korygować błędy w postawie, dostrzegać luki w obronie. Ale tym razem nie mogła się skupić. Ruchy były chaotyczne, a ciosy niepewne i nieskoordynowane. Jej myśli błądziły do zimnej kapsuły, w której spoczywała uśpiona lady Winter Corax. Zawiodła swoją panią. Gdyby nie awans, który ją odsunął od osobistej straży, to może... może zdołałaby zapobiec zamachowi?

- Cholera! - Upadła na kolana i walnęła pięścią w podłogę. A potem jeszcze raz i kolejny... Nie czuła bólu, nie zauważyła, że starła sobie skórę na wierzchach dłoni do krwi. Przez chwilę skupiła się tylko na tej podłodze, jakby to ona była zamachowcem. W końcu zatrzymała się dysząc ciężko, zmęczenie przyniosło ulgę. Uniosła głowę i jeszcze raz spojrzała w lustro. Jej jasne włosy, wyswobodziły się z ciasno zawiązanego węzła i spływały teraz swobodnie na stalowoszare oczy, bladą twarz pooraną bliznami i wykrzywione w grymasie usta. Z brody kapały jej kropelki potu na podłogę. Spocona, brudna i potargana, wyglądała żałośnie. Ani jej wyszkolenie, ani wytrenowane i sztucznie wzmocnione ciało nie pomogły ocalić dziedziczki rodu Coraxów. Czuła się taka bezsilna...

Powoli uspokoiła oddech.
- Nie wolno się bać, strach zabija duszę. Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie. Stawię mu czoła. Niech przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jestem tylko ja. - Jak wiele razy już te słowa pomogły jej wrócić do równowagi? Uspokojona, poderwała się na nogi i ruszyła do łazienki. Jeżeli pozostały w niej jeszcze jakieś zarzewia strachu, to skutecznie zgasi je lodowaty prysznic.

Kolejny raz stanęła przed lustrem. Ty razem odświeżona, otulona bezpieczną czernią munduru rodu Corax. Jej włosy były starannie i gładko zaczesane i upięte z tyłu, tak, że żaden zbuntowany kosmyk nie ośmielił się wydostać z szeregu. Jedynie asymetryczna grzywka burzyła ten porządek. Na jej opanowanej twarzy nie było nawet śladu wcześniejszego załamania. Oczy wyrażały determinację. Musi dowiedzieć się, kto za tym wszystkim stoi, ukarać winnych. A jeżeli Bóg-Imperator obdarzy łąską, to i panienka Winter się obudzi ze śpiączki. Tak, na pewno jest sposób by ją obudzić! Spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie, sprawdzając, czy wszystko jest w należytym porządku. Amelia de Vries była gotowa do służby.

Ruszyła pewnym krokiem do drzwi swojej kwatery. Nagle statek przeszył silny wstrząs, a po chwili rozległ się dźwięk dzwonków alarmowych. Odruchowo sięgnęła po komunikator, by połączyć się ze swoim adiutantem, jednocześnie wybiegła z pomieszczenia, kierując się na mostek.
 
__________________
Nawet jeśliś czysty jak kryształ i odmawiasz modlitwę przed zaśnięciem, możesz stać sie likantropem, gdy lśni księżyc w pełni...
Lua Nova jest offline