14 Martius 816.M31, apartamenty Christo Barcy
Seneszal pracował niemal nieprzerwanie od chwili skoku w Osnowie, studiując zapamiętale setki spływających na jego biurko raportów. Wspomnienie znamiennej rozmowy odbytej zaraz po skoku w świątyni Boga-Imperatora z Mistrzynią Chóru spędzało mężczyźnie sen z powiek, nie pozwalało nawet na chwilę odprężenia. Usłyszane od Bellity ostrzeżenie kazało Christo dopatrywać się podejrzanych akcentów w każdym raporcie i każdym donosie. Anonimowa armia jego informatorów pracowała niestrudzenie, infiltrując wszystkie pokłady okrętu, szukając śladów zagrożenia wewnątrz własnych szeregów.
Wygląda na to, że mamy więcej wrogów. Wrogów z rodu Corax.
Słowa wygłoszone przez Bel w trakcie tamtej rozmowy zdjęły seneszala dreszczem nieudawanego przerażenia, chociaż Christo był zbyt wytrawnym graczem, by okazać coś więcej niż tylko przelotne emocje. Choć wciąż nie miał na to niezbitych dowodów, wiele mogło sugerować, że Alecto Xan’Tai działała w zmowie ze spiskowcami. Ale kim mogli być inni wrogowie, których ulotny cień dostrzegła w swoich kartach najwyższa astropatka? Czyżby… czy Maurice mógł mieć w tym jakiś udział? Lecz to jego nadesłane przez Osnowę ostrzeżenie w ostatniej chwili uprzedziło Bel o ataku, o samobójczej szarży Czarnej Róży.
Konspiratorzy mogli się oczywiście kryć niżej w strukturze załogi, wśród młodszej kadry oficerskiej, wśród zwyczajnych marynarzy lub personelu pomocniczego. To ich tropiły teraz czujne oczy i uszy ludzi na pozór zwyczajnych, w rzeczywistości zaś pracujących w bardziej lub mniej pośredni sposób dla Christo Barcy.
To dlatego seneszal zerwał się z fotela, kiedy najpierw pokład pod jego nogami zatrząsł się gwałtownie, a chwilę potem na pulpicie roboczego terminala mężczyzny zapalił się ciąg czerwonych lampek.
- Co to było? - krzyknął dociskając do ucha słuchawkę mikrokomunikatora, łącząc się natychmiast z Gilberem Rappem. Nim szef jego ochrony zdążył odpowiedzieć, w drzwiach salonu wyrosła nosząca treningowy strój Dalia.
- To nie był normalny wstrząs! - rzucił w jej stronę Christo - Potrzebuję informacji.
Konkubina seneszala skinęła niemo głową, usiadła przed kogitatorem uderzając długimi smukłymi palcami w metalową klawiaturę urządzenia.
- Gilber, coś się właśnie stało! - seneszal oderwał wzrok od swej osobistej strażniczki, skupił się całkowicie na słuchawce modułu łączności - To potencjalny wybuch. Postaw wszystkich swoich ludzi na nogi! Sprawdź Kovacsa! Jeśli Winter i Ahallion są zagrożeni, wyślij mu wsparcie!
Wygląda na to, że mamy więcej wrogów. Wrogów z rodu Coraxów.
Jeśli to był powtórny zamach, druga próba zamordowania dziedziczki Glejtu, napastnicy nie mogli znaleźć bardziej dogodnej chwili do zadania ciosu. W Morzu Dusz, w środku dzikiego sztormu i mając po swej stronie ewidentny czynnik zaskoczenia, posiadali w swojej dłoni całą pulę asów.
- To prawdopodobnie wybuch w sekcji napędu konwencjonalnego - powiedziała znad ekranu terminala Dalia - Dane płynące Manifoldem są w dużym stopniu sprzeczne lub niejasne. Kod Duchów Maszyny częściowo nieczytelny… tak, to ewidentnie wybuch w sekcji napędowej. Brak informacji o stopniu uszkodzeń ani utracie integralności Pola Gellara!
Na wzmiankę o braku integralności Pola seneszal oblał się w jednej chwili lodowatym potem. Zrobiwszy kilka kroków w stronę roboczego pulpitu Christo podniósł z jego blatu słuchawki przewodowego modułu łączności i założył je na uszy otwierając pierwsze połączenie, jakie przyszło mu na myśl.
- Pani de Vries, tu Barca. Tak, też poczuliśmy. To najprawdopodobniej wybuch w sekcji napędowej. Pole Gellara na razie trzyma. Nie chcę wchodzić w pani kompetencje, ale sugeruję postawienie oddziałów bezpieczeństwa w stan pełnej gotowości. To mógł być kolejny akt sabotażu. Proszę wzmocnić ochronę kapsuł lady kapitan i jego świątobliwości. Zamierzam udać się na mostek. Bądźmy w kontakcie.